Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »
Prawo odwetu
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić

Krótko o komiksach: Marzec 2003
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Lex: Prawo odwetu”, „Lex: Nowa klinga”, „Cedryk: Zimowisko”, „Celadon Run: Oczy Tracy Night”, „Komiks w Polsce, a komiks polski”

Artur Długosz, Wojciech Gołąbowski

Krótko o komiksach: Marzec 2003
[ - recenzja]

„Lex: Prawo odwetu”, „Lex: Nowa klinga”, „Cedryk: Zimowisko”, „Celadon Run: Oczy Tracy Night”, „Komiks w Polsce, a komiks polski”
Prawo odwetu
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Artur Długosz [30%]
Grzech pychy
Zamaskowani sędziowie wysłuchują relacji o wydarzeniu, jakie miało miejsce na przedmieściach Nowego Jorku. W niczym nie wyróżniającym się, wolnostojącym domu dochodzi do rzezi, w której giną ludzie zamieszani w produkcję dziecięcej pornografii. Sędziowie, kierujący organizacją o nazwie Lex, wydają się być zadowoleni z przebiegu i efektu akcji, po czym proszą prowadzącego relację o przedstawienie profilów psychologicznych ludzi, którzy zrealizowali to zadanie. Ich ludzi. Kiedyś seryjnych morderców, a dziś zbrojne ramię tajemniczego Lexa.
Pierwsze zetknięcie z komiksem „Prawo odwetu” z serii „Lex”, może być nawet całkiem przyjemne. Pod warunkiem, że ogranicza się ono do okładek wydawnictwa. Intrygująca okładka tytułowa i zaciekawiający opis na jej ostatniej stronie, który mógłby być kanwą conajmniej niezłej historii. Niestety zawartość komiksu wywołuje zupełnie odmienne wrażenie.
Prosty pomysł, na którym oparto scenariusz nie jest jeszcze gwoździem do trumny komiksu. Oto tajemnicza organizacja Lex. Kierujące nią osoby zawsze widzimy w maskach i nastrojowych pomieszczeniach. Z seryjnych morderców tworzy ona komando do walki z przestępczością. Pierwszy tom opowiada historię zniszczenie siatki zajmującej się dziecięcą prostytucją. Ten chlubny cel konsekwentnie i niezwykle krwawo realizuje szóstka agentów Lexa, których poznajemy w akcji na samym początku albumu. Przekrój postaci jest zaiste komiksowy. Wszyscy to twardziele, starsi i młodzi, kobiety i mężczyźni, każdy z jakąś obsesją i specjalizacją. Ważnym ogniwem działania Lexa jest nowojorski policjant Artur Lennus, którego celem jest między innymi tuszowanie wszelkich śladów umożliwiających wyśledzenie organizacji. Wszystko wydaje się być pod kontrolą do czasu, kiedy uparty inspektor FBI Johnson zaczyna zanadto węszyć wokół kolejnych ofiar.
Fabuła komiksu nie grzeszy oryginalnością, ale nie przesądza też o jego jakości. Strona plastyczna, mimo, że nie najwyższych lotów, wpisuje się jednak w pewną konwencją rysowania i na pierwszy rzut oka może cieszyć oczy niektórych. Postaciom nadano sztampowe, przerysowane cechy, ale plansze charakteryzuje niezbędna przy takim rodzaju opowieści dynamika. Oczywiście upór wydawnictwa Amber w używaniu jednej i tej samej czcionki dla wszystkich niemal wydanych komiksów, która dodajmy zupełnie się do większości z nich nie nadaje, psuje kompozycje plansz.
Grzechem komiksu jest używany w nim język. To po części efekt tłumaczenia, ale także oryginał traci na tym samym elemencie. Autorzy najwyraźniej chcieli nadać opowieści zbyt wzniosły ton, który na jej tle wypada żałośnie. Nadmierna pycha prowadzonej opowieści przebija niemal z każdego słowa wypowiadanego przez bohaterów, a zwłaszcza sędziów Lexa. Sprawiają oni przez to wrażenie mocno niedorozwiniętych dorosłych osób, które poprzez powołaną organizację realizują swoje dziecięce plany. Kto wie, może o to właśnie w tym komiksie chodzi.
Nowa klinga
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Artur Długosz [20%]
Grzech nieumiaru
Inspektor FBI Johnson zostaje postrzelony i zapada w śpiączkę. Związany z Lexem nowojorski policjant Lennus podejrzewa, że właśnie ta organizacja rozkazała go wyeliminować, gdyż zaczął zbyt mocno interesować się ich działaniami. Ale sędziowie Lexa zaprzeczają. Tymczasem Lex chwyta kolejnego mordercę, który zostaje przez nich oskarżony i osądzony, ale daje mu się szansę spłacenia zbrodni. Może zostać nową klingą, kolejnym członkiem zbrojnego ramienia Lexa i przydzielone zostaje mu pierwsze zadanie.
Drugi album z serii „Lex”, zatytułowany „Nowa klinga”, nie przynosi niestety nic dobrego. Autorzy brną dalej w schematyczność fabuły i dialogi, które przeciętnego czytelnika będą zapewne przyprawiać o gęsią skórkę. Mimo, że komiks nie wystartował z wysokiego poziomu, ten album obniża go jeszcze bardziej. Ogólnie autorzy wykazują pewne samozachowawcze instynkty i konsekwentnie realizują plan fabularny, ale rozwiązania, których się chwytają, są po prostu żałosne i niezwykle naiwne, żeby nie powiedzieć dziecinne. I to jest w tym komiksie najdziwniejsze. Że jest to komiks zdecydowanie skierowany do odbiorcy dorosłego i ze względu na tematykę jak i plastykę, przesyconą krwią, erotyzmem i okrucieństwem, a jednocześnie bazuje na iście bajkowych schematach w sensie ich prostoty, a wręcz banalności.
Przy odrobinie dobrej woli da się jednak ten komiks czytać dalej, raz po raz wzdychając z rozczarowania i walcząc z pokusą odłożenia go. Niemniej mimo, że jego lektura dostarcza wątpliwej rozrywki, to dobrze uczy czym jest zły komiks.
Cedryk: Zimowisko
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wojciech Gołąbowski [80%]
Oj, długo
Oj, nieładnie. Blisko rok wydawnictwo Motopol-Twój Komiks kazało nam czekać na kolejne zwariowane przygody Cedryka. Oczekiwanie było długie, apetyt stopniowo rósł… Aż wreszcie pojawił się album „Zimowisko”. Czy warto było czekać? No jasne!
Klasa Cedryka wybrała się na zimowisko. Z panią Nelly, w której nasz bohater jest bez pamięci zakochany – i z panem Olkiem, wuefistą, którego trapią podobne problemy sercowe… i nie tylko sercowe… Zazwyczaj wyjazd takiego urwisa jak Cedryk jest dla rodziców czasem odpoczynku, zaczerpnięcia oddechu od codziennych problemów wychowawczych. Ale brak kontaktu (zawsze wysyłaliście za młodu widokówki czy listy do rodziców?) plus czarne myśli dziadka mogą ten okres skutecznie zatruć…
Po powrocie z zimowiska (11 plansz) Cedryka czeka niespodzianka w postaci niechcianego wyprowadzenia psa sąsiadki (5 plansz). Olbrzymi pies dostarczy kłopotów, ale i niespodziewanej rozrywki. Na kolejnych 4 planszach Cedryk próbuje zwrócić na siebie uwagę swej koleżanki Weroniki – niestety, z tragicznymi skutkami… A dziewczyny przecież i tak wiedzą swoje. „Staruszkowie” to dwuplanszowa historyjka, po lekturze której inaczej spojrzymy na możliwość powierzenia maluchowi wyprowadzenia na spacer osobę poruszającą się na wózku inwalidzkim…
Na kolejnych 4 stronach (tej długości historyjki wypełniają resztę albumu) poznajemy niespotykany u nas zwyczaj sprzedawania przez uczniów losów loterii na rzecz szkoły. Ale komu je sprzedać, skoro mieszkańcy miasteczka są już od dawna uczuleni na podobne próby zdobywania pieniędzy? Cedryk musi znaleźć sposób, by ich jednak przekonać… W „Wizycie premiera” Cedrykowi zostaje powierzone odpowiedzialne zadanie: ma napisać przemowę powitalną. Sęk w tym, że choć cała rodzina chce mu w tym pomóc, każdy jej członek chciałby przy okazji upiec własną pieczeń. „Atleta na skwerku” to kolejne wariacje na temat podrywania pani Nelly, a w następującym po nich „Meczu piłki nożnej” ksiądz wikary pokopie z uczniami… Krótko, ale treściwie. Podczas wizyty w szpitalu Cedryk przypadkiem zauważy, skąd się biorą dzieci, a telewizyjna „Szkoła gwiazd” przyprawi go o ból głowy i kolejne problemy sercowe… choć tym razem skierowane „w drugą stronę”.
Barwne, ładnie narysowane przygody urwisa mogą dostarczyć rozrywki chłopcom od lat 9 do 99, co wszak nie znaczy, że ich rówieśniczki nie mają tu czego szukać. Dodatkowymi smaczkami są rozmieszczone tu i ówdzie mrugnięcia okiem do polskiego czytelnika, świadczące o umiejętnym przekładzie komiksu – przy czym nie mam tu na myśli tylko warstwy językowej… Mała podpowiedź? Spójrzcie, jakie komiksy czytają nasi bohaterowie siedząc pod drzewem…
Jak długo będziemy czekać na zapowiadany na okładkach trzeci i czwarty album serii?
Cytat albumu:
„- Cedryk, dlaczego sądzisz, że będziesz miał dwóję z gimnastyki?
– Mówię ci tato, mam po prostu przeczucie!”
Celadon Run: Oczy Tracy Night
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Dziewięć żywotów kasjera
Twój Komiks wydaje w większości doskonale przeciętne francuskie albumy. Przeciętność w ich wypadku można zdefiniować mniej więcej tak: „można przeczytać, ale po co?”. „Celadon Run” jest właśnie takim komiksem, stającym tuż obok zbliżonych mu serii „W kręgu podejrzeń”, „Frank Lincoln” czy „Public Relations”.
Domek młodego kasjera i fotografa amatora atakuje dwóch uzbrojonych osobników. Dochodzi do zwyczajowej demolki przy użyciu broni bynajmniej nie gładkolufowej, ale mimo to ofierze udaje się ujść z życiem. Policja przesłuchuje niedoszłą ofiarę zamachu, która doprowadza ją do zaginionej kilka miesięcy wcześniej dziewczyny, która jak gdyby nigdy nic mieszka w wynajętym domku. Tropem detektywów podążają również zamachowcy, którym bardzo zależy na dziewczynie, córce bogatych przemysłowców. Pewna pracownica prywatnej ubezpieczalni odkrywa natomiast wielkie oszustwo…
Fabułka rozwija się gładko zmierzając ku finałowi, którego jednak w pierwszym albumie serii nie poznamy. Pomijając typowe dla sensacyjnych produkcji uproszczenia nie można zarzucić jej wiele, prócz jednej, za to ogromnej, wady – nie wciąga. Komiks czyta się zupełnie na zimno, nie odczuwając jakiegokolwiek zainteresowania czy zaangażowania w losy bohaterów. Ot, taka sobie sensacyjna historyjka dla mało ambitnych. Podobnie rysunki – standard i przeciętność. Uproszczone, ale realistyczne, w przygaszonej palecie barw, nieźle kadrowane. Nie należy jednak zaprzątać sobie głowy ani nazwiskiem rysownika, ani scenarzysty – nie warto.
„Celadon Run” został rozpisany na kilka tomów, z bohaterami serii spotkamy się wiec jeszcze przynajmniej dwa razy, bo tyle albumów dotąd wydano we Francji. Centralną postacią cyklu okaże się Tracy Night Torvill w pierwszym albumie podająca się za młodą dziedziczkę fortuny i tajemnicza organizacja Celadon, której interesy dziewczyna reprezentuje. „Oczy Tracy Night” to zaledwie przystawka, która powinna rozbudzić apetyt na następne odcinki cyklu. Powinna… Z całego albumu najlepszy wydaje się blurb na tylnej stronie okładki, który w przeciwieństwie do niej samej może przyciągnąć kupującego. Sam komiks to typowy przeciętniak, który powinien zginąć w gąszczu lepszych pozycji. Można go kupić, ale po co?
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Artur Długosz
Ku potomnym
Organizowane od dwóch lat podczas łódzkiego festiwalu komiksowego sesje naukowe poświęcone zjawisku komiksu, nie przyciągają rzesz konsumentów tej rozrywki, gromadząc zasadniczo jedynie nieliczne grono organizatorów i prelegentów. Poważne traktowanie komiksu, będącego produktem zaspokajającym dość szczególne potrzeby czytelnika, nie cieszy się powodzeniem, choć to może kwestia czasu i jego dojrzałości. Niemniej gromadzone corocznie opracowania ludzi starających się dociec znaczenia tej rozrywki zasługują na uwagę, bo stanowią jedno z nielicznych źródeł naukowego podejścia do tego zagadnienia.
Wydana po zeszłorocznym festiwalu antologia referatów zatytułowana „Komiks w Polsce a komiks polski”, jest śmiałą próbą uchwycenia w naukowe ramy zjawiska komiksowości w naszym kraju. Stąd pierwsza część opracowania zawiera prace filologów, psychologa i kulturoznawcy. Autorzy analizują kolejno literackie konotacje komiksu, zjawisko popularności mangi w Polsce, wykorzystanie komiksu jako narzędzia propagandy oraz rolę „Tytusa, Romka i A′tomka” dla naszej historii. Część druga opracowania to wgląd w komiksową historię Polski w pierwszym dziesięcioleciu powojennym, rys na temat pisma „Relax”, szkic rysownika Mariana Walentynowicza, analiza twórczości Bogusława Polcha oraz próba odnalezienia polskiej szkoły komiksu na przykładzie dokonań Przemysława Truścińskiego.
Zarówno nakład, jak i specyfika opracowania wskazują na odbiorcę szczególnego, dociekliwego nie-tylko-pochłaniacza-komiksów, ale wrażliwego na podpowierzchniowe treści, których doszukują się autorzy referatów. Lektura zawartości antologii wymaga cierpliwości i chęci przebicia się przez naukowy żargon, tak daleki od prostego i obrazkowego języka medium będącego jej tematem. Niemniej odnaleźć w niej można ciekawe i śmiałe tezy i analizy, z którymi zgadzać się zaraz nie ma potrzeby, ale można zawsze wdać się w dyskusje. Niestety brak szerszego oddźwięku w środowisku tak zwanych znawców komiksu każe sądzić, że albo usiłowania organizatorów sympozjum idą na marne, albo też to środowisko nie ma nic ciekawego do powiedzenia.
koniec
1 marca 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Krótko o komiksach: Zimno i do Wrót Baldura daleko
Miłosz Cybowski

1 V 2024

Kolejna zmiana rysownika przy zachowaniu scenarzysty nie wychodzi temu cyklowi na dobre. Netho Diaz sprawdza się świetnie, ale strona graficzna „Furii lodowego giganta” nie przystaje za bardzo do fabuły stworzonej przez Jima Zuba.

więcej »

Włoski Kurosawa
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

30 IV 2024

W latach 90. tryumfy święciły seriale anime z włoskim dubbingiem prezentowane w stacji Polonia 1. Jednak połączenie kultur ojczyzny sushi oraz ojczyzny pizzy nie zawsze musi wypadać tak kuriozalnie, czego dowodzi szósty tom antologii „Toppi. Kolekcja” pod tytułem „Japonia”.

więcej »

Kraina bez gwiazd
Marcin Osuch

29 IV 2024

Wydana nakładem oficyny Lost in Time „Arka” to udany miks twardego SF z elementami horroru i socjologicznego thrillera. Początek jest bardzo dobry i na szczęście nie najgorsze jest zakończenie.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Z tego cyklu

Zimno i do Wrót Baldura daleko
— Miłosz Cybowski

Sielanka nigdy nie trwa wiecznie
— Marcin Mroziuk

Zły wampir i nierozgarnięci bohaterowie
— Miłosz Cybowski

NieZjawiskowy spadek formy
— Wojciech Gołąbowski

Bohaterowie, jakich potrzebujemy
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

W pięknym lesie
— Maciej Jasiński

Dlaczego dziupla
— Wojciech Gołąbowski

Legendy miejskie
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Conan jakich wielu
— Miłosz Cybowski

Machlojki w zimowej wiosce
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tegoż twórcy

A powiedz: rebus...
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.