Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

‹Relax #23›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRelax #23
Data wydania1978
CyklRelax
Gatunekantologia, sensacja, SF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Czar „Relaksu” #23: Zemsta Wikinga i inkaski skarb w Niedzicy
[„Relax #23” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Wszystko ma swój koniec – ta banalna prawda boleśnie dała o sobie znać w dwudziestym trzecim numerze „Relaksu”, kiedy to do finiszu dotarły dwie niezwykle popularne serie komiksowe (jedne z najlepszych w całej historii pisma) – „Thorgal” oraz „Tajemniczy rejs”. Pocieszeniem mógł być jedynie fakt (z którego jednak czytelnicy nie zdawali sobie jeszcze sprawy), że Gucek i Roch wrócili na łamy magazynu już w następnym jego wydaniu.

Sebastian Chosiński

Czar „Relaksu” #23: Zemsta Wikinga i inkaski skarb w Niedzicy
[„Relax #23” - recenzja]

Wszystko ma swój koniec – ta banalna prawda boleśnie dała o sobie znać w dwudziestym trzecim numerze „Relaksu”, kiedy to do finiszu dotarły dwie niezwykle popularne serie komiksowe (jedne z najlepszych w całej historii pisma) – „Thorgal” oraz „Tajemniczy rejs”. Pocieszeniem mógł być jedynie fakt (z którego jednak czytelnicy nie zdawali sobie jeszcze sprawy), że Gucek i Roch wrócili na łamy magazynu już w następnym jego wydaniu.

‹Relax #23›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRelax #23
Data wydania1978
CyklRelax
Gatunekantologia, sensacja, SF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
To należałoby uznać wręcz za bezczelność, jeśli nie za prowokację – w numerze, w którym żegnano się z kultowym już „Thorgalem”, redakcja „Relaksu” nie zdecydowała się na umieszczenie na okładce żadnego kadru z komiksu narysowanego przez Grzegorza Rosińskiego. Zamiast tego głównym rysunkiem był czarno-biały szkic z węgiersko-radzieckiego socrealistycznego „Kordzika”. Decyzja to tyleż niezrozumiała, co karkołomna. Bo jak można było, mając do wyboru tyle świetnych ujęć z „Zaczarowanej czarodziejki”, zdecydować się na coś, co nie tylko nie uatrakcyjniało okładki, ale wręcz ją szpeciło? Szczęśliwie po lewej stronie głównego rysunku pojawiły się dwa przykuwające uwagę kadry: z „Tajemniczego rejsu” (naprawdę świetny wybór!) oraz „Tajemnicy kipu” – serii debiutującej właśnie na łamach magazynu. Nieźle za to dobrano kolorystykę strony tytułowej – żółtego logo na niebieskim tle na pewno nie dało się przeoczyć… Zaskoczeniem mógł być fakt, że tym razem zrezygnowano z klasycznej formy kącika z listami od czytelników; zamiast fragmentów mniej lub bardziej egzaltowanych epistoł pojawiły się oferty wymiany, kupna i sprzedaży polskich komiksów (w tym oczywiście także „Relaksu”). Poniżej znalazła się natomiast rubryka filatelistyczna opatrzona hasłem „Wojsko Polskie na znaczkach”. Nie bez powodu; w Peerelu bowiem święto Ludowego Wojska Polskiego obchodzono dwunastego października, a więc w rocznicę przegranej – choć w propagandzie komunistycznej przedstawianej jako wielki sukces – bitwy pod Lenino, w której u boku krasnoarmiejców walczyli także Polacy z dowodzonej przez generała Zygmunta Berlinga, a sformowanej kilka miesięcy wcześniej w Sielcach nad rzeką Oką, 1. Dywizji Piechoty imienia Tadeusza Kościuszki. Jednostce tej poświęcono również, wypełniającą dwie środkowe strony magazynu – zapewne po to, aby można było je wyrwać i powiesić sobie, jak plakat, na ścianie – tradycyjną rubrykę „Barwa i broń żołnierza polskiego”.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
W części komiksowej na pierwszy ogień poszedł ostatni (piąty) odcinek „Zdradzonej czarodziejki”, czyli historii, która otworzyła cykl o Thorgalu. Zatytułowano go „Drakkar z lodu”, co już musiało działać na wyobraźnię młodego czytelnika. Thorgal i Sliwia tropią w nim Gandalfa Szalonego, który korzystając z zamieszania, jakie powstało po walce z Baaldami, zdołał wymknąć się z niewoli. Dotarłszy nad brzeg morza, tropiący zbiega zauważają rozpalone ognisko i siedzącą przy nim odzianą w niedźwiedzią skórę postać. Syn Aegira, przekonany, że to zdradziecki król Wikingów Północy, rzuca się nań z mieczem i naprawdę niewiele brakuje, aby rozpłatał łeb… właśnie – komu? Na pewno nie temu, któremu tak bardzo by chciał. Kończy się opowieść o Thorgalu umiarkowanym happy endem. Umiarkowanym, czyli takim, który nie obraża inteligencji czytelnika, a jednocześnie skutecznie oddziałuje na jego emocje. Główny bohater okazuje się człowiekiem nie tylko odważnym i walecznym, ale przede wszystkim szlachetnym i sprawiedliwym. Znajduje w sobie odwagę, aby sprzeciwić się przemożnej woli Sliwii, która żąda od niego, by stał się zabójcą na jej usługach. „Wolę być wiarołomcą, niż mordercą rannego nieprzyjaciela” – odpowiada królowej Wyspy Wśród Lodów, a słowa te na długo pozostają w pamięci. Analizując zakończenie, można odnieść wrażenie, że belgijski scenarzysta Jean Van Hamme niekoniecznie planował ciąg dalszy; historia jest bowiem ładnie spuentowana i w pewnym sensie sugeruje, że mogli „żyć długo i szczęśliwie”. A tak przecież kończą się niemal wszystkie klasyczne bajki o spełnionej miłości. Dziś wiemy, że tak się jednak nie stało.
Gdy wielbiciele „Relaksu” zdołali ochłonąć nieco po wrażeniach, jakie zafundowała im ostatnia odsłona „Thorgala”, czekało ich kolejne spektakularne pożegnanie – tym razem z „Tajemniczym rejsem” Janusza Christy.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
Ostatniej (również piątej) części komiksu nadano wymowny, ale za to bardzo daleki od jakichkolwiek oznak oryginalności, tytuł – „Powrót”. Akcja zaczyna się w tym samym momencie, w którym skończył się poprzedni odcinek – bandyci, z rąk których Gucek, Roch i porucznik Ewa Żuk uwolnili profesora Mixtura, ścigają teraz uciekinierów ukrytą wcześniej w hangarze superszybką motorówką. Przewaga jest zdecydowanie po ich stronie – posiadają broń, znają teren i na dodatek chyba wszyscy w okolicy pozostają na ich usługach. Nie są jednak w stanie przewidzieć i tym samym zneutralizować dwóch rzeczy – wyobraźni i odwagi Gucka oraz wynalazku nieco szalonego profesora. W „Powrocie” Christa „sprzedał” czytelnikom jedną bardzo istotną informację (inna sprawa, że można się było tego domyśleć już wcześniej) – dotyczy ona pochodzenia i wcześniejszych losów szefa szajki Estebana Pereiry, który tak naprawdę okazuje się niejakim… Oskarem Molnerem. Skoro zaszył się gdzieś w brazylijskiej dżungli (nad brzegami Amazonki), nienawidził Indian i prowadził przestępczą działalność na wielką skalę, musiał być – nie tylko w myśl propagandy komunistycznej, ale i zdrowego rozsądku – byłym zbrodniarzem hitlerowskim. Dziwić może natomiast zasugerowana przez autora w finale opowieści absolutnie bezkonfliktowa współpraca polskiej milicjantki z policją brazylijską. Czyżby autor nie wiedział, że w tym czasie – od 1964 do 1985 roku – tym południowoamerykańskim krajem, w czym zresztą nie było nic szczególnie zaskakującego, rządziła prawicowa wojskowa dyktatura? Z racji tego mało prawdopodobne wydaje się przymykanie oka na działalność na terytorium państwa obcych służb (czytaj: peerelowskiej Milicji Obywatelskiej). I to na dodatek z bloku wschodniego!
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
Czytelnicy, którzy polubili marynarzy Gucka i Rocha, byli zapewne mocno zmartwieni faktem doprowadzenia ich przygód do finału. Tym większą niespodzianką musiało być zmartwychwstanie tych przesympatycznych bohaterów w kolejnym numerze „Relaksu”, w którym Christa rozpoczął publikację ciągu dalszego ich perypetii w komiksie zatytułowanym „Kurs na Półwysep York”… Kolejną porcję sensacji zapewniła trzecia odsłona „Czarnej róży” Jerzego Wróblewskiego (rysunki) oraz Stefana Weinfelda (scenariusz). „Porwanie” skupia się przede wszystkim na postaci dziennikarza Piotra Bygockiego, który uniemożliwiwszy w pewnym stopniu sukces napadu na laboratorium chemiczne, znajduje się teraz na celowniku terrorystów. Uznają go za agenta oddziału do spraw zwalczania szpiegostwa przemysłowego i uprowadzają (prosto z ulicy), aby w zacisznym miejscu wyciągnąć odeń interesujące ich informacje. I choć nie posiada on żadnej wiedzy, która byłaby przydatna przestępcom, podejmuje z nimi niebezpieczną grę – chce zyskać w ten sposób na czasie, mając nadzieję, że ktoś zacznie go szukać i przybędzie z pomocą. Tak też się dzieje, tyle że wsparcie nadchodzi ze strony, z której Bygocki na pewno się go nie spodziewa. Ostatecznie udaje mu się (i jego nowemu kompanowi) zadać terrorystom kolejny cios. Wszystko to bardzo poprawne politycznie i – bez dwóch zdań – zgodne z oczekiwaniami czytelników; szkoda jedynie, że jednocześnie takie nierzeczywiste. Ale przecież – z drugiej strony – „Czarna róża” nie miała być wcale komiksem realistycznym, a tę odrobinę – no dobrze, miejscami całkiem go sporo – nieprawdopodobieństwa można uznać za cenę, którą scenarzysta musiał zapłacić, aby uatrakcyjnić fabułę. Jeśli wyłączyć na chwilę przesadnie zdroworozsądkowe myślenie, trzeba przyznać, że historia toczy się wartko, bohaterowie zaczynają nabierać krzepy, a całość wielkimi krokami zmierza do wybuchowego zakończenia. Na które będziemy jednak musieli poczekać do numeru dwudziestego piątego.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
Po „Czarnej róży” redakcja „Relaksu” zafundowała czytelnikom komiks dość nietypowy w formie – podzielony na dwie części czarno-biały „Kordzik” autorstwa dwóch znanych już dobrze czytelnikom magazynu Węgrów: scenarzysty Tibora Cs. Horvatha i rysownika Ernö Zorada, odpowiedzialnych między innymi za „Akcję Labirynt” (obaj) oraz „Świątynię słońca” i „Biały Kieł” (ten pierwszy). Historia ta powstała na podstawie, przeznaczonej dla młodzieży, socrealistycznej powieści zmarłego przed trzynastu laty słynnego radzieckiego prozaika Anatolija Rybakowa (znanego nade wszystko z tetralogii „Dzieci Arbatu”, „Trzydziesty piąty i później”, „Strach” oraz „Proch i pył”). „Kordzik” – będący pierwszą częścią trylogii – ukazał się w Związku Radzieckim w 1948 roku; jego pierwsze polskie wydanie miało miejsce dwa lata później; książka szybko została zaklasyfikowana jako obowiązkowa lektura szkolna dla uczniów klasy szóstej szkół podstawowych. Doczekała się także dwóch adaptacji filmowych w ojczyźnie pisarza: w 1954 roku na ekran przeniósł ją Władimir Wengierow, natomiast dziewiętnaście lat później Nikołaj Kalinin (była to trzyodcinkowa wersja telewizyjna). Akcja komiksu – bo na nim poprzestaniemy – rozgrywa się w 1921 roku w ogarniętej wojną domową Rosji Radzieckiej. Głównym bohaterem jest nastoletni Misza Polakow – bezdomny sierota, czyli typowy bezprizorny (choć nazwa ta oczywiście nie pada), pozbawiony opieki łobuziak, który jak można się domyślać, by przeżyć, ima się różnych zajęć, nie stroniąc od włamań, kradzieży, a może i bardziej spektakularnych wyczynów. Tak było w rzeczywistości. Horvath (w ślad za Rybakowem) przedstawił to jednak inaczej. Młodziutki Michaił to człowiek politycznie uświadomiony – bezprizorny, co prawda, ale pionier, komunista, nienawidzący „białych” i obcych interwentów, którzy rozpanoszyli się wtedy w niemal całej Rosji, jak najgorszego plugastwa. Pewnej nocy ratuje on od niechybnej, zdawałoby się, śmierci bolszewickiego komisarza Polewoja, na którego zagiął parol okrutny terrorysta Nikitski. Jak się okazuje, cała sprawa dotyczy dawnych, jeszcze z czasów pierwszej wojny światowej, porachunków między obydwoma panami. Nikitski chciałby bowiem wejść w posiadanie ozdobnego sztyletu, który kiedyś już prawie zdobył, a który wykradł mu właśnie Polewoj.
1 2 »

Komentarze

20 XI 2011   09:28:21

Zaczarowanej czarodziejki?

20 XI 2011   10:44:42

Zdradzonej oczywiście.

20 XI 2011   22:10:03

A to kipu w Niedzicy to podobno rzeczywiście znaleziono - prawda czy fałsz?

20 XI 2011   22:55:13

Że znaleziono - raczej nie ma wątpliwości, wiele osób to później potwierdzało. Zabrał je ponoć ze sobą Andrzej Benesz. Ale co potem się z nim stało, nie wiadomo.

21 XI 2011   08:30:23

Na temat skarbu Inków można poczytać w książce Przeklęte łzy słońca Aleksandra Rowińskiego.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.