Kolektyw pod lupą
[„Kolektyw #1” - recenzja]
Przyjaciele pustyni kontra Saintburger - sc. Dębski, rys. Dzitkowski
DG: Niestety, szwankuje nieco kompozycja i momentami gubią się proporcje (za duże dłonie!). Dymki mają dziwne kształty i czasami występuje zbyt duże zagęszczenie kresek. No i onomatopeje do poprawy.
RW: Graficznie jeden z lepszych komiksów w „Kolektywie”, bardzo klimatyczny – chociaż nie da się odmówić wskazanych przez Ciebie niedociągnięć.
DG: Ale jest nieźle – jeden z nielicznych momentów w antologii, gdzie jest opowieść (z dobrą puentą), a nie pasek rozciągnięty na kilka stron czy jeden żart przeciągany w nieskończoność.
RW: Niby prosta historia, ale jednak historia – a nie rozdęty pasek.
DG: Nic, tylko czekać, aż Katarzyna „Panna N” Witerscheim poprawi warsztat i weźmie się do kolejnej historii z ambicjami.
„Maciek” (sc. i rys. Tomasz „quaz” Drabik)
RW: „Maciek” – dwie plansze autorstwa innej wielkiej gwiazdy krajowego netkomiksu, czyli Tomasza „quaza” Drabika…
DG: …kolejnej sztucznie wykreowanej gwiazdy…
RW: …jaki rynek, takie gwiazdy… Ale! I tu kolejne rozczarowanie. Quaz wyprodukował naiwną, pretensjonalną historię o ważkiej problematyce społecznej – wpływie gier komputerowych na przemoc wśród młodych ludzi. Autor stara się zabrać głos w dyskusji, czyni to jednak wyjątkowo nieudolnie i przyciężkawo. Krótko mówiąc – wpadka. Graficznie jednak niczego sobie.
DG: Rysunki mocno kojarzą mi się ze stylem Marka Turka. Na planszach czuć dynamikę – to jedyna zaleta. Historia strasznie naiwna i infantylna – aż zęby bolą.
„Przyjaciele Pustyni kontra Saintburger” (sc. Jakub Dębski, rys. Michał Dzitkowski)
DG: Ja w ogóle nie bardzo rozumiem ten komiks – co się z tym gościem na końcu dzieje? Chowa się w piasku? Nie rozumiem. Sam komiks, w miarę sprawnie opowiedziany i narysowany, wpisuje się w temat poruszany w kampaniach społecznych przeciw otyłości. Niestety, fabularnie jakoś nie przekonuje – strasznie wyeksploatowany temat.
RW: Temat jak temat – trochę tu satyry na jedzenie serwowane w barach szybkiej obsługi, trochę też na zagorzałych przeciwników tego typu wiktu. Jedna z lepszych historyjek w całej antologii, zarówno pod względem grafiki, jak i scenariusza. Vigor trzyma wysoki poziom rysunku, ładnie rozwinął swój charakterystyczny „vigorowy” styl. Natomiast po Jakubie „Demie” Dębskim widać już sprawność i otrzaskanie w kwestii umiejętnego konstruowania opowieści. Rzecz może nie na miarę niektórych rewelacyjnych pasków i plansz z serii „Bossi&Bosso”, ale bardzo przyjemna w odbiorze. Wnioskuję z dość charakterystycznego dla tej nowelki tytułu, że z Przyjaciółmi Pustyni spotkamy się pewnie jeszcze nie raz – może w następnym numerze „Kolektywu"?
DG: Dobrze by było. Postacie mają potencjał, autorzy zdolności i umiejętności. Będę śledzić twórczość Vigora i Dema, bo czuć, że chłopaki się rozumieją i że wiedzą, co i jak chcą opowiadać.
„Bez tytułu” (sc. ożeh, rys. skarża)
DG: Kiepsko narysowany bełkot.
RW: Kompletnie mnie nie zainteresował, bardzo szybko wylatuje z pamięci. Chociaż rysunkowo aż tak źle w sumie nie jest – fajna kreska, tylko drugi plan wygląda mocno przeciętnie, zwłaszcza w szarościach wydania papierowego. Ale… o co właściwie w tym komiksie chodzi? Nie łapię. Zupełnie.
DG: Eee tam. Rysunkowo na poziomie „Tytusa, Romka i A’Tomka” chyba. I nie wiadomo, o co autorowi chodzi. Miało być metaforycznie? Jest bełkotliwie.
„Rycerz Janek” (sc. i rys. Igor „Iquorek” Wolski)
DG: Nieźle narysowana, głupawa historyjka, którą też by można zmieścić na trzech kadrach. Strasznie nierówne liternictwo. Igor Wolski powinien znaleźć sobie dobrego scenarzystę, bo tutaj nie poradził sobie z dłuższą fabułką. A gość rokuje jako niezły rysownik.
RW: Zdecydowanie wszystko to co wymieniłeś. Iquorek sprawnie macha ołówkiem, z lekkością, której może mu pozazdrościć większość członków skupionych w Netkolektywie. Ale ta historia… Pierwsze strony zdają się zupełnie zbędne dla dalszego rozwoju akcji. Wpierw Wolski stara się budować nastrój wędrówki z nieśpiesznym tempem. Dość szybko jednak niszczy to wszystko dowcipem, na którym oparł oś całej fabuły. Mało zgrabnie jednak to wszystko wyszło. Mam nadzieję, że w kolejnym numerze będzie lepiej.
„Supermoc” (sc. Bartek „godai” Biedrzycki, sc. i rys. Łukasz „Dodgers” Okólski)
bez tytułu - sc. ożeh, rys. skarża
DG: Drugi komiks spółki Okólski i Biedrzycki. Dużo lepszy niż „Czekające” – sprawnie narysowany i opowiedziany. Historia nieco przewidywalna (bo w kółko powtarzają, że pancerzyk jest taki do kitu, to wiadomo, że na końcu okaże się błogosławieństwem), ale mimo wszystko dobrze przedstawiona. Nieźle to wyszło. Sugeruję, by ci autorzy trzymali się razem i pracowali nad tak zrobionymi krótkimi formami w duecie, bo czuć, że się rozumieją, i z ich współpracy może wyniknąć dużo dobrego.
RW: Ano, zgodzę się z tym, co piszesz. Primo – ten komiks jest dużo sensowniejszy niż trochę nielogiczne „Czekające”. Mam wrażenie, że „Supermoc” powstała później, bo widać tutaj dotarcie się obydwu twórców. Secundo – fajna dywagacja na temat swobodnego dostępu do różnych supermocy, chociaż faktycznie puenta staje się w pewnym momencie mocno przewidywalna. Ale i tak jest spoko. Tertio – historia ładnie przedstawiona graficznie i zręcznie napisana. Okólski po raz kolejny pokazuje się z bardzo dobrej strony w tym zbiorku. Jest w nim moc.
„Sekretarka; Period” (sc. i rys. Ewa „ew” Jędrzejczak)
DG: Paski, które nie są rozdęte do kilku plansz – i za to się należy plus. Natomiast takie to… toporne. Rysunki niezłe, ale humor bardzo czerstwy. Oparty na grach słownych, ale bez polotu. Trafi do fanów „Kiepskich”.
RW: Ten typ humor ma też swoich fanów. Dwa rubaszne paski w stylu typowym dla ew – zarówno graficznym, jak i humoru. Brak temu jednak lekkości typowej chociażby dla
„Porysunków”, gdzie pojawiają się rzeczy w podobnym tonie. Lekko przechodzi przez głowę.
DG: Przechodzi, ale nie zostaje.
„Klubowiczka” (sc. Bartek „godai” Biedrzycki, rys. au)
DG: I tu jest najlepszy short w tej antologii. Narysowany z lekkością, widać, że tajemniczy rysownik urodził się z ołówkiem w ręku.
RW: Z pewnością najlepszy. Ale wysoki poziom nie dziwi – w końcu tajemniczy rysownik to zawodowiec nie lada i poziomem zdecydowanie odstaje od reszty rysowników skupionych w Netkolektywie, którego chyba nawet formalnie nie jest członkiem. Natomiast sama historia znów obciążona tym samym piętnem, co poprzednie nowele w zbiorku. Mógł wyjść z tego bardzo zgrabny i zabawny pasek.
DG: Przy okazji jest to najlepszy występ scenariuszowy Biedrzyckiego, mimo że znów można zarzucić mu rozciągnięcie, to jednak efekt jest porządny. Nie czuć w nim takiego pustosłowia i rozdęcia – ale to chyba przede wszystkim zasługa rysownika. Au i godai pokazują, na czym ma polegać krótka forma – na sprawnym opowiedzeniu historii, a nie na topornym wyłożeniu kawy na ławę.
DG: Ostatnie dwa komiksy w zbiorku – trójkadrowa plansza Skarży pt. „Statystyki”, z niezłym pomysłem, ale średnim rysunkiem, oraz zabawny i nieźle narysowany pasek Dębskiego (sc.) i Sienickiego (rys.) – są wspaniałą puentą tej dyskusji. Polscy webkomiksiarze zdecydowanie lepiej czują się w paskach niż w dłuższych formach, radzą sobie z fabułkami, potrafią opowiedzieć jeden żart – ale przedstawić już dłuższą historię, połączyć kilka pomysłów w jeden ciąg narracyjny? To w większości przypadków przerasta jeszcze ich możliwości.
RW: To jest właśnie bolączka polskiego webkomiksu – w przeważającej większości stoi on paskami – tworzą je zarówno kompletne miernoty, jak i nieźle rysujący amatorzy luźno związani z Bitwami Komiksowymi (w większości to właśnie skład Netkolektywu). Nie wspominając już o kilku prawdziwych profesjonalistach (Marek Lachowicz, Maciej Pałka), którzy w Internecie głównie pokazują paski komiksowe. W tej antologii widać brak ogrania z odrobinę dłuższą formą. Niektórzy radzą sobie z nią lepiej, inni gorzej.
DG: Antologia obnaża słabości polskich komiksiarzy zrzeszonych w Netkolektywie – pokazuje, komu się chce, a kto robi komiksy „na odwal”.
RW: Mam nieodparte wrażenie, że wpierw powstał zamysł stworzenia antologii, którą można by wydać na najbliższym konwencie komiksowym (to znaczy na WSK), a dopiero potem powstawał materiał, po części robiony na szybko. Pomysły nie przychodziły… a terminy goniły.
DG: Żeby zdążyć na konwent? Otóż to. Ten pośpiech widać, niektóre fabułki nie uleżały się autorom w głowach. Są po prostu surowe. W dodatku antologii brakuje redaktora. Kogoś, kto powiedziałby autorom, co robią źle, i odprawił z kwitkiem tych, którzy zrobili kiepskie komiksy – a kilka takich osób w pierwszym „Kolektywie”, niestety, się znalazło.
RW: Niektórzy twórcy prawdopodobnie nie mieli wcześniej żadnych historii do pokazania. A że bardzo zależało im na znalezieniu się w pierwszym numerze… Zresztą jest to ogólnie problem wielu polskich antologii wydanych w ostatnim czasie (także tych publikowanych przez poważnych graczy na rynku), tak więc „Kolektyw” zdaje się potwierdzać tu tylko regułę.
DG: Zdecydowanie in minus są Marta Dettlaff i Bartosz Orecki, Okoński i Drabik. In plus – Qrjusz, godai, au i PannaN. Największe odkrycie to Dodgers. Rokuje Iquorek, Bele, Vigor i Dem. A reszta – przeciętnie.
RW: Koko i quaz to może nie najgorsze komiksy, ale bez wątpienia największe rozczarowania. „Mroczny Rycerz” najmniej ciekawy graficznie i scenariuszowo. Qrjusz, PannaN oraz Dem i Vigor to mocne punkty. Tajemniczego pana au nie chwalę, bo to inna kategoria wagowa. Kończąc, miejmy nadzieję, że ekipa Netkolektywu wyciągnie wnioski, przemyśli sprawę, i że na MFK zaprezentuje o wiele lepszy materiał w „Kolektywie #2”.
DG: Materiał przemyślany, przygotowany bez pośpiechu i nie pod kątem samego parcia na publikację w zinie na najbliższej dużej imprezie komiksowej. Bo potencjał jest, zabrakło jednak profesjonalizmu.
PS. Gizicki jak zwykle się czepiał i przesadzał, Wyrzykowski jak zwykle – z wrodzoną sobie subtelnością stał się tym łagodnym kontrapunktem. Oklaski!
Ekstrakt?
RW – 40%
DG – 40%