William Powers już na samym początku „Wyloguj się do życia” zarzuca nas całym kompletem słów-kluczy, które będą się przewijały przez całą książkę: ekrany, społeczność cyfrowa, połączenie, cyfrowi maksymaliści, głębia… Ma to w założeniu ułatwić nam odbiór jego książki i ustanowić podstawę wymyślonej przez niego „cyfrowej filozofii”. Tylko czy książka spełnia swoją rolę?
Liderzy szerokopasmowej penetracji
[William Powers „Wyloguj się do życia” - recenzja]
William Powers już na samym początku „Wyloguj się do życia” zarzuca nas całym kompletem słów-kluczy, które będą się przewijały przez całą książkę: ekrany, społeczność cyfrowa, połączenie, cyfrowi maksymaliści, głębia… Ma to w założeniu ułatwić nam odbiór jego książki i ustanowić podstawę wymyślonej przez niego „cyfrowej filozofii”. Tylko czy książka spełnia swoją rolę?
William Powers
‹Wyloguj się do życia›
Jednym z podstawowych skrótów myślowych stosowanych przez Powersa są wspomniane wyżej ekrany. Tym mianem określa on każde urządzenie, które pozwala nam połączyć się ze światem, poczynając od telefonów (niekoniecznie z dostępem do internetu) na laptopach kończąc. Z niewiadomych powodów, do „ekranów” zaliczają się także czytniki e-booków. Jak wyjaśnia w jednym z rozdziałów, „niektóre e-czytniki są zaprojektowane tak aby doświadczenie czytania stawało się coraz bardziej zewnętrzne. Tak naprawdę są to minikomputery z wbudowaną skrzynką e-mailową i przeglądarką internetową, które utrudniają czytelnikowi zagłębienie się w lekturze.” Jak każdy posiadacz Kindle’a może potwierdzić, próby korzystania na nim z internetu czy skrzynki pocztowej są niewarte wysiłku.
To właśnie przy użyciu swoich słów-kluczy Powers konstruuje pierwszą część książki ukazując w niej, jak wygląda nasz coraz bardziej zabiegany świat, jak technologie, mające docelowo ułatwiać nam życie, okazują się być rozwiązaniami, które je utrudniają. Jesteśmy nie tylko wiecznie zajęci i zabiegani, nie mając czasu na nic, ale co najgorsze, w naszym życiu i w tym, co robimy, brakuje głębi (kolejne słowo-klucz). A jednocześnie fakt, że wielu milionom ludzi w USA i na całym świecie brak dostępu do najnowszych technologii, autor uznaje za „prawdziwy problem”. Można oczywiście przymknąć oko na podobne rozbieżności czy też na amerykocentryzm autora (Nowy Jork to dla niego „jedno z najwspanialszych miast w historii cywilizacji”) i skupić się na tym, co ma nam do przekazania w kwestii tytułowego „wylogowywania się do życia”.
Ma on bowiem do powiedzenia całkiem wiele, bo jako pisarz z zawodu uważa, że jego życiowe doświadczenia i kontakty z ekranami są wystarczająco wymierne, by móc doradzać innym w tym temacie. Dodatkowo pobieżna znajomość filozofii, jaką nam oferuje, ma stanowić podstawę do oferowania rozwiązań szeregu problemów związanych z ciągłym połączeniem. Właśnie filozofii poświęca Powers drugą część swojej książki, przybliżając nam „Nauki Siedmiu Filozofów Ekranów”. Są to Platon, Seneka, Gutenberg, Szekspir, Franklin, Thoreau i McLuhan, jedni powszechnie znani, inni (szczególnie Thoreau) nieco mniej popularni, ale wszyscy, jak stara się dobitnie dowieść autor, żyjący w czasach wielkich przemian. W związku z tym każdy z tych filozofów (aczkolwiek nazywanie Gutenberga czy Szekspira filozofami uznaję za pewne nadużycie) musiał wypracować swoje własne metody radzenia sobie z ówczesnym natłokiem informacji.
Do pewnego stopnia można odnieść wrażenie, że przy analizie każdego z omawianych filozofów Powers przede wszystkim stara się dowieść nam, jak wielkie przemiany zachodziły wtedy na świecie i jak bardzo przedstawiane postaci były, w taki czy inny sposób, jednostkami zdolnymi okiełznać powszechny chaos: Seneka przez pisanie listów, Szekspir przez używanie małych, ścieralnych tabliczek, które trafiły nawet do „Hamleta”, a Thoreau uciekając na odludzie.
Można odnieść wrażenie, że w niektórych miejscach korekta tekstu przysnęła, możemy bowiem przeczytać w książce o „komputerach biurkowych”, „hektycznym” świecie czy „relewantnym” projekcie. Wreszcie, nie ukrywajmy, polski tytuł książki oferuje nam zupełnie co innego niż tytuł oryginalny. Powers wcale nie zachęca nas do porzucenia wszystkiego, do czego przywykliśmy i udania się w głębokie ostępy jak uczynił to Thoreau (który zresztą miał do najbliższego miasta całkiem niedaleko). Na podstawie swojego obcowania ze wspomnianymi siedmioma filozofami daje nam cały szereg sugestii dotyczących tego, jak sobie poradzić z coraz bardziej połączonym życiem.
I właśnie w tym zawiera się największy problem „Wyloguj się do życia”. Sedno tej książki to kilkunastostronicowe podsumowanie rozdziału o filozofach, w którym Powers przekuwa wykorzystywane przez nich metody na współczesne sposoby radzenia sobie z natłokiem informacji, a także dzieli się z nami swoimi własnymi praktykami. Rozdziały początkowe stanowią dość nieudaną próbę analizy współczesnego trendu zmierzającego w stronę coraz większego, intensywniejszego połączenia, walkę toczoną zarówno przez całe państwa (choćby o to, kto będzie „liderem szerokopasmowej penetracji”), jak i przez nas samych (vide
produkty Apple’a). W świetle tego największa część książki, czyli omówienie wszystkich siedmiu filozofów, stanowi pewnego rodzaju sposób na rozdmuchanie kilku konkretnych pomysłów do rozmiaru książki.
Owszem, Powers robi to całkiem sprawnie, a jego wywody czyta się szybko i przyjemnie. W kilku miejscach jego książka skłania do refleksji, choć nie mogę oprzeć się wrażeniu, że została napisana dość pobieżnie. Wygląda to trochę tak, jak gdyby autor w pogoni za popularyzacją swojej „cyfrowej filozofii” starał się za wszelką cenę uniknąć zbyt trudnych kwestii czy bardziej naukowych przykładów. Co prawda nie stanę się adeptem jego sposobu myślenia, ale kilka z zawartych w książce pomysłów może wykorzystam. Tylko, powtórzę raz jeszcze, czy naprawdę wydanie książki to najlepszy sposób na rozpropagowanie garści rozwiązań dotyczących tego, jak trzymać się z daleka od telefonu i internetu?