Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tom Vek
‹Leisure Seizure›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLeisure Seizure
Wykonawca / KompozytorTom Vek
Data wydania24 czerwca 2011
Wydawca Universal
NośnikCD
Czas trwania47:24
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Hold Your Hand3:38
2) Aroused3:31
3) A Chore3:47
4) We Do Nothing4:01
5) World Of Doubt3:05
6) Seizemic4:00
7) A.P.O.L.O.G.Y.4:36
8) Someone Loves You3:35
9) Close Mic’ed5:46
10) On A Plate3:38
11) You Need To Work Your Heart Out3:57
12) Too Bad3:50
Wyszukaj / Kup

Eklektyczne zrockowacenie
[Tom Vek „Leisure Seizure” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Szmat czasu zajęło Tomowi Vekowi skomponowanie materiału na nową płytę. Kawałki zebrane na „Leisure Seizure” pokazują jednak, że Brytyjczyk nie w pełni wykorzystał ten okres. Żeby nie napisać, że zmarnował prawie pół dekady.

Michał Perzyna

Eklektyczne zrockowacenie
[Tom Vek „Leisure Seizure” - recenzja]

Szmat czasu zajęło Tomowi Vekowi skomponowanie materiału na nową płytę. Kawałki zebrane na „Leisure Seizure” pokazują jednak, że Brytyjczyk nie w pełni wykorzystał ten okres. Żeby nie napisać, że zmarnował prawie pół dekady.

Tom Vek
‹Leisure Seizure›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLeisure Seizure
Wykonawca / KompozytorTom Vek
Data wydania24 czerwca 2011
Wydawca Universal
NośnikCD
Czas trwania47:24
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Hold Your Hand3:38
2) Aroused3:31
3) A Chore3:47
4) We Do Nothing4:01
5) World Of Doubt3:05
6) Seizemic4:00
7) A.P.O.L.O.G.Y.4:36
8) Someone Loves You3:35
9) Close Mic’ed5:46
10) On A Plate3:38
11) You Need To Work Your Heart Out3:57
12) Too Bad3:50
Wyszukaj / Kup
Ostatnie lata urodzony w Londynie artysta przeznaczył na stworzenie własnego studia i w końcu na opracowanie kolejnych piosenek, mających kontynuować sukces poprzedniczek zabranych na krążku „We Have Sound”, który premierę miał w 2005 roku. O ile jeszcze pierwsze na nowej płycie „Hold Your Hand” – z wyraźną linią chwytliwego basu, lekko rozstrojoną elektroniką i niezłą dynamiką – potrafi zaciekawić (mimo drażniącego – raz recytowanego, a raz krzyczanego – wokalu), o tyle z dalszymi trackami to zainteresowanie mocno spada. Aż w końcu nie pozostaje nic innego, jak sięgnięcie do odtwarzacza i wykorzystanie przycisku oznaczonego kwadratem.
Szkoda, że na „Leisure Seizure” Vek skupił się na masowym mieszaniu rockowych, elektronicznych i popowych brzmień (choć zapożyczeń można by szukać nawet w takich gatunkach jak punk lub funk), do tego siląc się na pewne, chwilami wymuszone i niezbyt trafione eksperymenty. Sporo miejsca na płycie zajmują syntezatory, co razem ze specyficznym głosem muzyka i gitarowymi motywami wprowadza atmosferę pewnego niepokoju… albo raczej niezdecydowania. Nie wszystko ze sobą współgra – beaty dobierane są nie tyle w zaskakujący, co dziwny sposób, a do tego często wariuje tempo. Z jednej strony Vek jakoś na siłę próbuje wykazać się wyrafinowaniem w doborze rockowych składników, które wielokrotnie wkłada w taneczne lub choćby rozbujane ramy, a z drugiej – usiłuje nadać całości lekko popowego lub synthpopowego charakteru. Nie przekonują mnie te trzeszczące gitary, łamana rytmizacja i monotonny śpiew – zmiksowane dość chaotycznie z (wielokrotnie sprawiającą wrażenie przypadkowej) elektroniką. Takie wydanie topornego, nieprzystępnego eklektyzmu, jak w przypadku „Leisure Seizure”, mnie nie przekonuje.
Z przeciętności płyty wyłamują się na szczęście (poza przywołanym „Hold Your Hand”): dość przebojowe „Aroused” z charakterystycznym beatem oraz harfowymi wstawkami, a zwłaszcza późniejsze „We Do Nothing”, na którym mamy wreszcie trochę solidnych, ale nieprzesadnie udziwnionych gitar, mile kołyszącą rytmizację i odpowiednią do niej elektronikę – co przekłada się po prostu na dobry, wciągający klimat. Warte uwagi momenty mają także ostrzejsze, trzeszczące i mocno podkręcone w końcowych fragmentach „A.P.O.L.O.G.Y.” oraz następujące po nim „Someone Loves You”.
Nie mogę powstrzymać się też przed napisaniem kilku gorzkich słów o jednostajnym głosie Brytyjczyka, który bardziej nadałby się do stricte rockowych albo punkowych brzmień. Głosie, który w wielu momentach najzwyczajniej irytuje i dodatkowo dekoncentruje przy próbie bardziej uważnego odbioru muzycznych kompozycji, a właściwie ich poszczególnych komponentów, mogących od czasu do czasu jednak zaciekawić. Może następnym razem warto byłoby postawić na jakieś urozmaicenie w postaci bardziej utalentowanych wokalnie gości, a samemu dopracować aranżacje? Może wtedy taka elektroniczno-gitarowa (dzisiaj niestety niskoprocentowa mieszanka) nabrałaby innego wymiaru?
koniec
21 lipca 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Wpływ tykwy na rozwój światowej muzyki
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Będący wirtuozem kory Dawda Jobarteh przybył do Europy z Gambii. Duńczyk Stefan Pasborg to z kolei jazzman, którego fascynują rytmy afrykańskie. Mieszkając w Kopenhadze, prędzej czy później – musieli się spotkać. Po kilku latach od wydania albumu „Duo” odnowili współpracę, by pograć razem „na żywo”. Efektem tego stał się najnowszy krążek tego niezwykłego jazzowo-folkowo-rockowego duetu – „Live in Turku”.

więcej »

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Bez noży, krzyży i polowań
— Michał Perzyna

Siostry na wznoszącej fali
— Michał Perzyna

Senne marzenia ciągle żywe
— Michał Perzyna

Rozpromienione oblicze
— Michał Perzyna

Krocząc sprawdzoną ścieżką
— Michał Perzyna

Mały jazzowy pożar
— Michał Perzyna

Nie tylko o rozstaniach
— Michał Perzyna

W idealnej harmonii
— Michał Perzyna

Złe wieści – dobre wieści
— Michał Perzyna

W słodkiej melancholii
— Michał Perzyna

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.