Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe (wybrane)

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

‹Relax #1›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRelax #1
Data wydania1976
CyklRelax
Gatuneksensacja, SF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Czar „Relaksu” #1: Wolność z nieba i baba znad morza
[„Relax #1” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Było gorące lato 1976 roku. Gorące nie tylko z powodu panujących temperatur, ale przede wszystkim z powodu sytuacji politycznej w kraju. Robotnicy strajkujący w zakładach Radomia, Ursusa i Płocka wyrazili swoje wotum nieufności wobec towarzysza Edwarda Gierka; ten zaś zdecydował się na rozwiązanie umiarkowanie siłowe. Cóż to jednak mogło obchodzić zaczytanego w komiksach ucznia pierwszej klasy podstawówki? On miał w ręku swój „Relax” – pierwszy w Polsce Ludowej magazyn komiksowy z prawdziwego zdarzenia. Pismo, które szybko zyskało status kultowego i po dziś dzień potrafi wywołać rumieńce na policzkach czterdziestolatków.

Sebastian Chosiński

Czar „Relaksu” #1: Wolność z nieba i baba znad morza
[„Relax #1” - recenzja]

Było gorące lato 1976 roku. Gorące nie tylko z powodu panujących temperatur, ale przede wszystkim z powodu sytuacji politycznej w kraju. Robotnicy strajkujący w zakładach Radomia, Ursusa i Płocka wyrazili swoje wotum nieufności wobec towarzysza Edwarda Gierka; ten zaś zdecydował się na rozwiązanie umiarkowanie siłowe. Cóż to jednak mogło obchodzić zaczytanego w komiksach ucznia pierwszej klasy podstawówki? On miał w ręku swój „Relax” – pierwszy w Polsce Ludowej magazyn komiksowy z prawdziwego zdarzenia. Pismo, które szybko zyskało status kultowego i po dziś dzień potrafi wywołać rumieńce na policzkach czterdziestolatków.

‹Relax #1›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRelax #1
Data wydania1976
CyklRelax
Gatuneksensacja, SF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Kto trzyma w rękach media, ten ma władzę – to banał, ale przecież przekonujemy się o tym nie od dziś. W czasach PRL-u było to zresztą widać jak na dłoni. Komuniści podporządkowali sobie wydawnictwa prasowe i książkowe, radio i telewizję. Jedyną ostoją wolności, choć i tak ograniczaną wieloma zapisami cenzorskimi, było po 1956 roku kino, które w pierwszych latach siermiężnej epoki Władysława Gomułki przeżywało prawdziwy rozkwit (vide „polska szkoła filmowa”). Jednak w końcu lat 60. ubiegłego wieku, gdy towarzysz „Wiesław” skonfliktował się z intelektualistami, także ono mocno spsiało. Kiedy wreszcie po wydarzeniach grudniowych 1970 roku nadszedł kres rządów Gnoma (jak nazywał Gomułkę w sztuce-pamflecie „Cisi i gęgacze” Janusz Szpotański), chyba nikt go nie żałował; tym bardziej że zaczynała się właśnie zupełnie nowa era w dziejach Polski Ludowej – era Edwarda Gierka! W przeciwieństwie do swego poprzednika ten były górnik rodem z Sosnowca wydawał się prawdziwym światowcem. I rzeczywiście, jak żaden z wcześniejszych władców Kraju Nadwiślańskiego, otworzył Polskę na Europę, zalewając ją strumieniem Pepsi i Coca-Coli oraz produkowanych na licencji włoskiej fiatów 126p. W kinach można było obejrzeć filmy amerykańskie, podniosła się stopa życiowa Polaków, a cały niemal kraj stał się wielkim placem budowy, co najlepiej widać w „Czterdziestolatku” Jerzego Gruzy.
Jednocześnie jednak podskórnie toczyła się ostra walka polityczno-ideologiczna; w ślad za swoim sowieckim mentorem, Leonidem Breżniewem, Gierek zabrał się bowiem za utrwalanie władzy ludowej, próbując dokonać w sferze mentalnej rehabilitacji epoki stalinowskiej (choć nie samego Stalina ani Bieruta). Od tej pory telewizja, prasa, książki miały głównie jeden cel – propagowanie zdobyczy socjalizmu i umacnianie więzi ze Związkiem Radzieckim. By łatwiej było ten proces kontrolować, w styczniu 1973 roku Polska Zjednoczona Partia Robotnicza powołała do życia Robotniczą Spółdzielnię Wydawniczą „Prasa – Książka – Ruch”, największy koncern medialny w ówczesnej Europie Wschodniej, który zajmował się nie tylko kolportażem, ale przede wszystkim publikowaniem gazet, czasopism, kalendarzy, pocztówek, płyt i kaset magnetofonowych. Częścią tego koncernu stała się utworzona w 1974 roku Krajowa Agencja Wydawnicza, której jednym ze sztandarowych produktów był, wydawany od lata 1976, Magazyn Opowieści Rysunkowych „Relax” – marzenie każdego wielbiciela komiksów w Polsce Ludowej. KAW, a zwłaszcza jego szef, ceniony varsavianista Dobrosław Kobielski, znakomicie wyczuł koniunkturę. Opowieści rysunkowe o Tytusie, Romku i A’Tomku, kapitanie Żbiku, kapitanie Klossie czy bohaterskich żołnierzach Armii Ludowej z batalionu „Czwartacy” (vide „Podziemny front”) od lat bowiem cieszyły się niesłabnącą popularnością; można więc było na nich zwyczajnie zarobić. Tym bardziej że konkurencja praktycznie nie istniała…
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
Pierwszy numer pisma (określenie „Magazyn Opowieści Rysunkowych” pojawiało się na okładce dopiero od numeru czwartego) podpisano do druku w czerwcu 1976 roku. Oj, potwornie gorący był to miesiąc! 24 czerwca w transmitowanym przez media przemówieniu premier Piotr Jaroszewicz podał informację o drastycznych podwyżkach cen żywności, co wywołało natychmiastowe reperkusje. Dzień później zastrajkowali robotnicy w Radomiu, Ursusie oraz Płocku; w pierwszym z miast podpalono nawet siedzibę Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Do stłumienia wystąpień skierowano oddziały milicji i ZOMO. Nieletnich wielbicieli komiksów mało to jednak wówczas zajmowało; inna sprawa, że do radia czy telewizji niewiele przenikało informacji na ten temat, a jeśli już, to były one naświetlone pod odpowiednim propagandowym kątem. Pokoleniu dzisiejszych czterdziesto-, względnie czterdziestopięciolatków tamten czas będzie kojarzył się więc przede wszystkim z premierą „Relaksu” – pierwszej wydawanej w formie magazynu antologii komiksów w Polsce (pal licho, że Ludowej!).
Logo czasopisma było jeszcze dość siermiężne, ale nie ono miało – przynajmniej na razie – robić wrażenie i przyciągać wzrok. Najważniejszy był przecież obrazek (swoją drogą, koszmarny) zdobiący stronę tytułową, na którym przedstawiono trzy postacie – bohaterów zamieszczonych w środku opowieści. Nie można też zapomnieć o unoszącym się nad literą „e” pierwszym polskim superbohaterze komiksowym, czyli Orient Menie, który w niebieskiej pelerynce i z czerwonymi sterczącymi uszami wyglądał jak zmutowany Batman na psychotropach. Że prawie nikt nie wiedział wtedy jeszcze, kto to Batman – nie jest już takie istotne. Zaszczyt otwarcia magazynu przypadł nie byle komu, bo… Grzegorzowi Rosińskiemu (wtedy już znanemu z jedenastu zeszytów „Kapitana Żbika” i pięciu opowieści o „Pilocie śmigłowca”). Przedstawiona przez niego sześcioplanszowa historyjka „Dziewięciu z nieba” to rysunkowa adaptacja kilku niepowiązanych ze sobą epizodów z powieści wojennej Stanisława Majewskiego pod tym samym tytułem (oryginalnie wydanej w 1960 roku). Utrzymana w typowym dla twórcy „Thorgala” realistycznym stylu, mocno skażona jest jednak propagandowym wydźwiękiem. Bohaterowie to tytułowa „dziewiątka” – siedmiu Polaków i dwóch krasnoarmiejców, którzy jesienią 1944 roku przerzuceni zostali w Bory Tucholskie, na tyły wojsk niemieckich, aby organizować dywersję zbrojną przeciwko nazistom. Nie trzeba chyba dodawać, że udaje im się to nadzwyczajnie?…
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
Czarno-biała opowiastka Janusza Christy (scenariusz i rysunki) z serii „Tylko dla dorosłych” o cud-dziewicy Kumkali i pięknym księciu podszyta jest ironią, którą doskonale znają wszyscy wielbiciele komiksów o Kajku i Kokoszu. Grafika też zresztą żywcem wzięta jest z tamtych, znanych już wcześniej z łamów „Świata Młodych”, historii. Nowelka z mocno zakamuflowanym podtekstem erotycznym – „Relax” mimo wszystko przeznaczony był dla młodocianych czytelników – przyciąga zwłaszcza kreacją głównej bohaterki, hożej, biuściastej blondynki, która marzy tylko o tym, aby ją ktoś… pocałował. Z jakim skutkiem? Zaskakującym! „Poselstwo do Gniezna” Szymona Kobylińskiego przenosi nas w zamierzchłe czasy początków dynastii piastowskiej. Główną postacią tej krótkiej opowieści jest pochodzący z nadbałtyckiej Arkony książę Jaromir, który wiele słysząc o władcy Polan Siemowicie (synu Piasta), postanawia oddać jego synowi Masławowi za żonę swoją córkę Zinę. W tym celu via Wolin udaje się do Gniezna, przemierzając po drodze ziemie zamieszkałe przez walecznych, ale i okrutnych Pomorzan. Trudno nazwać „Poselstwo…” komiksem stricte historycznym, bo przecież o Siemowicie i jego czasach nie wiemy praktycznie nic (poza imieniem, które przekazał nam kronikarz Anonim zwany Gallem). Scenariusz jest zatem interpolacją autora. Graficznie – cudów nie ma. Kobyliński zastosował bardzo uproszczony rysunek, rezygnując przy okazji z oddania szczegółów tła. Na tle Rosińskiego wygląda to dość ubogo, ale swój urok ma.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
Jedyną klasyczną opowieścią science fiction, z których „Relax” słynął w następnych latach, jest w numerze pierwszym „Spotkanie” Bogusława Polcha (rysunki) oraz Ryszarda Siwanowicza (scenariusz, w późniejszych latach tworzącego również na potrzeby „Magazynu ALFA”). To bardzo przewrotna historyjka o dwóch pozaziemskich ekspedycjach naukowych, które wybrały się na naszą planetę, aby rozeznać się w możliwościach jej skolonizowania. Nieoczekiwana jest zwłaszcza puenta tego komiksu, która w latach 70. ubiegłego wieku musiała dawać wiele do myślenia. Złożona z sześciu plansz klechda „O tym, jak górnik Maślok Śmierdzirobótka kramarzył ze Skarbnikiem” Bogusława Pawłowskiego (kto go jeszcze pamięta?) oparta została z kolei na „balladzie ludowej” Gustawa Morcinka. I też niesie ze sobą typowo ludową mądrość (pogardę dla chciwości i pochwałę ciężkiej uczciwej pracy) – aktualną pod każdą szerokością i długością geograficzną, w każdym ustroju politycznym. Uwagę przykuwa jednak głównie awangardowa forma graficzna tej opowieści, w żaden sposób nie kojarząca się ze Śląskiem. Na finał zaserwowano czytelnikom dwustronicowe rendez-vous z pierwszym polskim superbohaterem komiksowym, czyli stworzonym przez Tadeusza Baranowskiego Orient Menem, który – zgodnie z zamieszczonym w „Relaksie” hasłem – „śmieszy – tumani – przestrasza”. I nie ma w tym żadnej przesady. Choć to szkic zaledwie, wrażenie robi znakomite, w czym przede wszystkim zasługa najwyższej jakości poczucia humoru autora.
Poza sześcioma historyjkami rysunkowymi zeszyt dopełniały teksty – w mniejszym lub większym stopniu – okołokomiksowe. „Większy stopień” reprezentował pierwszy (z trzech) odcinek eseju Henryka Kurty „Era wizji”, w którym ówczesny redaktor naczelny pisma przedstawiał dzieje opowieści obrazkowych – począwszy od czasów Starożytnego Egiptu i Rzymu, poprzez średniowiecze, aż po czasy nam współczesne. Za „mniejszy stopień” z kolei uznać można rubrykę zatytułowaną „Barwa i broń żołnierza polskiego” (z tekstem Henryka Wieleckiego i rysunkami Ryszarda Morawskiego) oraz „Nieco praktycznych porad duchowych dla pań przeznaczonych”, których głównym punktem są… dwa staropolskie przepisy kulinarne (na jarmuż i szparagi w sosie remuladowym). Pierwszy numer magazynu został wydrukowany, jeśli wierzyć oficjalnym danym (a nie ma przecież powodu, aby nie dawać im wiary), w astronomicznym jak na dzisiejsze czasy nakładzie stu tysięcy egzemplarzy. I rozszedł się na pniu, jak zresztą wszystkie kolejne numery pisma. Tak wielki był głód komiksu w PRL-u! Warto dodać jeszcze, że wydawca zmiękczył serca i głowy potencjalnie negatywnie nastawionych do publikacji magazynu komiksowego decydentów, przeznaczając ułamek dochodu z gazety na warszawskie Centrum Zdrowia Dziecka. I choć ktoś mógłby stwierdzić, że dwa złote to przecież niewiele, to jednak przemnóżcie je przez sto tysięcy.
koniec
18 czerwca 2011

Komentarze

18 VI 2011   11:20:29

1) A co na to Achika? Relax to chyba jej "Konik"...
2) A może by tak jakiś artykuł na temat "Alfy"? Wszyscy zachwycają się "Relaxem". O.K. Ale Alfa też była swego rodzaju wydażeniem
Pozdrawiam z U.K.

18 VI 2011   12:31:08

DO Alfy się też przymierzamy.

18 VI 2011   19:23:04

Achika pierwszego numeru Relaxu na oczy nie widziała. :-)

29 VII 2011   13:59:02

Heh, łezka się w oku kręci ;)
dobry artykuł, co do Alfy - też miałem wszystkie numery. Lepszy papier, lepsza jakość druku ale mimo to Relax rządził.
Miałem szczęście mieć tzw. teczkę w zaprzyjaźnionym kiosku, do której miła pani kioskarka odkładała moje Relaxy.
Pozdrawiam

29 VII 2011   14:47:10

I teraz pojawia się pytanie - ile dokładnie numerów Alfy zostało wydane? Ja miałem 5, wydaje mi się, że był również numer 6 ale nie wiem czy wyszło coś więcej...

29 VII 2011   15:47:12

Wyszło siedem numerów. Ostatni - po czterech latach przerwy - w 1985 roku. Podobno był już przygotowany numer ósmy, ale nie zdążył się ukazał.
Skoro, jak widać, jest tak wielkie zapotrzebowanie również na omówienie "ALFY", będziemy musieli przyjrzeć się bliżej także temu magazynowi. Ale, pozwólcie, dopiero jak uporamy się z "Relaksem".

22 XI 2013   12:42:30

Achika, a nie dałabyś się namówić na wspólne przejrzenie pierwszego numeru Relaxu? akurat go posiadam...

07 VIII 2014   16:19:31

po co używać nazwy "Polska Ludowa" zamiast PRL?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Conan + Belit = wielka miłość
Maciej Jasiński

15 V 2024

Piękna Belit – królowa Czarnego Wybrzeża – pojawiła się już pod koniec piątego tomu tej serii. Krótki epizod z jej udziałem był całkiem ciekawy, ale niestety kiepsko narysowany. Jednak zapowiedź kolejnego albumu dawała nadzieję, że kolejne kilkaset stron przyniesie wiele znacznie lepszych komiksów, których autorzy będą w stanie wykorzystać potencjał postaci Belit.

więcej »

Wielki (nie)zły chaos
Dagmara Trembicka-Brzozowska

14 V 2024

Po ciepłym przyjęciu przez czytelników „Wielkiego złego lisa”, nie dziwi kolejny tytuł autora, Benjamina Rennera, na księgarnianych półkach. I to nie byle jaki, bo świąteczny, w teorii dla dzieciaków, zabawny, lekki, ale i przewrotnie pełen groteskowej przemocy - jak kreskówki o Tomie i Jerrym.

więcej »

Wiosna, wiosna wkoło, zabłysły kły
Marcin Knyszyński

13 V 2024

Prawie dwa lata czekaliśmy na kolejny tom „Zamku zwierzęcego” Delepa i Dorisona. Na szczęście jest to komiks, na który warto czekać i którego lektura spełnia wszystkie oczekiwania z nawiązką. Skończyła się już koszmarna i wyczerpująca zima. Czy wraz z nadchodzącą wiosną sytuacja zniewolonych zwierzaków ulegnie poprawie?

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.