Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne (wybrane)

więcej »

Zapowiedzi

muzyczne

więcej »

Lacrimosa
‹Revolution›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRevolution
Wykonawca / KompozytorLacrimosa
Data wydania7 września 2012
NośnikCD
Gatunekmetal
EAN727361975326
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Irgendein Arsch ist immer unterwegs5:00
2) If the world stood still a day3:35
3) Verloren7:29
4) This is the night5:29
5) Interlude - Feuerzug [Part I]0:46
6) Feuerzug [Part II]4:41
7) Refugium4:42
8) Weil Du Hilfe brauchst6:01
9) Rote Sinfonie11:03
10) Revolution5:23
Wyszukaj / Kup

Deewolucja
[Lacrimosa „Revolution” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Niemoc twórcza to straszna rzecz. Czasem należy ją – przy odrobinie dobrej woli – potraktować jako stan, który może się przytrafić każdemu. Niekiedy jednak odbiorca po prostu modli się o to, by twórca wreszcie przestał się kompromitować i wziął za coś innego, ale, niestety, artyści lubią postępować wbrew swoim fanom. Dowodem na to jest choćby ostatni album szwajcarskiej Lacrimosy, „Revolution”.

Mateusz Kowalski

Deewolucja
[Lacrimosa „Revolution” - recenzja]

Niemoc twórcza to straszna rzecz. Czasem należy ją – przy odrobinie dobrej woli – potraktować jako stan, który może się przytrafić każdemu. Niekiedy jednak odbiorca po prostu modli się o to, by twórca wreszcie przestał się kompromitować i wziął za coś innego, ale, niestety, artyści lubią postępować wbrew swoim fanom. Dowodem na to jest choćby ostatni album szwajcarskiej Lacrimosy, „Revolution”.

Lacrimosa
‹Revolution›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRevolution
Wykonawca / KompozytorLacrimosa
Data wydania7 września 2012
NośnikCD
Gatunekmetal
EAN727361975326
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Irgendein Arsch ist immer unterwegs5:00
2) If the world stood still a day3:35
3) Verloren7:29
4) This is the night5:29
5) Interlude - Feuerzug [Part I]0:46
6) Feuerzug [Part II]4:41
7) Refugium4:42
8) Weil Du Hilfe brauchst6:01
9) Rote Sinfonie11:03
10) Revolution5:23
Wyszukaj / Kup
„Revolution” było (zresztą jak każdy ich krążek) zapowiadane jako coś wspaniałego, co odkryje drugą młodość Tila i Anne, a fanom pozwoli bez pamięci zanurzyć się w kolejny odcinek przygód Jestera. Na nieszczęście okazuje się, że po tym, jak klaunowi wyrosły skrzydła nietoperza i Jester przeistoczył się w jakieś pokraczne monstrum, Lacrimosa również zaczęła skręcać niebezpiecznie na tory bliżej niezrozumiałej autoerotycznej pulpy.
Do tej pory ścieżkę rozwoju szwajcarskiego duetu można było podzielić z grubsza na dwa okresy: gotycki – do „Inferno” – i symfoniczny (czyli dzieła późniejsze). Niestety, „Lichtgestalt”, „Lichtgestalten”, „Sehnsucht” i „Schattenspiel” pokazały, że zespół wkroczył w trzeci okres – zjadania własnego ogona, podlanego mocno elektroniką i aspiracjami do grania metalu. Widać to było zwłaszcza przy „Schattenspiel”, które jako kompilacja odrzutów produkcyjnych pokazało, że z biegiem lat inwencja twórcza Wolffa ustąpiła werterycznym szlochom. Jakby i tak nie było ich już dosyć.
„Revolution” cierpi na ten sam problem co „Sehnsucht” – są tu dobre utwory, jest nawet jeden świetny („Feuerzug pt. II”), ale większość z nich spokojnie mogłaby zniknąć z albumu. Wtedy pozostałoby już tylko scalenie ocalałych piosenek z poprzednim krążkiem i… nie nabawiłbym się przynajmniej załamania nerwowego. Co prawda tym razem nie ma tak rażących śladów autoplagiatu (jak tandem „Am Enden stehen wir zwei” – „Der tote Winkel”), lecz nie widać też przejawów jakiegokolwiek pomysłu na siebie. Po rozbuchanym i bombastycznym „Sehnsucht” (co słychać było zwłaszcza na edycji specjalnej) Tilo poszedł w ascezę i elektronikę. Nie ma chóru (po raz pierwszy od… „Inferno"?), z dość ograniczonego instrumentarium przebijają się głównie fortepian i perkusja, a orkiestry jest jak na lekarstwo.
O ile „Irgendein Arsch ist immer unterwegs” w 100% broni się jako preludium, o tyle „If the World Stood Still for a Day” każe zastanowić się nad kondycją zespołu. Trudno bowiem powiedzieć, że utwór, w którym świetna zwrotka jest mordowana przez prostacką perkusję, ma do zaoferowania coś poza wokalem Anne. Kolejna piosenka, „Verloren”, niestety, staje się już przegadaną papką. Ktoś nawet próbuje w niej przemycić jakieś stonerowe pomysły, ale toną one w zalewie tandetnego piania typu „majne zyle” (no i przepraszam, ale to nie jest cygański romans, żeby przez prawie minutę z okładem piać „la lala, lalalala”). Kiedy dodać do tego straszne parcie na melorecytację (bo śpiewem tego nie da się nazwać) w „This Is the Night”, a następnie podlać sosem pseudogotyckich wyziewów à la „Refugium”, to okazuje się, że płyta niezbyt wiele słuchaczom proponuje. Wszystko już było, wszystko to jest bez polotu. Nie pomagają nawet udziwnienia w postaci przesadnie wyeksponowanej perkusji oraz powrotu do orkiestracji w nieskładnej i znów przegadanej „Rote Sinfonie”. Ta zresztą stylistycznie pasuje do reszty albumu jak pięść do nosa, a sprawę pogarsza jeszcze tragiczny miks, przez co część utworu jest dosłownie wyrzężona przez głośniki. Nic nie jest także w stanie zatrzeć wrażenia, że większość piosenek wrzucono tylko po to, by nie wypuścić EP-ki zawierającej jedynie pierwsze dwa utwory oraz nad wyraz genialnie prezentujący się na tle reszty „Feuerzug”. Żeby postawić sprawę jasno – „Feuerzug” w zestawieniu z poprzednimi płytami jest po prostu przyzwoitym kawałkiem. Jednak nawet nafaszerowane elektroniką – niczym indyk farszem na Święto Dziękczynienia – „Revolution” nie pozostawia dobrego wrażenia. Ktoś tu się zwyczajnie gdzieś pogubił.
Gdyby oceniać „Sehnsucht” i „Revolution” w kontekście dwupłytowego albumu, to może nawet dałoby się to uratować. Niestety, na „Sehnsucht” mieliśmy genialne „A.u.S.” i kilka utworów, które potrafiły wyrobić względnie pozytywną opinię na temat krążka (a przynajmniej ustrzec słuchacza przed wyklinaniem na płytę). Tutaj tego jest jak na lekarstwo – bo, powiedzcie, warto płacić pieniądze za pełną płytę po to, by wysłuchać trzech utworów? Nawet jeśli ta płyta nie pozwala o sobie zapomnieć przez pierwszy tydzień (choć nie wiadomo, czy nie w kategorii traumy)?
Będąc już kompletnie złośliwym – niemoc Tila uwydatnia się zwłaszcza w momencie zestawienia ze starymi wydawnictwami. Pod względem ciężaru „Revolution” przegrywa z „Inferno” i „Stille”. Pod względem melodyki – z „Elodią”. Pod względem konceptu i różnorodności stylistycznej – z „Fassade”. Pod względem intymności… a, przepraszam. Intymność została na „Echos” i nie przetrwała najwyraźniej próby czasu. Chyba czas najwyższy, żeby Tilo poszedł na emeryturę i dał szansę rozwoju Anne, bo tylko ona tutaj naprawdę błyszczy – przez pierwsze 50 sekund. Potem zjada ją perkusja.
koniec
7 października 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Wpływ tykwy na rozwój światowej muzyki
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Będący wirtuozem kory Dawda Jobarteh przybył do Europy z Gambii. Duńczyk Stefan Pasborg to z kolei jazzman, którego fascynują rytmy afrykańskie. Mieszkając w Kopenhadze, prędzej czy później – musieli się spotkać. Po kilku latach od wydania albumu „Duo” odnowili współpracę, by pograć razem „na żywo”. Efektem tego stał się najnowszy krążek tego niezwykłego jazzowo-folkowo-rockowego duetu – „Live in Turku”.

więcej »

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Arlekin na barykadach
— Iwona Michałowska

Tegoż autora

Bezkrólewie
— Mateusz Kowalski

Piękny bullshit
— Mateusz Kowalski

To jeszcze nie czas...
— Mateusz Kowalski

Porażki i sukcesy A.D. 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Gabriel Krawczyk, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Jednym rzutem przez pół Europy
— Mateusz Kowalski

Symfonia à la carte
— Mateusz Kowalski

Wzgórze nie ma oczu
— Mateusz Kowalski

Norma w nienormalności
— Mateusz Kowalski

Pluszowy rollercoaster
— Mateusz Kowalski

Ktoś, kto wziął tu pieniądze, nie do końca się napracował…
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.