Na ten tom składają się trzy reportaże z Brazylii, Peru i Ekwadoru. Autor nie ma dla nas stamtąd dobrych wiadomości. Amazońska dżungla staje się coraz bardziej zdewastowanym środowiskiem ekologicznym. „Płuca Ziemi” toczy złośliwy i nieuleczalny nowotwór ludzkiej chciwości i ucieczki od odpowiedzialności.
Ten thriller dzieje się naprawdę
[Artur Domosławski „Śmierć w Amazonii” - recenzja]
Na ten tom składają się trzy reportaże z Brazylii, Peru i Ekwadoru. Autor nie ma dla nas stamtąd dobrych wiadomości. Amazońska dżungla staje się coraz bardziej zdewastowanym środowiskiem ekologicznym. „Płuca Ziemi” toczy złośliwy i nieuleczalny nowotwór ludzkiej chciwości i ucieczki od odpowiedzialności.
Artur Domosławski
‹Śmierć w Amazonii›
Teksty reporterskie Artura Domosławskiego sytuują się w kręgu dziennikarstwa śledczego. Autor analizuje trzy drastyczne przypadki dewastowania środowiska naturalnego Amazonii na szeroką skalę: wycinki drzew w Brazylii, pozyskiwania złota w Peru oraz wydobywania ropy naftowej w Ekwadorze. Choć z pozoru te dziedziny przemysłu mają ze sobą mało wspólnego – okazuje się, że łączy je wiele podobieństw. To przede wszystkim wspólny bezduszny mechanizm rabunkowej gospodarki, prowadzonej nie tylko kosztem świata przyrody, ale przede wszystkim – zdrowia i życia ludzi. Za wszystkimi działaniami kryją się potężne ponadnarodowe korporacje, napędzane żądzą zysku. Amazońskie królestwo – jak udowadnia Domosławski – to królestwo występku, zbrodni i wielkich pieniędzy.
Trudno nawet wyobrazić sobie, co każdego dnia rozgrywa się w gąszczu amazońskiej dżungli. Drewno, złoto i ropa naftowa to nieprzebrane bogactwo, dlatego nie dziwi bezwzględny wyścig, aby jak najszybciej podporządkować sobie bogate w te surowce ziemie, zacząć je eksploatować i czerpać zyski. Autor odziera nas tu ze złudzeń: tam, gdzie wchodzą w grę wielkie pieniądze i mordercza konkurencja, nie ma mowy o przestrzeganiu prawa i legalnych działaniach. Łatwiej jest podążać na skróty: a to oznacza nie tylko naginanie prawa, i działania wbrew regułom ekologii, ale także pozbywanie się osób, którzy – jako obywatele – protestują przeciwko nielegalnym i niemoralnym metodom działania wielkich korporacji. W reportażach Domosławskiego przeczytamy o wielu ludziach dobrej woli, którzy są zmuszeni prowadzić życie zwierzyny łownej, bez reszty angażując się w swoją działalność. I płacą za nią często najwyższą cenę życia: własnego lub członków rodziny, zabijanych dla ostrzeżenia.
Autor reportaży zadaje w swoich tekstach ważne pytania: jak pogodzić konieczność pozyskiwania surowców, uzasadnioną coraz bardziej intensywnym rozwojem cywilizacyjnym? Jak kontrolować samonapędzający się proces globalizacji, który sprzyja „umywaniu rąk” i uchylaniu się od odpowiedzialności za wyrządzone środowisku i ludziom szkody? Jak radzić sobie z tym, że nowoczesne społeczeństwo kształtuje zachowania i działania moralnie naganne, które nie napotykają oporu i nie wywołują wyrzutów sumienia? Jak wreszcie odnieść się do tego, że skomplikowany łańcuch zależności i odpowiedzialności tworzy wiele firm na całym świecie, ale na samym końcu są ich klienci – czyli my wszyscy? Artur Domosławski nie straszy tu nierealistycznymi hasłami nawołującymi do bojkotów czy wyrzeczenia się nowoczesnych dóbr, ale ogranicza się do stwierdzenia, że dostrzeżenie własnego współudziału i współwiny wymaga wysiłku, na który mało kogo stać. To cena, którą my wszyscy płacimy za postępujący coraz szybciej proces globalizacji.
Porażające są opisy zdewastowanego środowiska, ludzi wysiedlanych z własnych domostw albo żyjących na terenach, gdzie wszystko cuchnie ropą, nawet pitna woda i tych, którzy zmuszeni są żyć wśród rozlanej rtęci (to jeden z ubocznych produktów po wydobyciu złota). Jeszcze bardziej porażająca jest bezsilność i rozpacz ubogich tubylców, boleśnie osamotnionych w walce z korporacjami. Jak nierówne są to szanse, uświadamia nam fakt, że budżet pojedynczej firmy jest równy budżetowi niejednego kraju. Nie dziwi więc zręczność prawników i specjalistów od PR, według których wszystko jest w najlepszym porządku, a „etyczne kodeksy” korporacji prześcigają się wręcz w deklarowaniu dobrej woli w przestrzeganiu prawa i ochronie środowiska naturalnego.
Wskazując uniwersalne mechanizmy, towarzyszące panoszeniu się ponadnarodowych firm w środowisku lokalnym, autor nie zapomniał jednak o pojedynczych ludziach. Nakreślił wiele interesujących portretów osób, oddanych walce o swoje sprawy, właściwie wbrew nadziei. Nierówność sił i szans jest oczywista, bo ich walka nie jest wymierzona tylko przeciwko pojedynczej firmie, ale jest to walka z całym systemem ponadnarodowych korporacji, które „kupują” sobie bezkarność. Nie dziwią w tej sytuacji ich nie do końca jasne powiązania ze światem polityki i prawa.
Wszystkie reportaże mają skrajnie pesymistyczny wydźwięk. Występek, zbrodnia i wielkie pieniądze panoszą się coraz bardziej. Jednak w jednym z tekstów Domosławski ukazuje nam światełko w tunelu, drobną iskrę, która być może zapowiada przełom na szerszą skalę, jeśli chodzi o pociąganie globalnych korporacji do odpowiedzialności. To oczywiście nie jest powód do uspokojenia, raczej impuls, aby nie ustawać w wysiłkach i działać dalej. A przede wszystkim – nie zamykać oczu na to, co się dzieje na świecie. Choć Amazonia jest oddalona od nas o tysiące kilometrów – mechanizm globalnych powiązań sprawia, że to, co się tam dzieje, rozgrywa się właściwie obok nas. Teksty Artura Domosławskiego czyta się jak thriller – a efekt jest jeszcze bardziej przejmujący i przygnębiający, bo ten thriller dzieje się naprawdę.