Chętnie uzupełniłbym moją kolekcję Ilustracji Samoprzylepnych (IS). Z wyjątkiem pierwszych zeszytów (Afryka, muzyka rozrywkowa...) mam bodaj wszystkie... Kiedyś nawet pojawił się stosowny kącik na nie na Allegro. A co ciekawe, samo zjawisko nadal jest żywe - zwłaszcza przy każdej większej premierze filmu dla dzieci czy młodzieży (Star Wars, Harry Potter etc.).
Również dziękuję za zwrócenie uwagi na ten komiks. Cóż, spotkanie z "Firefly" było dla mnie swego czasu bardzo przyjemnym zaskoczeniem jak tak w sumie skromnymi środkami można osiągnąć aż tak satysfakcjonujący efekt. Pozostał mi do tego serialu wielki sentyment i nawet jeśli poziom ironii jest w komiksowym cyklu nieco mniej rozbrajający niż w serialu to ogólny nastrój bardzo przyjemnie przywołuje wspomnienie przygód załogi nieocenionego Malcolma Reynoldsa (jakże podobnie reagują obaj kapitanowie na poważne groźby pod swym adresem ;) )
E tam, spoilerem to byłby ostatni kadr, gdzie obaj panowie objęci odchodzą w mgłę.
Przydałoby się wrzucić kadr z komiksu, który nie jest spoilerem...
Hmm... Odnośnie "Seledynowego słońca" to ja zrozumiałem, że tak naprawdę to ten mechaniczny stwór był dziełem ludzi...
Dziwne. Esensja dzisiaj nie pracuje?
Mam nadzieję, że komiks a nie recenzję:)
Dziękuję za tę recenzję. Doczytawszy do końca, idę spać ;).
A w mojej księgarni Pluto nie ma. :(
Warto znać najnowsze opracowania mediewistów i warto czytać źródła. Naprawdę.
Autorze pisz o komiksach, z historią lepiej dej se luz. Bo Kadłubek wcale nie nazywa Piasta Kołodziejem, a historycy wcale nie są zgodni, że chrzest Mieszka miał miejsce w Polsce...
Hmm, a gdzie ja napisałam, że Anzatowie pojawiają się dopiero w tym tomiku? Przeciez w przypisach wyraźnie odwołuję się do "Ciemności", która ma już ładnych parę lat.
Agnieszko, przecież Anzatowie pojawili się w expanded universe już dawno temu. W Opowieściach z Kantyny Mos Eisley pojawia się historia Anzata, Dannika Jerriko. Samo opowiadanie jest zresztą jednym z ciekawszych, które pojawia się w tym zbiorze. Nie twierdzę, że komiks nie jest słaby, ale obrażanie się na Anzatów, którzy już od dość dawna istnieją w uniwersum Star Wars i wiadomo czym się zajmują? Eee ;).
No nie? A gdybym oceniała TYLKO w kategoriach komiksów SW, to ten dostałby 100%!
To chyba najwyższa ocena dla starwarsowego zeszytu:-)
No w ogóle imiona i wszelkie nazwy własne w SW Universe to osobny temat, niekiedy można odnieść wrażenie, że przyświeca tej ekipie idea oryginalności za wszelką cenę, stąd i wymyślają wyjątkowo dziwnie brzmiące imiona, nazwy planet, roślin, zwierząt etc. Czasem nawet nie usiłuję odgadnąć, jak oni te nazwy własne wymawiają in English...
Wyszło siedem numerów. Ostatni - po czterech latach przerwy - w 1985 roku. Podobno był już przygotowany numer ósmy, ale nie zdążył się ukazał.
Skoro, jak widać, jest tak wielkie zapotrzebowanie również na omówienie "ALFY", będziemy musieli przyjrzeć się bliżej także temu magazynowi. Ale, pozwólcie, dopiero jak uporamy się z "Relaksem".
I teraz pojawia się pytanie - ile dokładnie numerów Alfy zostało wydane? Ja miałem 5, wydaje mi się, że był również numer 6 ale nie wiem czy wyszło coś więcej...
Heh, łezka się w oku kręci ;)
dobry artykuł, co do Alfy - też miałem wszystkie numery. Lepszy papier, lepsza jakość druku ale mimo to Relax rządził.
Miałem szczęście mieć tzw. teczkę w zaprzyjaźnionym kiosku, do której miła pani kioskarka odkładała moje Relaxy.
Pozdrawiam
To...to jest cudo z moich młodszych lat! Ten komiks jest przeze mnie chowany jak cenny skarb!
Coś cudnego, wspaniałego. Esencja magii!!!