Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Martin Gray
‹Wszystkim, których kochałem›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWszystkim, których kochałem
Tytuł oryginalnyAu nom de tous les miens
Data wydania1995
Autor
PrzekładJulia Matuszewska
Wydawca Prószyński i S-ka
SeriaKoneser
ISBN83-85661-94-8
Format414s.
Gatunekbiograficzna / wywiad / wspomnienia, non‑fiction
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Żydowski krzyk rozpaczy, krzyk nadziei...
[Martin Gray „Wszystkim, których kochałem” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Zdawałoby się, że sześćdziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej i prowadzonej przez Adolfa Hitlera i nazistów z wyjątkową zaciętością akcji „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” (Endlősung), nie sposób będzie zaprzeczyć tak obiektywnym zdarzeniom jak Holokaust.

Sebastian Chosiński

Żydowski krzyk rozpaczy, krzyk nadziei...
[Martin Gray „Wszystkim, których kochałem” - recenzja]

Zdawałoby się, że sześćdziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej i prowadzonej przez Adolfa Hitlera i nazistów z wyjątkową zaciętością akcji „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” (Endlősung), nie sposób będzie zaprzeczyć tak obiektywnym zdarzeniom jak Holokaust.

Martin Gray
‹Wszystkim, których kochałem›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWszystkim, których kochałem
Tytuł oryginalnyAu nom de tous les miens
Data wydania1995
Autor
PrzekładJulia Matuszewska
Wydawca Prószyński i S-ka
SeriaKoneser
ISBN83-85661-94-8
Format414s.
Gatunekbiograficzna / wywiad / wspomnienia, non‑fiction
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Tymczasem już w latach siedemdziesiątych – wtedy jeszcze tylko w Europie zachodniej (przede wszystkim we Francji, nie licząc oczywiście skrajnie prawicowych grup w Niemczech federalnych) – zaczęły pojawiać się pierwsze, nieśmiałe jeszcze głosy poddające w wątpliwość istnienie komór gazowych w Oświęcimiu-Brzezince, Sobiborze, Treblince i Bełżcu. Fakt ten, choć niezaprzeczalnie musiał szokować, przez wielu historyków przyjmowany był w Polsce z lekceważącym uśmieszkiem – bo też jedynie na tak wzgardliwą reakcję zasługiwał. Niewiele jednak lat minęło, a także w naszym kraju pojawiło się wcale niemałe grono „naukowców”, polityków i publicystów, którzy – niesieni przedwojenną antysemicką propagandą skrajnych kół (post-)endeckich – zaczęli na swoją modłę weryfikować historię polskich Żydów.
Książki te, choć w jawny sposób naruszają Konstytucję III RP, bez większych problemów kupić można w księgarniach bądź zamówić bezpośrednio u wydawcy (względnie autora), posiłkując się internetem. Dziwić może nieco fakt, iż wśród autorów owych prac znajdują się zawodowi – „utytułowani” (profesorowie, doktorzy, magistrowie) – historycy bądź socjologowie: Jerzy Robert Nowak („Przemilczane zbrodnie”, „Kogo muszą przeprosić Żydzi”), Dariusz Ratajczak („Tematy niebezpieczne”) – notabene jeden z Polaków, który oskarżony został o tzw. „kłamstwo oświęcimskie” i usunięty z grona wykładowców Uniwersytetu Wrocławskiego, Bolesław Tejkowski („Walka o Polskę”) – przewodniczący Polskiej Wspólnoty Narodowej, Henryk Pająk („Jedwabne geszefty”). Czego to dowodzi? Że można mieszkać w sąsiedztwie największych żydowskich cmentarzy XX wieku, jakimi stały się miejsca, w których na ziemiach polskich usytuowano hitlerowskie fabryki śmierci, i zaprzeczać ich istnieniu lub, co jest chyba jeszcze gorsze – usprawiedliwiać niemieckie zbrodnie!
Od Władysława Szpilmana do Hanny Krall
Literatura poświęcona tragedii polskich Żydów ma długą historię; praktycznie od razu po zakończeniu wojny zaczęły pojawiać się pierwsze książki poświęcone tej tematyce takie, jak pierwotna wersja wspomnień Władysława Szpilmana, dziś znana chyba wszystkim dzięki nagrodzonemu Oskarami dziełu Romana Polańskiego, spisanych przez Jerzego Waldorffa. W 1946 roku ukazała się pt. „Śmierć miasta"; nieco później na ekranach kin na krótko zagościł oparty na nich film Jerzego Zarzyckiego „Robinson Warszawski”, który – po ingerencjach komunistycznej cenzury, m.in. mocno ograniczającej wątek żydowski – przemianowany został na „Miasto nieujarzmione”). Do roku 1968 wydano w Polsce niemało książek poświęconych tej właśnie tematyce; później jednak – z przyczyn politycznych – liczba publikacji zmalała niemal do zera, co miało przede wszystkim związek z emigracją wielu polskich pisarzy pochodzenia żydowskiego, których za decyzję wyjazdu z „komunistycznego raju”, jakim w oczach partyjnych sekretarzy jawił się PRL, karano wpisem na indeks twórców zakazanych.
Przełom nastąpił dopiero w II połowie lat 70-tych, kiedy to – wzbudzając ogromne zainteresowanie – ukazała się reportażowa książka Hanny Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem"; w całości poświęcona została ona postaci Marka Edelmana, jednego z przywódców powstania w getcie warszawskim w 1943 roku, współtowarzysza walki Mordechaja Anielewicza, Icchaka Cukiermana i Cywii Lubetkin. Prawdziwy wysyp pozycji poświęconych tematyce Holokaustu nastąpił jednak dopiero w chwili odzyskania przez Polskę pełnej niezależności w roku 1989, chociaż pewne jaskółki pojawiały się już wcześniej – vidé pierwsze polskie tłumaczenie „Malowanego ptaka” Jerzego Kosińskiego i „Początek” Andrzeja Szczypiorskiego, który jednak najpierw ukazał się po niemiecku w RFN (podobnie zresztą było z „Pianistą”, którego wydania amerykańskie i niemieckie poprzedziły druk wspomnień Szpilmana w rodzinnym kraju). Kiedy zabrakło cenzury i można już było drukować niemal wszystko, na rynku zaczęły pojawiać się naukowe opracowania, powieści, wreszcie – z historycznego, jak i literackiego punktu widzenia te najważniejsze, czyli wspomnienia uczestników tamtych wydarzeń. Nie pojawiły się one jednak, jakby się wielu osobom mogło wydawać, znikąd. Publikowane były poza granicami Polski (we Francji, Niemczech, Stanach Zjednoczonych i oczywiście w Izraelu) bądź też przechowywane w postaci rękopisów lub maszynopisów w warszawskim Żydowskim Instytucie Historycznym. Dzisiaj liczba owych publikacji idzie zapewne w setki, jeśli nie w tysiące…
Relacje ocalałych z Zagłady
Bezsprzecznie największą wartość posiadają wspomnienia tych, którzy ocaleli. Wspomnienia nierzadko budzące grozę i przerażenie. Dzisiaj, gdy mamy już za sobą lekturę „Korczaka” Andrzeja Wajdy, „Europy, Europy” Agnieszki Holland, „Listy Schindlera” Stevena Spielberga czy „Pianisty” Romana Polańskiego – że wymienię tylko te najważniejsze obrazy – mogłoby się wydawać, że nic już nie jest w stanie zrobić na nas wrażenia. Jakże to jednak mylne przekonanie! Wystarczy sięgnąć po wspomnienia Calela Perechodnika („Czy ja jestem mordercą?” – spisywane przezeń jeszcze w czasie wojny), Barucha Milcha („Testament”) czy Martina Gray’a („Wszystkim, których kochałem”), by natychmiast przekonać się, że tak naprawdę żaden film, chociażby najlepszy, najdoskonalszy, nie odda w pełni grozy wojennych przeżyć ich autorów tak bardzo, jak bezpośrednia, zawarta na papierze, relacja ocalałych.
Pierwsze wydanie wspomnień Marcina – takie przecież nosił on pierwotnie imię – Gray’a ukazała się w języku francuskim w Paryżu w 1971 roku. W pisaniu książki wydatnie pomógł mu zawodowy pisarz i dziennikarz Max Gallo. Jak sam wspomina w „Przedmowie": „Przez kilka miesięcy widywaliśmy się codziennie. (…) Wypytywałem go [Martina Gray’a], nagrywałem jego słowa, sprawdzałem, wsłuchiwałem się w jego głos i w chwile milczenia. Przekonałem się, ile siły woli i wrażliwości może mieć człowiek. Jego przeżycia były dla mnie miernikiem barbarzyństwa i zdziczenia naszego wieku, który wymyślił Treblinkę„. Książka szybko zainteresowała filmowców i w połowie lat osiemdziesiątych zrealizowano we Francji – pod tym samym tytułem – serial telewizyjny, w którym główną rolę, dorosłego już Martina, zagrał Michael York (film ten prezentowany był w polskiej telewizji bodaj dwukrotnie – w postaci serialu i w wersji kinowej – na początku lat dziewięćdziesiątych). Nieco później, w roku 1995, wydawnictwo Prószyński i S-ka zdecydowało się na publikację jego literackiego pierwowzoru. I chociaż od tamtej pory przeczytałem setki wspomnień ocaleńców z Holokaustu, żadna inna książka – chyba jedynie poza Perechodnikiem – nie wprawiła mnie w tak wielkie przygnębienie.
„Druga Apokalipsa” – gdy życie miesza się ze śmiercią
„Wszystkim, których kochałem” nie można oceniać w kategorii dzieła stricte literackiego, chociaż – bez najmniejszej przesady – przyznać trzeba, iż Gallo spisał i zredagował wspomnienia Gray’a w sposób znakomity, jakiego spodziewać się można jedynie po największych mistrzach pióra. Czyta się je bowiem jednym tchem, nie mogąc oderwać się od kart książki aż do ostatniej strony. W chwili wybuchu II wojny światowej Marcin miał lat czternaście; jego ojciec był współwłaścicielem dużej fabryki („sprzedawaliśmy pończochy i rękawiczki w całej Polsce, a także za granicą„), która zresztą zbombardowana została przez Niemców we wrześniu 1939 roku. Relacja Gray’a zaczyna się właśnie w tym momencie, niewiele dowiadujemy się o jego dzieciństwie, choć między wierszami możemy doczytać, że rodzinie żyło się dostatnio, mimo że na pewno nie należała ona do najbogatszych w przedwojennej Warszawie. Los, jaki spotkał Gray’ów, był aż do bólu typowy: przenosiny do getta, bieda, głód, wywózka przez Umschlagplatz do Treblinki i śmierć w komorach gazowych; nietypowy był tylko los Marcina, który – w przeciwieństwie do tysięcy swoich rodaków – postanowił przetrwać za wszelką cenę, choćby na przekór całemu światu. Warszawskie getto, widziane oczami nastoletniego Marcina, jawi się nam jako przedsionek dantejskiego Piekła; jest to miasto pełne sprzeczności: z jednej strony obserwujemy ulice, na których leżą ludzie umierający z głodu, z drugiej natomiast – nocne życie w lokalach, gdzie w poszukiwaniu rozrywki bądź jedynie w interesach zbiera się cała finansowa śmietanka getta, nie mająca żadnych oporów przed handlowaniem z Niemcami. Młody Gray nikomu jednak nie zazdrości; zdaje się być obdarzony nadludzkim instynktem, zdając sobie doskonale sprawę już wtedy – gdy getto dopiero tworzono – że wszyscy oni, biedacy i bogacze, z góry przeznaczeni zostali na rzeź i że jedyną szansą ocalenia jest walka!
Walczy więc na swój sposób. Niemal każdego dnia, ryzykując życie, przedziera się przez mur getta na aryjską stronę, aby zdobyć jedzenie. Ma zaledwie piętnaście-szesnaście lat, a to na jego barki w rzeczywistości spada obowiązek utrzymania rodziny. Nic nie zostaje mu odpuszczone – musi uciekać zarówno przed Niemcami, jak również przed granatową policją i polskimi „szmalcownikami”. Jest jednak człowiekiem niezwykłym – nawet ich, zwykłych przestępców, potrafi przekonać, aby pomagali Żydom. Gdy w lipcu 1942 roku rozpoczyna się wielka akcja deportacyjna, Gray wraz z innymi trafia do Piekła – Treblinki. Wciąż chce jednak żyć. Chyba jakaś nadludzka siła pozwala mu przetrwać. Przechodzi przez wszystkie kręgi Piekła – aż do dołów śmierci, gdzie zakopywane są trupy – by uciec z obozu. Ocalony, pragnie przestrzec innych; wędruje więc po miastach i miasteczkach, gdzie jeszcze istnieją getta i wzywa do walki przeciwko Niemcom – niewiele jednak brakuje, aby, jako buntownika, sami Żydzi nie oddali go w ręce oprawców. Przez cały czas musi zatem uciekać, ukrywać się. Dociera wreszcie do Warszawy, w której wybucha powstanie; po jego upadku natomiast trafia do polskiej, komunistycznej partyzantki – dowódcą jego oddziału jest późniejszy generał Mieczysław Moczar, ten sam, który doprowadził w roku 1968 do rozpętania w Polsce nagonki antysemickiej. Kiedy nadchodzi wyzwolenie ze Wschodu, Gray wstępuje do Armii Czerwonej – nie z przyczyn ideologicznych, ale z nienawiści – chce mścić się na Niemcach, szukać tych, którzy odpowiedzialni są za wymordowanie narodu żydowskiego. Ale i w NKWD nie zagrzewa długo miejsca, nie jest przecież komunistą – tym bardziej nie jest mordercą.
W cieniu umarłych też można żyć
Wojenne wspomnienia Marcina zajmują mniej więcej dwie trzecie objętości książki; nie oznacza to jednak, że w chwili gdy docieramy do miejsca, gdy Gray postanawia zerwać z wojskiem radzieckim – książka traci na znaczeniu. Nie mniej fascynujące są bowiem również jego powojenne losy. „(…) w Stanach miałem rodzinę, moja babka mieszkała w Nowym Jorku„ – wspomniał na początku książki; kiedy więc już przetoczyła się przez świat i ucichła Herbertowska „Druga Apokalipsa”, Gray postanowił odbudować swoje życie w Nowym Świecie. Po przeżyciach Umschlagplatzu, Treblinki i płonące warszawskie getto nie należy to do najłatwiejszych przedsięwzięć. Jemu się jednak udaje – pozostając wiernym swoim zmarłym, potrafi zacząć żyć od nowa. Zakłada rodzinę, przeprowadza się na stałe do Francji i gdy wydaje mu się, że odnalazł nareszcie swoje dawno zagubione szczęście – spada nań kolejna wielka tragedia.
„Gdy tylko cichnie mi szum w uszach, dławi mnie wspomnienie mojej żony i dzieci. Wówczas (…) chciałbym roztrzaskać sobie łeb o ścianę. Tak strasznie łomoce mi w czaszce, nie mogę wprost znieść tego bólu. Zaciskam wargi, gryzę się w policzki, żeby nie krzyczeć. Chciałbym rozerwać sobie pierś rękami i ryczeć: Ja żyję!, wyć głośno – i słyszę swój krzyk, podobny do skowytów męki, jakie rozlegały się w lochach gestapo przy alei Szucha w Warszawie, które wydawałem ja sam. Najgorzej jest wieczorem: wtedy najwięcej nienawidzę życia, które zachowałem.” – To słowa Gray’a zawarte we wstępie do „Wszystkim, których kochałem”. Przytoczyłem je, albowiem właśnie one najdoskonalej oddają charakter tej książki. To krzyk. Najprawdziwszy, najgłośniejszy z możliwych, najbardziej przerażający krzyk rozpaczy. Ale zarazem krzyk nadziei, pozwalający wierzyć w to, że z największego upadku, największego upodlenia jesteśmy w stanie podźwignąć się i żyć dalej – oczywiście jeśli tylko żyć chcemy. „Żyję. Chwilami nie jest to wcale łatwe.„ Jak i życie Gray’a, tak i lektura jego wspomnień nie należy ani do łatwych, ani tym bardziej przyjemnych. Kto jednak nie sięgnie po tę książkę, nigdy nie będzie mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że wie o Holokauście już wszystko. „Wszystkim, których kochałem” to niemal współczesna wersja biblijnej przypowieści o Hiobie, który, choć doświadczany przez Boga, nigdy nie utracił weń wiary.
koniec
1 lipca 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.