WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | S.M.E.R.F. |
Miejsce | Łódź |
Od | 31 sierpnia 2006 |
Do | 3 września 2006 |
WWW | Strona |
Konwent podwodnyAgnieszka ‘Achika’ Szady, Igor WawrzyniakKonwent podwodnySapkowski nie zdominował jednak całego spotkania (równa w tym zasługa prowadzącego, Pawła „Tredo” Potakowskiego, jak i gadatliwości pozostałych gości). Witold Jabłoński powtórzył – korzystając z okazji, że na sali zgromadziło się znacznie większa widownia – najważniejsze informacje ze spotkania autorskiego: kończy już pisać ostatni tom cyklu o Witelonie i planuje powieść dziejącą się w starożytnej Grecji, opowiedzianą z punktu widzenia kurtyzany. Mirosław Kowalski mówił o historii wydawnictwa. SuperNOWA rozpoczęła działalność w latach 70. jako podziemne wydawnictwo NOWA (Niezależna Oficyna Wydawnicza). Po roku 1989 początkowo nadal wydawali literaturę polityczną, ale szybko skończył się na nią popyt. Próbowali różnych gatunków, m.in. sensacji „z wyższej półki” (Le Carré, Archer), by wreszcie skoncentrować się na fantastyce. Jeden z widzów pytał, czy SuperNOWA nie czuje się zagrożona przez nowe, ekspansywne wydawnictwa, takie jak Runa czy Fabryka Słów. Redaktor zdradził, że oprócz nowych powieści stałych autorów przygotowuje również kilka debiutów, niemniej jednak pytanie było wyraźnie kłopotliwe. No cóż, czytelnikom rywalizacja pomiędzy wydawnictwami może tylko wyjść na dobre. ASz: Zamiast spotkania z Jackiem Piekarą, który nie dojechał, odbyła się prelekcja-dyskusja „Etos rycerza Jedi”. Było całkiem interesująco, ale prelegenci (którzy przedstawili się: „Ja jestem Jacek, a on jest Piekara”) zbyt wiele czasu poświęcili omówieniu zagadnienia średniowiecznych zakonów rycerskich i nie wystarczyło im czasu na zasadniczy temat. Próbowałam wziąć udział w „Arcytrudnym konkursie wiedźmińskim” Michała Iwańskiego, ale pytania były dopasowane do nazwy konkursu i zrezygnowałam, zanim jeszcze przyszła moja kolejka. Tymczasem przed szkołą odbywał się turniej łuczniczy, trwały też równolegle aż cztery prelekcje RPG-owe. Sobota IW: Pierwszym sobotnim punktem programu na mojej liście „zobaczyć koniecznie” była prelekcja Anny i Michała Studniarków o hoaxach, viralach i internetowych żartach. Pojawiła się już co prawda na kilku konwentach (oczywiście za każdym razem aktualizowana o nowe zbiory), ale zawsze kolidowała z innym ciekawym punktem, więc oglądałem ją pierwszy raz. I było warto, mimo że rozpoczęła się o nieludzkiej jak na trzeci dzień konwentu porze – dziesiątej rano. Zobaczyliśmy całą serię filmików, fotomontaży i innych żartów, a ponieważ wszyscy widzowie na co dzień intensywnie korzystają z Internetu, szybko wywiązała się dyskusja o najdziwniejszych spamach i łańcuszkach szczęścia. Szkoda tylko, że na salę nie dotarł projektor i widzowie musieli się tłoczyć przed ekranem laptopa. ASz: Ale było warto – reklamowy filmik o kowbojach pędzących przez prerię stado kotów wynagrodził mi klęczenie przed monitorem na twardym parkiecie. IW: Godzinę później Anna Studniarek ostrzegała przyszłych tłumaczy, z czym mogą się spotkać w pracy. Trzeba na przykład znaleźć odpowiedni polski przekład dla cytatu umieszczonego jako motto rozdziału (pół biedy, jeśli cytat jest podpisany autorem i tytułem dzieła – gdy brakuje tytułu, to czasem nawet Google nie pomoże), zdecydować, co zrobić, gdy znajdzie błąd w oryginale, a czasem, gdy w środku cyklu zmieni się tłumacz, przeczytać kilka tysięcy stron, by zadbać o spójność przekładu. Zdarzyło się też, że autor, poproszony o wyjaśnienie drobnej nieścisłości, był zaskoczony, że ktoś wydaje jego książkę w Polsce – agent nic mu o tym nie powiedział… ASz: Tymczasem w sali obok trwało przesunięte z innej godziny spotkanie z Markiem Huberathem, który między innymi mówił o swoim najnowszym zbiorku starych i nowych opowiadań, a nawet pokazywał projekt okładki do niego. Odbyły się też warsztaty robienia konwentów – wprawdzie zapowiadany w programie Wojtek Sadeńko (sic!) się nie pojawił, ale dwóch chłopaków energicznie wzięło sprawy w swoje ręce i poprowadzili bardzo interesujące, zwięzłe i konkretne warsztaty, opowiadając o wszystkich zagadnieniach związanych z organizowaniem konwentu: od ceny i lokalizacji poprzez program aż po takie szczegóły jak wynajmowanie sprzątaczek. Panel tłumaczy był o wiele bardziej udany niż na Polconie, zapewne na skutek istnienia osoby moderatora – Tredo miał przygotowane konkretne pytania, a dyskusje, które się wywiązywały przy udzielaniu odpowiedzi, były nadzwyczaj interesujące. Ania Studniarek narzekała na słowniczek do tłumaczonego przez siebie cyklu związanego z grami, który narzuca takie wyrazy jak „niedźwieżuk”1) (mnie się osobiście spodobało…), i wyjaśniała, co to jest „saidyzm” (ciągłe używanie w anglosaskich dialogach słowa „said”, które w polszczyźnie trzeba zastępować rozmaitymi synonimami). Andrzej Sawicki natomiast ujawnił, że to on jest autorem legendarnego zdania „Jego ręka była zimna jak ręka węża”. Bardzo interesująca była też prelekcja o. Zdzisława Dumy „Całun z Monte Pello” – o przechowywanym we Włoszech wizerunku oblicza Chrystusa, widniejącym na tzw. „jedwabiu morskim”, czyli bisiorze – rzadkiej i cennej tkaninie wykonywanej ze ścięgien przytwierdzających skorupę pewnego gatunku małży. Wizerunek wygląda trochę jak hologram i nie wiadomo, jak powstał, ponieważ na bisiorze nie da się malować. IW: Pamiętając, że Esensja miała kiedyś podtytuł „słowo i obraz”, odwiedziłem warsztaty dla rysowników. Pierwsze, komiksowe, rozpoczęły się od długiego wstępu na temat sytuacji komiksu w Polsce. Okazuje się, że nie brakuje nam dobrych rysowników, trudno natomiast o dobry scenariusz. ASz: Warsztaty prowadził jeden z organizatorów Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi: najpierw pokazał krótki, żywo zmontowany film opowiadający o festiwalu, a następnie rozdał uczestnikom kartki i poprosił o zaprojektowanie własnego bohatera komiksu. Urwałam się na chwilę, chcąc zobaczyć zaczynające się właśnie przed budynkiem warsztaty walki mieczem, a kiedy wróciłam, trwała właśnie prezentacja bohaterów. Na koniec każdy z obecnych dostał komiks i zaproszenie na najbliższą – jesienną – edycję Festiwalu. Bardzo to było miłe, szkoda tylko, że nikt z organizatorów nie poinformował prowadzącego, że na konwentach tradycyjnie wszyscy są na „ty”. On się do nas zwracał per „państwo”. Wyobrażacie sobie?! IW: Drugie – warsztaty rysowania smoków – pomimo specjalistycznego tematu przyciągnęły sporo uczestników. Jako osoba obdarzona przeciętnym talentem do rysunku, a trochę większym samokrytycyzmem, na obu zadowoliłem się rolą widza. ASz: Godzi się zauważyć, że warsztaty te były ciekawie i fachowo przeprowadzone: Marta Stawrowska zaczęła od omówienia trybu życia smoków, a następnie pokazywała rozrysowane na dużych płachtach papieru schematy skrzydeł, kończyn oraz całych sylwetek. Później uczestnicy stworzyli wiele pięknych rysunków. IW: Kolejnym punktem również były warsztaty – dla odmiany kryminalistyczne. Tym razem dołączyłem do uczestników. Nie tylko rozwiązaliśmy razem kilka zagadek kryminalnych i wykazaliśmy niespójność w zeznaniach podejrzanych, ale też nauczyliśmy się kilku niezwykle praktycznych umiejętności: rozboju, włamania i ukrywania zwłok. Czytelnikom, którzy planują zabójstwo przy użyciu broni palnej, przypominam o wytarciu odcisków palców z łusek – my o tym zapomnieliśmy. Na zakończenie odwiedziłem „Ostatnie spotkanie ze Stanisławem Lemem”. Był to zapis rozmowy (przez większość czasu – właściwie monologu) Stanisława Lema z krakowskimi kapucynami – oo. Markiem Metelicą i Robertem Kozłowskim. Jak się okazało, zupełnie czym innym jest czytanie Lema, a czym innym słuchanie niewyraźnego nagrania przemyśleń na tematy ogólne – miłośnicy wielkiego autora stopniowo opuszczali salę i chyba nikt nie dotrwał do końca. Niedziela IW: Kolejny raz organizatorzy konwentu zmusili mnie, bym wstał bladym świtem. O dziesiątej rozpoczął się panel „Zło w literaturze”. Witold Jabłoński i Jacek Komuda omawiali motywy postępowania swoich (i nie tylko) bohaterów, a także autorów, którzy decydują się opisywać tego typu postacie. I tak bohatera do zła miała popychać zemsta, ambicja, władza, chęć spełniania wszelkich zachcianek. a dla pisarza zło jest po prostu ciekawsze. W pewnym momencie dyskusja zdryfowała na teorię, jakoby „Władca Pierścieni” był metaforą Europy podczas II wojny światowej. Kolejnym ciekawym punktem była prelekcja Wojciecha „Sulika” Mazurskiego „Dlaczego odrzuciłem 10000 rękopisów”. Sulik zajmował się selekcją i redakcją tekstów na zlecenie czasopism, które nie mają własnego działu literackiego, ale okazjonalnie publikują opowiadania. Swoje spotkanie potraktował jako wykład dla bardziej zaawansowanych grafomanów. Zasygnalizował więc tylko oczywiste (choć nie dla wszystkich przyszłych pisarzy) kwestie poprawności językowej i przeszedł do trudniejszych tematów: w jaki sposób opisać postać, jak konstruować dialogi, jak uświadomić czytelnikowi upływ czasu. Następne spotkanie nosiło tytuł „Prezentacja archiwów fantastycznych Konrada Zielińskiego”. Konrad od kilku lat tworzy bazę danych wydanych w Polsce opowiadań fantastycznych. O ile łatwo przepisać spis treści „Nowej Fantastyki” czy „Science Fiction”, to trudniej znaleźć pojedyncze teksty publikowane w czasopismach tak dziwnych jak „Filipinka” czy „W służbie narodu”. Praca wymaga więc benedyktyńskiej cierpliwości i mnóstwa czasu. ASz: Za to było to bardzo interesujące dla widowni, bo mogliśmy sprawdzić na przykład, z jakich języków tłumaczono u nas opowiadania fantastyczne – a jest ich więcej, niż bym przypuszczała w najśmielszych marzeniach – od chorwackiego przez japoński do esperanto. IW: Ostatni już punkt programu to konkurs z muzyki filmowej Darka „Darry’ego” Bielaka. Stopień trudności pytań oscylował pomiędzy „trudny” a „piekielnie trudny”. Podsumowanie IW: Program konwentu i liczba gości zbliża U-Bot do takich uznanych imprez jak Krakon czy Falkon. Miejmy nadzieję, że w przyszły roku przybędzie również stosowna liczba uczestników – w tym roku wzięło udział 400 osób, co – biorąc pod uwagę niekorzystny termin – należy i tak uznać za sukces. Opinie na temat organizacji są podzielone; co ciekawe, najbardziej krytyczni są… sami organizatorzy. Rzeczywiście, zdarzały się przesunięte spotkania, a dwóch gości (Jacek Piekara i Staszek Mąderek) w ogóle nie dotarło na konwent. Największą wpadką był informator – niektórych stron z opisami programu w ogóle nie było. Zabrakło też porządnej erraty – wywieszono co prawda główną listę zmian w programie, ale oprócz tego osobno w różnych miejscach wisiały kartki o organizowanych LARP-ach czy sesjach RPG. Z drugiej strony ilość zmian w programie była poniżej konwentowej średniej. Jak zwykle nie mniej ważna niż oficjalny program konwentu była część towarzyska, ale tej, z oczywistych względów, nie opisałem… ASz: Należy też pozytywnie wspomnieć o konwentowych koszulkach, które były dostępne nie tylko w kilku wersjach kolorystycznych, ale – ewenement! – również w fasonie damskim. Kosztowały też interesująco, na przykład „9 zł + K6”, co oznaczało, że do dziewięciu złotych dodawało się tyle złotówek, ile oczek kupujący wyrzucił na kostce. Bardzo zabawny i wart upowszechnienia pomysł. Z kapowniczka Achiki: Według Bogusława Polcha prawidłowym obrazkiem na okładkę książki pod tytułem „Czarodziejska góra” nie jest bynajmniej jakaś góra spowita mgłami, bo to jest głupie i pszenno-buraczane. Prawidłowym obrazkiem na okładkę książki pod tytułem „Czarodziejska góra” jest dorożka zaprzężona w cztery kozły, powożona przez Saddama Husajna. Brzytwą Ockhama obcinamy końcówki liczb. Na warsztatach literackich: Marek Huberath: „Ludzie mówią, że ja ponuro piszę. Truperath… Pochlasterath…” 1) Bugbear, cokolwiek to jest. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady