Futurystyczna dystopia, której koniec przypada na rok 2075, to pewnego rodzaju eksperyment myślowy. Jednak aby był całkowicie udany, „Przerwany sen Kashi” Dawida Kornagi musiałby mieć mniej wątków.
Oto jest Kashia z przyszłości
[Dawid Kornaga „Przerwany sen Kashi” - recenzja]
Futurystyczna dystopia, której koniec przypada na rok 2075, to pewnego rodzaju eksperyment myślowy. Jednak aby był całkowicie udany, „Przerwany sen Kashi” Dawida Kornagi musiałby mieć mniej wątków.
Dawid Kornaga
‹Przerwany sen Kashi›
Jeżeli wcześniej czytaliśmy „Berlinawę” Kornagi (wyd. Świat Książki, 2014), dostrzeżemy, że „Przerwany sen Kashi” jest jej luźną kontynuacją. Jednak nie trzeba znać poprzedniej książki, aby sięgnąć po tę najnowszą. Obie powieści łączą tylko niektóre postacie, w tej drugiej zarysowany przez autora horyzont jest o wiele szerszy (skierowany na kwestie globalne), a zmysły bardziej wyostrzone.
Mamy do czynienia z próbą opisu przyszłości – w której żyje Kashia, córka Polki Uli i Norwega Sweina – w różnych perspektywach czasowych i na pograniczu polsko-niemiecko-norweskiego świata. To zupełnie inna rzeczywistość niż ta, którą znamy. Jest Autonomia Polska, Autonomia Skandynawska („raj niewoli i piekło wolności”, gdzie „polityczną większość stanowią tu organizacje popierane […] przez wnuków emigrantów”). Europę zalewa „tsunami uchodźców”. Nastoletnia Kashia cudem przeżywa po traumatycznym wydarzeniu, co po latach doprowadzi ją do wymierzenia zemsty.
Zarys tego, co dzieje się w „Przerwanym śnie Kashi” stanowi dosyć interesujący eksperyment intelektualny. Co stanie się z naszym światem za kilkanaście, kilkadziesiąt lat? Czy będzie się dało znaleźć w nim miejsce? Dawid Kornaga stawia na wizję, że będzie „tak samo tylko trochę inaczej” – antycypując wydarzenia najczęściej w powiązaniu z tym, co rzeczywiście miało miejsce w naszych czasach, czyli w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku. Na co warto zwrócić uwagę, autor przy tej okazji chyba rozmyślnie nie dotyka aż tak szczegółowo niuansów polskiej polityki (jest o tym tylko trochę, przy okazji dostaje się tu i ówdzie naszej „jakoś to będzie” mentalności), ale to oczywiście dla mnie nie stanowi absolutnie rozczarowania.
Rozczarowujące jest natomiast to, że „Przerwany sen Kashi” jest i bez tego za bardzo przeładowany tematycznie, co dezorientuje czytelnika i sprawia, że niełatwo objąć myślą całość powieści. Książka sprawia wrażenie, jakby autor nie mógł się zdecydować, czy tak jak Michel Houellebecq zdiagnozować upadek moralny zachodniej Europy (w przyszłości – jeszcze bardziej spektakularny), czy też innowacyjnie zarysować globalny porządek świata z elementami political fiction. Do tego dochodzą jeszcze kwestie dotyczące polskiej i niemieckiej tożsamości. Już „Berlinawa” pokazała, że Dawid Kornaga, stypendysta Instytutu Goethego, jest niezłym obserwatorem niemieckich realiów. „Przerwany sen…” pokazuje nam, jak autor widzi Niemcy w przyszłości.
Niektóre problemy wydają się podobne do tych z naszych czasów. Jak na przykład kwestia uchodźców i współistnienia grup etnicznych. Niestety, postacie muzułmanów z Bliskiego Wschodu są boleśnie stereotypowe – to zarażeni przemocą damscy bokserzy, zamachowcy i spiskowcy, a przy tym bajecznie bogaci; w powieści określani są jako „arabusy” i „ahmedzi”. Ich relacje z Europejczykami i Europą (którą uważają oczywiście za „upadłą”) są również bardzo przewidywalne. Na tym – nazwijmy to – mocno pstrokatym tle pokazana jest główna bohaterka Kashia, dorastająca i zmagająca się z traumą, „z wyglądu cheereladerka, z charakteru terrorystka”, jak czytamy. Ewolucja jej postaci ginie gdzieś pod całą tą globalną „historią wszystkiego”, a ona sama przeważnie jest zupełnie bez właściwości.
Przywołując raz jeszcze Houellebecqa – i u niego, i w „Przerwanym śnie Kashi” jest dużo (za dużo?) seksu, jednak u francuskiego autora łączy się to z interesującą socjologiczną diagnozą zachodniego społeczeństwa i jego elit. Widać wpływ zewnętrznej rzeczywistości na bohaterów, ich działania i sposób myślenia. W tekście Kornagi zostaje z tego niewiele: na przykład Kashia ogląda wyniki wyborów w Autonomii Polskiej (tak się nazywa teraz nasz kraj), ale nie widać, aby miało to jakiś głębszy związek z jej doświadczeniami. Nie pomaga także styl: mnóstwo w tych opisach seksu niezbyt fortunnych porównań: „Piersi pełne jak koszyk ze święconką”, „Odbyła tyle stosunków, że mogłaby je zrównoważyć liczba dziurek w durszlaku”. Atutem poprzednich książek Dawida Kornagi jest język, odważny i nowatorski. Prowokujący, drażniący, kreatywnie przetworzony (o czym pisałam, recenzując „
Cięcia”). Niestety, w najnowszej książce, jak mi się wydaje, te kreatywne przetworzenia poszły za daleko, bo w stronę stylu zbyt manierycznego; zdecydowanie nie porywają porównania rodzaju: „szczerzą zęby białe jak sumienie najnowszego papieża”, „jego skronie przypominają zwiędłe śliwki” czy „deszcz pojawiał się z regularnością miesiączki”.
Mimo wszystko powieść ta przekonuje, że proza Dawida Kornagi zawsze zasługuje na uwagę jako niebanalna i poszukująca. Dużym plusem jest również to, że autor nie należy do tych pisarzy, którzy jak gdyby stale pisali tę samą książkę. Ma on już swoje miejsce we współczesnej polskiej literaturze (wydana w 2005 roku „Gangrena” otrzymała nominację do Paszportu Polityki). Tych, którzy znają jego wcześniejszą twórczość, „Przerwany sen Kashi” aż tak nie rozczaruje. Jeżeli ktoś ma ochotę zmierzyć się ze swego rodzaju eksperymentem myślowym i językowym – zapraszam do lektury.