Duch Alfreda Hitchcocka, mimo upływu czasu, wciąż unosi się nad kinem popularnym. Pośród wielu filmów inspirowanych twórczością mistrza suspensu, stosunkowo rzadko występują nawiązania do „Okna na podwórze”. Właściwie, poza wiernym remakiem z Christopherem Reeve’em, próżno szukać w kinie fabuł zbliżonych tematycznie do klasyka z 1954 r. Wreszcie pewien pomysłowy producent wpadł na to, że należałoby zapełnić tę lukę.
Hitchcock dla nastolatków
[D.J. Caruso „Niepokój” - recenzja]
Duch Alfreda Hitchcocka, mimo upływu czasu, wciąż unosi się nad kinem popularnym. Pośród wielu filmów inspirowanych twórczością mistrza suspensu, stosunkowo rzadko występują nawiązania do „Okna na podwórze”. Właściwie, poza wiernym remakiem z Christopherem Reeve’em, próżno szukać w kinie fabuł zbliżonych tematycznie do klasyka z 1954 r. Wreszcie pewien pomysłowy producent wpadł na to, że należałoby zapełnić tę lukę.
D.J. Caruso
‹Niepokój›
EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 80,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Niepokój |
Tytuł oryginalny | Disturbia |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 14 września 2007 |
Reżyseria | D.J. Caruso |
Zdjęcia | Rogier Stoffers |
Scenariusz | Christopher Landon, Carl Ellsworth |
Obsada | Shia LaBeouf, Sarah Roemer, Carrie-Anne Moss, David Morse, Aaron Yoo, Jose Pablo Cantillo, Matt Craven, Viola Davis |
Muzyka | Geoff Zanelli |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 104 min |
WWW | Strona |
Gatunek | thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Najliczniejszą grupą w salach kinowych są nastolatki, które, jak można się domyślać, pragną oglądać na ekranie perypetie swych rówieśników. Taka może być geneza powstania „Niepokoju” w reżyserii D.J. Caruso. Autor zebrał na planie grupkę młodziutkich gwiazdek z Shia LaBeoufem („Transformers”) na czele. Nieopierzonych aktorów uzupełnił doświadczonymi, choć raczej nie należącymi do pierwszej ligi aktorskiej, Carrie Ann-Moss i Davidem Morse’em. Uzbrojony dodatkowo w scenariusz autorstwa Christophera B. Landona i Carla Ellswortha, zabrał się do realizacji obrazu, którego fabuła przedstawia się mniej więcej w ten sposób: rok po tragicznej śmierci ojca, Kale Brecht (naprawdę przyzwoita rola LaBeoufa) wciąż nie potrafi się pogodzić z tym faktem. Ma problemy w szkole, bywa opryskliwy. Gdy nauczyciel czyni uwagę na temat zmarłego, chłopiec nie wytrzymuje i nokautuje wychowawcę. Rezultatem takiego postępowania jest wyrok skazujący nastoletniego bohatera na trzymiesięczny areszt domowy. Od tego momentu nie będzie się rozstawał z bransoletką, przytwierdzoną do kostki. Kiedy tylko przekroczy wyznaczony mu przez kuratora obszar trzydziestu metrów, zaraz zjawi się patrol policji.
Na domiar złego matka chłopaka, Julie (w tej roli pojawia się Moss), ogranicza mu dostęp do gier wideo, skutecznie zabijających czas. W zaistniałej sytuacji nietrudno o nudę, ale Kale znajduje sobie szybko nową rozrywkę – podglądanie sąsiadów. Jego największym zainteresowaniem cieszy się powabna sąsiadka w podobnym wieku, Ashley (Sarah Roemer), oraz tajemniczy sąsiad Turner (David Morse). Po niedługim czasie młodociany aresztant zaczyna podejrzewać, że Turner jest seryjnym mordercą kobiet.
Jak widać punkt wyjścia mamy podobny do arcydzieła Hitchcocka, jednak diabeł tkwi w szczegółach. L.B. Jefferies miał złamaną nogę, więc nie był w stanie uciec przed napastnikiem. Kale może to zrobić, musi się jedynie liczyć z konsekwencjami ze strony pilnujących go funkcjonariuszy policji. W trakcie prywatnego śledztwa ma możliwość skorzystania z bogatego arsenału zdobyczy współczesnej techniki. Telefony komórkowe pomagają bohaterom komunikować się między sobą (kolejna różnica: Brechta wspierają przyjaciel Ronnie oraz Ashley), kamera umożliwia zarejestrowanie ewentualnego przestępstwa. Jednak ta sama komórka, która miała pozwalać na utrzymanie łączności, staje się przyczyną zaostrzenia sytuacji, kiedy Ronnie zostawia telefon w samochodzie Turnera.
Jak widać, podglądacz z XXI wieku może znacznie prościej złapać na gorącym uczynku przestępcę. Dlatego też zagrożenie musi być większe – czarny charakter nie jest już jednorazowym mordercą małżonki, lecz seryjnym zabójcą, o którego zbrodniach informują w wiadomościach. Widzimy, że jest cyniczny, bezwzględny (niezbyt trafnie obsadzony David Morse ma te cechy wypisane na twarzy, co daje nieco komiczny efekt) i nie zawaha się użyć przemocy, gdy tylko jego pozycja zostanie zagrożona.
Scenariusz „Niepokoju” porusza więcej wątków od ascetycznego pod tym względem skryptu „Okna na podwórze”. Brecht nie dość, że jest uwięziony, to dodatkowo ma na karku nieprzychylnego mu policjanta Gutierreza, który jest kuzynem pobitego przezeń belfra. Generalnie, w thrillerze pojawia się więcej drugoplanowych bohaterów niż u Hitchcocka, chociażby nakreślona grubą kreską postać matki Brechta. Ponadto umieszczono w filmie wątek pierwszego zauroczenia – zabawny, nieźle zagrany i umiejętnie poprowadzony.
Odmiennie ukazane jest również samo śledztwo. L.B. traktował je od samego początku całkiem serio, tymczasem młodzi bohaterowie filmu Caruso postępują dosyć beztrosko, całą sprawę bagatelizując. Dla Ashley ich amatorskie dochodzenie jest okazją, by wyrwać się z domu, gdzie czekają jedynie sprzeczający się nieustannie rodzice. Ronnie cieszy się, że może wykorzystać w zabawie nowoczesny sprzęt, a Kale korzysta z szansy na skuteczny podryw. Nastoletni bohaterowie bardzo długo nie dostrzegają, że igrają ze śmiercią, gdyż w konsekwencji wykrycia morderstwa mogą znaleźć się w poważnym niebezpieczeństwie.
W filmie będącym thrillerem ważne jest utrzymanie napięcia oraz dbanie o minimum realizmu sytuacji, w których znajdują się bohaterowie. Twórcy „Niepokoju” radzą sobie z tym różnie. Mamy elektryzującą scenę śledzenia Turnera przez Ashley, a zarazem kompletnie nieprzekonywające – głównie za sprawą mizernego aktorstwa, napinającego „groźnie” policzki Morse’a i sztucznej Roemer – zetknięcie się dwójki postaci w aucie dziewczyny. O nieporadnym finale nie warto się rozpisywać, niech lepiej pozostanie zagadką dla tych, którzy jeszcze nie widzieli „Niepokoju”.
Caruso sprawnie buduje napięcie – często zaskakując widza – by zaraz potem to roztrwonić, dając po oczach gatunkową sztampą. Przez to film ma nierówne tempo, które kompletnie siada w końcówce obrazu. Natomiast kiedy pokazuje dwójkę młodych bohaterów, przeżywających pierwsze zauroczenie, udaje mu się uciec od banalnych klisz, co z kolei sprawia, że młodzi bohaterowie mogą liczyć na sympatię publiczności. Jednak sympatia do postaci okazuje się niewystarczająca, by im kibicować, kiedy akcja zaczyna topornie sunąć po mocno zużytych torach, a pociąg pod nazwą „Niepokój” jest napędzany oparami dobrych pomysłów.
Kiedy już rozpoczną się tego typu narzekania, warto przypomnieć sobie, kto stanowi najliczniejszą grupę pośród publiczności kinowej i do kogo Caruso adresował ten film, który powstał ku uciesze gawiedzi – szczególnie tej z liceum (i młodszej). Takiej widowni wiele spośród zastosowanych przez twórców uproszczeń oraz wyświechtanych schematów nie powinno razić, gdyż te rozwiązania w oczach nastolatków wcale nie będą wyeksploatowane.
Dla bardziej wyrobionego widza to, że „Niepokój” jest zlepkiem klisz, nie ulega wątpliwości. Dziwią natomiast narzekania recenzentów na wtórność fabuły względem „Okna na podwórze”, bo przecież wcale nie mamy w kinie tak wielu przykładów inspirowania się akurat tym filmem Hitcha. Co innego, gdy mowa o fabułach z niewinnym obywatelem w roli głównej, który zostaje niesłusznie oskarżony i wskutek tego wpada w poważne tarapaty. Wystarczy wymienić „Ściganego” z Harrisonem Fordem, „Wroga publicznego” czy „Zakładnika” w reżyserii Michaela Manna.
Zdecydowanie skromniej wygląda sprawa z wykorzystywaniem motywów z „Okna na podwórze”. W jakimś stopniu powiązany z głównym bohaterem klasyka Hitchcocka jest Lincoln Rhyme w „Kolekcjonerze kości” – człowiek sparaliżowany, który też musi stoczyć w finale nierówną walkę z antagonistą, ale film z 1999 r. – powstały zresztą na podstawie książki Jeffery’ego Deavera – nie łączy się z „Oknem na podwórze” poprzez główny wątek, czyli podglądanie sąsiadów. Wyświetlany niedawno przez polskie kina „Mr. Brooks” zawiera z kolei, graną przez Dane’a Cooka, postać podglądacza. Ale to znów zbyt mało, by mówić o kalkowaniu filmu sir Alfreda.
W swojej kategorii – należy tutaj uwzględnić, że grupą docelową są nastoletni odbiorcy – „Niepokój” prezentuje się przyzwoicie. Po stronie minusów należy wymienić właśnie niefortunnie zatrudnionego Davida Morse’a i wyzutą z wszelkiego napięcia, do bólu schematyczną i sztampową finałową rozgrywkę, niemniej samo rozwinięcie, prezentujące beztroską zabawę igrających z ogniem dzieciaków, dostarcza widzom niemałych atrakcji. Szczególnie tym mniej wyrobionym i wymagającym.