Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Vilmos Kondor
‹Budapeszt Noir›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBudapeszt Noir
Tytuł oryginalnyBudapest Noir
Data wydania18 czerwca 2009
Autor
PrzekładMarcin Bobiński
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7648-155-5
Format256s. 125×195mm
Cena24,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Budapeszt jak Breslau, Kondor jak Krajewski
[Vilmos Kondor „Budapeszt Noir” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Budapeszt Noir” to debiutancka powieść Vilmosa Kondora, której akcja rozgrywa się w stolicy Węgier w ciągu dziesięciu październikowych dni 1936 roku. Dziennikarz kryminalny wciela się w postać prywatnego detektywa i stara się rozwiązać zagadkę morderstwa popełnionego na młodej i niezwykle pięknej żydowskiej prostytutce. Sam przy tym narazi się na poważne nieprzyjemności, ponieważ – jak się okaże – śledztwo doprowadzi go w rejony wielkiej polityki i biznesu, gdzie nędzny dziennikarzyna na pewno zbliżać się nie powinien.

Sebastian Chosiński

Budapeszt jak Breslau, Kondor jak Krajewski
[Vilmos Kondor „Budapeszt Noir” - recenzja]

„Budapeszt Noir” to debiutancka powieść Vilmosa Kondora, której akcja rozgrywa się w stolicy Węgier w ciągu dziesięciu październikowych dni 1936 roku. Dziennikarz kryminalny wciela się w postać prywatnego detektywa i stara się rozwiązać zagadkę morderstwa popełnionego na młodej i niezwykle pięknej żydowskiej prostytutce. Sam przy tym narazi się na poważne nieprzyjemności, ponieważ – jak się okaże – śledztwo doprowadzi go w rejony wielkiej polityki i biznesu, gdzie nędzny dziennikarzyna na pewno zbliżać się nie powinien.

Vilmos Kondor
‹Budapeszt Noir›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBudapeszt Noir
Tytuł oryginalnyBudapest Noir
Data wydania18 czerwca 2009
Autor
PrzekładMarcin Bobiński
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7648-155-5
Format256s. 125×195mm
Cena24,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Wydana w ubiegłym roku książka Vilmosa Kondora reklamowana była w ojczyźnie pisarza jako pierwsza powieść noir napisana w języku węgierskim. Autor w licznych wywiadach bardzo chętnie powoływał się na inspiracje Dashiellem Hammettem i Raymondem Chandlerem, ale również ich epigonami – na przykład Jimem Thompsonem czy Charlesem Willefordem – masowo produkującymi kryminalne historyjki z gatunku, rozsławionych przez film Quentina Tarantino, pulp fiction. Dużo w tym racji, choć Polakowi „Budapeszt Noir” skojarzy się przede wszystkim z zupełnie innym, rodzimym twórcą, na dodatek jak najbardziej współczesnym – Markiem Krajewskim. Trudno orzec, czy Kondor w jakikolwiek sposób wzorował się na cyklu opowieści o komisarzu Eberhardzie Mocku, skoro – jak do tej pory przynajmniej – żadna z książek autora „Głowy Minotaura” nie została przetłumaczona na węgierski. Wydano je jednak już między innymi po angielsku i francusku, a więc w językach, które bratanek znad Balatonu może znać. Przynajmniej co do jego znajomości języka Woltera nie można mieć wątpliwości, skoro przez jakiś czas studiował on nawet inżynierię chemiczną na paryskiej Sorbonie. Dzisiaj pracuje natomiast jako nauczyciel fizyki i matematyki w jednej z prowincjonalnych szkół średnich. I od ubiegłego roku pisze powieści kryminalne. „Budapeszt Noir” pomyślany został bowiem jako pierwszy tom cyklu, którego głównym bohaterem jest Zsigmond Gordon, pracownik działu kryminalnego stołecznej popołudniówki.
Gordon to mężczyzna w sile wieku i po przejściach. Choć autor odkrył niewiele faktów z jego biografii, z otrzymanych okruchów daje się złożyć jako taki – choć na pewno niedoskonały – portret bohatera. Wiadomo, że trzy lata po nieudanej rewolcie komunistycznej, jaka miała miejsce na Węgrzech w 1919 roku, Zsigmond opuścił kraj i udał się do traktowanych przez wielu Europejczyków jak Ziemia Obiecana – Stanów Zjednoczonych. (Czytelnik nie ma jednak stuprocentowej pewności, że jego krok był bezpośrednio podyktowany najpierw dojściem do władzy miejscowych zwolenników Lenina, a następnie krwawym stłumieniem rebelii Beli Kuna przez admirała Miklósa Horthyego, który – po proklamowaniu monarchii – pozwolił ogłosić się regentem.) Osiadł w Filadelfii, kolebce amerykańskiej niepodległości, gdzie podjął pracę w wydawanym przez madziarskich emigrantów „Dzienniku Węgierskim”. Od samego początku zajmował się sprawami kryminalnymi i zbrodniami, co dowodzi, że jako dziennikarz na pewno się nie nudził. Są to przecież z jednej strony czasy prohibicji, z drugiej – okres narodzin mafii i początków wielkich karier Ala Capone, Bugsy’ego Siegela czy Lucky’ego Luciano. Po mniej więcej dziesięciu latach spędzonych za oceanem, Gordon wrócił do ojczyzny, by w Budapeszcie zajmować się dokładnie tym samym, tyle że na znacznie mniejszą skalę. Nie ożenił się, choć blisko związany jest z mniej więcej trzydziestoletnią Krisztiną Eckhardt, Węgierką niemieckiego pochodzenia, która po studiach artystycznych w Niemczech, przez wiele lat mieszkała w Siedmiogrodzie. W Budapeszcie kobieta czuje się nieco ograniczona, dlatego na poważnie rozważa możliwość wyjazdu na rok do Londynu, skąd otrzymała intrygującą ofertę pracy od renomowanego wydawnictwa Penguin. Nie trzeba chyba dodawać, że Zsigmondowi, chociaż stara się on – jak na twardziela przystało – nie dać tego po sobie poznać, wcale nie jest to na rękę. Inna sprawa, że sam robi niewiele, aby mocniej przywiązać Krisztinę do siebie i tym samym zatrzymać ją na Węgrzech.
Życie Gordona, którego i tak nie sposób określić mianem ustabilizowanego, zostaje całkowicie postawione na głowie pewnego październikowego dnia, gdy dowiaduje się o zamordowaniu młodej i niezwykle pięknej prostytutki. Jej ciało odkryte zostaje w jednej z bram w budapesztańskiej dzielnicy czerwonych latarni i nie byłoby w tym zapewne nic dziwnego, gdyby nie znaleziony przy trupie… żydowski modlitewnik dla kobiet. Zdziwienie dziennikarza jest tym większe, gdy w zamordowanej rozpoznaje kobietę, której nagie zdjęcia w wyzywających pozach widział tego samego dnia, zaledwie kilka godzin wcześniej, w szufladzie biurka znajomego policjanta, inspektora Vladimira Gellérta. Kiedy z kolei następnego dnia przekonuje się, że władze wcale nie spieszą się z wyjaśnieniem sprawy, zaczyna nabierać uzasadnionych podejrzeń, że śmierć dziewczyny z jakiegoś, nieznanego mu, powodu może zostać „zamieciona pod dywan”. Gordon, choć jest tylko dziennikarzem, uważa jednak, że każda zbrodnia powinna zostać wyjaśniona, a jej sprawcy ukarani – dlatego też podejmuje się roli detektywa, który stara się, idąc po śladach, dotrzeć do prawdy. Szybko przekonuje się, że to szalenie niebezpieczna misja, która ściąga na jego głowę same kłopoty. Z biegiem czasu śmiertelne niebezpieczeństwo zaczyna zagrażać zresztą nie tylko jemu, ale również Krisztinie, która otrzymuje niewybredne ostrzeżenie z „subtelnie” wyrażoną prośbą, aby jej kochanek zaprzestał dalszego prowadzenia śledztwa. Zsigmond jednak nie z tych, którzy dają się łatwo zastraszyć czy zaszantażować. Nerwowa reakcja drugiej strony przekonuje go, że jest na dobrym tropie i – na przekór wszystkim – jedynie intensyfikuje swoje działania. Oczywiście odkryje prawdę, choć na pewno nie można stwierdzić, że powieść Kondora kończy się happy endem. W końcu to czarny kryminał!
Akcja powieści rozgrywa się w ciągu (zaledwie) dziesięciu październikowych dni 1936 roku. Autor nieprzypadkowo wybrał właśnie ten okres. Kondorowi chodziło bowiem nie tylko o przedstawienie zasysającej czytelnika historii kryminalnej, ale także o odmalowanie przekonującego tła polityczno-obyczajowego epoki. Wszak cała intryga kręci się wokół świata wielkiej polityki i biznesu. W tle śledztwa prowadzonego przez Gordona obserwujemy więc wielkie zamieszanie, jakie nastąpiło na Węgrzech po śmierci premiera Gyuli Gömbösa, odpowiedzialnego za stopniowo postępującą faszyzację kraju i nawiązanie bliskich stosunków z przywódcami III Rzeszy. (Zastanawia tylko jedno: w książce wyraźnie jest zaznaczone, że akcja rozpoczyna się w dniu śmierci Gömbösa – 10 października 1936 roku, podczas gdy wszystkie dostępne źródła encyklopedyczne nie mają wątpliwości, że zdarzenie to miało miejsce cztery dni wcześniej.) Dzięki opisaniu uroczystości pogrzebowych premiera pisarz wprowadza na karty „Budapesztu Noir” kilka postaci historycznych: między innymi regenta Horthyego, węgierskiego ministra spraw wewnętrznych Miklósa Kozmę, a nawet marszałka Rzeszy Hermanna Göringa, który przewodniczy niemieckiej delegacji. Ich udział w powieści jest wprawdzie czysto epizodyczny, ale na pewno stanowi intrygującą ciekawostkę. Podobnie zresztą jak wykorzystanie wizerunku Ernő Gerőgo, madziarskiego komunisty i przedwojennego agenta NKWD, który po 1945 roku stanie się jedną z najważniejszych osób w elicie nowej, podległej Związkowi Radzieckiemu, władzy. Nie obyło się też jednak bez paru fabularnych potknięć i mielizn. Bo niby skąd Gordon ma tyle pieniędzy, by bez przerwy szastać nimi na prawo i lewo, skoro jest tylko podrzędnym dziennikarzem? Czy zemsta na występnym bokserze Pojvie musiała zostać rozegrana tak banalnie i nieprzekonywająco? Wreszcie najważniejsze: naprawdę nie dało się wymyślić nieco mniej melodramatycznego powodu zejścia przyzwoitej dziewczyny na złą drogę?
Kondor bardzo zgrabnie żongluje schematami czarnego kryminału, opowiadając całkiem przyzwoicie skleconą, chociaż bez fajerwerków, historię sensacyjno-obyczajową. Węgierski pisarz zrobił jednak przy okazji krok dalej niż wielu innych autorów. Mimo że trudno uznać ów krok za szczególnie prekursorski… Obrał bowiem dokładnie ten sam kierunek co Marek Krajewski, który jednym z najważniejszych bohaterów swojego cyklu uczynił – oczywiście obok Eberharda Mocka – przedwojenny Wrocław (Breslau). O walorach powieści Kondora w dużej mierze decyduje natomiast wizja przedwojennego Budapesztu – z jego placami, uliczkami, mostami, kawiarniami, trafikami i wysepkami na Dunaju. Miasto nie daje o sobie zapomnieć. Gdy Gordon prowadzi śledztwo, jesteśmy przez cały czas bardzo dokładnie informowani przez autora, którymi ulicami chadza bądź jeździ tramwajami lub taksówkami. Szkoda zatem, że wydawnictwo nie zdecydowało się – jak robi to W.A.B. w powieściach Krajewskiego – na dodanie choćby tylko szkicowego planu węgierskiej stolicy sprzed drugiej wojny światowej. Na pewno pobudziłoby to jeszcze bardziej wyobraźnię czytelników. Pocieszać się można jednak tym, że Madziarzy przymierzają się już do kinowej adaptacji „Budapesztu Noir”. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, film powinien być gotowy jesienią tego roku.
koniec
7 lipca 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.