Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

The Decemberist
‹The King Is Dead›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe King Is Dead
Wykonawca / KompozytorThe Decemberist
Data wydania17 stycznia 2011
Wydawca Rough Trade
NośnikCD
Czas trwania40:26
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Don't Carry It All4:17
2) Calamity Song3:50
3) Rise to Me4:59
4) Rox in the Box3:10
5) January Hymn3:14
6) Down By the Water3:42
7) All Arise!3:10
8) June Hymn3:58
9) This Is Why We Fight5:31
10) Dear Avery4:52
Wyszukaj / Kup

Przystanek prawie Alaska
[The Decemberist „The King Is Dead” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Tytuł nowej płyty The Decemberist może wprowadzić element niepokoju. „Król umarł” głosi okładka. I tyle. A co dalej? Może nadszedł czas bezkrólewia? Na szczęście nie jest aż tak źle, choć rzeczywiście coś się skończyło, a i po początku nowego nie wiadomo czego się spodziewać. Czy po przesłuchaniu jeszcze ciepłych nagrań wypada dodać „Niech żyje król”?

Jakub Stępień

Przystanek prawie Alaska
[The Decemberist „The King Is Dead” - recenzja]

Tytuł nowej płyty The Decemberist może wprowadzić element niepokoju. „Król umarł” głosi okładka. I tyle. A co dalej? Może nadszedł czas bezkrólewia? Na szczęście nie jest aż tak źle, choć rzeczywiście coś się skończyło, a i po początku nowego nie wiadomo czego się spodziewać. Czy po przesłuchaniu jeszcze ciepłych nagrań wypada dodać „Niech żyje król”?

The Decemberist
‹The King Is Dead›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe King Is Dead
Wykonawca / KompozytorThe Decemberist
Data wydania17 stycznia 2011
Wydawca Rough Trade
NośnikCD
Czas trwania40:26
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Don't Carry It All4:17
2) Calamity Song3:50
3) Rise to Me4:59
4) Rox in the Box3:10
5) January Hymn3:14
6) Down By the Water3:42
7) All Arise!3:10
8) June Hymn3:58
9) This Is Why We Fight5:31
10) Dear Avery4:52
Wyszukaj / Kup
Zaznaczam – ja płyty The Decemberist lubię, a do „The Hazards of Love” często wracam ze względu na jej nieprzewidywalność, silne emocje, piękne nuty oraz czasem mocne i ciężkie, czasem cięte i drapieżne, a niekiedy wręcz mityczne momenty. Recenzję najnowszego albumu można zacząć od tego, że jest on zupełnie inny od wspomnianego poprzednika. Jeżeli krążek z 2009 był niczym wietrzna, deszczowa i mglista jesień, to po zimowym śnie członkowie The Decemberist przebudzili się ciepłą, zieloną wiosną. Dziesięć nowych kompozycji składających się na „The King is Dead” to łagodnie wybrzmiewające, momentami leniwie toczące się, kwietniowo-majowe powiewy.
Co prawda otwierającym całość „Don’t Carry It All” i „Calamity Song” nie można odmówić dynamiki, to jednak pewien zawód mogą odnieść spodziewający się podobnej, co na poprzednich płytach, atmosfery. Ta bowiem jest zupełnie inna i praktycznie nie zmienia się już do końca. Colin Meloy wraz z Petrą Haden i kolegami raz zauraczą balladą („June Hymn”, „Rise To Me”), a raz zagrają do tupanego („Down By The Water”, „All Arise!”), obracając się i pozostając w granicach dźwiękowych zarezerwowanych dla country. Oczywiście ich przywiązanie do takiej stylistyki nie jest specjalnym zaskoczeniem, ale tak jednoznaczna formalnie całość już tak. Używając bardzo obrazowej, ale pomocnej kulinarnej analogii, do tej pory The Decemberist dali się poznać jako mieszający w gatunkowym kotle wytrawni kucharze, dla których country i folk były punktem wyjścia, ewentualnie szczyptą przypraw w nierzadko progresywnym i rockowym cieście. I nikt nie spodziewał się, że mogą przygotować tym razem tak nieskomplikowaną potrawę. Kłamstwem byłoby jednak powiedzenie, że usmażyli byle co. Jest to doskonale przyprawione danie, podane w mistrzowski sposób – aranżacje są naprawdę mocnym elementem tego wydawnictwa, a brzmienie jest wręcz przepyszne. Niestety na talerzu brak smakowych urozmaiceń, co powoduje że słuchacza może trochę zemdlić klimat tej sztuki. Lecz jeśli wytrzyma do końca posiłku, raczej nie będzie grymasił na deser. Przebojowy, lecz niebanalny refren i trzeszczący koniec „This Is Why We Fight” oraz fenomenalny i lekko burzący anielskość całego albumu finał w postaci „Dear Avery” to, obok wymienionych wyżej dwóch numerów z początku, najlepsze momenty „The King Is Dead”. Zatem początek i koniec na porządną czwórkę, może nawet z plusem, niestety cały środek to zaledwie trója minus.
To nie jest zła płyta – można się momentami wsłuchać, dać zauroczyć kilku kompozycjom, lecz nic z niej nie zostaje na dłużej, jak było to w przypadku debiutu czy „Picaresque” i „The Hazards of Love”. Nowy krążek jest jak wiosna, tylko momentem odświeżenia – krótką chwilą między dwoma metereologicznymi kontrastami. Z drugiej strony potwierdza, że The Decemberist to kapela lawirująca, żonglująca stylistykami, brzmieniem, instrumentarium, zmieniająca się z płyty na płytę. Jednak zespół nie ewoluuje, przynajmniej nie tak, jak się można było spodziewać. I może „The King Is Dead” nie jest ich najsłabszym osiągnięciem – tutaj można się spierać, ale niewątpliwie próba nagrania inteligentnego country-popowego krążka nie wypaliła tak dobrze, jak kilka wcześniejszych eksperymentów. Zabrakło dobrych, interesujących kompozycji mogących udźwignąć całość albumu i sprostać oczekiwaniom fanów. Zapewne kolejne wydawnictwo będzie następnym skokiem w nieznane, zmianą o iks stopni i być może dorówna mocniejszym pozycjom w dorobku tej nietuzinkowej grupy. Bo „The King Is Dead” zdaje się być tylko przystankiem, chwilą odpoczynku – spokojnego i dającego pooddychać ciepłym powietrzem – jednak jedynie odpoczynkiem.
koniec
3 lutego 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Anioły są na ziemi. Diabły też
— Jakub Stępień

Fanom – fani
— Jakub Stępień

Jeszcze jedno muzyczne podsumowanie 2011
— Jakub Stępień

Ta Nosowska
— Jakub Stępień

Już nie taki „Antypop”
— Jakub Stępień

…a będzie coraz lepiej
— Jakub Stępień

Wieści z wariatkowa
— Jakub Stępień

Mgiełki (z) Dzikiego Zachodu
— Jakub Stępień

Wycinanki i wyklejanki
— Jakub Stępień

Niektóre rzeczy się nie zmieniają
— Jakub Stępień

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.