Pójdę na bolesną szczerośćAnna Brzezińska, Andrzej Sapkowski
Anna Brzezińska, Andrzej SapkowskiPójdę na bolesną szczerośćANDRZEJ SAPKOWSKI: W „Rękopisie…” upatruję w SF owego znanego z La Fontaine’a zająca, wiecznie ściganego i wiecznie zestrachanego, który wreszcie napotkał żabę. Żaba spłoszyła się i dała nura, a zając poczuł się dowartościowany - nareszcie nie on się boi, lecz jego się boją! Klasyczna SF, zwykle traktowana z pogardą jako „bzdurki o robotach i kosmitach”, też znalazła sposób, by się dowartościować: ma żabę-fantasy. Jest na kogo zmarszczyć nos i spojrzeć z góry - na „bzdurki o mieczach i magii”. Oczywiście u korzeni leży najzwyczajniejsza w świecie zawiść - popularność fantasy kością w gardle staje niedawnym koryfeuszom SF, skorym, by własne pisarskie nieudacznictwo wyjaśniać upadkiem wartości i cnót wszelakich, w tym i czytelniczych gustów. A i o spiskach masońskich zaczyna się przebąkiwać.
Wyszukaj / Kup ANNA BRZEZIŃSKA: W Polsce nie ma tradycji doceniania i promowania prozy popularnej, co po części może wyjaśniać postrzeganie fantasy, wdzięcznie nazywanej przez jednego z luminarzy filmowej szkoły moralnego niepokoju „literaturą wagonową”. Czy ogromny sukces Twojej prozy i jej adaptacje na inne media (film, RPG) sprawił, że rzadziej spotykasz się z podobnymi opiniami? ANDRZEJ SAPKOWSKI: Rzadziej? Częściej raczej. Sporo ludzi, wśród nich inkryminowany luminarz, raczyło zauważyć mnie - by obrócić na mnie swój gniew - dopiero na wieść o filmie, według zasady: póki tylko pisał, Bóg z nim, ale film to już kultura, a wara takim od kultury. Inni z radosną Schadenfreude zapowiadają klapę filmu, dramatycznym niedomówieniem dając do zrozumienia, że byłoby inaczej, gdyby to nie moje, lecz ich dzieła na film adaptowano. Jeszcze inni - a imię ich jest legion - mają mi za złe poczytność i popularność w ogóle, mniemając, że odbieram im czytelników, chleb i laury. Myślą, że gdyby mnie nie stało, laury i tantiemy im by przypadły, a to przez obowiązujący wszak w naturze horror vacui. ANNA BRZEZIŃSKA: W „Rękopisie…” układasz pewien, jak przyznajesz subiektywny, kanon dzieł fantasy. Przy okazji okazuje się, że ogromna część tej literatury nie została przetłumaczona na język polski. Czy dostrzegasz wpływ nieznajomości tego kanonu na rynek, na sposób pisania fantasy i pisania o fantasy w Polsce? ANDRZEJ SAPKOWSKI: Dostrzegam. Oj, dostrzegam. Dziwnie się tak jakoś ostatnimi czasy plecie, że im kto głośniej - i krytyczniej - o fantasy się wypowiada, tym mierniejszą wiedzę o tym gatunku prezentuje. ANNA BRZEZIŃSKA: Podejmujesz w nim również próbę stworzenia katalogu postaci i stworów mitycznych, które z różnych powodów są znaczące dla literatury fantasy; wcześniej w podobny sposób potraktowałeś świat legend o królu Arturze. Moi koledzy historycy twierdzą, że zdarzają się uczniowie, którzy informacje o romansie rycerskim i materii bretońskiej czerpią głównie z Twoich popularnonaukowych tekstów. Czy nie obawiasz się czasami, że młodociany czytelnik potraktuje je nazbyt dosłownie, że uzna „Rękopis…” za opracowanie naukowe?
Wyszukaj / Kup ANDRZEJ SAPKOWSKI: Z jednej strony, w cichości liczę, że młodociany, otrzymawszy ode mnie impuls i podnietę, sięgnie dalej, choćby do tytułów, z których pilnie i mrówczo pracowicie ułożyłem bibliografie haseł. Z drugiej - nacechowanej podejściem bardziej praktycznym - pozwalam sobie uważać, że lepiej, by młodociany znał wersję „sapkowską”, niż żeby nie znał niczego zgoła. ANNA BRZEZIŃSKA: Twoja kolejna powieść znana jest na razie jako „Narrenturm”. A przy okazji: czy to przymiarka, czy już ostateczny tytuł? ANDRZEJ SAPKOWSKI: Ostateczny. ANNA BRZEZIŃSKA: Rozumiem, że nie należy się tutaj dopatrywać związków z tarotem oraz głupcem z rzeczonej wieży spadającym, tylko aluzji do pewnej dość niesympatycznej praktyki izolowania osób umysłowo chorych? ANDRZEJ SAPKOWSKI: Należy absolutnie dopatrywać się i jednego i drugiego. Drugiego absolutnie dosłownie. Splot intrygi powoduje, że moi bohaterowie, ludzie - pozornie przynajmniej - normalni, lądują w Narrenturmie, średniowiecznym wariatkowie. ANNA BRZEZIŃSKA: Wiemy o tej książce niewiele: ma nawiązywać do powieści łotrzykowskiej i rozgrywać się na terenach Korony Czeskiej. Nic się zapewne więcej póki co nie dowiemy, niemniej, czy należy sądzić, że oto mariaż fantastyki z historią nabiera rumieńców i w kolejnym tekście więcej będzie historii, mniej zaś fantazji? ANDRZEJ SAPKOWSKI: Klasyczna dla takiego subgatunku absolutna historyczność tła zmusza do bardzo dużej dbałości o historyczny fakt i szczegół, wyklucza raczej dezynwolturę w tym względzie - rzecz jasna, z uwzględnieniem przysługującego autorowi marginesu licentii poetiki. Jednocześnie ma to być fantasy - a więc nieodzowny jest przystający do gatunku sztafaż. Reszta to ułożenie proporcji i wymieszanie dekoktu. ANNA BRZEZIŃSKA: W cyklu wiedźmińskim bardzo konsekwentnie przemycasz nawiązania do rzeczywistości XX wieku i znajdujemy te aluzje na najrozmaitszych poziomach - od żartów typu „Elfy do rezerwatu”, poprzez dywagacje o ekologii i eugenice, aż po psychikę bohaterów, która jest z gruntu współczesna. Czy w „Narrenturm” zamierzasz iść podobnym tropem, czy też przeniesiemy się w świat mentalności średniowiecznej? ANDRZEJ SAPKOWSKI: Mówiłem już - dezynwolturze trzeba będzie ściągnąć wędzidło. Jak koniowi, gdy ponosi. Ale nie na tyle, by spienił się i padł w pierwszym rozdziale. Nie mam zamiaru całkowicie rugować z tekstu rzeczy tak dlań cennych jak aluzja czy żart, jak erudycyjne wtręty i zabawy. Z tą „mentalnością średniowieczną” też trzeba ostrożnie - żeby nie przesolić. Książka musi coś mówić - i to współczesnemu czytelnikowi. Nie osiągnę tego przez wikłanie się w historyczny detal i mediewizm. Powstanie niestrawny „Professorenroman”, na domiar złego piszczący stylizowanym wprawdzie, acz kastracim głosem. ANNA BRZEZIŃSKA: Ogromnie dziękuję za rozmowę. |
O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch
więcej »Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.
więcej »Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Nie taki wiedźmin straszny...
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Quo Vadis, Wiedźminie?!
— Anna Draniewicz
ONI mogą wszystko
— Bartosz Kotarba
Bajka o bajkach
— Eryk Remiezowicz
Cieszę się, że wytrwałem z Zoną tyle lat
— Konrad Wągrowski
Skąd się wzięła magia
— Michał Studniarek
Trzeba jakoś żyć
— Eryk Remiezowicz
Jaja Jaskółki
— Jakub Gwóźdź
Dwie bitwy
— Eryk Remiezowicz
Głos miał nieprzyjemny
— Borys Jagielski
Zagraj to jeszcze raz, Jaskier
— Agnieszka Szady
Esensja czyta: Listopad 2013
— Kamil Armacki, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski
Zagraj to jeszcze raz, odtwarzaczu…
— Marcin T.P. Łuczyński
Sceny z życia wiedźmina
— Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Październik-listopad 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Marcin T.P. Łuczyński, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski, Krzysztof Wójcikiewicz
Ile mistrza w rzemieślniku?
— Jędrzej Burszta
Lux cykl
— Marcin Łuczyński
Oczekiwaliśmy światła, a oto ciemność
— Tomasz Iwanicki
Szkieletów w szafie brak
— Artur Chruściel
Jeden dzień
— Anna Brzezińska
Ulica
— Anna Brzezińska
Recepta na fantasy
— Anna Brzezińska