Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Piotr Sommer
‹Piosenka pasterska›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPiosenka pasterska
Data wydania24 września 1999
Autor
Wydawca Biuro Literackie
CyklFort Legnica
ISBN83-87826-11-1
Format58s. 145×205mm
Gatunekpoezja
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

„Umowna” samotność świata
[Piotr Sommer „Piosenka pasterska” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Z poetycką twórczością Piotra Sommera zetknąłem się w roku 1984 – późno i wcześnie zarazem.

Sebastian Chosiński

„Umowna” samotność świata
[Piotr Sommer „Piosenka pasterska” - recenzja]

Z poetycką twórczością Piotra Sommera zetknąłem się w roku 1984 – późno i wcześnie zarazem.

Piotr Sommer
‹Piosenka pasterska›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPiosenka pasterska
Data wydania24 września 1999
Autor
Wydawca Biuro Literackie
CyklFort Legnica
ISBN83-87826-11-1
Format58s. 145×205mm
Gatunekpoezja
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Późno, ponieważ był on już wówczas znanym i uznanym, choć wciąż jeszcze młodym (rocznik 1948), pisarzem. Miał na koncie cztery tomiki (trzy dla dorosłych: „W krześle”, 1977; „Pamiątki po nas”, 1980 i „Kolejny świat”, 1983 oraz jeden – „Przed snem”, 1981 – dla dzieci) i głośną w tamtych czasach „Antologię nowej poezji brytyjskiej”, opublikowaną w „Czytelniku”. Wcześnie, ponieważ ja miałem wówczas niespełna 15 lat i dopiero, jak Kolumb Amerykę (wszystko wtedy wydawało się wielkie jak kontynent), odkrywałem skrzący się bogactwem form i tematów świat poezji. Moja peregrynacja twórczości Sommera zaczęła się od „Piosenki dla Jacka Kleyffa”, do przeczytania której – a w dalszej kolejności do sięgnięcia po inne wiersze tegoż autora – skłoniło mnie raczej nazwisko zawarte w tytule (jednego z bardów ówczesnej opozycji), aniżeli sam autor owej „piosenki” Z perspektywy czasu ocenić mogę, iż dobrze się stało. Nie został może Sommer jednym z ulubionych moich poetów współczesnych, ale na pewno jego twórczość – zwłaszcza w II połowie lat 80-tych (kiedy dogorywał PRL), wydawała mi się ważna. Mimo wszystko, ważniejsza niż dzisiaj…
W minionej dekadzie Sommer zniknął na kilka lat z poetyckiego nieboskłonu; opublikował jedynie dwa tomiki wierszy: „Nowe stosunki wyrazów” (1997) i właśnie „Piosenkę pasterską”, którą zamknął wiek XX. Skupił się głównie na pracy redakcyjnej i translatorskiej (w miesięczniku „Literatura na Świecie”); pisywał też szkice literackie (opublikowane w tomie „Smak detalu i inne ogólniki”, 1995). Poezja, choć stale w jego życiu obecna, stała się dlań widocznie już nie tak niezbędna do komunikowania się ze światem. Do czasu jednak. Nagromadzone przez lata emocje, spostrzeżenia i przemyślenia znalazły wreszcie swoje ujście w nowych lirykach. Bardzo często dosłownie „lirykach” – wierszach o subtelnej i delikatnej strukturze, w których nie brak wyznań człowieka dojrzałego, aczkolwiek nie zawsze dostosowanego do realiów nowego świata (czytaj: III Rzeczypospolitej). Przed światem tym Sommer często ucieka – w codzienność domowego zacisza („Rano na ziemi”), w cień przydomowego ogródka. Nie zawsze jednak to, co czeka nań w tej „kryjówce”, niesie ukojenie i bezpieczeństwo. Liście w końcu opadną z drzew i odkryją nie tylko „przerdzewiały płot”; przestaną nas także chronić i „przed okiem przechodnia”, i „przed światłami samochodu” („Wczoraj”). Kiedy zamkniemy drzwi mieszkania, wyłączymy telewizor, zasłonimy okna i przestaniemy reagować na dzwonki telefonów – dopiero wtedy okaże się, że w świecie, który zamieszkują miliardy ludzi, w którym życie pędzi przed siebie, na oślep, tak naprawdę jesteśmy sami. Bo nasz cały świat to ten drugi człowiek, który zawsze jest przy nas bądź z nami. Jeśli jego brakuje, świat automatycznie odwraca się od nas plecami. Kto wie, czy to właśnie nie samotność jest najgroźniejszą chorobą cywilizacyjną przełomu wieków…
Na samotność nie ma bowiem lekarstwa. Odbierając nam drugiego człowieka, odbiera nam ona zarazem cząstkę nas samych. Jesteśmy przecież naczyniami połączonymi; systemem luster, w których odbijają się nasze czyny i uczucia, całe nasze życie – dzięki tym odbiciom w ogóle istniejemy. „Machałem rękami, naganiałem powietrze, / wróciłem do najętego domu, / ale nie mogłem skupić się do snu” – pisze Sommer w wierszu „Służby miejskie”. Zwraca jednocześnie – w liryku „Podmiejski” – uwagę na powszechność tego zjawiska: „a można by się jeszcze w jakimś trybie warunkowym / do siebie zbliżyć, bo inni też się snują w okolicy”. Płonna to chyba jednak nadzieja, gdyż najczęściej bywa tak, że ludzie samotni – jak cząstki elementarne o tym samym ładunku – miast garnąć się do siebie, odpychają się. Samotność prowadzi ostatecznie, zdaje się twierdzić poeta, do autodestrukcji – współczucie zastąpione zostaje przez cynizm, ironię, egoizm; maleją najważniejsze pojęcia, na wartości tracą przyjaźnie. „Nie mogłem towarzyszyć ci przy umieraniu. / Wybacz, od kilku dni pracowałem pilnie / nad tytułem wiersza, którego nie zdążyłem ci pokazać. / Na pewno byś się ucieszył” – przekonuje podmiot liryczny „Skróconego”. Skróconego (człowieka?) – o empatię.
Nie brak w tomiku tym również wierszy, choć także osobistych, to jednak o zupełnie odmiennym charakterze, podejmujących – jednostronny wprawdzie – dialog z rzeczywistością. Sommer lubi zabierać zdanie „w dyskusji”, jego poglądy są wyraziste, choć nigdy nie podane wprost, w narzucający się sposób. „To mnie się stwarza takie możliwości, / daje szansę pracy na rzecz kultury na / rodowej, mnie się odsłania / niewyczerpane źródło / liberalnego myślenia, a ja / w ten krystaliczny strumień, w tę krynicę / szczam?” – postuluje (mimo że ze znakiem zapytania) w wierszu „To mnie się stwarza” Nie mniej nieprzejednane stanowisko zajmuje poeta w sporze o granice artystycznego non- bądź konformizmu. Dzisiaj, zauważa Sommer, można już – i absolutnie nikogo to nie dziwi i nie zniesmacza – sprzedawać się (już nawet nie dla idei, już tylko dla pieniędzy): „I oto nagle / można się już sprzedawać! i udawać – / że się nie sprzedaje, a nawet wręcz przeciwnie” („O czym to jest”). Zmienił się może nieco (w porównaniu z wierszami z lat 80-tych) poetycki język Sommera, nie zmieniła się za to – deklarowana w wierszach – życiowa postawa. Że tak właśnie jest, przekonują po części również dwa „Prześwity” – liryki o jednoznacznie politycznym charakterze: pierwszy – „Postój” (opatrzony datą: 1979) – kreśli symboliczny obraz Polski (ze „sprzątaczami” – którzy oczyszczają nasze życie ze wszystkiego, co im wydaje się niepotrzebne i nieprzydatne – w roli głównej) u progu „solidarnościowej” rewolucji; „Poruszenie” natomiast (datowane: 1998), opisujące człowieka zmuszonego do emigracji (nieważne: wewnętrznej czy zewnętrznej), daje odpowiedź na pytanie: „Jak należało się zachować w czasach stanu wojennego?” (choć przesłanie tego wiersza jest, w istocie swej, ponadczasowe i uniwersalne!). Opus magnum tomiku stanowi (poemat?) „A więc to tak,” – rodzaj listu skierowanego do Fundacji Kościelskich w odpowiedzi na prośbę, by poeta raczył wpisać się do jej księgi jubileuszowej. Odmówić nie wypadało (został przecież niegdyś przezeń nagrodzony), ale na pochwalne „trele” nie miał zamiaru się „zdobyć”.
Wierszy Sommera nie czyta się łatwo, mimo że często nadaje im autor, przyjazną dla czytelnika, formę poetyckich quasi-nowelek: przedstawia wycinki sytuacji, zarysowuje problem i wokół niego buduje narrację-monolog. Ogranicza jednak ilość słów do minimum, jak lat kilkadziesiąt wstecz propagował to Julian Przyboś (wezwanie: „najmniej słów”); pozostawia tym samym spore pole dla wyobraźni odbiorcy. Prostota zdań nawiązuje też do mowy potocznej. Lubuje się Sommer także w sprowadzaniu swego czytelnika na „ślepe tory”, w czym wydatnie pomagają mu niezwykle często stosowane pytajniki. Potęgują one uczucie niepewności, zagubienia – to bowiem, co w jednej chwili poeta przedstawia nam jako pewnik (niemal dogmat), chwilę później poddaje zwątpieniu. „(…) ty wiesz, że udaję / więc ja się szybko poprawiam i udaję wyraźniej” – deklaruje w wierszu „Umowny”. I takie też jest nasze życie, nasz świat, nasza codzienność… Umówmy się, że nie będziemy narzekać.
koniec
1 maja 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Alchemia
Joanna Kapica-Curzytek

15 V 2024

„Rozbite lustro” to saga rodzinna, ale przede wszystkim proza o najwyższych walorach językowych i literackich.

więcej »

Przeżyj to jeszcze raz
Miłosz Cybowski

14 V 2024

Nagrodzona World Fantasy Award „Powtórka” Kena Grimwooda to klasyka gatunku i jedna z lepszych powieści wydanych w ramach serii „Wehikuł Czasu” wydawnictwa Rebis.

więcej »

UWAGA, MILICJA!: Śledztwo w samolocie
Sebastian Chosiński

13 V 2024

Julian Siemionow był jednym z najpopularniejszych twórców literatury wojennej i sensacyjno-szpiegowskiej w Związku Radzieckim. To w jego głowie narodziła się postać legendarnego Stirlitza. Chętnie jednak sięgał on również po kostium „powieści milicyjnej”, tworząc niezwykle ciekawą postać pułkownika Władysława Kostienki. W książce „Przy Ogariowa 6” rozwiązuje on niezwykle skomplikowaną sprawę trzech tajemniczych morderstw.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.