Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Padawanka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułPadawanka
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). „Padawanka” to alternatywny fanfik gwiezdnowojenny z cyklu o Darth Beyre (m.i. „Szczeniaki”, „Przed burzą”, „Obława”).
Gatunekfanfiction

Gwiezdne wojny: Padawanka

« 1 3 4 5 6 7 12 »
Pięćsetka Republiki była najlepiej strzeżonym budynkiem prywatnym w stolicy, a apartament kanclerza – najbezpieczniejszą jego częścią. Cranberry domyślała się, jakie procedury postępowania i jakie systemy mogła zastosować gwardia, ale to, co widziałby cywil odwiedzający senatora, nie zaburzało w żaden sposób atmosfery wyrafinowanej elegancji.
Padawanka wysiadła ze śmigacza na częściowo zadaszonym lądowisku. Dwóch gwardzistów w zasłaniających twarze hełmach nawet nie drgnęło, kiedy rozsuwały się przed nią przeszklone drzwi prowadzące do rozległego hallu. Nie wynikało to z braku profesjonalizmu ochrony. Po prostu, gdyby obecność Cran była tu niepożądana, nie pozwolono by jej wylądować, a już na pewno – wysiąść z pojazdu.
W hallu czekał na dziewczynę robot protokolarny. Idąc za nim ku dalszym pomieszczeniom, pomyślała, że choć wystrój apartamentu jest niewątpliwie luksusowy, to jednak coś jej się w nim nie do końca podoba. Nie umiała sprecyzować swoich myśli, ale krwawa purpura ścian, a już zwłaszcza płaskorzeźby, ciemne, niepokojące, sprawiły, że dreszcz przebiegł jej po plecach. Poczuła lekkie pulsowanie Mocy, a przed oczami stanął jej plac na Corvis IV i tłum, powoli, jeszcze ostrożnie, wypełzający ku niej z bocznych uliczek. Kamienie w dłoniach, jakieś zbłąkane strzały z miotaczy, pomruk odległych wybuchów…
Wzdrygnęła się. Jeszcze tego brakowało. Oprócz złamanej nogi pierwsze objawy stresu bojowego.
Świetnie, Cran. Po prostu świetnie sobie radzisz. Mistrz byłby z ciebie dumny…
Skrzywiła się i ruchem głowy odrzuciła sprzed oczu padawański warkoczyk. Najchętniej założyłaby go za ucho, ale musiałaby się w tym celu zatrzymać i oprzeć o coś kulę. Złapała się na tym, że zaczyna kląć w myślach. A nie był to powód do dumy.
Ku jej uldze minęli ostatnie mroczne, splątane kształty przedstawione na abstrakcyjnych płaskorzeźbach i znaleźli się na rozległym balkonie tworzącym ogród zimowy. Robot zatrzymał się i zapraszająco skinął ręką, że dalej Cran może już iść sama.
Jednak ona zatrzymała się i przez chwilę stała zapatrzona na ogród. Chyba nie zdawała sobie do tej pory sprawy, jakie cuda kryły się w prywatnych apartamentach senatorów.
W tym momencie wyczuła obecność zbliżającego się kanclerza. Po chwili wyłonił się spośród obsypanych kwieciem egzotycznych krzewów. Dziewczyna skłoniła się, a Palpatine wskazał jej jeden z jasnych foteli stojących wśród roślin. Cierpliwie czekał stojąc, aż Cran pokona śliskie, marmurowe schody, a ona, uprzejmie uśmiechnięta, starała się nie dać po sobie poznać, jak bardzo ta sytuacja jest dla niej krępująca. Kiedy zeskoczyła z ostatniego stopnia, czuła, że policzki zaczynają ją zdradliwie palić. Tym bezczelniej uniosła głowę i rzuciła gospodarzowi wyzywające spojrzenie, ale na szczęście ten odwrócił się właśnie w kierunku nadlatującego automatycznego kelnera.
Kiedy Cranberry zapadła się w miękki fotel, robot – srebrny, o pięknej wysmakowanej linii – postawił przed nimi czarki, rozlał do nich herbatę z czajniczka i wycofał się między rośliny. Jego kamery, zaprojektowane tak, by wyglądały jak zielone fosforyzujące oczy, czujnie śledziły każdy gest kanclerza, oczekując na polecenie ponownego napełnienia czarek.
Zgodnie z nubiańskim zwyczajem, zaczęli spotkanie od wspólnego napicia się herbaty. Gospodarz wypił już kilka łyków, gdy Cran pochyliła się ku stolikowi po swoją czarkę, ale ponieważ nadal było jej trudno wstawać, rozkojarzona incydentem z płaskorzeźbami, odruchowo sięgnęła po naczynie Mocą. Dopiero, gdy przeleciało do jej dłoni po idealnej trasie, prawie nie zakołysawszy parującym płynem, Cranberry aż jęknęła w duchu.
– Przepraszam – powiedziała bardzo cicho, skłaniając się lekko.
Nie umiesz się zachować. To jest właśnie to, czego bał się mistrz – że twoje maniery zagubią się gdzieś między jedna a drugą misją, jedną a drugą strzelaniną.
Ukryła zawstydzenie, pijąc herbatę.
– Nie rozumiem, za co przepraszasz? – spytał kanclerz. – To było… bardzo efektowne.
– No właśnie, panie. – Jeszcze raz się skłoniła. – Jedi nie powinien robić takich rzeczy dla efektu. Nie miałam też takiego zamiaru, głupi odruch.
– Bardzo rozsądny. Naprawdę musicie się aż tak kontrolować?
– To znaczy?
– Jeżeli mówisz, że dla ciebie użycie Mocy było naturalnym odruchem, to dlaczego masz tego nie robić?
– To mogło zostać odebrane jako niegrzeczne. Jako… Popisywanie się.
Okazanie wyższości, dodała w myślach. Przecież ty tego nie umiesz.
– Przesadzacie. Jak z wieloma rzeczami zresztą. Nie uważasz, Cran, że Jedi trochę komplikują pewne zupełnie oczywiste sprawy? Zresztą – westchnął – nie zawsze są to rzeczy tak niewinne jak zachowanie się przy stole. Czasem są o wiele, wiele poważniejsze. Rozmawiałem dziś w teatrze z naszym wspólnym przyjacielem i szczerze mówiąc, to, co usłyszałem, bardziej mnie teraz niepokoi niż cała ta zawierucha w sektorze Arkanis. Martwię się o Anakina. Zapewne domyślasz się, o co mi chodzi?
Cran milczała, nie zmieniając wyrazu twarzy. Owszem, wiedziała doskonale, o czym mówi Palpatine, ale nie zamierzała być tym z ich dwojga, które pierwsze złamie zaufanie Anakina i będzie rozmawiać o jego prywatnych sprawach. Choć nie wątpiła, że człowiek, o którym Skywalker mawia „mój mentor i przyjaciel”, może wiedzieć nawet więcej niż ona.
Kanclerz nie przejął się brakiem odpowiedzi i mówił dalej:
– Jedi stawiają sobie cele, które ja uważam nawet nie tyle za nierealistyczne, ile za… niezbyt sensowne.
– Co masz na myśli, panie? – spojrzała na niego czujnie.
– Odmawiacie sobie prawa do pragnień. Czy to nie jest właśnie istotą sprawy? Dla mnie jest oczywiste, że jeżeli czegoś chcę, to działam, zmieniam rzeczywistość tak, by dostosować ją do moich planów. A wy?
Cranberry, wpatrzona w Palpatine’a, skupiona na jego słowach, potrząsnęła głową.
– My poddajemy się Mocy, robimy to, do czego ona nas prowadzi.
– Ale dlaczego ma to oznaczać wyrzeczenia, utratę tego, na czym wam zależy, co kochacie?
– Naprawdę to nie my jesteśmy w tym wszystkim najważniejsi! W ogóle nie jesteśmy ważni. Jedi, jeżeli rzeczywiście wyrzeka się własnych pragnień, to po to, by służyć innym.
– To olbrzymie wyzwanie. Zobowiązanie na całe życie, którego wymaga się od małego dziecka przyjętego do Zakonu. Nieporównanie większe nawet od tego, które czeka młodych następców tronu na niektórych planetach. Zresztą na przykład w mojej ojczyźnie nikt nie zostaje władcą w momencie narodzin. Królowa jest wybierana, może odmówić. A co może zrobić przyszły padawan zabierany z rodzinnego domu?
– Ależ to nie tak! – Cranberry aż się zachłysnęła. – Przecież to nie wygląda tak, że Jedi przychodzą i zabierają ze sobą dzieci wbrew ich woli! My wszyscy sami chcieliśmy z nimi odejść. To jest wola Mocy, przeznaczenie. Wiedzieliśmy, że jesteśmy… trochę inni niż nasi rówieśnicy. Nawet ci z nas, którzy mieszkali na tak odległych planetach, że Jedi znali tylko z legend. Szkolenie to najlepsza rzecz, jaka mogła nam się w życiu zdarzyć!
– Szkolenie a Zakon i jego wymogi to nie jedno i to samo… – kanclerz powiedział to półgłosem, jakby sam do siebie. – Rozmawiałem kilka razy na ten temat z twoim mistrzem. – Cran spojrzała zaciekawiona; nie wiedziała, że Mace Windu i Palpatine znali się również prywatnie. – Oczywiście w wielu kwestiach nie zgadzał się ze mną, ale w jednej tak: że można kształtować rzeczywistość, w jakiej się żyje. Twój mistrz kochał Republikę, tak jak ja. Najważniejsze było dla niego jej dobro i to było jego największe pragnienie. Nie wyrzekł się go.
– Postępował tak, jak prowadziła go Moc.
– A może to Mace Windu sprawiał, że Moc mu służyła?
– Moc nie może komuś służyć, panie. To po prostu niemożliwe. Może nam pomagać, ale nikt nie zmieni swojego przeznaczenia. – Cran przełknęła ślinę. – Tak, masz rację, że mój mistrz kochał Republikę i że pragnął jej dobra. To cel godny Jedi, nieegoistyczny, poświęcenie dla innych.
Kanclerz skinął na robota, by ten dolał im kolejną porcję herbaty.
– Powiedziałaś, że szkolenie to najlepsza rzecz, jaka mogła cię spotkać. Jak to było w twoim przypadku? Jak znalazłaś się w Zakonie? Pewnego dnia w domu twoich rodziców zjawili się zupełnie obcy Jedi, a ty z nimi odeszłaś? Tak, jak dzieje się we wszystkich legendach?
– Prawie – odpowiedziała zupełnie serio, mimo że pytanie zostało zadane lekko, może nawet żartem. – Nie znałyśmy ich, ja i Nessie, ale wiedziałyśmy, że to właśnie powinnyśmy zrobić. Tyle tylko, że to nie był dom ani moich, ani jej rodziców. Coruscant jest cywilizowaną planetą – wyjaśniła z przekąsem. – Jeżeli ktoś tu odczuwa silną potrzebę oddania dziecka na przechowanie, nie musi go zostawiać na ulicy, zawsze znajdzie się instytucja gotowa pomóc. Oczywiście to nie dotyczy Nessie, jej rodzice zginęli w wypadku.
« 1 3 4 5 6 7 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.