Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Angels of Light
‹We Are Him›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWe Are Him
Wykonawca / KompozytorAngels of Light
Data wydaniasierpień 2007
Wydawca Young God Records
NośnikCD
Czas trwania53:58
EAN658457003527
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Black River Song3:11
2) Promise of Water5:27
3) The Man We Was Left Behind5:46
4) My Brother's Man4:12
5) Not Here/Not Now5:39
6) Joseph's Song4:03
7) We Are Him4:09
8) Sometimes I Dream I'm Hurting You6:25
9) Sunflower's Here to Stay3:00
10) Good Bye Mary Lou3:04
11) The Visitor4:32
12) Star Chaser5:50
Wyszukaj / Kup

Nowy, gorszy świat
[Angels of Light „We Are Him” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Bywały takie chwile, gdy Michael Gira, jeszcze jako frontman Swans, opluwał wszelkie świętości. Kipiał nienawiścią, bulwersował, szokował. Śpiewając swe bluźniercze wersy, występował na koncertach zupełnie nago przy akompaniamencie zespołu grającego tak głośno, że niektórzy słuchacze dostawali torsji. Teraz Gira – już jako spiritus movens Angels of Light – z szalonego buntownika zmienił się w dojrzałego artystę, a wstrząsający przekaz ukrył za fasadą przystępnej, piosenkowej formy. Tak jak ma to miejsce na najnowszej płycie „We Are Him”.

Paweł Franczak

Nowy, gorszy świat
[Angels of Light „We Are Him” - recenzja]

Bywały takie chwile, gdy Michael Gira, jeszcze jako frontman Swans, opluwał wszelkie świętości. Kipiał nienawiścią, bulwersował, szokował. Śpiewając swe bluźniercze wersy, występował na koncertach zupełnie nago przy akompaniamencie zespołu grającego tak głośno, że niektórzy słuchacze dostawali torsji. Teraz Gira – już jako spiritus movens Angels of Light – z szalonego buntownika zmienił się w dojrzałego artystę, a wstrząsający przekaz ukrył za fasadą przystępnej, piosenkowej formy. Tak jak ma to miejsce na najnowszej płycie „We Are Him”.

Angels of Light
‹We Are Him›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWe Are Him
Wykonawca / KompozytorAngels of Light
Data wydaniasierpień 2007
Wydawca Young God Records
NośnikCD
Czas trwania53:58
EAN658457003527
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Black River Song3:11
2) Promise of Water5:27
3) The Man We Was Left Behind5:46
4) My Brother's Man4:12
5) Not Here/Not Now5:39
6) Joseph's Song4:03
7) We Are Him4:09
8) Sometimes I Dream I'm Hurting You6:25
9) Sunflower's Here to Stay3:00
10) Good Bye Mary Lou3:04
11) The Visitor4:32
12) Star Chaser5:50
Wyszukaj / Kup
Najpierw o warstwie tekstowej. Girę można by nazwać mrocznym profetą sceny muzycznej: był i jest postacią nietuzinkową, otoczoną religijną wręcz aurą. Od początku artystycznej kariery tworzył dzieła unikalne, które z powodu mistycznego przesłania (autor wyraźnie deklaruje fascynację Francisem Baconem) i radykalnej formy stawały się przebojami sceny alternatywnej, o ile słowo „przebój” jest tu na miejscu. Dochodzi do tego intrygująca przeszłość: dorastając w Los Angeles, non stop wchodził w kolizję z prawem za narkotyki i wandalizm; później przeniósł się do Europy, do ojca, gdzie znowu trafił do więzienia; następnie do Izraela, gdzie zarabiał na życie, oddając krew i pracując w kopalni miedzi i po raz kolejny trafił za kratki za handel narkotykami. Odsiadka zmieniła jego światopogląd. W wywiadzie udzielonym Michaelowi Moynihanowi dla „Seconds Magazine” powiedział: „Pobyt w więzieniu nasuwał mi na myśl system autorytarny i kazał mi go gwałtownie odrzucać i pogwałcać (…). Stało się dla mnie jasne, że jestem absolutnie odseparowany od kogokolwiek, że nie przynależę do nikogo, niczego i jeżeli kiedykolwiek zapomniałem o tym, zawsze okazywało się to błędem. Jak daleko sięgam pamięcią, zamykałem się przed ludźmi, uciekałem”. Jego późniejsze losy zawierają sporą dawkę obsceny, izolacji, szaleństw, używek i… krwawych rytuałów.
Czy można zatem dziwić się, że jego teksty zawsze dotykają podobnych zagadnień: bólu, religii, nienawiści, przemocy, strachu? Że pisze rzeczy wspaniałe, choć smutne, a niekiedy okrutne? Świat, jaki kreuje w swoich tekstach, wciąż jest światem balansującym nad otchłanią: jeden drobny błąd, małe potknięcie i runie w przepaść deprawacji i szaleństwa. Niemal każda piosenka zawiera jakąś cierpką prawdę, gorzką refleksję o współczesnym świecie – są to treści zawoalowane, dwuznaczne i pozostawiające mnóstwo miejsca na interpretację. Można dopatrywać się w tych utworach krytyki rządu/władzy/systemu. Wersy takie jak: I am the god of this fucking land („My Brothers Man”) dają dużo do myślenia. W takich przypadkach mamy do czynienia z Girą ironistą, Girą cynikiem. Ale można doszukać się też aluzji do religijnego opętania. Na przykład wtedy gdy wokalista śpiewa: We pray for your love / We pray for your sons / We pray for your love / Come and sing your song / O, Mighty Lord! w „Sometimes I Dream I’m Hurting You”. Albo: No god will never understand / I crush him in my brother’s hand! („My Brothers Man”). To już Gira szaman, opętany religijnymi wizjami guru nieistniejącej sekty.
Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, to piąty album AOL jest bardziej urozmaicony niż ich wcześniejsze nagrania. Przede wszystkim dlatego że przy nagraniu pracowało wielu muzyków z kręgu amerykańskiej awangardy, m.in.: zespół Akron/Family, były gitarzysta Swans Christoph Hahn, perkusista Ministry i R.E.M. Bill Rieflin, występująca z Antony and The Johnsons Julia Kent i wielu innych.
„We Are Him” imponuje także doborem instrumentarium. Można tu usłyszeć dulcymer młoteczkowy, akordeon, mandolinę, puzon, wiolonczelę, flet, organy Hammonda, syntezator Mooga i co tam jeszcze ludzkość zdołała w tej materii wymyślić. Same kompozycje są dosyć proste. Czasami mają korzenie bluesowo-gospelowe („We Are Him”, „Star Chaser”), czasami bazują na country („Goodbye Mary Lou”), a czasami przypominają knajpiane zaśpiewy („The Man We Left Behind”). Bywa też, że AOL ociera się o pastisz – „Sunflower’s Here To Stay” to wręcz radosny pop lat 60. i zdecydowanie najsłabszy moment tej bardzo dobrej płyty. Jej największą zaletą jest fascynująca, ponura atmosfera. Czyli to, co na poprzednich płytach Aniołów Światła, z tą różnicą, że „We Are Him” za sprawą łagodniejszych środków jest bardziej wyciszone. Mniej tu radykalnych, miażdżących akordów, mniej opętańczego zgiełku, więcej spokoju, ciszy, rezygnacji. Największe wrażenie robią właśnie te momenty, gdy nastrój „zjeżdża w dół”, a górę biorą gorycz i pustka. Tak jak w „Star Chaser”, gdy pod koniec utworu kobiece głosy stanowią wspaniałą oprawę dla smutnego wokalu Giry nucącego: You live on in me, czy w „Promise of Water”, gdzie klimat tworzą monotonne, proste frazy fortepianu i mandoliny.
Angels Of Lights to nie Swans, z całym swym ekstremizmem, ale nie znaczy to, że „We Are Him” jest dziełem uładzonym. Michael Gira wciąż ma nie po drodze z tradycyjnymi wartościami, chociaż nie krzyczy o tym głośno.
koniec
18 października 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Od gitarowego brudu do morskich głębin
Sebastian Chosiński

24 V 2024

Publikując pod koniec kwietnia „FOS” i „Sekundę”, GAD Records domknął kompaktową reedycję archiwalnej serii SBB „Radio Sessions”. Do znanych już wcześniej wersji winylowych dołączyło tym samym sześć utworów bonusowych powstałych w sierpniu 1975 i marcu 1977 roku. W sumie to – na obu krążkach – pięćdziesiąt minut dodatkowej, chociaż publikowanej już przed laty, muzyki.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od free jazzu do hard rocka
Sebastian Chosiński

23 V 2024

Zespół Acid Mothers Reynols, czyli połączone siły japońskiego Acid Mothers Temple i argentyńskiego Reynols, przyzwyczaił nas już do tego, że jego muzyka – wyrastająca z inspiracji awangardowo-psychodelicznych – niesie ze sobą sporo emocji. Nie brakuje ich również na krążku „Vol. 3”, który wieńczy majestatyczna, niemal trzynastominutowa kompozycja „Lemurian Tsunami Inside a Hat”.

więcej »

Braterski hołd
Sebastian Chosiński

21 V 2024

W 1977 roku bracia Francis i Didier Lockwoodowie powołali do życia zespół Surya, z którym nagrali tak samo nazywającą się płytę (jedyną w dorobku). Czterdzieści siedem lat później światło dzienne ujrzał natomiast album zatytułowany „New Surya”, którym Francis – z wielką pomocą młodego skrzypka Johana Renarda – postanowił oddać hołd swemu wielkiemu bratu.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Milczenie Boga
— Paweł Franczak

Są wielcy, nie Mali!
— Paweł Franczak

Pokój z Zornem!
— Paweł Franczak

Podsumowanie muzyczne roku 2008 (2)
— Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zawód: kompozytor
— Paweł Franczak

Na żywo i z prądem
— Paweł Franczak

Pierwszy sort Chopina
— Paweł Franczak

Między arcydziełem a Radiem Maryja
— Paweł Franczak

Quo Vadis, rynku muzyczny?
— Paweł Franczak

Diament nieco zszarzały
— Paweł Franczak

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.