Jesteście w stanie wyobrazić sobie książkę popularnonaukową poświęconą astronomii i fizyce, którą czyta się z zapartym tchem, z trudem odrywając się od niej choćby na kilka minut? Która przynosi nie tylko ogrom wiedzy, ale i ogrom emocji, na co dzień towarzyszących zazwyczaj lekturze najbardziej wyrafinowanych thrillerów? Taki jest „Wielki Wybuch” autorstwa kawalera Orderu Imperium Brytyjskiego, Hindusa z pochodzenia, Simona Singha.
A jednak zaczęło się od eksplozji…
[Simon Singh „Wielki wybuch. Narodziny wszechświata” - recenzja]
Jesteście w stanie wyobrazić sobie książkę popularnonaukową poświęconą astronomii i fizyce, którą czyta się z zapartym tchem, z trudem odrywając się od niej choćby na kilka minut? Która przynosi nie tylko ogrom wiedzy, ale i ogrom emocji, na co dzień towarzyszących zazwyczaj lekturze najbardziej wyrafinowanych thrillerów? Taki jest „Wielki Wybuch” autorstwa kawalera Orderu Imperium Brytyjskiego, Hindusa z pochodzenia, Simona Singha.
Simon Singh
‹Wielki wybuch. Narodziny wszechświata›
Simon Singh urodził się w Wielkiej Brytanii w 1964 roku w rodzinie indyjskich emigrantów. Ukończył studia fizyczne na Uniwersytecie w Cambridge, po czym rozpoczął karierę popularyzatora nauki – nie przez wszystkich badaczy cieszącą się uznaniem. Okazał się w tym jednak prawdziwym mistrzem, czego dowodem są liczne nagrody za książki i nakręcone dla BBC filmy dokumentalne. Wydany właśnie w Polsce „Wielki Wybuch” (2004) jest jego trzecią pracą; dwie wcześniejsze – „Tajemnica Fermata” (poświęcona wielkiemu twierdzeniu XVII-wiecznego francuskiego matematyka Pierre’a de Fermata; 1998) oraz „Księga szyfrów. Od starożytnego Egiptu do kryptografii kwantowej” (2000) – przyniosły mu również rozgłos nad Wisłą. Nie bez powodu. Singh łączy bowiem w swych dziełach elokwencję i ogromną wiedzę z różnych dziedzin nauki z niepospolitym wręcz talentem literackim i umiejętnością budowania napięcia. Naukowców taki styl narracji może drażnić, za to zwykłych czytelników, spodziewających się przede wszystkim poszerzenia własnej wiedzy z danej gałęzi nauki, ma prawo zachwycać.
W „Wielkim Wybuchu” autor postanowił wyjaśnić czytelnikom nurtującą ludzkość od paru tysięcy lat zagadkę początku Wszechświata. Nie przyjął jednak mentorskiej pozy wszechwiedzącego naukowca szastającego na lewo i prawo pojęciami, twierdzeniami, równaniami, które mogłyby już na wstępie skutecznie zniechęcić do lektury. Zdecydował się na jasny i wyrazisty wykład, w którym w bardzo przystępny sposób omówił wszystkie pojawiające się na przestrzeni wieków teorie, które miały doprowadzić badaczy do odpowiedzi na pytania: Jak powstał (wszech)świat? Jak doszło do uformowania gwiazd, planet, galaktyk? Skąd wzięło się życie?… Singh rozpoczął swoją wędrówkę od czasów najdawniejszych, przyglądając się między innymi mitycznym wyobrażeniom początków naszego istnienia. Następnie rozprawił się z większością teorii religijnych, filozoficznych, w końcu kosmologicznych, które starały się dociec praprzyczyn stworzenia (czy też kreacji). Punktem wyjścia stał się dla naukowca geocentryczny model wszechświata, który – szczegółowo opisany przez Klaudiusza Ptolemeusza w II wieku naszej ery – twardo trzymał się aż do czasu odkryć dokonanych ponad trzynaście wieków później, najpierw przez Mikołaja Kopernika, a następnie Galileusza.
Na kartach „Wielkiego Wybuchu” możemy spotkać dziesiątki naukowców – fizyków, chemików, astronomów – którzy poprzez swoje badania, niekiedy wprawdzie prowadzące na manowce wiedzy, doprowadzili do wyjaśnienia jednej z największych zagadek świata. Poczesne miejsce w tym gronie przypada także naszemu rodakowi, Kopernikowi, który – choć zignorowany przez współczesnych – dokonał niedającego się przecenić przełomu w badaniach kosmosu. To właśnie Kopernik uchylił furtkę, przez którą niebawem z całą siłą wtargnęli jego następcy – nie tylko wspomniany Galileusz, ale również Tycho Brahe, Johannes Kepler, William Herschel, Albert Einstein, Edwin Hubble, George Gamow, Ralph Alpher i wielu innych. Każdy z nich dołożył swoją cząstkę, co pozwoliło w latach 90. ubiegłego stulecia skonstruować wreszcie mającą solidne podstawy naukowe teorię Wielkiego Wybuchu. Dzisiaj nie pozostawia ona już wątpliwości, że Wszechświat – a więc czas i przestrzeń, materia i energia – narodził się w wyniku eksplozji (najprawdopodobniej niespełna 14 miliardów lat temu) niewyobrażalnie gęstej i gorącej osobliwości. Sformułowanie tej teorii było możliwe zarówno dzięki wieloletnim obserwacjom przestrzeni kosmicznej, jak i rozważaniom czysto teoretycznym (fizyczno-matematycznym). Na tym drugim polu palma pierwszeństwa należy się – zdaniem Singha – dwóm badaczom: Rosjaninowi Aleksandrowi Friedmanowi (który w 1922 roku przedstawił postulat rozszerzania się Wszechświata) oraz belgijskiemu księdzu katolickiemu Georgesowi Lemaitre’owi (który pięć lat później, niezależnie od Friedmana, doszedł do podobnych wniosków i wysunął sugestię istnienia jakiegoś pierwotnego atomu).
Nawet w okresie powojennym model Wielkiego Wybuchu był jednak tylko jedną z teorii wyjaśniających początek Wszechświata; miał wówczas jeszcze bardzo groźnego konkurenta w postaci modelu Wszechświata wiecznego i statycznego, za stworzenie którego odpowiadała trójka brytyjskich astronomów: Fred Hoyle, Thomas Gold oraz Hermann Bondi. I właśnie opis „pojedynku”, wieloletnich zmagań między tymi dwiema teoriami, należy do najświetniejszych partii książki. Singh znakomicie zresztą skonstruował swą pracę – gdyby było to dzieło beletrystyczne, można by użyć wobec „Wielkiego Wybuchu” określenia „powieść szkatułkowa”. Miejsce kolejnych opowieści czy też fabuł zajęły jednak w pracy Hindusa rozprawy na temat kolejnych zagadnień kosmologicznych. Singh-narrator przyjął więc rolę samotnego detektywa, który – posiłkując się wiedzą, logiką i często intuicją – prowadzi nas przez labirynty i zakamarki naukowych rozważań, aby za każdym razem doprowadzić do rozwiązania zagadki. Problem w tym, że zagadek związanych z powstaniem Wszechświata były setki, jeśli nie tysiące – zatem rozwiązanie jednej nierzadko stawiało naukowców przed koniecznością uporania się z kolejnymi. I tak jak oni świetnie sobie z tym poradzili, tak autor poprowadził czytelników do szczęśliwego zakończenia.
„Wielki Wybuch” czyta się z zapartym tchem. Nie dość, że temat jest fascynujący, to na dodatek został on znakomicie zaserwowany. Simon Singh jest nie tylko świetnym naukowcem, ale przede wszystkim znakomitym pisarzem mającym ogromne wyczucie i talent. Przedstawić w sposób jasny i zrozumiały, a do tego jeszcze atrakcyjny, najbardziej zawiłe kwestie fizyczne i chemiczne – to wyzwanie dla najlepszych w swoim fachu. Było to możliwe po części dzięki zredukowaniu do minimum całego aparatu naukowego, który dla większości czytelników-laików byłby zapewne barierą nie do przejścia. Wzorów jest więc tyle, ile być powinno, aby zrozumieć najważniejsze elementu wykładu. Wydatnie w tym pomagają dołączone ryciny, wykresy i zdjęcia, a emocje rozładowywane są sporą porcją anegdot z życia wybitnych uczonych. Książka Singha, choć jest monografią jednej z najważniejszych teorii naukowych w dziejach ludzkości, wykracza jednak znacznie poza główny temat. Dzięki historiozoficznym rozważaniom autora stała się także skróconą historią astronomii i eksploracji wydającej się nie mieć granic przestrzeni kosmicznej. Na jedno tylko pytanie Hindus nie jest w stanie przytoczyć zadowalającej odpowiedzi: Co było przed Wielkim Wybuchem? Będą zapewne musiały minąć setki, jeśli nie tysiące lat, zanim ludzkość rozwiążę tę być może ostatnią naprawdę ważną zagadkę swego pochodzenia. A może na zawsze już pozostanie ona tajemnicą?… Choć Stephen Hawking akurat uważa, że tej odpowiedzi powinniśmy szukać w religii.