Krytycy literaccy nazywają zmarłego przed kilkoma miesiącami Chinuę Achebe jednym z najwybitniejszych literackich twórców kontynentu afrykańskiego, ojcem nowoczesnej powieści wywodzącej się z tego regionu; a mniej banalnie – słoniem tamtejszej literatury i wcieleniem afrykańskiej duszy. „Czcigodnego kacyka Nangę” napisał on w połowie lat 60. XX wieku w wyraźnym nawiązaniu do zdarzeń targających jego rodzinną Nigerią.
Polityka po afrykańsku
[Chinua Achebe „Czcigodny kacyk Nanga” - recenzja]
Krytycy literaccy nazywają zmarłego przed kilkoma miesiącami Chinuę Achebe jednym z najwybitniejszych literackich twórców kontynentu afrykańskiego, ojcem nowoczesnej powieści wywodzącej się z tego regionu; a mniej banalnie – słoniem tamtejszej literatury i wcieleniem afrykańskiej duszy. „Czcigodnego kacyka Nangę” napisał on w połowie lat 60. XX wieku w wyraźnym nawiązaniu do zdarzeń targających jego rodzinną Nigerią.
Chinua Achebe
‹Czcigodny kacyk Nanga›
Rzecz dzieje się w fikcyjnym afrykańskim państwie ze stolicą w Bori, które od niedawna może cieszyć się niepodległością. Narratorem uczynił afrykański pisarz Odilego, młodego, ambitnego nauczyciela z aspiracjami i dobrym wykształceniem. Centralną postacią powieści jest natomiast tytułowy kacyk Nanga, minister w niedawno powstałym, niepodległym rządzie. Człowiek ten, darzony powszechnie szacunkiem i uznaniem za swe chwalebne czyny, przybywa z gospodarską wizytą do wioski, w której pracuje Odili. W tym momencie ich ścieżki krzyżują się po raz drugi, Nanga sam bowiem pracował kiedyś jako nauczyciel, a do grona jego uczniów należał Odili. Ten korzysta chętnie z zaproszenia do stolicy i oferty pomocy w przygotowaniach do zagranicznego wyjazdu edukacyjnego. W domu Nangi dochodzi do zdarzenia, które staje się zarzewiem poważnych zmian w życiu młodego nauczyciela. I choć nie ma ono charakteru politycznego, to właśnie na jego światopogląd polityczny wpływa ono w najmocniejszym stopniu. Odili za punkt honoru stawia sobie zemścić się na Nandze, odpłacając mu pięknym za nadobne. Włącza się w tworzenie nowej partii politycznej i ostatecznie staje się konkurentem ministra w walce o fotel urzędniczy w tym samym okręgu. Poznaje okrucieństwo i podstępność systemu wyborczego, w którym żaden chwyt nie jest zbyt okrutny, aby nie zastosować go w walce o stanowisko. Maksyma przyświecającą wojującym politykom brzmi „po trupach do celu”, byle się dorwać do koryta i napełnić brzuchy.
Najistotniejsze poruszane przez afrykańskiego pisarza problemy to korupcja i deprawacja ludzi posiadających władzę. Jak uczą wszystkie lektury szkolne poświęcone tej problematyce, władza zmienia człowieka, wykoślawia jego moralność i jest to proces nieunikniony. Achebe nie popada w tony moralizatorskie, podchodząc do tematu w sposób zbliżony do satyry. Co więcej swojego protagonistę, w którym można się doszukiwać cech autobiograficznych, uczynił człowiekiem niewolnym od pokus świata elit: „(…) w tamtą noc u wodza Nangi daleki byłem od krytykowania. Wręcz zahipnotyzował mnie luksus wspaniałego apartamentu gościnnego. Kiedy położyłem się w podwójnym łożu wywołującym uczucie, że się człowiek unosi na poduchach z samego powietrza, i kiedy zapaliłem lampkę nocną i zobaczyłem na nowo z pozycji poziomej te wszystkie piękne meble i za otwartymi drzwiami fragment połyskliwej łazienki, i ręczniki wielkie jak lappa, nie mogłem sam przed sobą nie przyznać, że gdyby mnie teraz uczyniono ministrem, pragnąłbym z całej duszy zostać nim już na zawsze”. Niełatwo oprzeć się żądzy spróbowania cukierka za szybą, zwłaszcza w chwili, gdy ktoś podsuwa ci słodycz pod sam nos.
Powieść Achebe jest znakomitym świadectwem rodzenia się nowej klasy politycznej i świadomości obywatelskiej wśród społeczeństwa afrykańskiego. Jakkolwiek mozolny nie byłby to proces społeczeństwo obywatelskie musi przecież w końcu powstać, jak mają nadzieję Odili i jego towarzysze, gdy powołują do życia nową partię opozycyjną: Powszechne Zgromadzenie Ludowe. Zdobycie władzy nie jest dla nich celem samym w sobie, jak zapewniają, zresztą wcale w sukces wyborczy nie wierzą, zdając sobie doskonale sprawę z własnych ograniczeń i słabości oraz z siły przeciwnika. Pragną tylko przemówić do umysłów ludzi, obudzić w nich odpowiedzialność za los własny i kraju. Cele wydają się nieokreślone i mgliste niczym linia odległego horyzontu.
W gorzkim zakończeniu Chinuas Achebe nie pozostawia żadnych wątpliwości, co do ścieżki jaką widzi przed młodą afrykańską państwowością i ludźmi nadającymi jej kształt. Wprawdzie członkowie rządu zostają puszczeni w samych skarpetkach, ale na ich miejsce nie ma kulturalnej, wykształconej, a przede wszystkim uczciwej klasy politycznej. A co o zmianie sądzi społeczeństwo? „Niech oni jedzą – takie było zdanie ludu – ostatecznie, kiedy przedtem jedli tylko biali, czyśmy dla tego popełniali zaraz samobójstwa? Pewnie, że nie. A gdzie są ci wszechmocni biali? Przyszli, najedli się i poszli sobie. A my nadal tu jesteśmy. Najważniejsze, żeby żyć; jak się żyje, to się przeżyje swoje obecne zmartwienie. Wspaniałą rzeczą, powiadają nasi starzy, jest wspomnienie, a tylko ten, kto przeżyje, może je mieć. I poza tym, jeśli się przeżyje – ho ho, nigdy nic nie wiadomo. Nie wiadomo, na kogo przyjdzie kolej jeść jutro. Rodzony syn może przynieść człowiekowi do domu jego dobrą porcję”. I choć słowa te sformułowane zostały prawie pół wieku temu, wciąż pozostają boleśnie aktualne i zaskakują trafnością osądu. Nie ma więc dla Afryki żadnej nadziei? Niekoniecznie. Jednak wielokrotnie dowiedziono, że rozwiązania charakterystyczne dla krajów rozwiniętych nie sprawdzają się na Czarnym Lądzie.