Kamil M. Śmiałkowski
Nareszcie Polskie Złote Maliny – nazwane „Wężami” od tytułu pewnego kultowo złego filmu – stają się faktem. O przedsięwzięciu, w którym biorą również udział redaktorzy „Esensji”, opowiada jeden z pomysłodawców Kamil Śmiałkowski.
Kamil M. Śmiałkowski
Nadpełzamy!
Nareszcie Polskie Złote Maliny – nazwane „Wężami” od tytułu pewnego kultowo złego filmu – stają się faktem. O przedsięwzięciu, w którym biorą również udział redaktorzy „Esensji”, opowiada jeden z pomysłodawców Kamil Śmiałkowski.
‹Węże›
|
Nazwa | Węże |
Opis | WĘŻE to nagrody dla najgorszych polskich filmów roku. |
WWW | Polska strona |
„Nie mogę być równocześnie twórcą i tworzywem” – twierdził bohater jednego z najlepszych polskich filmów kilkadziesiąt lat temu. W XXI wieku, jak łatwo zauważyć po rozmaitych performance’ach czy artystycznych instalacjach, granica między twórcą i tworzywem zanikła i artyści wszelakiego rodzaju nie mają już ze sobą problemu. Ba, świetnie się bawią i przyznają sobie rozmaite nagrody i wyróżnienia (ot, takie Orły, by wymienić coś najświeższego). Mają za to problem z krytyką. Bo krytyka krytykuje. W sensie, że mówi, że coś jest źle. Czyli stanowi dokładną przeciwność przyznawanych sobie radośnie nagród i wyróżnień. Bo one mówią, że jest dobrze.
A tak naprawdę jest i dobrze i źle, i fajnie i niefajnie. Jest różnorodnie. Bo wreszcie kino (na nim się koncentrujmy) radzi sobie w naszym kraju na tyle dobrze jako (show)biznes, że powstaje sporo filmów. I artystycznych, i komercyjnych. I dobrych, i niedobrych. I fajnych, i niefajnych. A linie podziału przechodzą w najróżniejszych miejscach. I oczywiście wszyscy cieszymy się, gdy mówi się o rzeczach godnych uwagi i udanych. Ale co z tymi z drugiego końca skali?
Skoro ludzie znowu chodzą do kina, to coraz częściej powstają filmy, które mają na celu tylko i wyłącznie wytwarzanie rozrywki, by zarobić na biletach zakupionych przez tych ludzi, którzy chodzą do kina. I nie ma w tym nic złego. Tyle że czasem te filmy są tak złe i niefajne, że mało kto na nie pójdzie. A jeśli nawet ktoś pójdzie, to potem wyjdzie i powie, co myśli. I to nie są wyrazy parlamentarne.
Problem w tym, że twórcy takich filmów nie czują się rzemieślnikami, którzy coś spartolili, tylko artystami, których świat nie rozumie. I byłoby to nawet zabawne, gdyby nie to, że szkoda tych milionów, które ktoś wydał na te ich filmy. Nawet jeśli to pieniądze prywatnych ludzi i firm, to szkoda. Bo można je było wydać lepiej – na dobry film chociażby.
Polska kinematografia dojrzała już do własnych „Złotych Malin”, czyli nagród dla tworów najgorszych w sezonie. Wbrew pozorom takie nagrody świadczą o zdrowej kondycji naszego kina. I oby trwały długie lata.
Nigdy nie da się wyeliminować złych filmów, więc przynajmniej piętnujmy te najgorsze. I bawmy się ich nieporadnością. Ale bawmy się uczciwie – z otwartą przyłbicą. Nie lękając procesów i innych głosów protestu.
Oto chcę przedstawić państwu WĘŻE (nazwane tak na część najsłynniejszego polskiego złego filmu „Klątwa Doliny Węży”). Błyskawicznie zebrana Akademia, składająca się z ludzi wypowiadających się publicznie o kinie – wszystko jedno: w telewizji, prasie, internecie czy na łamach własnego bloga – pod własnym nazwiskiem, lada dzień (w środę) wyłoni nominacje. A 1 kwietnia, w tym samym dniu, w którym w Hollywood wręczą Złote Maliny, przyzna Węże w 11 kategoriach dla filmów, które można było zobaczyć w polskich kinach w 2011 r.
Lista Akademii jest jawna i będzie ogłoszona wraz z nominacjami. Jest ona również otwarta i zapraszam do dołączania do nas wszelkich filmowych publicystów na każdym etapie tego wydarzenia.
Jako przedsmak podam listę 11 kategorii, w których przyznajemy nagrody za rok 2011:
WIELKI WĄŻ, czyli NAJGORSZY FILM (za który powinniśmy oczekiwać zwrotu pieniędzy)
NAJGORSZY FILM 3D (sprawa jest oczywista)
AKTOR (któremu rola ta zaszkodziła)
AKTORKA (której występ ten był zbędny)
DUET NA EKRANIE (czyli totalny brak „chemii”)
REŻYSERIA (a raczej chaos na planie)
SCENARIUSZ (pisany na kolanie)
KOMEDIA, KTÓRA NIE ŚMIESZY (a chyba powinna z założenia)
ŻENUJĄCA SCENA (która będzie wywoływała zawstydzenie jeszcze za 100 lat)
WYSTĘP PONIŻEJ GODNOŚCI (wykonawcy, którego cenimy za osiągnięcia)
PLAKAT (który nie miał prawa powstać)
I od razu uprzedzając pierwsze protesty: kategoria „3D” jest oczywiście żartem. I w zamierzeniu wyraźną prośbą o dystans do tej listy, do idei Węży, ba, do całego przemysłu filmowego w naszym kraju. Ba, do życia…
Najgorszy film 3D powinien nazywać się - analogicznie do kategorii głównej - WIELKI WĄŻ Z TRZEMA D ;)