Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

W cieniu złotej palmy

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Cannes, 10 – 20 maja 2001

Magda Mateja

W cieniu złotej palmy

Cannes, 10 – 20 maja 2001
Jeśli dziś wtorek, to jesteśmy w Cannes…
Podczas gdy skromna reprezentacja Klubu Miłośników Filmu Mozaika z Bydgoszczy pakowała dopiero walizki, publiczność 54. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes dzieliła się już pierwszymi wrażeniami na temat Molin Rouge, „postmodernistycznego musicalu” Baza Luhrmanna, w którym bohaterka (grana przez Nicole Kidman) „tańczy, śpiewa, kocha, a w końcu umiera”. Siedemdziesięciotysięczne Cannes - uzdrowisko i kąpielisko morskie na Lazurowym Wybrzeżu, które w czasie festiwalu odwiedza ponad 200 tys. gości - mieliśmy zobaczyć na własne oczy dopiero w niedzielę, 13 maja.
„Warto było spędzić dwa dni w autokarze.” - stwierdziliśmy zgodnie po przyjeździe na kamping „Du Pylône” w Antibes. Miasto usytuowane w połowie drogi z Nicei do Cannes nie ustępuje wielkością i urodą francuskiej stolicy filmu. Założone jeszcze w starożytności Antibes może pochwalić się zamkiem Grimaldich, w którego murach w roku 1946 przebywał i tworzył Pablo Picasso. Twórca pozostawił gościnnemu miastu 25 obrazów, ponadto liczne szkice i ceramikę. Wszystkie te dzieła, obok prac Modiglianiego, Miró, Nicolasa de Staël i innych, można obejrzeć w siedzibie rodu Grimaldich. (Wymieniam nazwiska artystów w nadziei, że Antibes przestanie się kojarzyć li tylko ze śmiercią Toma Jordache’a, bohatera słynnego serialu telewizyjnego pt. Pogoda dla bogaczy…)
Przygotowania do wieczornej gali festiwalowej. Publiczność zaczyna się dopiero gromadzić pod pałacem.
Przygotowania do wieczornej gali festiwalowej. Publiczność zaczyna się dopiero gromadzić pod pałacem.
Zwiedziwszy pobieżnie dzielnicę bogaczy, Cap d’Antibes, udaliśmy się na kilka godzin do centrum, gdzie rolnicy i drobni przetwórcy wystawili na sprzedaż swoje artykuły. Domowe kiełbasy i sery, zioła, oliwki, rozmaite sałaty, różowe (sic!) ziemniaczane bulwy, owoce morza i kandyzowane owoce: klementynki, plastry ananasa, całe bogactwo prowansalskiej ziemi na gwarnym targowisku, które ze smakiem wkomponowano w architekturę stylowego Antibes. Obok stoisk z artykułami spożywczymi stragany, sklepy i kramy z bibelotami prowansalskimi oraz gadgetami plażowymi. Saszetki z aromatyczną lawendą (doskonała na mole!), mydełka ręcznie konfekcjonowane, ceramiczne i szklane pojemniki na oliwę, akwarelki z widokiem miejscowego portu, barwne pareo i kolorowe torby plażowe z rafii. Asortyment i egzotyka targu może oszołomić każdego przybysza, niemniej zachowania niektórych uczestników wycieczki zdumiewają… Polskich turystów (zwłaszcza tych x-dziesięcioletnich) pamiętających czasy handlu węgierskimi parasolkami, niemieckimi czekoladami, tureckimi sweterkami, ogarnął istny szał zakupów. Dziennikarka telewizji regionalnej, znana z miłości do kwiatów, opuściła plac targowy z trzema egzemplarzami roślin doniczkowych, dwiema torbami plażowymi i chustą pareo.
Konsumpcyjna histeria powtórzyła się na szczęście tylko raz, podczas pobytu polskich turystek w muzeum perfum. Był to biznes zorganizowany perfekcyjnie pod względem marketingowym: najpierw kilka minut zwiedzania okraszonego porcją drogeryjnej historii i teorii, a potem reklama i sprzedaż bezpośrednia. Przewodniczki, czy raczej ekspedientki z perfumerii Fragonard w Eze, mamią klientów we wszystkich europejskich językach, także po polsku - ustami urodziwej Kamili.
Brad Pitt był w Cannes, choć o tym nie wiedział!
Brad Pitt był w Cannes, choć o tym nie wiedział!
Po południu wyjechaliśmy do Cannes, faktycznego celu naszej wyprawy i przedmiotu rozmaitych wyobrażeń; część z nich uległa natychmiastowej weryfikacji, niektóre złudzenia przetrwały do kolejnych wizyt w festiwalowym mieście. Wysiadamy w pobliżu Pałacu festiwalowego. Po prawej stronie - plac, na którym technicy instalują olbrzymi dmuchany ekran; wieczorem odbędzie się tu projekcja odświeżonej, wydłużonej o 53 minuty wersji Czasu apokalipsy F.F. Coppoli (przypomnijmy: Złota Palma dla najlepszego filmu w 1979 r.).
Dochodzi godzina 19:00, przed Pałacem kłębi się tłum dziennikarzy, turystów, mieszkańców Cannes. Nie możemy dokładnie obejrzeć bryły budynku, wciśnięci w kącik pomiędzy schodami a frontową, przeszkloną ścianą obserwujemy ceremoniał festiwalowy sponad głów innych gapiów. Atmosfera gęstnieje, najpierw pojawiają się przedstawiciele miejscowych władz, potem mniej popularni bohaterowie świata kultury, następnie „adepci” kina: modelki i modele, gwiazdki kanałów telewizyjnych. Na krótko przed oficjalnym rozpoczęciem festiwalowego wieczoru zjeżdżają najznamienitsi goście, poznać ich po tym, że są eskortowani. Z wielkiej limuzyny parkującej właśnie pod czerwonymi schodami wyłania się ktoś ważny, bo podniecony tłum piszczy i gwiżdże. Zerkamy na gigantyczny ekran zawieszony wysoko na fasadzie Pałacu - rodzinna spółka, czyli bracia Coen z Frances McDormand. Za kilka dni Joel i Ethan wywiozą z Cannes nagrodę dla najlepszego reżysera za obraz pt. The Man Who Wasn’t There. (Festiwalowe miasto lubi i docenia twórczość braterskiego duetu, najlepszym tego dowodem pozostaje Złota Palma’91 dla Bartona Finka.)
Tragowisko prowansalskie. Stoisko z kandyzowanymi cytrusami.
Tragowisko prowansalskie. Stoisko z kandyzowanymi cytrusami.
Następna limuzyna i jeszcze większa fala entuzjazmu, na ekranie pojawia się twarz pięknej kobiety z czerwonym kwiatem wpiętym w kruczoczarne włosy, znana twarz. Gwiazda Andie MacDowell, niezmiennej od czasu Greystoke - legenda Tarzana władcy małp, promienieje tak jasno, że operator kamery nie zauważa przemykającej bokiem, równie urodziwej Julii Ormond w zielonym płaszczyku. Aktorka jest członkiem jury obradującego pod przewodnictwem Liv Ullman. Zadaniem jurorów, wśród których znalazł się także ex-Python, Terry Giliam (m.in. Brasil, 12 małp), jest ocena wartości artystycznej 22 filmów zgłoszonych do konkursu. My możemy ocenić jedynie poziom przygotowania Francuzów do festiwalu i targów filmowych, które odbywają się równolegle. Jeśli liczbę plakatów, bill-boardów, ulotek promocyjnych przyjąć za miarę, ocena będzie wysoka. W każdym zakątku czai się Mumia (powraca), która i do naszych kin powróci latem. Hotel Carlton upiększony podobizną Angeliny Jolie, która wcieliła się w postać Lary Croft. Vis-a-vis Pałacu reklama Pianisty Polańskiego, który to film jest jeszcze w fazie realizacji. Ale taki tu panuje targowy obyczaj: sprzedać obraz, zanim zakończy się jego produkcja. Nasi filmowcy, z Jerzym Kawalerowiczem na czele, próbują w ten sposób wylansować Quo vadis: prócz ośmiominutowego zwiastuna, w Cannes prezentowano wcale ładne twarze odtwórców ról Ligii i Winicjusza, czyli Magdy Mielcarz i Pawła Deląga.
Młoda modelka-aktorka ciężko pracowała, promując film Kawalerowicza oraz kosmetyki firmy L’Oreal, dlatego musiała odpocząć; w czerwcowym numerze miesięcznika „FILM” donoszą, że Magda szukała wytchnienia na pokładzie jachtu „Warta Polpharma„. Słynny katamaran startował w milenijnych regatach okołoziemskich i po zakończeniu The Race miał cumować w Marsylii, ale - jak wyznali podopieczni kapitana Paszke - tęsknota za kobietami przywiodła ich na okres festiwalu do przystani w Cannes. Ogorzałe od słońca „wilki morskie” z sympatią witają bladolicych kinomanów z Bydgoszczy.
Monaco - jako tako…
Przyjazd Andie MacDowell.
Przyjazd Andie MacDowell.
W drodze do księstwa Monaco kolejne inspirowane filmem przeżycia; autokar wspina się po bardzo krętej trasie; widok z okna tyleż piękny, ile przerażający. Tymi serpentynami jechał James Bond, ściągając się z Ksenią Siergiejewną Nagórną (Goldeneye). W tutejszej katedrze podziwiamy prostotę i skromność grobowca tragicznie zmarłej księżnej Gracji Patrycji, którą nieco starsza publiczność filmowa pamięta jako Grace Kelly. Sprzed pałacu księcia Rainiera rozciąga się widok na ciasno upakowane, wyrastające w górę państwo-miasto. Wśród budynków jak kominy wyróżnia się niskie, zwieńczone zieloną kopułą Kasyno; to kolejny ślad agenta 007 - w ilu częściach serii Bond zasiadał do ruletki, a w ilu blefował z pokerową miną?
W Monte Carlo, dzielnicy księstwa, trwają właśnie przygotowania do wyścigu Formuły 1. Na skwerach ustawiono trybuny, a murki i słupki, które na co dzień wyznaczają granice krętych ulic, obłożono kilkoma warstwami starych opon i zabezpieczono brezentem, tak by zminimalizować konsekwencje kolizji. W tej zawężonej przestrzeni z trudem przemieszcza się cysterna wioząca mleko, ale świetnie poradzi sobie zwycięzca tegorocznego Grand Prix Monaco, Michael Schumacher.
Całe księstewko sprawia wrażenie miejsca zorientowanego na osiąganie zysków: kasyno, opłata za wjazd do miasta, wykorzystywanie terenów pod budownictwo wielopiętrowe (dlaczego ci ludzie nie zamieszkają w Nicei?), nawet pamiątki są tu droższe o kilka-, kilkadziesiąt franków niż w Cannes czy Antibes. Czysto i schludnie tylko tam, gdzie przemieszczają się turyści; nieodwiedzane uliczki sprawiają zawód oczom turysty, a jego uszy próbują zweryfikować wiarygodność ptasich treli w książęcym parku. Głos prawdziwego ptaka czy odtwarzana z taśmy iluzja?
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Można rzec coś dobrego
— Magda Mateja

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.