„Pędzące żółwie” to kolejna po
„Niagarze” gra planszowa, w której emocjonująca rozgrywka toczy się na niewielkiej, kilkupolowej zaledwie planszy. Gra przeznaczona jest dla chętnych już od piątego roku życia. Proste reguły i kolorowe gadżety dają dużo frajdy – do tego stopnia, że kwestia tego, kto wygra, schodzi na dalszy plan – dla najmłodszych to przede wszystkim świetna zabawa. Dla starszych natomiast…
Mała Esensja: Moja sałata! Moja!
[Reiner Knizia „Pędzące żółwie” - recenzja]
„Pędzące żółwie” to kolejna po
„Niagarze” gra planszowa, w której emocjonująca rozgrywka toczy się na niewielkiej, kilkupolowej zaledwie planszy. Gra przeznaczona jest dla chętnych już od piątego roku życia. Proste reguły i kolorowe gadżety dają dużo frajdy – do tego stopnia, że kwestia tego, kto wygra, schodzi na dalszy plan – dla najmłodszych to przede wszystkim świetna zabawa. Dla starszych natomiast…
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Reiner Knizia
‹Pędzące żółwie›
Grać może jednocześnie do pięciu osób; niezależnie jednak od liczby graczy, na linii startu staje wszystkie pięć „pionków” (płaskich, ładnie przyciętych i kolorowych żółwi). Poruszać można każdym z nich, a który należy do kogo – to Tajemnica. Po rozlosowaniu żółwi (każdy ma inny kolor) wiemy jedynie który z nich jest „nasz”. Podczas gry obserwujemy więc zachowanie współgraczy, próbując rozszyfrować „ich” kolory (co ma znaczenie zwłaszcza w przypadku gry w mniej niż 5 osób). Po co nam ta wiedza?
Otóż poruszać żółwiami można zarówno do przodu (o jedno lub dwa pola), jak i do tyłu (o jedno pole). Decydują o tym wykładane karty. Ze specjalnej talii każdy gracz otrzymuje na początek pięć kart, reszta pozostaje zakrytym stosem. Każdy po kolei wykłada jedną kartę z ręki, uzupełniając stan z owego stosu (cały czas ma się pięć kart na ręce). Na kartach widnieją oczywiście – żółwie. Jednobarwne lub tęczowe, z plusami, minusami lub strzałkami. Plus (jeden lub dwa) daje możliwość przesunięcia żółwia wskazanego kolorem karty (lub dowolnie wybranego w przypadku tęczy) w kierunku mety, o tyle pól, ile plusów na karcie. Minus – odwrotnie. Strzałki natomiast są zawsze tęczowe, co wynika z ich natury: zagranie taką kartą powoduje przesunięcie w kierunku mety tego żółwia, który jest w danej chwili najbliżej startu.
Jak wspomniałem, żółwie-pionki są płaskie, co umożliwia ułożenie jednego na drugim (gdy wyłożona karta spowoduje przejście na pole już zajęte). Często zdarza się, że w jednym polu stoją wszystkie żółwie, jeden na drugim. W tym momencie powstaje oczywiście pytanie, który z nich jest owym „najbliższym startu"… Otóż – który tylko chcemy.
Najlepsze zaś jest to, że w przypadku „stosu” żółwi, ten, którego przesuwamy dalej (lub wstecz), zabiera ze sobą wszystkie siedzące mu na grzbiecie.
A jeśli cały stos dojdzie do mety? Wtedy wygrywa ten, który jest najniżej (najbliżej planszy). Jeśli – po ujawnieniu kolorów poszczególnych graczy – okazuje się, że ów żółw akurat nie należy do nikogo, zwycięzcą zostaje ten nad nim – i tak dalej.
Widać więc, że dla starszych graczy, rozgrywka ta ma w sobie elementy psychologicznego „rozgryzania” przeciwnika. Który kolor jest jego? Który cofnąć (jeśli mamy na ręku karty z minusem)? Który posunąć do przodu, by z jednej strony nie ujawniać swojego koloru, z drugiej – przesuwać jednak naszego żółwia ku mecie, a z trzeciej – nie umożliwić przypadkiem zwycięstwa rywalowi…?
Z uwagi na ów element psychologicznej rywalizacji, nie jest wskazana rozgrywka wśród osób na różnym poziomie intelektualnym; dziecko grając z rodzicem będzie się co prawda świetnie bawiło, ale nie będzie miało szansy na wygraną (w uczciwej walce, bez handicapów). To w sumie jedyna niedogodność tej pięknie wykonanej gry.
Chcesz wypróbować przed zakupem? Zerknij na http://www.krainaplanszowek.pl/gra/