Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

‹Kolektyw #1›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKolektyw #1
Data wydaniamarzec 2007
Format56s. A4
Gatunekantologia
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Kolektyw pod lupą
[„Kolektyw #1” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 »
Niedawno powstały Netkolektyw skupiający grupkę twórców komiksu internetowego dotrzymał słowa i już na Warszawskich Spotkaniach Komiksowych wystartował z pierwszym numerem swojego magazynu „Kolektyw”. Wysłannicy „Esensji” zakupili, przeczytali, podumali – a potem wymienili się spostrzeżeniami.

Daniel Gizicki, Robert Wyrzykowski

Kolektyw pod lupą
[„Kolektyw #1” - recenzja]

Niedawno powstały Netkolektyw skupiający grupkę twórców komiksu internetowego dotrzymał słowa i już na Warszawskich Spotkaniach Komiksowych wystartował z pierwszym numerem swojego magazynu „Kolektyw”. Wysłannicy „Esensji” zakupili, przeczytali, podumali – a potem wymienili się spostrzeżeniami.

‹Kolektyw #1›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKolektyw #1
Data wydaniamarzec 2007
Format56s. A4
Gatunekantologia
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Pierwsze wrażenia
Daniel Gizicki: Zaczynamy od okładki i ogólnego pierwszego wrażenia. Antologia „Kolektyw” ma zaiste koszmarną okładkę, która pozornym odłączeniem od siebie różnych lewitujących wysepek z różnymi domami ma najprawdopodobniej sugerować, że w antologii bierze udział kilkunastu twórców „z innych bajek”. Ale stojąca na pierwszym planie dziewoja, która jeszcze jako tako wygląda, ma za sobą tablicę z jakimś koszmarnym bohomazem. A przecież okładka ma zachęcać potencjalnego czytelnika, przyciągać, krzyczeć: „kup mnie!”. A tu? Gdyby nie wrodzona ciekawość, ale i masochizm, nigdy bym nie sięgnął po coś z taką okładką.
Robert Wyrzykowski: Przesadzasz, Danielu. Okładka nie wydaje mi się aż tak koszmarna, chociaż przyznam, że plasuje się gdzieś tak w okolicach „średniej okładkowej”. Nie mogła mieć zresztą chyba aż tak negatywnego wpływu na wyniki sprzedaży, skoro nakład pierwszego numeru „Kolektywu” rozszedł się całości w tempie niemal ekspresowym. Autorem tej okładki jest największa bez wątpienia gwiazda Netkolektywu, czyli sam Konrad „Koko” Okoński – jeden z popularniejszych twórców webkomiksowych…
DG: Inaczej. On jest największą, ale i najbardziej sztucznie wykreowaną gwiazdą Netkolektywu. Największą gwiazdą tego numeru jest au, bezapelacyjnie.
RW: Z tym się zgodzę, aczkolwiek sam au (hmm, kimże on być może?) chyba członkiem Netkolektywu nie jest i występuje tu wyłącznie w charakterze „guest star” tudzież wabika dla fanów spragnionych każdej odrobiny prac tego tajemniczego bloggera.
DG: Zwał, jak zwał. Podejrzewam, że decyzja o przyznaniu miejsca na okładce Okońskiemu była jak najbardziej przemyślaną strategią marketingową. Jakiej cienizny by on z siebie nie wypluł, zawsze znajdzie się kilkaset osób, które w krwawych krucjatach dowodzić będą, że to genialne i kropka.
RW: No cóż, wysokie pozycje na toplistach świadczą o niemałej popularności jego komiksów. Przyznaję jednak, że ta okładka jest dość przeciętna jak na możliwości Okońskiego. Natomiast bogactwa symboli i możliwości interpretacyjnych w niej ukrytych, jak domy ze śmigłami, klucze czy też latające wysepki, nawet ja nie jestem w stanie ogarnąć.
DG: Idźmy dalej. Wewnątrz na pierwszej stronie wstęp pełen błędów stylistycznych. Oraz spis treści informujący na których stronach co się znajduje – szkoda tylko, że na samych stronach ich numerów nie uświadczysz. Ale to szczegóły, które można wybaczyć, wszak to pierwsza publikacja tego typu, w którą zaangażowani są początkujący twórcy. „Początkujący” wydaje się być kluczowym słowem dla zdecydowanej większości autorów prezentujących się w antologii.
„Grubasek Elmo” (scenariusz i rysunki J.T.)
RW: Ale przejdźmy może do samych komiksów a nie znęcajmy się nad wstępem, którego i tak większość czytelników nie przeczyta. Komiks numer jeden w zbiorku (ale nie w rankingu) to „Grubasek Elmo” autorstwa Macieja „J.T.” Wołosza. O jego „Umarlakach” pisałeś w pierwszym odcinku „Polskiego Komiksu Internetowego”. Już w tej historii ujawnia się pewna wada, która okaże się znamienna dla całego zbiorku i niczym złowieszcze fatum powracać będzie w kolejnych nowelkach…
DG: Jakaż to? Brak umiejętności? Niezrozumienie zasad narracji komiksowej? Brak pomysłów?
RW: Niezrozumienie zasad narracji komiksowej, w rzeczy samej.
DG: No bo umiejętności rysunku Wołoszowi odmówić nie można. Widać, że potrafi cartoonowo rysować.
RW: Zdecydowanie nie można. J.T. prezentuje się w tym zbiorku jako jeden z mocniejszych rysowników w Netkolektywie. Ale jednocześnie na czterech stronach opowiada bardzo, bardzo prostą historię z wyjątkową prostą puentą. Dowcip oparty jest na głupocie tytułowego grubaska. Całość dałoby się zawrzeć w zaledwie kilku kadrach i wyszedłby z tego wcale zgrabny paseczek.
DG: Pięć kadrów by wystarczyło. Pytanie po lekturze tego komiksu nasunęło mi się takie – po co on ten komiks zrobił? Co chciał opowiedzieć? Ani to śmieszne, ani ciekawe. Ten komiks jest bez sensu. Koledze Wołoszowi zwracamy jeszcze uwagę na jedną kwestię. Oczyszczanie krawędzi dymków z niepotrzebnych zgrubień i łączeń. Niech one wyglądają, jakby były zakreślone jednym pociągnięciem.
„My Own Dead Roommate” (sc. i rys. Robert „Bele” Sienicki)
Supermoc - sc. Okólski i Biedrzycki, rys. Okólski
Supermoc - sc. Okólski i Biedrzycki, rys. Okólski
RW: „My Own Dead Roommate” to komiks autorstwa rysownika stosunkowo od niedawna obecnego w webkomiksowym półświatku…
DG: …który całkiem sprawnie rysuje i opowiada, choć jeszcze zdarzają mu się nieporadności…
RW: …ale który zdołał wejść przebojem w ten półświatek. Robert „Bele” Sienicki. Jego „The Movie” to komiks naprawdę niezły, w krótkim czasie zdobył spore uznanie wśród czytelników. Graficznie widać w nim wpływy pewnych amerykańskich webkomiksów – ale korzystanie z niezłych wzorców dobrze świadczy o początkującym autorze. Zabawne historie w „The Movie” też potrafi jako tako opowiedzieć, umiejętnie operując komicznymi charakterami postaci. Udowadnia przy tym, że niemiłosiernie powtarzany w rożnych webkomiksach od czasów „Losuxa” schemat fabularny pt. „bohater w nowym dla siebie środowisku” nie musi być tak wtórny jak u różnych epigonów PFreaka. Niestety to, co uchodzi w „The Movie” i czasem jest wręcz niezauważalne, bezlitośnie wychodzi na jaw w komiksie zamieszczonym w „Kolektywie”. „My Own Dead Roommate” to historia o człowieku, któremu przyszło mieszkać pod jednym dachem z… duchem. Tak przynajmniej można zorientować się z pierwszego odcinka tej serii – który chyba nie jest jednak pierwszym odcinkiem serii, zważywszy na sytuację, w której znaleźli się bohaterowie.
DG: Wadą tego komiksu jest to, że nie został on zaprezentowany w kolorze (ale jako że to mały nakład i amatorska publikacja, łaskawie wybaczamy). Jednak jego hermetyczność… Historia zaczyna się w momencie, który de facto powinien być jej środkiem. Brakuje początku, wyjaśnienia, skąd oni się razem w tym mieszkaniu wzięli. Dalej jest takie przechodzenie od gagu do gagu i brak konkretnego zakończenia. I jeszcze jedna sprawa. Jeśli autorzy zrzeszeni w Netkolektywie decydują się na puszczanie komiksów w odcinkach, to muszą narzucić sobie najwyżej dwumiesięczny cykl wydawniczy. Inaczej to nie ma sensu – chyba że ma być jedynie zachęceniem do zajrzenia na stronę, gdzie można poznać dalsze losy bohaterów. Ale w takim razie czemu nie ma adresu tej strony?
RW: „My Own Dead Roommate” pokazuje, że Sienicki ma problemy z właściwym oddaniem perspektywy. O ile w „The Movie” tego nie widać, bo to komiks typowo paskowy w stylu „Garfielda” i triki z perspektywą w takich tytułach nie są konieczne, o tyle razi to w znacznie mniej statycznej produkcji. W „My Own Dead Roommate” zmieniają się ujęcia, widzimy tu więcej tła i otoczenia, wnętrze mieszkania pod różnymi kątami (nie tylko ściany redakcji jak w „The Movie”) – i niestety jesteśmy porażeni jego płaskością. Przy zmieniającym się kadrowaniu wyraźnie widać jeszcze pewne braki w warsztacie Belego.
DG: Otóż to! W tym mieszkaniu nie ma nic poza tym. Proste ściany, brak szczegółów… I tam mieszka dwóch gości przez pół roku (jak wynika z komiksu)? I ani jednej butelki po piwie? Ani jednej gazety? Mało to wiarygodne.
„Na Zachodzie bez zmian” (sc. i rys. Jacek „Brzozo” Kuziemski)
RW: Dwuplanszowy komiks, który zmieściłby się w dwóch-trzech kadrach. Niezła grafika jak na „Kolektyw”, hardkorowy gag, który mi nawet podszedł.
DG: No co Ty… Idiotyczny ten komiks. Autor próbuje zaserwować nam makabrę z okopu, ale to jest tak strasznie prostackie, że ręce opadają. Wpada do okopu granat, wszędzie walają się flaki zabitych żołnierzy – więc co robią ich koledzy? Przystrajają nimi choinkę. Chryste.
RW: No cóż, nie każdemu musi odpowiadać takie poczucie humoru. Roland Topor nie powstydziłby się takiej wizji. Myślę, że wielu osobom może ta miniaturka przypaść do gustu.
DG: No wiesz… Przywoływać Topora tutaj? To trochę nieuczciwe jednak, bo Topor serwował makabreski, ale z wdziękiem, a nie z narracyjną nieporadnością, gdzie pokazanie makabry jest głównym celem. Jacek „Brzozo” Kuziemski ewidentnie nie ma nic do powiedzenia. Próbuje jedynie szokować makabrą, ale za makabrą musi się coś kryć – a tu tego czegoś brak. Pytam więc, tak jak w przypadku komiksu o grubasku Elmo, po co stworzono ten komiks? Jaki cel przyświecał jego autorowi?
RW: No cóż, Topor to mistrz, Brzozo dopiero się uczy, ma szansę się jeszcze wyrobić… Ale jak to „jaki cel przyświecał"? Celem było stworzenie komiksu do pierwszego numeru „Kolektywu”.
DG: Ale co on chciał opowiedzieć?
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Oni znów to zrobili!
Maciej Jasiński

14 VI 2024

To już czwarty tom tej doskonałej serii. Do tej pory we wcześniejszych albumach poznaliśmy trzy ery Donżonu: „Świt”, „Zenit” i „Zmierzch”. Teraz przyszła pora na cykl „Monstra”, a więc historie poświęcone drugoplanowym postaciom. Czy taki zabieg z punktu widzenia czytelnika może być interesujący? Jak najbardziej, bo pokazując losy mniej ważnych bohaterów, autorzy wspaniale uzupełniają ten stworzony przez siebie przebogaty świat. Zresztą można było się już o tym przekonać, bo albumy 2 i 3 (...)

więcej »

W kleszczach traumy
Marcin Knyszyński

13 VI 2024

Jeff Lemire powraca w swoim charakterystycznym, autorskim stylu. Będzie smutno, tajemniczo, zagadkowo i na pewno niejednoznacznie. „Mazebook. Księga labiryntów” jest mocnym psychologicznym dramatem, wobec którego większość odbiorców nie przejdzie obojętnie.

więcej »

Śmierć prawie na Nilu
Dagmara Trembicka-Brzozowska

12 VI 2024

Witajcie ponownie w Ekhö – świecie takim samym jak nasz… niemal. Po raz dziewiąty Fourmille i jej przyjaciel, Yuri, wyruszają przeprowadzić śledztwo – i tym razem los rzuca ich do jeszcze bardziej egzotycznej niż reszta planety Afryki.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Na marginesie scenariusza #1
— Daniel Gizicki

Jeszcze zrobimy razem niejedną rzecz
— Marcin Podolec, Robert Wyrzykowski

Na północy krew z rozbitych czaszek bucha
— Daniel Gizicki

Letnie dni
— Daniel Gizicki

Narkotyki i poszukiwania
— Daniel Gizicki

Wspaniały komiks!
— Daniel Gizicki

Młodociani turpiści?
— Daniel Gizicki

Czy na sali jest korekta?
— Daniel Gizicki

Wojny robotów
— Daniel Gizicki

Dla fanów Naruto
— Daniel Gizicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.