W ciągu ostatnich lat swojego życia Robespierre stał się twarzą rewolucyjnego terroru, który przekształcił stosunkowo umiarkowaną rewolucję francuską w wyjątkowo brutalne starcie między czołowymi ideologami tego ruchu. Jak jednak dowodzi Ruth Scurr w książce „Robespierre. Terror w imię cnoty”, wszystkie działania tego skromnego prawnika z Arras były podporządkowane jego dążeniu do uczynienia świata lepszym miejscem.
Ten dziwny wiek XIX: Demokratyczny tyran rewolucji
[Ruth Scurr „Robespierre” - recenzja]
W ciągu ostatnich lat swojego życia Robespierre stał się twarzą rewolucyjnego terroru, który przekształcił stosunkowo umiarkowaną rewolucję francuską w wyjątkowo brutalne starcie między czołowymi ideologami tego ruchu. Jak jednak dowodzi Ruth Scurr w książce „Robespierre. Terror w imię cnoty”, wszystkie działania tego skromnego prawnika z Arras były podporządkowane jego dążeniu do uczynienia świata lepszym miejscem.
Choć jedynie pięć lat życia Maximiliena Marii Isidore’a de Robespierre’a przypadło na okres powszechnie zaliczany do długiego wieku XIX, to jednak właśnie w ich czasie zdobył on nieśmiertelną, ale też przeważnie negatywną sławę. Choć rewolucyjny terror jest niemal jednoznacznie utożsamiany z Robespierrem, w jego biografii autorstwa Ruth Scurr autorka stara się spojrzeć na wielkiego jakobina bez uprzedzeń. „Terror w imię cnoty” – głosi podtytuł książki; choć nie ma on zbyt wiele wspólnego z oryginalnym „Fatal Purity”, to jednak trzeba przyznać tłumaczce, że w pełni oddaje sens życia i politycznej aktywności głównego bohatera. Zdecydowanie bardziej niż stwierdzenie Scurr, jakoby zrozumienie Robespierre’a dawało nam szanse na zrozumienie tak wiekopomnego wydarzenia, jakim jest rewolucja francuska.
Urodzony w 1758 roku w północnofrancuskim miasteczku Arras, Robespierre podążył ścieżką kariery, która nie predestynowała go do wielkości. Ukończywszy miejscowe gimnazjum, młody Maximilien zdobył stypendium, przeniósł się do Paryża i rozpoczął naukę w tamtejszym elitarnym gimnazjum Ludwika Wielkiego. To właśnie tam spędził prawie dziesięć lat swojego życia przygotowując się do zawodu prawnika, by następnie wrócić do Arras (w 1781 roku) i podjąć pracę w zawodzie.
Już wtedy dawał Robespierre wyraz swoim nie tak znowu radykalnym poglądom. Dostąpiwszy zaszczytu przyjęcia do Akademii Arras, młody prawnik miał okazję podzielić się swoją idealistyczną postawą z innymi lokalnymi notablami, nawołując do porzucenia niektórych praw oraz dowodząc, że honor obywatelski jest jedną z najważniejszych cech w społeczeństwie. Jednocześnie w latach 80. był regularnie zaangażowany w rozmaite sprawy sądowe, zwykle broniąc ubogich, niekiedy nie otrzymując nawet żadnego wynagrodzenia za swoje wysiłki. Nie powinno zbytnio dziwić, że przedrewolucyjny okres życia Robespierre’a został przez Scurr omówiony na zaledwie pięćdziesięciu stronach (z których pewna część poświęcona jest i tak na wprowadzenie do złożonej historii osiemnastowiecznej Francji). To dopiero po 1788 losy Maximiliena na trwałe złączyły się z rewolucją. W ciągu pięciu lat, jakie nastąpiły po jego nominacji na deputowanego do Stanów Generalnych (w 1789), w życiu Robespierre’a wydarzyło się więcej niż kiedykolwiek wcześniej.
Najpierw w Wersalu, gdzie rozpoczęły swoje obrady Stany Generalne, a później w Paryżu, gdzie przeniosły się po przekształceniu w Zgromadzenie Narodowe, Robespierre był tylko jednym z setek innych członków należących do stanu trzeciego. Stopniowo jednak, dzięki swoim przekonaniom, determinacji i nieskalanej uczciwości, stawał się on kimś rozpoznawalnym (nawet jeśli początkowo gazety miały problemy z zapisem jego imienia). Jak argumentuje autorka, bardzo wcześnie przyszły lider jakobinów stał się człowiekiem, który poza rewolucją nie miał nic do stracenia. W istocie, w jednym miejscu Scurr zastanawia się nawet, jak potoczyłoby się życie tego człowieka, gdyby nie rewolucja, dochodząc do wniosku, że najprawdopodobniej skończyłby jako szary, prowincjonalny prawnik w Arras.
Główna część książki przedstawia bardzo dobrą mieszankę historii rewolucji, losów głównych jej aktorów oraz życia i działalności samego Robespierre’a. Możemy obserwować stopniową ewolucję poglądów głównego bohatera tej biografii, jego zaangażowanie w prace nad utworzeniem monarchii konstytucyjnej oraz drobne utarczki z innymi politykami. Za kluczowe w rozwoju kariery i pozycji Robespierre’a uznaje Scurr śmierć przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego, Honoré’a Gabriela Riqueti de Mirabeau w 1791. Polityczną próżnię po nim (jeszcze zanim odkryto powiązania Mirabeau z Ludwikiem XVI i wyrzucono jego prochy z Panteonu) miał wypełnić właśnie prawnik z Arras.
Rewolucyjny okres kariery Robespierre’a pełen jest trudnych do zrozumienia paradoksów. Jednym z nich jest jego zaangażowanie w obronę monarchii konstytucyjnej. Innym – dążenie do zniesienia kary śmierci. Jeszcze innym – przekonanie, że dla dobra rewolucji prawa stanowiące jej cel mogą być zawieszone (właśnie na podstawie tego na poły obłudnego, na poły pragmatycznego sloganu, rozpętał się prawdziwy terror). Nie można jednak powiedzieć, by władza skorumpowała Robespierre’a, tak naprawdę bowiem, choć jego wpływy w rewolucyjnym Paryżu stopniowo rosły, nigdy nie stał się on niepodzielnym władcą całego ruchu. Mógł przewodzić jakobinom, ale nawet ich nie zdołał powstrzymać przed podziałami (zarówno na grupy mniej, jak i bardziej od niego radykalne). Mógł wywierać znaczący wpływ na Konwent i Komitet Ocalenia Publicznego, ale nie uchroniło go to przed tragicznym końcem.
Silne przekonanie o własnej nieomylności doprowadziło tego „surowego ojca chrzestnego nowej republiki” do terroru, owego politycznego eksperymentu, który miał pomóc w stworzeniu państwa idealnego. Robespierre, jako jeden z nielicznych liderów tamtego okresu, w pełni żył rewolucją. „Dni spędzał w Konwencie, a wieczory u jakobinów, pisał także przemówienia, listy i teksty do swojego tygodnika. Miał niezwykle mało czasu na życie prywatne, choć je doceniał i był go spragniony.” I tak samo, jak nią żył, korzystając z jej narzędzi w celu pozbycia się swoich wrogów (najpierw żyrondystów, później innych), tak samo z nią umarł, kiedy wielu przerażonych członków Konwentu postanowiło działać przeciw niemu.
Wbrew temu, co sugeruje Scurr, zrozumienie losów i życiowych decyzji podejmowanych przez Robespierre’a nie pomaga w zrozumieniu całej rewolucji. Przywódca jakobinów, ostatecznie ścięty z rozkazu Konwentu 10 thermidora II roku rewolucji (czyli 28 lipca 1794), był wyjątkiem w całej, jakże barwnej, plejadzie bohaterów i przywódców, których życie i sława będą na zawsze wiązały się z rewolucją francuską.