Wydawnictwo Ongrys systematycznie poszerza swój katalog komiksów rysowanych przez Williama Vance’a. Były już: „Bruce J. Hawker”, „Howard Flynn”, „Ramiro”, „Rodryk” i „Ringo”, a teraz przyszedł czas na „Bruno Brazila”, czyli frankofońską wariację na temat Bonda. Jamesa Bonda.
My name is Brazil. Bruno Brazil
[Greg, William Vance „Bruno Brazil #1 (wyd. zbiorcze)” - recenzja]
Wydawnictwo Ongrys systematycznie poszerza swój katalog komiksów rysowanych przez Williama Vance’a. Były już: „Bruce J. Hawker”, „Howard Flynn”, „Ramiro”, „Rodryk” i „Ringo”, a teraz przyszedł czas na „Bruno Brazila”, czyli frankofońską wariację na temat Bonda. Jamesa Bonda.
Greg, William Vance
‹Bruno Brazil #1 (wyd. zbiorcze)›
Jeszcze kilka miesięcy temu nie było to wcale takie takie oczywiste. Przypomnijmy, że publikację tej serii w trzech tomach zbiorczych zapowiedziało wydawnictwo Sideca, które następnie… zniknęło. Na czytelników – szczególnie tych, którzy dokonali przedpłaty – padł blady strach. Pieniądze przepadły, przyszłość serii niepewna… Na szczęście sprawy wziął w swoje ręce Leszek Kaczanowski z wydawnictwa Ongrys i doprowadził do publikacji komiksu. Mało tego. Znów zastosował manewr przetestowany wcześniej przy innym dziele Vance’a. Otóż obok integrali, wzbogaconych o obszerną galerię materiałów dodatkowych, wypuszcza pojedyncze albumy tej serii. „Bruno Brazil” jest adresowany przede wszystkim do sympatyków klasycznych komiksów frankofońskich. Każdy, kto zaczytuje się przygodami Luca Orienta, Bernarda Prince’a, Lestera Cockneya czy Valeriana, będzie zadowolony. To opowieść o tajnym agencie, który niczym James Bond, z uśmiechem na ustach rozwiązuje śmiertelnie niebezpieczne zagadki i raz po raz ratuje świat przed szalonym złoczyńcą. Początkowo jest samotnym strzelcem, ale już w drugim albumie kompletuje drużynę. Komando „Kajman” tworzą: Gaucho Moralès, Whip Rafale, Texas Bronco, Big Boy oraz młodszy brat Bruno Brazila – Billy. Ich przygody trzymają w napięciu od początku do końca.
W pierwszym tomie wydania zbiorczego znalazły się cztery albumy. Głównego bohatera poznajemy w opowieści „Rekin, który umarł dwa razy”. Bruno Brazil zostaje zaangażowany do bardzo niebezpiecznej misji. Ma wytropić miejsce, w którym spoczywa wrak statku skrywający 15 miliardów dolarów! Nie trzeba dodawać, że tą fortuną zainteresowane są również służby innych państw, a główny sprawca całego zamieszania – Kurt Schellenburg, największy pirat II wojny światowej, który te skarby zgromadził – nie jest zbyt skłonny do współpracy. „Komando Kajman” to tytuł drugiej historii. Tytułowa drużyna pod dowództwem Brazila wyrusza do Ameryki Południowej, by udaremnić plan przejęcia kontroli nad umysłami ludzi na całym świecie. Jakaś tajemnicza persona chce bowiem za pomocą ukrytego w programach telewizyjnych przekazu podprogowego wpływać na opinie i zachowania. Demonstracja jej siły sprawiła, że amerykańskie służby zdecydowały się zaangażować w tę akcję najlepszych specjalistów. W kolejnych dwóch albumach Bruno Brazil działa już jako szef komanda „Kajman”. Najpierw musi poradzić sobie z tajemniczym zachowaniem swoich podwładnych, którzy w niezrozumiały sposób obracają się przeciwko niemu. „Oczy bez twarzy” to opowieść o tym, jak ten problem został rozwiązany. Natomiast „Sparaliżowane miasto” przedstawia spektakularną akcję tajemniczej grupy przestępczej. Podczas, gdy Bruno i jego ekipa dokonują inspekcji w położonym pod powierzchnią ziemi Silosie – Piramidzie, będącym logistycznym centrum sił zbrojnych, ktoś dokonuje ataku za pomocą ultradźwięków. Konsekwencją jest całkowity paraliż wszystkich, którzy znaleźli się w zasięgu oddziaływania tej broni. Tajemniczy złoczyńca nie przewidział tylko, że komando „Kajman” może pokrzyżować mu plany. Teraz losy miasta są w rękach Bruno Brazila i jego podwładnych…
Te opowieści poprzedzone zostały obszernym tekstem przygotowanym przez Jacquesa Pessisa. Znajdziemy tu masę ciekawostek odsłaniających kulisy narodzin bohatera oraz współpracy Grega i Vance’a. Dowiemy się jak doszło do debiutu Bruno Brazila w styczniu 1967 roku, dlaczego Greg, który od niedawna pełnił funkcję redaktora naczelnego magazynu „Tintin”, tworzył tę opowieść pod pseudonimem, dlaczego usytuował akcję w USA i jakie były jego główne inspiracje. Poznamy początki Brazila w „Tintinie” oraz przyjrzymy się erupcji popularności tego bohatera na rynku frankofońskim. Ten arcyciekawy tekst jest bogato ilustrowany genialnymi rysunkami i grafikami Vance’a. Oglądanie ich można potraktować jako przystawkę do dania głównego, które uważam za niezwykle smakowite. Rysunki Vance’a z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, czyli jeszcze sprzed pracy nad „XIII” są niezwykle dynamiczne i eleganckie zarazem. Już pierwszy kadr zapowiada emocje. Zderzenie sportowego samochodu z autobusem niemal rozsadza kadr, a zniszczony hydrant sprawia, że tryskająca woda wręcz wylewa się z planszy. Samochody, helikoptery, budynki i ich wnętrza w interpretacji Vance’a są niezwykle szczegółowe, sylwetki bohaterów niezwykle dynamiczne, zaś ich twarze wyrażają zróżnicowane emocje. Hiperrealistyczna stylistyka w połączeniu z dynamizmem i efektownym kadrowaniem sprawia, że te rysunki dziś, ponad czterdzieści lat po pierwszej publikacji, nadal wyglądają świeżo i atrakcyjnie.
„Bruno Brazil” to świetna lektura na wakacje. Szaleńcze tempo akcji i doskonałe rysunki czynią z tych opowieści doskonałą pozycję dla fanów komiksowej klasyki. Scenarzysta porusza wątki, które rozpalały wyobraźnię czytelników przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, ale i dziś pozostają aktualne. Wpływ mediów, hipnoza, zmasowane ataki zagrażające mieszkańcom wielkich miast to tematy, które nadal sprawdzają się doskonale jako motywy sensacyjnych fabuł, a nieco nonszalanccy bohaterowie, z uśmiechem na ustach stawiający czoła zagrożeniom, nie tracą uroku i mogą stanowić przyjemną odskocznię od zmęczonych życiem i naznaczonych rozlicznymi traumami współczesnych herosów. Komiksowy James Bond w frankofońskim wydaniu prezentuje się bardzo interesująco i bez wątpienia warto czekać na kolejne dwa tomy wydania zbiorczego.
