Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Eric Powell
‹Zbir #1›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZbir #1
Tytuł oryginalnyThe Goon
Scenariusz
Data wydania28 listopada 2018
RysunkiEric Powell
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca Non Stop Comics
CyklZbir
ISBN978-83-8110-639-9
Format496s. 170x260 mm
Cena119,00
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Co zdarzyło się w Chinatown?
[Eric Powell „Zbir #1” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Podczas lektury „Zbira” można odnieść wrażenie, że czyta się horror, opowieść gangsterską i komedię jednocześnie. Eric Powell sprawnie żongluje różnymi gatunkami i bawi się konwencją snując bezkompromisowe opowieści pełne surrealistycznej przemocy i absurdalnego poczucia humoru.

Paweł Ciołkiewicz

Co zdarzyło się w Chinatown?
[Eric Powell „Zbir #1” - recenzja]

Podczas lektury „Zbira” można odnieść wrażenie, że czyta się horror, opowieść gangsterską i komedię jednocześnie. Eric Powell sprawnie żongluje różnymi gatunkami i bawi się konwencją snując bezkompromisowe opowieści pełne surrealistycznej przemocy i absurdalnego poczucia humoru.

Eric Powell
‹Zbir #1›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZbir #1
Tytuł oryginalnyThe Goon
Scenariusz
Data wydania28 listopada 2018
RysunkiEric Powell
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca Non Stop Comics
CyklZbir
ISBN978-83-8110-639-9
Format496s. 170x260 mm
Cena119,00
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
The Goon, czyli Zbir zadebiutował na amerykańskim rynku w 1999 roku, zatem niedługo skończy dwadzieścia lat. W porównaniu z takim weteranem, jak chociażby Batman, któremu w tym roku stuknie osiemdziesiątka, czy dziewięćdziesięciolatek Tintin, Zbir jest zatem młokosem. Niemniej jednak przez te dwadzieścia lat zdobył już pewną renomę. W końcu wytrwałe zmagania z umarlakami Bezimiennego oraz zastępami innych – mniej lub bardziej absurdalnych – potworów to nie przelewki.
Przygody Zbira nie należą do szczególnie skomplikowanych. Rytm jego życia wyznacza codzienna nawalanka z rozmaitymi zagrożeniami pojawiającymi się w jego okolicy. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że u jej źródeł tkwi pewien przebiegły zamysł tytułowego bohatera, który poznajemy wraz z rozwojem opowieści. Zamysł, który od samego początku burzy stereotyp wielkiego i niezbyt inteligentnego mięśniaka. Największe niebezpieczeństwo jest związane z działaniami niejakiego Bezimiennego, zwanego także Kapłanem Zombie. Stworzył on armię (oczywiście armię zombie) terroryzującą okolicę. Bezimienny chciałby zawładnąć całym miastem, ale nie może pokonać niejakiego Labrazio. O ile Kapłan dysponuje stale rosnącą armią ożywionych przez siebie umarłych, o tyle Labrazio ma w zasadzie tylko jednego, żołnierza. No, może dwóch. Porządku na dzielni w jego imieniu pilnuje bowiem Zbir, wspomagany przez swojego przyjaciela Franky’ego. To dzięki nim strefa wpływów umarlaków ogranicza się do ulicy Samotnej. Choć oczywiście nieustannie próbują zawładnąć całym miastem.
Trzeba przyznać, że Kapłan Zombie i jego pomagier Lazlo nieźle się starają, żeby Zbir miał co robić. Wyobraźni i energii na pewno nie można im odmówić. A to naślą na niego pięciometrową małpę zombie, a to napuszczą pozszywanych ze sobą dwóch kumpli (też oczywiście zombie). Na drodze Zbira pojawiają także stwory, które nie są rezultatem chorej ambicji Bezimiennego. Nasz bohater będzie też musiał na przykład stoczyć walkę z Rybim Pete’em – stworem jakby żywcem wyjętym z opowieści Howarda Phillipsa Lovecrafta. Na jego drodze staną także duchy, wilkołaki, mniej lub bardziej prawdziwe wampiry oraz morska wiedźma. Nie może oczywiście także zabraknąć szalonego naukowca i jego potworów. W świecie Zbira nawet święty Mikołaj i jego elfy są… jakieś inne. Tę pokręconą, komiksową rzeczywistość na krótko odwiedza również Hellboy. Wszystko toczy się tu w szybkim rytmie. Nasycenie przemocą i drastycznymi scenami jest tak duże, że tracą one swój destrukcyjny potencjał. Co więcej, autor nieustannie kontrapunktuje tę makabrę sporymi dawkami nietuzinkowego poczucia humoru. Bez wątpienia Eric Powell umiejętnie bawi się konwencją pulpowych komiksowych horrorów z lat pięćdziesiątych. A czytelnicy mają z tego niezłą uciechę.
Jednak nie tylko klasyczna, dobra nawalanka, litry juchy i rozbryzgujące się wszędzie flaki, stanowią istotę tego komiksu. Eric Powell lubi także nieco poeksperymentować z formą medium komiksowego. Znajdziemy tu kilka interesujących momentów, w których np. burzy on czwartą ścianę, pozwalając zwracać się swoim bohaterom do czytelnika. Raz nawet bohaterowie łamią tę barierę nieco inaczej – zamiast patrzeć wprost na czytelnika, spoglądają z wyrzutem w oczy swojemu twórcy (w kapitalnej trzyplanszowej opowiastce zwieńczonej błyskotliwą i zabawną puentą). Wszystko to jest przyprawione potężną dawką absurdalnego poczucia humoru w stylu Monty Pythona, który sprawia, że brutalność tego komiksu staje się jeszcze bardziej umowna. Podczas lektury cały czas towarzyszy nam świadomość, że wszystko tu jest zwykłą zabawą, a autor jedynie cytuje i twórczo przetwarza motywy z pulpowych horrorów. Zresztą nie tylko do tego gatunku autor się odwołuje. Czuć tu bowiem także klimat opowieści gangsterskich z lat trzydziestych – nie brakuje bowiem postaci o włoskobrzmiących nazwiskach w eleganckich garniakach robiących szemrane interesy. Wykreowany przez Erica Powella świat jest intrygujący także dzięki całej galerii postaci drugoplanowych, które poznajemy podczas częstych wizyt w lokalu Nortona, gdzie Zbir i Franky są częstymi gośćmi.
Wszystko to ukazane zostało w naprawdę efektownej oprawie graficznej. Rysunki Erica Powella pozwalają poczuć atmosferę pulpowych historii. Dzięki zebraniu w jednym tomie opowieści publikowanych na przestrzeni kilku lat możemy zaobserwować ewolucję jego kreski. Najkrócej mówiąc, od pełnych mięsistych światłocieni, przypominających nieco stylistykę mistrza horroru Berniego Wrightsona, Powell przechodzi powoli do stylistyki znacznie bardziej cartoonowej. Niektóre sekwencje – najczęściej retrospekcje – przedstawione zostały w formie realistycznych, ołówkowych szkiców. Ozdobą tego tomu są na pewno okładki poszczególnych zeszytów malowane farbami olejnymi. Ciekawym urozmaiceniem są także interesujące dodatki zamieszczane pomiędzy poszczególnymi historiami. Na deser zaś dostajemy szkicownik artysty wypełniony rysunkami, projektami opisami postaci i procesu tworzenia. Krótko mówiąc dostajemy tu potężną porcję (prawie pięćset stron) komiksowej sztuki.
Zbir to na pewno komiks dla osób, które potrafią docenić umiejętność twórczego przetwarzania klasycznych motywów zaczerpniętych z pulpowych horrorów i opowieści gangsterskich. Trzeba jednak także dostrzec w nim drugie dno. Na podstawie jedynie pobieżnego przejrzenia albumu można, byłoby bowiem odnieść wrażenie, że Frederick Wertham miał rację zarzucając komiksom w latach pięćdziesiątych bezsensowne epatowanie przemocą. Faktycznie tak może to wyglądać na pierwszy rzut oka. Jeśli jednak zagłębimy się w lekturze i zapuścimy w mroczne rejony tego świata, to bardzo szybko się okaże, że są to historyjki bardzo przenikliwie i intrygujące, pozwalające nieco inaczej spojrzeć na absurdy współczesności. Nie ma jednak sensu zbytnio zapędzać się w tego typu artystowskie interpretacje, bo sam autor w jednej z historyjek dosadnie pokazuje, co o nich sądzi. I co myśli na temat „wydziczonych, bajeranckich symbolizmów”. „Zbir” to przed wszystkim bezpretensjonalna, dosadna rozrywka, której tak potrzebujemy, a „czasami dowcip o głupolu babrającym się we własnych odchodach i dostającym kulkę w twarz, to po prostu dowcip o głupolu babrającym się we własnych odchodach i dostającym kulkę w twarz!” I tyle.
koniec
19 marca 2019

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nie pamiętam, żebym kogoś zabił
— Marcin Knyszyński

W śniegach mroźnej północy
— Maciej Jasiński

Co za degenerat!
— Marcin Knyszyński

Uwolnić się od nienawiści
— Paweł Ciołkiewicz

Młot Grzmotu
— Paweł Ciołkiewicz

Zaglądam w swe serce i widzę Cymerię
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W mieście źle się dzieje
— Andrzej Goryl

Nic nie jest tak skomplikowane, jak się wydaje
— Paweł Ciołkiewicz

Wielka draka w chińskiej dzielnicy
— Paweł Ciołkiewicz

Z górki i bez oporów
— Przemek Pawełek

Tegoż autora

Dyskretny urok showbiznesu
— Paweł Ciołkiewicz

Piękny umysł
— Paweł Ciołkiewicz

Mieć chaos w sobie
— Paweł Ciołkiewicz

Blask z innej przestrzeni
— Paweł Ciołkiewicz

Między prawdą a kłamstwem
— Paweł Ciołkiewicz

Nosferatu ponad wszystko
— Paweł Ciołkiewicz

Obrzęd przejścia
— Paweł Ciołkiewicz

Szklane domy
— Paweł Ciołkiewicz

Miejska pułapka
— Paweł Ciołkiewicz

Przeciwstawić się losowi
— Paweł Ciołkiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.