Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael Cunningham
‹Godziny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGodziny
Tytuł oryginalnyThe Hours
Data wydania11 marca 2003
Autor
PrzekładMaja Charkiewicz, Beata Gontar
Wydawca Rebis
ISBN83-7301-280-X
Format240s. 128×197mm
Cena25,—
Gatunekobyczajowa
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Chwile. „Godziny” w świetle „Pani Dalloway”

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Karolina Rodzaj

Chwile. „Godziny” w świetle „Pani Dalloway”

Virginia Woolf
‹Pani Dalloway›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPani Dalloway
Tytuł oryginalnyMrs. Dalloway
Data wydania4 kwietnia 2003
Autor
PrzekładKrystyna Tarnowska
Wydawca Znak
ISBN83-240-0302-9
Format246s. 125×195mm
Cena32,—
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Virginia Woolf – nazywana czasami Joycem w spódnicy – w swoich powieściach eksperymentowała z techniką strumienia świadomości, którą opanowała do perfekcji. W „Pani Dalloway” zatarła się granica pomiędzy wewnętrznymi monologami postaci a głosem zewnętrznego narratora, próbującego ogarnąć całość świata. Cunnigham w swojej inspiracji nie ograniczył się do aspektów fabularnych. Również warstwa językowa książki, forma w jakiej została napisana, wykazuje silne powinowactwo z prozą Woolf. Czytelnik znowu ma do czynienia z owym obezwładniającym potokiem słów, który sączy się, stale przybierając na sile. Pisarka zmieniała wciąż punkt widzenia, oddając czasami głos przechodniowi, postaci marginalnej. Tak samo robi Cunnigham – myśli bohaterek splata z opiniami innych na ich temat. „Godziny” mają bardziej skomplikowaną konstrukcję – porównać można ją do wykwintnej koronki, ale to z powodu większej ilości planów czasowych, obfitości postaci i tajemniczych związków między nimi, które czytelnik odkrywa niemalże zdanie po zdaniu.
Jednym z wątków obu książek, wspólną myślą przewodnią, jest nieuchwytność człowieka i jego złożoność, bo przecież nikogo – nawet samych siebie – nie dane jest nam poznać. „Bo co my właściwie wiemy nawet o naszych najbliższych? Czyż nie jesteśmy wszyscy więźniami?” – takie pytanie zadaje sobie jedna z bohaterek „Pani Dalloway”. Duet autorów, który nie miał szansy się poznać (Cunningham urodził się w 1952 roku) snuje opowieści o życiu kobiet, które dbają o codzienność, powtarzalną krzątaniną oswajają przestrzeń, czasami gubiąc się po drodze, by innym razem w rutynie odnaleźć pokłady głębokiego sensu, sprzątają, gotują, wychowują dzieci. Czasami nieudany tort ma skutki nie mniej katastrofalne niż przegrana bitwa. „Prawdziwą sztuką jest właściwe rozsadzenie gości przy stole podczas podwieczorków czy kolacji; w tych konwenansach tkwi siła pobudzająca do życia.” Temu – nieco konwencjonalnemu, a jednocześnie mądremu – pogodzeniu się z losem przeciwstawione są historie ludzi szalonych, nękanych chorobami psychicznymi, żyjących na granicy obłędu. O ileż bezpieczniejszy jest los pani Dalloway! Kobiety z „Godzin” podejmują – właśnie na znanym sobie polu – walkę o to, by nie być postrzeganymi jedynie przez pryzmat ludzi, z którymi się związały. Chcą mieć prawo do istnienia osobno. Woolf jako jedna z pierwszych przyjęła kobiecą perspektywę w pisaniu o codzienności. Cunnigham, biorąc przykład ze swojej poprzedniczki, każe czytelnikowi afirmować codzienność i radość życia czasami na przekór innym. Czyż nie ma racji jego Clarissa mówiąc: „Żyjemy, robimy to, co robimy, potem kładziemy się spać – to takie proste i takie zwyczajne.”? Odkrycie, że sama w gruncie rzeczy marzyła o zwyczajnym życiu staje się jedną z fundamentalnych scen dla takiego – to tylko jedna z możliwości – odczytania powieści. Wypada jeszcze oddać głos pierwszej pani Dalloway: „Rzeczy, które się robi milion razy, stają się przez to bogatsze, chociaż można by powiedzieć, że jednocześnie bardziej wyświechtane.” Clarissa wierzyła, że świat będzie lepszy – a przynajmniej bardziej znośny – jeśli pewne drobiazgi trwać będą na swoich miejscach. Wyznając taką właśnie filozofię, bohaterki podkreślają ważność i – mimo wszystko – niepowtarzalność teraźniejszości.
Pozostaje pytanie o cel „Godzin”. Na pewno są hołdem złożonym twórczości i osobowości Woolf. W jednym z wywiadów Cunnigham wyznał, że to właśnie lektura „Pani Dalloway” obudziła w nim zainteresowanie dla słowa pisanego. Miał wtedy piętnaście lat i od książek dużo bardziej interesowały go sport i filmy. Powieść jest więc niezwykłą, opartą na niezwyczajnym koncepcie spłatą długu. Napisanie „Pani Dalloway” na nowo, swoista reinterpretacja mitu wykazywać może wspólnotę ludzkich losów niezależnie od czasu. A może kreując własny świat Cunnigham użył w nim pierwiastków zaczerpniętych z ważnej dla niego prozy, by podkreślić – poprzez powtórzenie ich w życiorysach swoich postaci – prawdziwość i wartość źródła swojej inspiracji? Tak jakby chciał powiedzieć – patrzcie, to, o czym pisała Virginia, ma swoje odzwierciedlenie w naszym życiu i codzienności (historia Clarissy Vaughan „wydarzyła się” wszak całkiem niedawno – pod koniec XX-wieku). W pewnym sensie jest to także historia wpływu literatury na człowieka. Nie na darmo Clarissa chce zrzucić z siebie przebranie Pani Dalloway, chce pozbyć się tego irytującego przezwiska.
Nie jest oczywiście prawdą, że lektura „Godzin” i czerpanie z tej książki niezwykłej czytelniczej przyjemności nie jest możliwe bez poznania „Pani Dalloway”. Bez tego przygotowania pozostanie zapewne mistrzowsko dawkowane napięcie, niezwykła gęstość filmowej niemalże – dzięki której powstać mógł niezwykle sugestywny film – prozy. Nie jest to mało, ale chcieć można więcej. Wydaje się jednak, że to właśnie tropienie smaczków, szukanie nawiązań może wzmóc intensywność lektury. Nie bez powodu przecież Cunnigham inspiruje się powieścią Woolf bardzo otwarcie. Owa jawność skłania do przeczytania „Godzin” nie jako samodzielnego utworu, ale jako tekstu silnie inspirowanego prozą z początku wieku. Niezależnie od tego jak indywidualny czytelnik oceni „Godziny”, czy znajdzie na tworzących je stronach dzieło pisane niejako na zadany temat, czy – jak chcą inni – arcydzieło postmodernizmu, dla mnie te dwie powieści dzielić będą miejsce na jednej półce.
koniec
« 1 2
23 września 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Baśnie dla dorosłych
— Beatrycze Nowicka

Czasem coś załka
— Joanna Kapica-Curzytek

Zawsze można spróbować od nowa
— Tomasz Kujawski

Jak pogodzić się z życiem
— Tomasz Kujawski

Powieść prawdziwa
— Tomasz Kujawski

Tegoż autora

Skazane na porażkę
— Karolina Rodzaj

Człowiek nad przepaścią. Świat tuż przed upadkiem
— Karolina Rodzaj

Juliusz – giermek czterech jeźdźców
— Karolina Rodzaj

Wojenne opowieści o żywotach równoległych
— Karolina Rodzaj

Okrucieństwo świata czarno na białym
— Karolina Rodzaj

Przepoczwarzenie z anioła w harpię
— Karolina Rodzaj

Nie uciszać!
— Karolina Rodzaj

O ważności literatury
— Karolina Rodzaj

Budzenie przeszłości
— Karolina Rodzaj

Wielkie nadzieje
— Karolina Rodzaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.