21.10.2006, godz. 22:24
Agent Indiana miał być na prelekcji M. Filar i J. Strzeleckiego „Pinkertoni i Strażnicy Teksasu”, jednak zamiast tego infiltrował grupę fanów zamojskich. Bezskutecznie – żadnych istotnych informacji nie uzyskano. Mnie się udało zinfiltrować towarzystwo znanych tłumaczy i fanów [sprawdzić, co to za agencje/komórki: „Syff” i „ŚKF”] udające się na pizzę.
Godz. 23:00
Z powodu zamknięcia lokalu przenieśliśmy się do innego, dołączając do obywateli J. Grzędowicza, M. Kossakowskiej, R. Pawlaka, A. Kańtoch, M. Jakuszewskiego i tajemniczych agentów o pseudonimach PWC i Remov. Ten ostatni wykazał się znaczną znajomością broni palnej krótkiej, dyskutując o niej z J. Grzędowiczem i K. Lenczowskim [sprawdzić, czy również nie są to agenci]. M. Kossakowska wskazywała na zaniedbania dotyczące zabezpieczeń tunezyjskich wykopalisk archeologicznych. A. Kańtoch i R. Pawlak omawiali jakieś plany operacyjne pod kryptonimem „opowiadania”.
Godz. 03:00
Z powodu zamknięcia lokalu rozeszliśmy się pojedynczo w odstępach dwuminutowych. A. Kańtoch zamierzała wracać nocnym pociągiem do Katowic, jednak w celu nietracenia z oczu przynajmniej jednego obiektu inwigilacji namówiłam ją, aby przenocowała z nami na sali konwentowej.
[z raportu agentki o kryptonimie operacyjnym „Śpiąca Królewna”]
W niedzielę musiałam wstać rano, bo miałam swój punkt programu – zresztą nie dało się długo spać, bo część ludzi z naszej sali miała rano pociąg i pakowali się, nie dbając przesadnie o ciszę. Myślałam, że na moje warsztaty literackie nikt nie przyjdzie, bo dziesiąta rano ostatniego dnia konwentu to przecież blady świt, ale zjawiło się kilkanaście osób. Znowu miałam obsuwę z podłączaniem sprzętu, ale – w przeciwieństwie do prelekcji o kryptozoologii – warsztaty mogłam zacząć „na sucho”, co też uczyniłam. Wpadłam w tryb słowotoku i szło mi świetnie, do tego stopnia, że niemal siłą musiano mnie wyrzucić z sali, żeby mogło się w niej odbyć spotkanie autorskie z Mają Lidią Kossakowską. Z okrzykiem, że o pisaniu dialogów dokończę na Falkonie, wyszłam na korytarz, gdzie z kilkoma wielce zainteresowanymi osobami kontynuowałam dyskusję na temat pisania, klubowej sekcji literackiej, publikowania w sieci itp.
Spike i Achika – czyżby próba przekupstwa?
Fot. © Szymon Sokół
Potem przelotnie zajrzałam na jedną prelekcję i jedno spotkanie autorskie. Jarosław Urbaniuk, którego znam z tekstów w SFFiH, okazał się bardzo sympatyczny, ale prelekcja „Wojny ezoteryczne – ezoteryka wojenna” jakoś mnie nie wciągnęła. Znowu chciało mi się spać, więc zajrzałam na chwilę do sąsiedniej sali zobaczyć, jak wygląda Sebastian Uznański (też okazał się sympatyczny i w dodatku przystojny; o wiele bardziej sympatyczny, niż sobie wyobrażałam na podstawie jego wypowiedzi na forum NF). Jednak nie czytałam jego książki, a to ona była głównym tematem spotkania, więc na tym swój udział w merytorycznej części konwentu zakończyłam.
22.10.2006, godz. 13:30
Ponownie zinfiltrowałam środowisko fanów, tłumaczy i pisarzy. Agent Jeremiasz [pseudonim operacyjny J. Grzędowicza, którego poprzedniego wieczoru mylnie wzięłam za osobę cywilną] opowiadał anegdotę o skinach podziwiających niemowlę swojego kumpla: „Tiu tiu tiu, uśmiechnij się do wujka Napalma!”. J. Ćwiek przedstawiał projekt nowego filmu Cthulhu Productions [komórka agencji „Słudzy Metatrona”]; prowadzono też dyskusję o tajemniczym wypadku samochodowym [zamach na agencję SM?]. Poniżej fragment nagrania z ukrytego mikrofonu:
Achika (wskazując na szramę na szyi PWC-a, jakby ją widziała po raz pierwszy): O rany, co ci się stało?!
PWC (nonszalancko): A, jeden facet z maczetą mnie zaatakował. Mieliśmy stłuczkę i kierowca tamtego samochodu się na mnie rzucił…
Kuba: To było tak: PWC bohatersko wyczołguje się z wraku samochodu, trzymając pod jednym ramieniem Miśka, pod drugim mnie, a z drugiego samochodu wyskakuje facet, wyciąga z bagażnika maczetę, zamierza się na PWC-a…
Achika: …ale zobaczył, że pod pachą trzyma on Kubę Ćwieka, i wyhamował cios, żeby nie zbryzgać słynnego pisarza krwią…
Kuba: Jestem zbryzgany krwią! Zobacz! (odsuwa się od stołu, demonstrując plamy na spodniach).
PWC: Ela miała dużo problemu, żeby go nakłonić, żeby pozwolił zaprać plamy na swetrze.
Kuba: Ale na spodniach nie pozwoliłem.
Maja: Nie wyhamował – on zadał cios trzy razy, ale maczeta odskakiwała od szyi PWC-a z głośnym „boing!”.
PWC: I wtedy z samochodu wychyliła się żona tego faceta, wołając: „Ty idioto, to PWC! Jeśli nie zniszczysz mózgu, nic mu się nie stanie!”.
Maja: „Strzelaj w oczy!”.
Godz. 14:15
Zaszyfrowana wiadomość od agenta Indiany. Mam się natychmiast stawić na terenie szkoły konwentowej. Za trzy godziny mamy pociąg powrotny, a przed drogą trzeba jeszcze coś zjeść…
[z raportu agentki o kryptonimie operacyjnym „Śpiąca Królewna”]
Imladris 2006 był konwentem mniej ludnym (przybyło jakieś 300-400 osób) i w sumie nieco mniej ciekawym niż inne Imladrisy i w ogóle krakowskie konwenty, które w moim prywatnym rankingu stoją wysoko. Z trzech bloków prelekcyjnych dwa były przeznaczone niemal wyłącznie dla graczy; być może również profil konwentu wpłynął na to, że akurat dla mnie było mniej interesujących prelekcji niż zwykle. Jednak pod względem towarzyskim z konwentu jestem bardzo zadowolona. :-)
Agnieszka „Achika” Szady
a.k.a. „Śpiąca Królewna”
1) Wyjaśnienie niektórych kryptonimów operacyjnych:
- Puszon – Michał Stachyra
- Inkayon (Inki) – Wojciech Jagodziński
- Magda – Magdalena Iwanowicz
- Bąku – Dominik Bąk
- Spike – Krzysztof Wójcikiewicz
- PWC – Piotr W. Cholewa
- Misiek – Michał Cholewa
- Kuba – Jakub Ćwiek
- Indiana – [utajnione ze względów bezpieczeństwa]