Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Shrinebuilder

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułShrinebuilder
Wykonawca / KompozytorShrinebuilder
Data wydania20 października 2009
NośnikCD
Czas trwania39:12
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Solar Benediction8:44
2) Pyramid of the Moon7:35
3) Blind for All to See7:27
4) The Architect5:56
5) Science of Anger9:25
Wyszukaj / Kup

Od przybytku głowa nie boli
[Shrinebuilder „Shrinebuilder” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W roku 2009 ukazała się płyta kolejnej obok Them Crooked Vultures supergrupy. Choć skład ma bardziej undergroundowy i złożony z mniej znanych instrumentalistów niż powyższe trio, to niewątpliwie wymarzony przez miłośników ciężkiej alternatywy i doomowo-stonerowej sceny. Album, o którym mowa, zatytułowany został tak, jak sam projekt – Shrinebuilder.

Jakub Stępień

Od przybytku głowa nie boli
[Shrinebuilder „Shrinebuilder” - recenzja]

W roku 2009 ukazała się płyta kolejnej obok Them Crooked Vultures supergrupy. Choć skład ma bardziej undergroundowy i złożony z mniej znanych instrumentalistów niż powyższe trio, to niewątpliwie wymarzony przez miłośników ciężkiej alternatywy i doomowo-stonerowej sceny. Album, o którym mowa, zatytułowany został tak, jak sam projekt – Shrinebuilder.

Shrinebuilder

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułShrinebuilder
Wykonawca / KompozytorShrinebuilder
Data wydania20 października 2009
NośnikCD
Czas trwania39:12
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Solar Benediction8:44
2) Pyramid of the Moon7:35
3) Blind for All to See7:27
4) The Architect5:56
5) Science of Anger9:25
Wyszukaj / Kup
Jest to kwartet jakich mało: Scott Weinrich, znany jako Wino, niegdyś wokalista kultowych kapel Saint Vitus i The Obsessed, Dale Crover – perkusista Melvins, Al Cisneros – aktualnie Om (wcześniej Sleep) oraz Scott Kelly – gitarzysta Neurosis.
Już „Solar Benediction” zdradza, z kim mamy do czynienia. W miarę szybki sludgemetalowy kawałek z minuty na minutę zwalnia, by w drugiej części dać możliwość gitarzystom kolorować przestrzeń pięknymi dźwiękami. Również pozostałe utwory z płyty to epickie kompozycje, zbudowane z przeciwstawnych sobie nastrojów. Z jednej strony mamy ostrzejsze akty z pulsującymi basami, agresywnymi zagrywkami Kelly’ego i Weinricha oraz wgniatającą grą Crovera. Z drugiej są kontrastujące z nimi transowe partie z długimi dźwiękami gitar, hipnotyzującym Cisnerosem i monotonną perkusją. Dobrze wpisują się w to różne barwy głosów i odmienne maniery wokalne muzyków.
Krążek obfituje w świetne momenty (choćby zaczynająca się chórem druga połowa „Pyramid of the Moon” czy solówki na tle basowych pochodów w „Science of Anger”). Niestety taki „The Architect”, który interesująco się rozwija, pozostawia niedosyt.
Dużym plusem albumu jest to, jak zespół wzajemnie się uzupełnia i dobrze czuje, grając ze sobą. Kelly jest zdecydowanie w lepszej formie niż na ostatnich nagraniach Neurosis. Jego styl świetnie pasuje do tego co prezentuje Wino, który zresztą i wokalnie przekonuje bardziej niż w grupie, w której aktualnie występuje na co dzień – Hidden Hand. Sekcja rytmiczna niczym nie ustępuje tej bardziej znanej parze z wspomnianej już Them Crooked Vultures. Cisneros potwierdza, że rok 2009 w stoner metalu należał do niego, a Crover kapitalnie i z niesamowitym wyczuciem akcentuje klimaty; ta dwójka potrafi zarówno urzec, jak i porządnie wstrząsnąć.
Zatem wszystko to, czego można się było spodziewać, znajduje się na „Shrinebuilder”: gitary grają sabbathowe riffy oraz stonerowe i doomowe solówki; wokale, raz gardłowe, wyżyłowane i chrapliwe, raz nosowe, nadają kawałkom czasem buntowniczy, czasem dekadencki charakter; basowe motywy – momentami senne, momentami porządnie zakręcone – indukują nastroje kolejnych części; perkusja, tak dobrze znana z dokonań Melvins, bębni jak należy. Można było jednak z nadzieją oczekiwać czegoś jeszcze, czegoś unikatowego. A panowie nagrali zaledwie bardzo dobry metalowy materiał. Tak, tylko bardzo dobry. Bo w tym przypadku lepszy nie byłby wcale wrogiem. Ale jest jeden numer, który zachwyca i przekonuje w całości. To, bezbłędny od początku do końca, „Blind for All to See”. Utwór ten, wyróżniający się spośród pozostałych, wciąga ciekawą linią melodyczną, która wraz z psychodelicznymi, lekko „doorsowymi” solowymi gitarami wypada świetnie na tle hipnotycznego motywu przewodniego.
koniec
26 stycznia 2010

Komentarze

26 I 2010   15:46:54

Bardzo średnią płytę ten Dream Team nagrał, jest kilka dobrych motywów, ale płyta po prostu tonie w morzu rewelacyjnych płyt z zeszłego roku niestety. 'Blind For All To See' się wyróżnia taką transową rytmiką w stylu OM. Ostatni to taki dobry Black Sabbath, no ale ile razy to już było? Brak spójności jakiegoś celu, konceptu, dodatkowo wszystko to już było przemielone setki razy wcześniej. Strasznie zachowawczy krążek. Nawet debiut Eagle Twin wypadł o wiele lepiej niż Shrinebuilder. Mnie od tego przybytku głowa rozbolała. Same gwiazdy nie wystarczą, potrzeba jeszcze odrobinę magii, której tutaj niestety zabrakło.

26 I 2010   16:38:59

A ja tam uważam, że jest rewelacyjna (Eagle Twin zresztą też). I to nie pierwsza dobra recenzja tego przybytku jaką przeczytałem.

26 I 2010   16:41:48

I Architect wcale nie pozostawia niedosytu!

27 I 2010   09:04:41

forkiada: Trochę dziwi mnie akurat wybór Eagle Twin spośród tego morza rewelacyjnych płyt... A to dlatego, że debiutowi tej formacji można zarzucić dokładnie to samo co wytknąłeś albumowi Shrinebuilder i według mnie "The Unkindness of Crows" zasługuje na 70%.
Wracając do powyższego przybytku - panowie nagrali tę płytę w niecałe trzy dni - magia akurat musiała być przy tym obecna - i to słychać! ...możemy mieć oczywiście inną definicję magii :)

27 I 2010   16:28:37

stopien: no akurat starałem się w miarę stylistycznie to samo podać co o niebo lepiej zagrało - Eagle Twin bez problemu wygrywa. A jeśli chodzi o ubiegły rok to zdecydowanie The Flaming Lips - Embryonic no i kilka innych metalowych rzeczy ;) Z pewnością nie dałbym Shrinebuilder więcej niż 65%, bo to nie jest aż tak wiekopomne dzieło, aby do tego często wracać, no i trochę mielizn jednak jest.

27 I 2010   20:28:35

The Flaming Lips zdecydowanie :)
Wiekopomne dzieło dostałoby 100%. Shrinebuilder takim nie jest, to fakt (dlatego nie setka), lecz jest to zdecydowanie rzecz, która na podwórku metalowym (stonerowym głównie) była w tamtym roku jednym z jaśniejszych punktów. Mielizn kilka ma (i temu nie 90%), lecz maleńkich na tyle, że rejsu z tą płytką nie psują, gdyż kwartet wynagradza je polotem, wyczuciem i niesamowitym napięciem (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) jakie między muzykami się wytworzyło, a tego ze świecą szukać pośród innych gatunkowo bliskich płyt ubiegłego roku. Stąd 80% a nie mniej. Eagle Twin o niebo lepiej? Nie żartuj. :)

30 I 2010   02:21:57

Jaśniejszym, ale także szybko blednącym - to jest płyta z gatunku: "do posłuchania raz w roku". Za mało jest chemii pomiędzy członkami tej kolaboracji po prostu. Skoro już jesteśmy przy takich mariażach, to Them Crooked Vultures wypada o piekło bardziej autentycznie, bez żadnego nadęcia, udawanej magii pomiędzy muzykami (momentami tak to widze na debiucie Shrinebuilder) i choć nie jest to także nic odkrywczego to jednak w ich przypadku ma się ochotę włączyć ponownie 'play' w odtwarzaczu.
A Eagle Twin o niebo lepiej, bo rozwijają owy styl, w którym, jak widać, nie wszystko zostało jeszcze powiedziane. Inspiracje OM, ISIS, 'kaznodziejski' wokal Densley'a no i niesamowite tła, ale trzeba być cierpliwym, aby te smaczki wyłapać - magiczna płyta ;)

18 II 2010   16:39:48

Forkiada -co nowego dla stylu zrobiło Eagle Twin? Zarzucasz Shirin...dokładnie to, co samemu na płycie popełnili E.T.. to wszystko już było, wystarczy znać katalog Southern Lord, żeby mieć pewność że pieprzysz od rzeczy...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Anioły są na ziemi. Diabły też
— Jakub Stępień

Fanom – fani
— Jakub Stępień

Jeszcze jedno muzyczne podsumowanie 2011
— Jakub Stępień

Ta Nosowska
— Jakub Stępień

Już nie taki „Antypop”
— Jakub Stępień

…a będzie coraz lepiej
— Jakub Stępień

Wieści z wariatkowa
— Jakub Stępień

Mgiełki (z) Dzikiego Zachodu
— Jakub Stępień

Wycinanki i wyklejanki
— Jakub Stępień

Niektóre rzeczy się nie zmieniają
— Jakub Stępień

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.