WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Cytadela Syriusza |
Cykl | Falkon |
Miejsce | Lublin |
Od | 17 listopada 2006 |
Do | 19 listopada 2006 |
WWW | Strona |
W krainie magii i miecza (świetlnego)Agnieszka ‘Achika’ SzadyW krainie magii i miecza (świetlnego)Miejsce Michała zajęła niejaka Squirel, czyli Joanna Kulik, i opowiedziała o kilku słynnych a niewykrytych zbrodniach z czasów przedwojennych (m.in. o sprawie Czarnej Dalii i o ćwiartującym swe ofiary zabójcy zwanym „Torso Murderer”). Ostatnią prelekcją tego dnia był wykład Krzysztofa Więckowskiego „Anatomia horroru, czyli co robi pisarz, aby nas przestraszyć”. Wprawdzie więcej było mowy o filmach niż o chwytach literackich, ale może to ze względu na aktywność słuchaczy, którzy co chwilę podrzucali nowe przykłady. Późnym wieczorem na dość trudno dostępnym boisku szkolnym (trzeba było wejść na schodki z boku i w kompletnych ciemnościach przejść po skarpie, z której roztaczał się wspaniały widok na nocną panoramę Lublina, a następnie wejść przez dziurę w płocie, nie połamać nóg na kolejnych schodkach i obejść skrzydło budynku) odbył się pokaz tańca z ogniem. Był to drugi taki pokaz, jaki kiedykolwiek miałam okazję obejrzeć, więc przyglądałam się z wielkim zainteresowaniem, chociaż nawet dla kompletnego laika jasne było, że występujący nie grzeszą zbytnim profesjonalizmem (mimo to uważam, że biorąc pod uwagę fakt, iż na próby mieli jakieś dwa tygodnie, szło im świetnie). Nigdy nie było wiadomo, czy wyrzucona w górę, zapalona na obu końcach laska spadnie na ziemię czy też z powrotem trafi do ręki żonglera, jednak te drobne niedociągnięcia tylko dodawały pikanterii całemu przestawieniu. Kulminacją emocji był moment, kiedy płonący wihajster na łańcuchu wyśliznął się tancerzowi i pięknym łukiem poleciał wprost w publiczność. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Chyba najwięcej podziwu wzbudzili połykacze ognia, zionąc co jakiś czas dwumetrowymi strumieniami płomieni, co bardzo pięknie iluminowało całą scenerię. W niedzielę rano podzieliłam pierwszą godzinę między prelekcję „Strach – czy aby na pewno ma tylko wielkie oczy?” a spotkanie autorskie z Mileną Wójtowicz. Następnie z zainteresowaniem słuchałam, jak nasz klubowy ksiądz Damian Kalemba opowiada o kolejnych etapach kariery księdza/zakonnika – było to fascynujące, gdyż posługiwał się językiem erpegowym: „Ksiądz, jak osiągnie level proboszcza, to ma jedną umiejętność, niesamowitą, takiej nikt inny nie ma: rzuca sleepa, kiedy mówi. Jeżeli jest dobry, to nawet na cały kościół”. Niestety, w połowie musiałam wyjść, bo zaczynał się mój własny punkt programu, czyli warsztaty literackie dla początkujących. W programowych stu dwudziestu minutach zmieściłam dokładnie całą zaplanowaną prelekcję i omówiłam błędy leksykalne, zbyt szczegółowe lub zbyt niejasne opisy, biurokratyczny styl oraz przeplatanie dialogu akcją. Pod koniec niemal już straciłam głos, ale to nie przeszkodziło mi przegadać kolejnej godziny, częściowo na korytarzu, a częściowo w GreenRoomie, w którym można było – chwała organizatorom! – otrzymać darmową kawę lub herbatę. Nie zdążywszy tym sposobem na konkurs o Kajku i Kokoszu, wstąpiłam na chwilę na prelekcję o Sithach, ale jakoś nie mogłam się skupić; zresztą w jej połowie zaczynał się organizowany przez Magdę i Pawła Iwanowiczów konkurs wiedzy o Świecie Dysku, w którym wzięłam udział, utworzywszy drużynę z Tomkiem Wnuczkiem. Pytania były dokładnie te same, co na Imladrisie – niestety, nie udało mi się tych samych wylosować :-) . W każdym razie po zaciętej rozgrywce zajęliśmy II miejsce. Z książką „Obowiązkowy gargulec” pod pachą poszłam na oficjalne zakończenie konwentu. Organizatorom zostało trochę niewykorzystanych nagród, które, jak zwykle, rozlosowali między obecnych – tym razem nie metodą rzucania w tłum, lecz zadawania pytań typu „Ile jest tryglifów i metop w Panteonie” albo „W którym roku Tomaszewski zatrzymał Anglię”. Po rozlosowaniu wszystkich książek główny koordynator Falkonu, Krzysztof Księski, pożegnał wszystkich i podziękował za udział. Potem zabraliśmy się za sprzątanie. Falkon 2006 był bardzo udanym konwentem, choć pojawiło się na nim mniej znanych osób niż zazwyczaj – zapewne dlatego, że trzy miesiące wcześniej w Lublinie odbył się Polcon. W Falkonie udział wzięło ponad dziewięćset osób, ledwo mieszcząc się w dwóch sąsiadujących ze sobą budynkach szkół. W jednym z nich – jak co roku – działała stołówka, w której konwentowicze za jedyne 5 zł mogli zjeść dwudaniowy obiad z kompotem – fakt szczególnie doceniany przez brać uczniowsko-studencką, nie grzeszącą, jak wiadomo, nadmiarem gotówki. A w niedzielę kto chciał, ten mógł bez opuszczania terenu imprezy wziąć udział we mszy, co powoli staje się specyfiką lubelskich konwentów. Z kapowniczka Achiki Marcin Wroński: Nie jestem kartografem, ale na sali jest kartograf, jakby co, to mnie wspomoże. Czy jest również lekarz? Andrzej Pilipiuk: Jak mi kiedyś w jednym wydawnictwie policzyli wierszówkę bez spacji, to następny tekst też dostali bez spacji. Milena Wójtowicz: Raz zagrałam w RPG i teraz chodzi za mną taka Fumiko i wszystkim powtarza: „Wiecie, jaką postać ma Milena w Earthdawnie? Orczycę-nimfomankę!”. Ktoś (patrzy na kielich mszalny, który Damian postawił na półce w RedRoomie): Co to jest? Puchar Mistrza Mistrzów? |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady