Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

ONI mogą wszystko
[Marek Brodzki „Wiedźmin” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
To, co przeżyłem potem, trudno określić spełnieniem oczekiwań, trudno to także nazwać lekkim rozczarowaniem. To, co zobaczyłem na ekranie, zdruzgotało moje wszelkie optymistyczne myśli i opinie na temat adaptacji prozy Andrzeja Sapkowskiego. Film w reżyserii Marka Brodzkiego do scenariusza Michała Szczerbica był oparty na motywach opowiadań o wiedźminie pt. "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia". Niestety, wygląda to tak, jakby panowie chcieli pokazać nam wszystko, ale właściwie nie mieli pomysłu, jak to zrobić.

Bartosz Kotarba

ONI mogą wszystko
[Marek Brodzki „Wiedźmin” - recenzja]

To, co przeżyłem potem, trudno określić spełnieniem oczekiwań, trudno to także nazwać lekkim rozczarowaniem. To, co zobaczyłem na ekranie, zdruzgotało moje wszelkie optymistyczne myśli i opinie na temat adaptacji prozy Andrzeja Sapkowskiego. Film w reżyserii Marka Brodzkiego do scenariusza Michała Szczerbica był oparty na motywach opowiadań o wiedźminie pt. "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia". Niestety, wygląda to tak, jakby panowie chcieli pokazać nam wszystko, ale właściwie nie mieli pomysłu, jak to zrobić.
Wyszukaj / Kup
„Nie! Oni nie mogli tego zrobić, nie w taki sposób!”
„Uspokój się, ONI mogą wszystko…”
„Ale nie tak… nie mnie, nie Ciebie…czy nie mogli nas zostawić w spokoju?”
„Nie, przecież wiesz, że nie… byliśmy zbyt kuszący dla nich, Ty i Twój srebrny miecz, no i ja, najsłynniejszy bard pogranicza…”
Po przeczytaniu tego wstępu czytelnik może pomyśleć, że to tekst kolejnego fanatycznego fana twórczości Sapkowskiego, który z definicji odrzuca wszelkie możliwe adaptacje prozy swojego ukochanego autora i choćby nawet sam George Lucas się za „Wiedźmina′ zabrał, on wciąż będzie kręcił nosem i wybrzydzał. Otóż nie, nie jestem fanatycznym fanem, choć książki wyżej wymienionego autora bardzo lubię, a Geralt jest jedną z moich ulubionych postaci książkowych. Kiedy na długo przed premierą rozgorzała zawzięta walka, w sumie nie wiadomo do końca o co, między fanami a twórcami filmu, patrzyłem na to z dystansem i właściwie nie zwracałem na to większej uwagi. Im bliżej było premiery, tym głośniejsze były głosy protestu, lecz ja wciąż nie zwracałem na nie uwagi. Nawet nie czytałem licznych artykułów w mniej lub bardziej poważnych pismach, dotyczących zbliżającej się premiery „Wiedźmina”. Taki właśnie, czysty jak kartka papieru, odcinający się od wszelkich osądów, wręcz przepojony pozytywnym nastawieniem, poszedłem do kina 9 listopada na premierę. „Co mi gumowe potwory, o które było tyle krzyku w Internecie i prasie, co mnie obchodzi, że Żebrowski, a nie kto inny, gra wiedźmina, byleby zagrał dobrze, a reszta też będzie OK."- tak myślałem wchodząc jeszcze na salę kinową, kierując się do wyznaczonego krzesełka. Sala, jak można było się spodziewać, była pełna. Po obowiązkowych reklamach zgasło światło i przedstawienie się zaczęło…
To, co przeżyłem potem, trudno określić spełnieniem oczekiwań, trudno to także nazwać lekkim rozczarowaniem. To, co zobaczyłem na ekranie, zdruzgotało moje wszelkie optymistyczne myśli i opinie na temat adaptacji prozy Andrzeja Sapkowskiego. Film w reżyserii Marka Brodzkiego do scenariusza Michała Szczerbica był oparty na motywach opowiadań o wiedźminie pt. „Ostatnie życzenie” i „Miecz przeznaczenia”. Niestety, wygląda to tak, jakby panowie chcieli pokazać nam wszystko, ale właściwie nie mieli pomysłu, jak to zrobić. Przez pierwszą godzinę serwowane są niczym nie związane ze sobą historyjki z Geraltem w roli głównej, a widz ma wrażenie, że autorzy nie mogą się zdecydować, co tak naprawdę chcą mu przedstawić. Towarzyszy temu również dziwne wrażenie, jakby niektóre z postaci pojawiły się tam na siłę, tylko dlatego, że były znaczące w książce Sapkowskiego. Nie wzięto chyba pod uwagę faktu, że np. postać Yennefer owszem jest ważna, ale głównie przez jej rolę w sadze lub w całości opowiadań, które budują jakiś tam obraz czarodziejki. Jest natomiast całkowicie marginalną postacią w wybranych przez autorów opowiadaniach. Dlatego też relacja między Geraltem a Yen w opowiadaniu obrazującym polowanie na smoka, wydaje się płaska i banalna, a przecież taka w książce nie była. Podobnie całe polowanie na smoka pasowało do całości jak pięść do nosa. Scenariusz, nie mogąc się zdecydować na jednolitą formę, prezentuje nam „scenki z życia wiedźmina”, jednocześnie jednak flirtuje z wątkiem Ciri i całego zamieszania, które stało się fabułą sagi. Spotykamy więc Pavette, Jeża no i oczywiście samą Cirille. Na szczęście w drugiej części filmu sytuacja się nieco stabilizuje i fabuła skupia się już bardziej wokół porwania Ciri przez rycerzy zakonu Białej Róży (?).
Ujęcie z planowanej erotycznej wersji opowieści: \'Wiedźmin: sutki przeznaczenia\'
Ujęcie z planowanej erotycznej wersji opowieści: \'Wiedźmin: sutki przeznaczenia\'
Jako że „Wiedźmin” jest niewątpliwie filmem fantasy, a fach wiedźmiński jest jaki jest, nie mogło obyć się bez potworów. Od początku budziły one kontrowersje wśród licznych fanów. Były konieczne, więc powstały. Cóż, przyznam, że nie spodziewałem się efektów na miarę kina amerykańskiego, gdzie potwory wyglądają ultra realistycznie, ale to, co zobaczyłem, szczerze mnie rozczarowało. Jak na jedną z największych produkcji polskiego kina (budżet filmu – 19 mln złotych) myślę, że można się było postarać o coś nieco bardziej ambitnego, niż gumowe makiety. To naprawdę aż kłuło w oczy, no a scena, w której wiedźmin wynosi z lochu zabitą wywernę, przyprawiła cała salę o szaleńczy atak śmiechu. Biedny Żebrowski wyglądał jak dziecko, które przyniosło dużego gumowego smoka do przedszkola, no i ten drgający gumowy ogon… Sytuację nieco ratują efekty komputerowe, choć i one nie były najwyższych lotów, nawet jak na nasze możliwości. Zresztą sam fakt, że w ponad dwugodzinnym filmie efektów było całe 3 minuty (!) o czymś świadczy. Jeszcze raz napiszę: myślę, że nikt nie wymagał efektów na miarę „Mrocznego Widma” czy kręconego właśnie „Władcy Pierścieni”, no ale te efekty były jak przeniesione z kina lat osiemdziesiątych (i to wczesnych). Autorzy bronią się skąpym budżetem, ale skoro wiadomo było, że nie ma szans na sensowne przedstawienie potworów, które akurat w historii wiedźmina są dość ważne, czy nie lepiej było zaniechać produkcji tego filmu? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi, może faktycznie się czepiam.
Kluczowym elementem fachu wiedźmińskiego jest walka. Od początku producenci trąbili na lewo i prawo, że odtwórca roli Geralta Michał Żebrowski trenuje pod okiem trenera wschodnich sztuk walki po sześć godzin dziennie. Cykl treningowy trwał przez siedem miesięcy, jak donoszą autorzy. Owszem, Żebrowski całkiem nieźle prezentuje się z kataną, nawet całkiem efektownie nią wymachuje, ale nie wiem czy to, co pokazano w filmie wymagało od niego aż siedmiu miesięcy ciężkiej pracy. Albo nie wykorzystano jego umiejętności w filmie, albo wszystko to było tylko zabiegiem promującym film. Do czego zmierzam? Otóż walki w filmie przedstawione są na zasadzie wyrywkowych zdjęć, nie uświadczymy jednego ciągłego, minutowego czy nawet półminutowego ujęcia, kiedy Geralt fechtując zabija kolejnych przeciwników. Nie wymagam tu takiej wirtuozerii jak w „Przyczajonym Tygrysie, Ukrytym Smoku”, ale wydaje mi się, że prezentowanie walk na zasadzie ujęcie – wymach, ujęcie – blokujący przeciwnik, ujęcie – znów atakujący Geralt, ujęcie – padający przeciwnik, jest marnotrawieniem umiejętności aktora, który włożył niewątpliwie niemało wysiłku w treningi. Rzuca się też w oczy brak krwi, owszem jest, ale właściwie niezauważalna. Jeśli spojrzeć na cięcia i miecz wiedźmina to wydaje się, że okolica powinna spływać krwią. Oczywiście nie chodzi o rzeźnię, ale przez ów brak krwi film i walki tracą dużo na, bądź co bądź, realizmie.
Wydaje się, że twórcy mieli problem z dobraniem proporcji, z jednej strony zbyt mało krwi, z drugiej strony jakby nachalna i drażniąca nagość. Naprawdę nie rozumiem, jaką rolę miały liczne sceny rozbierane, które po prostu irytowały. Chyba nie budowały obrazu postaci głównego bohatera?!
Niestety również w sferze dialogów dawało się odczuć pewną sztuczność. Nie wiem, czy wynikało to ze scenariusza, czy nieudolności niektórych aktorów. Efekt był taki, że postać Pavetty, a także Ciri były bardzo niewyraziste. Kwestie wypowiadane przez Ciri były chwilami całkowicie bezpłciowe, a widz czuł się jak na lekcji polskiego, kiedy dzieci z pierwszej klasy na jednym wdechu mówią cały wierszyk. Możliwe, że winien jest wiek aktorki, ale myślę, że można było zrobić to lepiej (lepszy casting?).
Nie zawiedli natomiast znani aktorzy, rewelacyjna kreacja Anny Dymnej (Nenneke), dobra gra Andrzeja Chyry (Borch Trzy Kawki), Ewy Wiśniewskiej (Calanthe), no i oczywiście Zbigniewa Zamachowskiego (Jaskier).
Zaskakująco, chyba najsilniejszym punktem całego filmu, wbrew opinii wielu protestujących, był sam Michał Żebrowski i świetnie przez niego zagrana postać wiedźmina Geralta. Żebrowski potwierdził, że jest po prostu dobrym aktorem i potrafi grać tak Pana Tadeusza jak i Geralta. Postać głównego bohatera została oddana wiernie i nie pozbawiona surowości i wyobcowania. Jak już wspomniałem, aktor dobrze prezentował się z mieczem i podczas samych walk wyglądał bardzo wiarygodnie.
Równie silną stroną filmu była muzyka skomponowana przez Grzegorza Ciechowskiego. Całkiem nieźle prezentowały się również stroje. Zdjęcia można określić mianem poprawnych, choć nie ustrzegły się takich wpadek, jak widoczny gdzieś w dole górski szlak turystyczny z tabliczkami na skrzyżowaniu.
Podsumowując, film jako całość wypadł naprawdę marnie i myślę, że nie jest to wina finansów, lecz scenariusza i ogólnego braku pomysłu twórców na realizację. Przed totalną klęską broni produkcji świetna gra niektórych aktorów, w tym odtwórcy głównej roli. Czyżby dobra mina do złej gry? Chyba niestety tak….
koniec
1 grudnia 2001

Komentarze

20 XI 2015   16:11:33

Ocena wydaje się nazbyt pochlebna, scenarzystai reżyser kompletnie nie mają wizji i nie "czują" ani książki, ani nawet tego co sami spłodzili. Za takie "coś" to powinni za uszy przybijać do wrót stodoły.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 5. Szczerość nie zawsze popłaca
Marcin Mroziuk

29 IV 2024

Brak Maximusa w poprzednim odcinku zostaje nam w znacznym stopniu zrekompensowany, bo teraz możemy obserwować jego perypetie z naprawdę dużym zainteresowaniem. Z kolei sporo do myślenia dają kolejne odkrycia, których Norm dokonuje w Kryptach 32 i 33.

więcej »

East Side Story: Ucz się (nieistniejących) języków!
Sebastian Chosiński

28 IV 2024

W czasie eksterminacji Żydów w czasie drugiej wojny światowej zdarzały się niezwykłe epizody, dzięki którym ludzie przeznaczeni na śmierć przeżywali. Czasami decydował o tym zwykły przypadek, niekiedy świadoma pomoc innych, to znów spryt i inteligencja ofiary. W przypadku „Poufnych lekcji perskiego” mamy do czynienia z każdym z tych elementów. Nie bez znaczenia jest fakt, że reżyserem filmu jest pochodzący z Ukrainy Żyd Wadim Perelman.

więcej »

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Nie taki wiedźmin straszny...
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Quo Vadis, Wiedźminie?!
— Anna Draniewicz

Tegoż autora

Powrót księcia
— Bartosz Kotarba

Piraci: Przed monitorem pod czarną banderą
— Bartosz Kotarba

Cisza i mrok
— Bartosz Kotarba

Koszykarskie święto
— Bartosz Kotarba

(Moc)ny produkt
— Bartosz Kotarba

Wsteczny przełom
— Bartosz Kotarba

Cierń i duch
— Bartosz Kotarba

Łowca z otchłani
— Bartosz Kotarba

Cywilizowany produkt
— Bartosz Kotarba

Mroczna atmosfera
— Bartosz Kotarba

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.