Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Portishead
‹Third›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThird
Wykonawca / KompozytorPortishead
Data wydania28 kwietnia 2008
Wydawca Island Records
NośnikCD
Czas trwania49:13
Gatunekelektronika
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Silence4:59
2) Hunter3:57
3) Nylon Smile3:16
4) The Rip4:30
5) Plastic3:27
6) We Carry On6:27
7) Deep Water1:30
8) Machine Gun4:43
9) Small6:45
10) Magic Doors3:32
11) Threads5:47
Wyszukaj / Kup

Długa droga w dół
[Portishead „Third” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Depresyjne motywy łączą z elementami dyskoteki. Rzadko należycie stroją gitary. Rozwijające się melodie bez pardonu tną niepokojącymi samplami. Na dodatek ich wokalistka, Beth Gibbons, fałszuje. Brzmi strasznie, prawda? Mimo to – albo dzięki temu – Portishead nagrali dzieło niezwykłe. Po dekadzie milczenia „Third” to prawdziwa perła.

Paweł Franczak

Długa droga w dół
[Portishead „Third” - recenzja]

Depresyjne motywy łączą z elementami dyskoteki. Rzadko należycie stroją gitary. Rozwijające się melodie bez pardonu tną niepokojącymi samplami. Na dodatek ich wokalistka, Beth Gibbons, fałszuje. Brzmi strasznie, prawda? Mimo to – albo dzięki temu – Portishead nagrali dzieło niezwykłe. Po dekadzie milczenia „Third” to prawdziwa perła.

Portishead
‹Third›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThird
Wykonawca / KompozytorPortishead
Data wydania28 kwietnia 2008
Wydawca Island Records
NośnikCD
Czas trwania49:13
Gatunekelektronika
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Silence4:59
2) Hunter3:57
3) Nylon Smile3:16
4) The Rip4:30
5) Plastic3:27
6) We Carry On6:27
7) Deep Water1:30
8) Machine Gun4:43
9) Small6:45
10) Magic Doors3:32
11) Threads5:47
Wyszukaj / Kup
Grając smutną muzykę, łatwo można narazić się na komizm i kiczowatość. Bo w tym cały jest ambaras, żeby niechcący nie stać się własną karykaturą. Kompromitująca lista tych, którzy poszli o krok za daleko, jest długa: dorośli ludzie użalający się nad swym losem są nieco irytujący, ale kiedy robią to na scenie, zarabiając na tym, stają się wprost nie do zniesienia. Jeśli na dodatek uprawiają taki psychologiczny ekshibicjonizm przez kilkanaście lat – zasługują na ogień piekielny i wieczne potępienie. Na ten pierwszy – no właśnie – ogień powinni pójść Trent Reznor z Nine Inch Nails i Jonathan Davis z Korna, ale i dla Billy′ego Corgana znalazłoby się tam miejsce.
Portishead, prekursorzy bristol soundu, nigdy nie tworzyli muzyki radosnej, a działają na scenie muzycznej już od siedemnastu lat. I mimo że ich oniryczna twórczość często jest wręcz przeraźliwie posępna, to nawet przez chwilę nie otarli się o śmieszność. Zbyt to wszystko dojrzałe i wysmakowane, zbyt głębokie, by być tandetne. Angielscy muzycy zawsze uzyskiwali zamierzony efekt bez nadmiernego epatowania dezolacją.
Także teraz, wydając pierwszą od dziesięciu lat płytę, lakonicznie nazwaną „Third”. Bez zbędnych zdjęć czy szokujących grafik na okładce. Bez wielkiej machiny promocyjnej. Bez pretensji do czegokolwiek. Bezbłędną. I tak niecodziennie, tak pięknie przygnębiającą.
Czasem na powierzchnię wydobędzie się zbłąkany promyk światła, ale najczęściej muzyka bliższa jest elegii niż sielance. Od pierwszej sekundy „bondowskiego” „Silence”, w którym taneczny rytm spotyka się z jękiem przetworzonych, hałaśliwych gitar i zmęczonym wokalem Gibbons, po masywne drony wieńczące narkotyczny „Threads”. Ten album nie zostawi nikogo obojętnym. Trudno pozostać obojętnym, słuchając „Plastic” i wersów: „Próbuję się śmiać z tego, co mówisz/Ale po prostu nie mogę znaleźć uśmiechu”. Trudno się pozbierać po „Small”, bo nic nie jest już takie samo, gdy wysłucha się początkowego „Skoro pamiętam noc, gdy się spotkaliśmy/smak wina, którego nigdy nie zapomnę” i kończącej ten utwór kaskady przesterowanych gitar na tle marszowej perkusji.
Trudno dalej funkcjonować jak dotąd, po sześciu minutach i dwudziestu ośmiu sekundach nowofalowego, zimnego jak lód i mrocznego jak noc „We Carry On": „Smak życia, którego nie opiszę/Dusi mój umysł”.
Podobnie jest z „Machine Gun” – suche, odhumanizowane dźwięki dodają tylko tragizmu głosowi Gibbons. „Zobaczyłam zbawcę, zbawca idzie mą drogą/Myślałam, że w zimnym świetle dnia zobaczę go/Ale teraz już wiem, że jestem tylko dla siebie”.
To nie jest muzyka na wiosenny spacer z ukochanym czy ukochaną, a raczej na gorzki, samotny wieczór spędzony z butelką wina i paczką fajek.
Wydawca powinien ostrzegać o tym na opakowaniu: „Słuchanie »Third« może powodować stany depresyjne i niechęć do życia społecznego. Niechęć do sitcomów w telewizji, do promocji sukcesu w środkach masowego przekazu, do radosnych imprez firmowych, do radosnej muzyki na dyskotekach, do szczerzenia zębów na każdym kroku, do reklam proszków do prania, do poklepywania pleców przez znajomych, do cholernego »OK, świetnie!«. Do tego wszystkiego, co szumnie i bezpodstawnie nazywa się udanym życiem. W razie potrzeby skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą”.
Najbardziej pogodzony z losem „Deep Water” to zaledwie śliczna, ciepła miniaturka, żywcem wyjęta z lat 30. Oprócz tego mamy do czynienia z niespotykanej urody tekstami. „Nie mogę zaprzeczyć temu, czym się stałam/Po prostu jestem uczuciowo niedojrzała” – to połamany rytmicznie i emocjonalnie „Magic Door”.
Jednak na „Third” jest jeszcze utwór, którego nijak nie da się zaklasyfikować: „The Rip”. Czy tli się tam iskierka nadziei, czy to tylko iluzja? Zaczyna się liryczną partią gitary klasycznej i oddalonym śpiewem wokalistki. I gdy już wydaje nam się, że to urocza ballada o białych koniach i tęsknocie, po pierwszej minucie na pierwszym planie zjawia się kilka prostych akordów, zagranych przez staromodny syntezator, i mocny rytm, wybijany przez werbel perkusji. Głos Beth zawisa na ostatniej nucie i płynie swobodnie gdzieś wysoko, a my przeciwnie – zastygamy w bezruchu, czując siłę grawitacji bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Oczywiście, kto nie zna Portishead, łatwo mógłby bawić się w prokuratora: że niewiele ze śpiewu Gibbons mieści się w tonacji (żadne to novum), a kilka patentów brzmieniowych stosowali wcześniej Gus Gus, Goldfrapp, Radiohead czy Björk (mimo to płyta jest na wskroś nowoczesna). No i że to tylko kolejna płyta zespołu z Bristolu. W końcu to tylko trochę trip-hopu, jazzu, synth popu, rocka, krautrocka i electro. Częściej wszystko rozchodzi się o sonorystyczne poszukiwania i nastrój niż o skomplikowane kompozycje. A teksty to wciąż tylko dodatek do muzyki.
Tak. Z tym że to „tylko” wystarcza, żeby „Trzeci” stał się jedną z najlepszych płyt tego roku. A na pewno najbardziej wzruszającą.
koniec
13 maja 2008
Skład:
Beth Gibbons - wokal;
Geoff Barrows - klawisze;
Adrian Utley - gitara;

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Zimowy lament w cieniu Jupitera
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Bywają takie formacje – także w świecie jazzu – które działają od wielu lat, ale niekoniecznie przekłada się to na bogactwo ich dyskografii. Takim właśnie przykładem może być prowadzony przez saksofonistę Johana Jutterströma szwedzki sekstet STHLM svaga, który doczekał się właśnie dopiero drugiej w swoim dorobku płyty – „Plays Carter, Plays Mitchell, Plays Shepp”. W jej tytule nieprzypadkowo pojawiają się nazwiska wielkich mistrzów jazzu.

więcej »

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
Sebastian Chosiński

16 V 2024

Próchno powoli, ale bardzo konsekwentnie buduje swoją pozycję na undergroundowej scenie. Po świetnie przyjętej ubiegłorocznej pełnowymiarowej płycie „P3” teraz wydaje aneks do niej – EP-kę zatytułowaną „3P”. W nagraniach tych trio zostało wsparte przez gości: duet Wczasy, trio Dynasonic oraz – co ucieszyło mnie najbardziej – jazzowego trębacza Wojciecha Jachnę.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Z Beskidów widać Jukatan, Afrykę i Japonię
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Na każdą kolejną płytę jazzowo-folkowego projektu Into the Roots, któremu patronuje trębacz Piotr Damasiewicz (nierzadko, a ostatnimi laty coraz chętniej sięgający także po inne instrumenty), czekam z dużą niecierpliwością. Za każdym razem zastanawia mnie bowiem, co jeszcze nowego można odkryć na eksploatowanym od dawna polu artystycznym. Trzeci album zespołu – „Świtanie” – udowadnia, że jednak można. I to całkiem sporo.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Milczenie Boga
— Paweł Franczak

Są wielcy, nie Mali!
— Paweł Franczak

Pokój z Zornem!
— Paweł Franczak

Podsumowanie muzyczne roku 2008 (2)
— Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zawód: kompozytor
— Paweł Franczak

Na żywo i z prądem
— Paweł Franczak

Pierwszy sort Chopina
— Paweł Franczak

Między arcydziełem a Radiem Maryja
— Paweł Franczak

Quo Vadis, rynku muzyczny?
— Paweł Franczak

Diament nieco zszarzały
— Paweł Franczak

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.