Kraje arabskie są dla nas ciągle wielką zagadką, dlatego częściej niż zwykle postrzegamy je przez pryzmat stereotypów. Książka Emire Khidayer w znacznym stopniu przyczynia się do ich obalenia. To kopalnia cennej i nietuzinkowej wiedzy o krajach, które rzadko odwiedzamy.
Z innej planety
[Emire Khidayer „Arabski świat” - recenzja]
Kraje arabskie są dla nas ciągle wielką zagadką, dlatego częściej niż zwykle postrzegamy je przez pryzmat stereotypów. Książka Emire Khidayer w znacznym stopniu przyczynia się do ich obalenia. To kopalnia cennej i nietuzinkowej wiedzy o krajach, które rzadko odwiedzamy.
Emire Khidayer
‹Arabski świat›
Nowy i ciekawy jest przede wszystkim punkt widzenia autorki, która opisuje arabskie realia nie z perspektywy turystki ani żony, cudem zbiegłej z „arabskiego piekła”. Dotąd mieliśmy do czynienia przeważnie z tego rodzaju relacjami. Emire Khidayer wychowała się w rodzinie słowacko-irackiej, jest absolwentką arabistyki i islamistyki, zatem jej wiedza o tamtym kręgu kulturowym jest gruntowna i głęboka. Autorka wiele lat pracowała w różnych krajach arabskich jako dyplomatka, później zajmowała się tam biznesem. Fakt, iż doskonale zna język arabski też nie jest bez znaczenia, bo dzięki temu jest w stanie nawiązać bliższy kontakt z mieszkajacymi tam ludźmi i bardziej wnikliwie analizować wszelkie niuanse kulturowe.
„Arabski świat” zawiera mnóstwo interesujących szczegółów o krajach arabskich. Khidayer zwraca przede wszystkim uwagę, że nie jest to cywilizacja jednolita, bo kraje różnią się między sobą kulturą, mentalnością ludzi, stopniem konserwatyzmu i dialektami, których arabski ma bardzo dużo. Świat arabski tworzą kraje Maghrebu, czyli Afryki północnej (to m.in. Algieria, Libia i Egipt), państwa „żyznego półksiężyca” (np. Liban, Jordania, Syria) oraz kraje położone nad Zatoką Perską, takie jak Arabia Saudyjska, Oman czy Katar. Autorka przytacza wiele informacji o każdym kraju, ilustrując je także swoimi osobistymi wrażeniami i doświadczeniami jej znajomych. Są tu anegdoty zabawne, ale też i takie, które powinny być przestrogą.
W oryginalnym słowackim tytule książki pojawia się pytanie, czy arabski świat to dla nas „inna planeta”? Rzeczywiście, podczas lektury możemy odnieść takie wrażenie. Wiele opisanych tu realiów brzmi dla nas, Europejczyków, niewiarygodnie, wręcz „kosmicznie”. Arabskie społeczności są do przesady konserwatywne, ludzie żyją pod niespotykaną gdzie indziej religijno-społeczną presją obyczaju i tradycji. Aż do absurdu rygorystycznie traktowane są relacje damsko-męskie, co rodzi patologie, zaburzenia osobowości i jest przyczyną przemocy domowej (przeciętnie co trzecia kobieta jest tam jej ofiarą). Te specyficzne relacje przenoszą się też na życie codzienne: w Arabii Saudyjskiej są osobne sklepy dla kobiet i mężczyzn, a w Omanie autorka odwiedziła miasteczko uniwersyteckie, które ma dla obu płci oddzielne chodniki (przez pomyłkę oczywiście przechadzała się tym niewłaściwym.)
Skrajnie patriarchalne społeczeństwo skazuje kobiety na funkcjonowanie na marginesie społeczeństwa, bez praw i możliwości decydowania o sobie. To, rzecz jasna, nie jest niczym nowym, ale z drugiej strony autorka przytacza też przykłady świadczące, że ten stan rzeczy zaczyna się – choć powoli – zmieniać. Emire Khidayer stawia też rzadko słyszaną tezę, że życie za zasłoną to w wielu przypadkach wybór samych kobiet, które nie chcą konfrontacji ze światem. Wygodniej im się ukryć i wycofać, niż podjąć wysiłek życia na własny rachunek. Jest to, jak się wydaje, wynik długich wieków zniewolenia i braku odpowiedniej edukacji.
Mocną stroną książki są różnorodne opisy relacji cudzoziemców z Arabami. Możemy się zatem dowiedzieć, jak się zachować i czego unikać, by nawiązać z nimi przyjazne (i bezpieczne) relacje. Znajdziemy także krótki kurs skutecznego targowania się i załatwiania spraw w urzędach. Ciekawy jest rozdział o (przepięknych) arabskich imionach i zwrotach grzecznościowych. Warto zwrócić uwagę, że „Arabskim świecie” znajdziemy też wiele aktualnych odniesień do jaśminowej rewolucji w Tunezji w grudniu 2010 roku i wydarzeń późniejszej „arabskiej wiosny”. Umieszczenie w książce daty wydania oryginału (2009) może wprowadzać w błąd, tymczasem polskiego tłumaczenia dokonano na podstawie drugiego, uaktualnionego wydania słowackiego.
Niestety, wypada zwrócić uwagę na kilka niedociągnięć książki. W tomie zamieszczone są czarno-białe zdjęcia. Przedstawiają architekturę i kulturę arabską, życie codzienne, a niektóre z nich to portrety mieszkańców tamtych krajów. Wielka szkoda, że te fotografie nie zostały podpisane. W tej sytuacji nie mają żadnej wartości i sprowadzają się jedynie do wątpliwej roli „wypełniaczy stron”. Lektura dostarcza nam fascynującej wiedzy, ale ze zdjęć byłoby można dowiedzieć się jeszcze więcej.
Nieco do życzenia pozostawia styl książki – chwilami mało potoczysty i niezbyt spójny. Autorka zdecydowanie nadużywa wykrzykników. Zdarza się jej niezbyt fortunnie prowadzona autopromocja, gdy odsyła czytelników do swojej przyszłej książki (o której jeszcze nie wiadomo, czy zostanie wydana w Polsce) lub gdy sugeruje, że „Arabski świat” koniecznie muszą przeczytać bez wyjątku wszystkie panie, marzące o romantycznym związku z mieszkańcem kraju arabskiego.
Wyraźnie zauważalnym minusem jest brak redakcji naukowej polskiego przekładu. Książki takie jak „Arabski świat”, zawierające imponujące bogactwo materiału faktograficznego z dziedziny historii, geografii czy antropologii kultury, zdecydowanie powinny ukazywać się przy udziale polskiego konsultanta naukowego. I nie chodzi tu o podważanie kompetencji tłumaczki czy samej pisarki. Redakcja naukowa byłaby gwarancją, że zawarta tu wiedza jest wiarygodna, a wysiłek autorki napisania wartościowej ksiązki nie poszedł na marne. Konsultacja dotyczyła wprawdzie zapisu pojęć i nazw arabskich, ale to zbyt mało. Gdyby przejrzany został cały przekład – z pewnością nie znalazłaby się na przykład w książce błędna, o rok późniejsza data rozpoczęcia rewolucji w Tunezji (s. 208).
Gdy jednak te niedostatki pominiemy – sięgając po „Arabski świat” możemy mieć niepowtarzalną okazję spojrzeć na świat oczami samych Arabów, poznać ich system wartości, kulturę i styl życia. Autorka zwraca uwagę na coś, z czego nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, że „świat arabski i jego kultura to nasze sąsiedztwo” (s. 266). Zamiast odgradzać się murem stereotypów i uprzedzeń, warto tego sąsiada poznawać. Poszerzamy w ten sposób swoje horyzonty, poznajemy coś nowego i odmiennego. Nawet najmniejsze przejawy pozytywnego zainteresowania inną kulturą zawsze wychodzą na dobre całemu światu.
Faktycznie warto sięgnąć po taką publikację, chociaż by dlatego, że już się tam nie wybieram z wiadomych powodów (a miałem zamiar). To zdecydowanie lepszy sposób na poznanie kultury arabskiej niż zamykanie sie w murach hotelowych w trakcie pobytu.