Też pamiętam. Było wyjątkowo zimno jak na lato, padał rzęsisty deszcz, a skórki porywał wiatr ku najciemniejszemu z cumulonimbusów. Jedno nasiono spadło mi na buta i od razu przylgnęło do sznurówki; na pamiątkę noszę je tam do dziś. To była najwspanialsza moja obecność w Beskidzie Niskim...
Mmm, bób z lata 2006— jak dziś pamiętam, po ugotowaniu sam ze skórek wyłaził.
@Jale- a Cichy Bob to nic?!
@mbw— niby flaga cesarskiej Japonii, ale barwy niezgodne ;-p, a jakieś tam ß w dolnym prawym rogu to zauważyłem dopiero po kilku minutach słuchania, i to z: "https://youtu.be/BBI2q3Y4snQ"
@Jale — warto też nie zapominać tego Bóbu: https://rateyourmusic.com/release/album/bubu/anabelas/. Fenomenu nie rozumiem, ale ma swój urok.
@Beatrycze ja w sobotę, a druga porcja czeka w zamrażarce. Bób po katalońsku, polecam. Można robić z mrożonki.
No i nie zapominajmy o Bobie Marleyu czy Bobie Geldofie.
Bób to poważna sprawa. Wszak nie bez powodu pitagorejczycy go nie jedli, a Krates, kynicki kpiarz i szyderca, do niego zachęcał. No i był Kyamites, półbóg bobu, przez Kerényiego utożsamiany z Hadesem. Może dlatego Riedel śpiewał: „wiesz, mamo, wyobraziłem sobie, że nie ma bobu, nie, nie ma bobu, nie...”
Parsknęłam, czytając o wspomnieniu bobu (dobrze, że herbatę zdążyłam wypić wcześniej). Swoją drogą, kiedy ja ostatnio bób jadłam, hmmm...
Jeśli chodzi o zrąb fabuły, jeszcze taki nowszy film na podstawie opowiadania Dicka, a tak "Impostor".
Nieeee nooo, gdzie w "Trzech dniach kondora" masz kartongips użyty w tak oczywisty sposób? ;p
Gdybyś nie wspomniał o cyborgu, myślałbym, że pomyliłeś film z innym- "Trzy dni kondora".
Najwyżej ocenione obrzydliwe i ohydne dzieła Monty Pythona. Idzie się załamać.
Wyborne!
Mój ulubiony z tanich szaleństw to "Evil Aliens". Zawsze się uśmiecham, jak wspominam tę scenę: https://www.youtube.com/watch?v=xp8AmVeBuHQ
Stawiam orzechy przeciwko złotówkom, że przewidziany. A i przymrużenie oka w sam raz: najlepsze komedie to takie, w których ich zamierzona komediowość jest nieoczywista :> (dlatego uwielbiam np. „Kowbojów i obcych”).
Szczerze powiedziawszy - gdyby to coś miało wyższy budżet, silniejsze przymrużenie oka i nieco żwawszą fabułę, to istotnie wyszłaby z tego smakowita uczta. Nadal jednak - osobiście nawet nieźle się na tym bawiłem (inna sprawa, czy w sposób przewidziany przez twórców). I cieszę się, że nie ja jeden. :>
Jak zwykle przedstawiane przez Ciebie dzieła — obejrzałem z wielkimi przyjemnością i korzyścią.
Na marginesie: jestem przekonany, że gdyby dokładnie taki sam film nakręcił Tarantino, to byłby powszechnie uznany za klejnot kinematografii...
A gdzie do jasnej ciasnej SILVERADO ?
>Trzeci Batman Tima Burtona
Ciekawostka: DC publikuje komiks (scenarzystą jest Sam Hamm), który jest kontynuacją Batmanów Tima Burtona https://www.dccomics.com/comics/batman-89-2021/batman-89-1
A mnie dziwi nieco status Terminatora. Na pewno nie dałbym tego do czołówki. Zwykły film s-f jakich wiele. W niczym nie lepszy od Robocopa, Predatora czy kinowych pierwszych czterech Star Treków, a w szczególności The Motion Picture bo ten to obie części wręcz deklasuje. I to jest prawdziwe arcydzieło gatunku a nie jakaś nawalanka. Tron, Gry wojenne czy klasyki s-f z lat 50-tych też w niczym temu nie ustępują. Terminator to stanowczo przeceniany film, jest dobry lecz w niczym nie przewyższa wszystkich wymienionych. To tylko kolejny niezły saj faj - arcydzieło z tego żadne.
"PLUJĄCE LAWĄ PTERODAKTYLE" jako potomstwo gigantycznej rozgwiazdy mnie zniszczyły :))) Mają ludzie wyobraźnię...