„Pod prąd” mołdawskiego pisarza jest utworem w pełni tradycyjnym jeśli chodzi o jego formę, a nawet większość obecnych w nim motywów. Wydaje się jednak przełomowy pod innymi względami.
Wielka powieść europejska?
[Oleg Serebrian „Pod prąd” - recenzja]
„Pod prąd” mołdawskiego pisarza jest utworem w pełni tradycyjnym jeśli chodzi o jego formę, a nawet większość obecnych w nim motywów. Wydaje się jednak przełomowy pod innymi względami.
Rzadko się zdarza, aby czynny polityk parał się jednocześnie pisaniem beletrystyki. Oleg Serebrian (urodzony w 1969 roku) okazuje się wyjątkiem; to wieloletni dyplomata oraz minister, a od 2022 roku jest wicepremierem w rządzie swojego kraju. W swojej bogatej karierze ma też pełnienie funkcji przewodniczącego Unii Łacińskiej (zrzeszającej państwa, w których używane są języki romańskie). Jako politolog ma też na swoim koncie szereg prac naukowych z zakresu geopolityki. „Pod prąd” to jego trzecia powieść, ale jak dotąd pierwsza przetłumaczona na język polski.
Sięgając po nią, nie zawiodą się nią osoby poszukujące w literaturze tego, co już znają i lubią: rozbudowanej, epickiej opowieści, przystępnie zarysowanego wątku, angażującej historii głównego bohatera, któremu nie brakuje także etycznych rozterek i dylematów. Oleg Serebrian bardzo czytelnie nawiązuje do klasycznych wzorców z XIX-wieku, jego narracja jest przede wszystkim liniowa, choć są dwie perspektywy czasowe. Oto pewien człowiek przyjeżdża do Peenemünde na wyspie Uznam. Chce odszukać ślady barona Aleksa von Randy, który w czasach drugiej wojny światowej był tam zaangażowany w tajny projekt wojskowy.
Po kilkudziesięciu stronach autor oddaje głos samemu baronowi; odczytujemy tu pozostawione przez niego drobiazgowe zapiski. Składają się one w dużej mierze na Bildungsroman, powieść o dojrzewaniu i osiąganiu dorosłości. Czytamy o latach dzieciństwa i młodości Aleksa, które ukształtowały jego postrzeganie świata i wpłynęły na całą resztę jego życia – w tym szczególe także pobrzmiewają echa wielkich dzieł literatury. Słychać je też doskonale w przekładzie Radosławy Janowskiej-Lascar, dokonanym z dbałością o kulturę słowa i świadomością nawiązywania do klasyki. W życiorysie głównego bohatera jak w soczewce odbijają się najważniejsze wydarzenia historyczne XX wieku. Dwie wojny światowe na zawsze zmieniły realia znanego Aleksowi świata, co sprawiło, że był on zmuszony do poszukiwania swojego miejsca z dala od ojczystych stron. Bildungsroman zmienia się w powieść o motywach szpiegowskich…
Nie bez znaczenia dla fabuły są realia geograficzne. Baron von Randa wywodzi się z Bukowiny, krainy na obecnym pograniczu ukraińsko-rumuńskim. Jego rodzinnym miastem są Czerniowce, których burzliwa i pełna zakrętów historia wydaje się jakże typowa dla miejscowości pogranicza. Opis ówczesnego „starego świata” z początku XX wieku, wraz z odtworzeniem realiów obyczajowych i kulturowych przypomina bezcenną starą pocztówkę, którą ze wzruszeniem odkrywamy między kartami książki. Wraz z Aleksem podążamy do innych miejsc Europy, przyglądając się jego życiowym wyborom, spotykanym osobom i otaczającej go rzeczywistości. Jaką drogę przebył, zanim znalazł się w Peenemünde, gdzie niemieccy naziści pracowali nad nową bronią?
„Pod prąd” to utwór mocno zwrócony w stronę przeszłości. Ale nie jest to tylko i wyłącznie powieść historyczna. Jej najbardziej doniosły walor polega na przedstawieniu unikalnego moim zdaniem obrazu Europy, która mimo, a może nawet za sprawą przenikających się wzajemnie elementów różnorodności, jest kompletną, integralną całością. Już od pierwszych stron książki dają się dostrzec niezwykle ścisłe powiązania europejskich losów i życiorysów. Historię naszego kontynentu widzimy przez pryzmat tego, co łączy wszystkich Europejczyków. Na tym właśnie polega największy walor tej powieści, akcentującej świadomość wspólnej historii, co jest bez wątpienia jednym z najważniejszych filarów kształtujących europejską tożsamość.
Co jakiś czas w USA toczy się dyskusja o tak zwanej wielkiej powieści amerykańskiej, swoistym „świętym Graalu” literatury tego kraju. Chodzi o ten rodzaj utworu, który głęboko i przekrojowo przedstawia historię kolejnych pokoleń Amerykanów, wyraża stan ich duszy, przynosząc dodatkowo wnikliwą diagnozę społeczną. Czy w przypadku utworu Serebriana możemy mówić o wielkiej powieści europejskiej? Nie mam wątpliwości, że tak. Znajdujemy tu wnikliwą analizę tożsamości wspólnoty europejskiej w jej wymiarze kulturowym, historycznym, językowym oraz socjologicznym, co wydaje się wybitnym osiągnięciem.
Co ciekawe, „Pod prąd” wcale nie jest pierwszą, którą do tego kanonu można zaliczyć. Wcześniej była bowiem „
Stolica” austriackiego pisarza Roberta Menassego, wyróżniona w 2017 roku prestiżową nagrodą Deutscher Buchpreis. Całkiem odmienna w formie, klimacie i treści od powieści mołdawskiego autora, ale do pewnego stopnia podobna, jeśli chodzi o panoramiczne, wspólnotowe ujęcie europejskiej tożsamości i wartości. W „Stolicy”, choć rozgrywającej się współcześnie, kluczem jest Auschwitz: „Nic w historii nie zjednoczyło tak różnych tożsamości, mentalności i kultur Europy, różnych religii, rozmaitych tak zwanych ras i niegdyś zwaśnionych światopoglądów, nic nie stworzyło tak fundamentalnej wspólnoty wszystkich ludzi jak doświadczenie Auschwitz”, przekonuje jeden z bohaterów powieści Menassego. Podobną wspólnotę historycznych doświadczeń widzimy również w powieści „Pod prąd”.
Filozof austriacki Karl R. Popper pisał: „największy krok ku lepszemu pokojowemu światu uczyniono, gdy wojnę na miecze najpierw uzupełniano, a później niekiedy zastępowano wojną na słowa”. Bardzo chcielibyśmy, aby zwycięstwo Europy „wojny na słowa” było trwałe i nie budziło wątpliwości. U mołdawskiego autora mamy jeszcze panoramę Europy "wojny na miecze", co obecnie można odczytać jako ostrzeżenie, gdy widmo jej powrotu zawisło nad naszym kontynentem. Na terytorium Unii Europejskiej konfliktu zbrojnego nie ma już od blisko osiemdziesięciu lat. Czy to nic nieznaczące osiągnięcie – dla każdego z nas, prywatnie i w perspektywie wielu stuleci losów Europy?
Powieść „Pod prąd” Olega Serebriana znalazła się w gronie książek ubiegających się o nagrodę „Ambasador Nowej Europy”, przyznawanej przez Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku. We wrześniu poznamy laureata XI edycji.
![koniec](/img/i_koniec.gif)
"Na terytorium Unii Europejskiej konfliktu zbrojnego nie ma już od blisko osiemdziesięciu lat."— na terenie obecnej UE ostatni konflikt zbrojny zakończył się (i to wymuszonym przez NATO rozejmem) ćwierć wieku temu, a jego echa (podobnie jak kilku innych) wiszą nad nami do teraz. Dla przypomnienia Serbia vs. Bośnia, Grecja vs. Turcja, ponownie Grecja vs. Turcja jako dwa państwa na Cyprze, Islandia vs. Wielka Brytania…