Kolejny tom serii „Mroczne miasta” Benoita Peetersa oraz Francoisa Schuitena przywołuje skojarzenia z „Procesem” Franza Kafki. Główny bohater „Brüsel” niczym Józef K. traci kontrolę nad swoim życiem z powodu surrealistycznych zdarzeń rozgrywających się wokół niego. Nie o postępowanie sądowe tu jednak chodzi, ale o proces przeobrażeń jakim ulega miasto, w którym przyszło mu żyć. Zmian, które nieodwracalnie zmieniają życie bohatera.
Proces
[Benoit Peeters, Francois Schuiten „Mroczne miasta. Brüsel” - recenzja]
Kolejny tom serii „Mroczne miasta” Benoita Peetersa oraz Francoisa Schuitena przywołuje skojarzenia z „Procesem” Franza Kafki. Główny bohater „Brüsel” niczym Józef K. traci kontrolę nad swoim życiem z powodu surrealistycznych zdarzeń rozgrywających się wokół niego. Nie o postępowanie sądowe tu jednak chodzi, ale o proces przeobrażeń jakim ulega miasto, w którym przyszło mu żyć. Zmian, które nieodwracalnie zmieniają życie bohatera.
Benoit Peeters, Francois Schuiten
‹Mroczne miasta. Brüsel›
Józef K. z „Mrocznych miast” to Constant Abeels. Kwiaciarz, miłośnik nowoczesności i entuzjasta plastiku, który ma jedno marzenie. Chce, by żywe rośliny – będące źródłem brudu i zgnilizny – zastąpić czystymi i schludnymi sztucznymi kwiatami. Przygotowuje się właśnie do otwarcia po remoncie swojego sklepu, w którym będzie takie cudeńka sprzedawał. Akcję opowieści rozpoczyna zaskakująca wizyta. Do drzwi Constanta nie pukają jednak urzędnicy, by wręczyć mu akt oskarżenia, lecz nachodzi go Ernest Dersenval, który przynosi pozornie doskonałe wieści. Wynalazca i naukowiec, który jest zagorzałym zwolennikiem postępu, realizuje aktualnie projekt przebudowy systemu zdrowia. Ma zamiar wznieść ogromne, nowoczesne, doskonale wyposażone, sterylne szpitale. Chce również, by na każdym piętrze tych drapaczy chmur znalazły się sztuczne rośliny produkowane przez Abeelsa. Nasz bohater dostrzega w tym pomyśle wielką szansę na rozwój i oczywiście chętnie przystaje na ten pomysł.
Dodać od razu trzeba, że budowa tej ultranowoczesnej placówki jest jednym z elementów radykalnej przebudowy Brüsel. Miasto jest teraz w gruncie jednym wielkim placem budowy, a dokładniej mówiąc placem… zniszczenia. Kolejne decyzje urzędników prowadzą do coraz większego chaosu, nad którym chyba już nikt nie panuje. Mnożą się absurdalne decyzje, a kolejne dzielnice obracają się w gruzy. Doświadcza tego na własnej skórze także Constant Abeels, który udaje się do urzędu miasta, by załatwić pozornie prostą sprawę. Chce mianowicie prosić o wyjaśnienie przyczyn odcięcia wody. Już sama droga przez upiorne miasto zwiastuje problemy, a widok urzędu położonego na szczycie wzgórza, niedostępnego niczym forteca z opowieści grozy, tylko te wrażenia wzmacnia. W samym urzędzie oczywiście nic nie można załatwić. Constant jest odsyłany od drzwi do drzwi, aż wreszcie trafia na kobietę, która postanawia mu pomóc. Tina ma szczere zamiary, ale nawet ona jest bezradna w obliczu bezdusznej machiny, jaką są nieprzepastne korytarze urzędu. Sprawę utrudnia także to, że Constanta męczy coraz bardziej uporczywy kaszel i wreszcie zamiast załatwić swoją sprawę, ląduje w szpitalu. Tu oczywiście jest równie upiornie.
Tak rozpoczyna się surrealistyczna wędrówka Constanta A. przez zmieniające swoje oblicze miasto. Bohater nie tylko nie jest w stanie załatwić pozornie prostej sprawy, ale stopniowo traci kontrolę nad swoim życiem. Nie dość, że coraz bardziej szwankuje mu zdrowie, to wynikające z absurdalnych decyzji urzędników zmiany w miejskiej tkance dotykają go coraz bardziej. Jego mieszkanie ulega kolejnym zniszczeniom, a wkrótce ma zostać całkowicie zburzone, jak wiele innych w jego dzielnicy. Constant krąży pomiędzy gruzami zdewastowanych domów, przemierza upiorne korytarze szpitali i urzędów, uświadamiając sobie stopniowo, że jest skazany na porażkę. Nie oglądając się na los mieszkańców, urzędnicy uparcie realizują bowiem swoje szalone wizje. Choć na dobrą sprawę trudno tu mówić o wizjach, bo wszystko jest raczej efektem nieudolnej improwizacji pozbawionej jakiejś myśli przewodniej. Warto odnotować, że tworząc opowieść o Brüsel autorzy bezpośrednio nawiązują do procesu przebudowy Brukseli, który został opisany we wprowadzeniu do komiksu napisanym przez scenarzystę. Beniot Peeters opisuje, przywołując konkretne przykłady, jak bezmyślne niszczenie tkanki miejskiej, realizacja absurdalnych planów, rażący brak kompetencji i prymitywna chęć wcielania w życie idei postępu, doprowadziły do wielu fatalnych dla tego miasta konsekwencji.
Surrealistyczną atmosferę opowieści doskonale oddają rysunki Francoisa Schuitena. Jak w każdym tomie, także i tu, kluczową rolę odgrywają narysowane z niesamowitą troską o detale elementy architektoniczne. Bezduszne, rozrastające się nowe dzielnice są tu skontrastowane z upiornymi, chaotycznymi starymi dzielnicami miasta. Wnętrza instytucji, których korytarze, sale i gabinety przemierza Constant, przytłaczają zarówno jego samego, jak i czytelnika. Przepastne pomieszczenia ukazują prawdziwą relację pomiędzy jednostką a sprawującymi nad nią władzę instytucjami. Tę ciężką atmosferę wzmacniają przygnębiające, sepiowe kolory. Można wręcz odnieść wrażenie, że całe miasto, nad którym chyba nigdy nie świeci słońce jest całkowicie pozbawione barw.
W poprzednim tomie – „Niewidzialna granica” – chodziło o akt kreacji. O wskazanie momentu granicznego pomiędzy stanem, w którym coś nie istnieje, albo raczej istnieje jedynie potencjalnie jako projekt, a stanem, w którym to coś zostaje urzeczywistnione. Tu natomiast głównym motywem jest destrukcja. Choć Brüselscy urzędnicy widzą w swoich działaniach wzniosły akt kreacji nowego, lepszego miasta, to w gruncie rzeczy nie robią nic innego, tylko je dewastują. Niszczą sferę publiczną, a przy okazji demolują życie ludzi, którzy tracą swoje miejsce do życia oraz poczucie przynależności do konkretnych przestrzeni. Jest to proces powolny, ale dojmująco nieuchronny. Bohater opowieści szuka sposobu, na to, żeby jakoś wyzwolić się spod jego władzy, ale nie jest to łatwe. Czy w tym przypadku możemy liczyć na szczęśliwe zakończenie, jakiego niestety nie doczekał się Józef K? Czy może Constant A. skończy podobnie jak skazaniec z powieści Kafki?
