Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Padawanka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułPadawanka
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). „Padawanka” to alternatywny fanfik gwiezdnowojenny z cyklu o Darth Beyre (m.i. „Szczeniaki”, „Przed burzą”, „Obława”).
Gatunekfanfiction

Gwiezdne wojny: Padawanka

« 1 4 5 6 7 8 12 »
– A twoi rodzice?
Cranberry rzadko rozmawiała na osobiste tematy, ale Anakin uważał kanclerza za bardzo mądrego człowieka, który rozumie, że nie wszystko w życiu musi wyglądać ładnie jak z obrazka. Gdyby tego nie wiedział, to czy będąc nubiańskim arystokratą, służyłby radą i pomocą wyzwoleńcowi? Czy wreszcie teraz wspierałby młodego Jedi w jego kompletnie szalonych pomysłach rodzinnych? Właśnie trafiła się okazja, żeby wypróbować mądrość Palpatine’a i to, jak bardzo można ufać jego sądom.
– Co do ojca – zaczęła – to nie mam pojęcia. Moja szanowna matka należała do tych dziewcząt – Cran chyba nie zdawała sobie sprawy, jak zabawnie brzmiało to słowo, wypowiedziane lekceważącym tonem, w ustach siedemnastolatki – którym wszystko w życiu się ot tak samo przydarza, nie wiadomo jakim sposobem. I ja też jej się tak jakoś przydarzyłam. Nawet próbowała się mną zajmować, trochę ją pamiętam, ale potem miała jakieś kłopoty. Z tego, co mi się wydaje, pracowała w zawodzie o tyle starożytnym, co mało szacownym – padawanka skrzywiła się i zerknęła na Palpatine’a, mrużąc oczy, gotowa do odparcia ataku. Ale kanclerzowi nawet nie drgnęła powieka. – Niestety, jako osoba niezdolna do podjęcia najdrobniejszej decyzji w sposób trwały, nie oddała mnie pod opiekę na stałe. Tylko ciągle obiecywała, że na pewno kiedyś wróci. Na moje szczęście, a jej, kto wie – szczęście czy nieszczęście – przydarzył jej się później jakiś facet, za którym wyjechała, nawet nie wiem gdzie. Miała oczywiście przylecieć po mnie, jak się urządzą, jasne, ale albo jej było z nim tak dobrze, że zapomniała, albo zostawił ją samą sobie i nawet na bilet powrotny nie starczyło. I tyle dobrego. Żeby było jasne, to wszystko mnie teraz już zupełnie nie dotyczy. Jestem Jedi, moje pochodzenie, wcześniejsze życie nie mają dla mnie znaczenia.
– No tak – westchnął Palpatine – W twoim przypadku to akurat trudno się dziwić, że… – urwał, jakby żałując tego, co już powiedział.
Cranberry poczuła się głęboko rozczarowana.
Tylko tyle zrozumiał…
– Panie, to nie o to chodzi! Wśród Jedi są tacy, którzy zostawiali za sobą pałace, bogactwa, nadzieje na władzę w przyszłości albo po prostu kochające rodziny, piękne planety. To nie jest coś, co się wybiera, człowiek się po prostu taki rodzi. Inny.
Lepszy, dodała w myślach, sama ganiąc się za to prawie natychmiast.
– Ale im więcej się za sobą zostawia, Cran, tym bardziej to boli.
– Jedi musi się uczyć tego, że wszystko przemija, odchodzi. Nie możemy przywiązywać się do tego, co dobre, ani cierpieć z powodu tego, co złe.
Oparła łokcie na poręczach fotela i złożyła dłonie, stykając palce opuszkami. Kiedy kanclerz zawiesił na nich wzrok, uświadomiła sobie nagle, że właśnie kopiuje charakterystyczny gest swojego mistrza. Opuściła ręce tak, że prawie zniknęły w szerokich rękawach jej brązowego płaszcza.
– Wybacz, Cranberry, ale czy sama w to wierzysz, tak naprawdę?
– Powiedziałam: Jedi musi się tego uczyć…
– Ma zaprzeczać temu, co jest najbardziej naturalną reakcją? Żalowi po stracie lub chęci jej uniknięcia? Potrzeby ukarania winnych nieszczęścia, wzięcia odwetu?
Cranberry milczała, ze wzrokiem wbitym w stojącą na stole czarkę. Palpatine wypił łyk herbaty.
– Cran, jak to się stało, że zostałaś padawanką Mace Windu?
– Wybrał mnie – powiedziała, a w jej głosie zabrzmiała duma.
– Wychowywał cię najwybitniejszy Jedi naszych czasów, to zaszczyt.
– Wiem.
– Kiedy tak patrzę na ciebie i Anakina, to zastanawiam się czasem, dlaczego tacy Jedi jak wy muszą się naginać do woli Rady. Ty nadal jesteś padawanką, a Anakin… Sama wiesz.
– Rada składa się z najbardziej doświadczonych mistrzów, panie. Takich, którzy lepiej niż my potrafią odczytać, co jest słuszne w danej sytuacji. Poza tym kiedyś przecież… – zawahała się.
– Tak?
– Kiedyś przecież to my będziemy w Radzie.
O ile tylko się postaram. Mistrz tego nie okazywał, ale na pewno żałował, że trafiła mu się padawanka komandos, a nie dyplomata. Zawiodłam jego oczekiwania, to się zmieni.
Kanclerz uśmiechnął się lekko, ale bez drwiny.
– Tak, moja droga, coś w tym jest. Zasłużyliście na to, by ktoś wreszcie docenił wasze zdolności. Jedi wychowuje się do pokory, więc nikt wam tego nie powie wprost, ale każdy to widzi: Anakin i ty jesteście wyjątkowi.
Cran skłoniła się, a oczy jej błyszczały.
– Miałem tę informację zachować na razie dla siebie – ciągnął Palpatine – ale myślę, że tobie mogę ją bezpiecznie powierzyć. Anakin zostanie moim specjalnym przedstawicielem w Radzie Jedi.
Entuzjazm padawanki zgasł jak zdmuchnięty, ale całkowicie zapanowała nad wyrazem twarzy.
– Będzie zasiadał w Radzie?
– Tak.
– To wspaniała wiadomość.
Kanclerz przyglądał jej się uważnie.
– To bardzo szlachetne z twojej strony, że cieszysz się z sukcesu przyjaciela. Wyprzedził cię w twoich marzeniach.
– Anakin jest już rycerzem, na mnie przyjdzie kolej.
– Na pewno masz rację. Choć myślę, że nie powinni ci kazać czekać zbyt długo. Anakin jest wybitny, to prawda, ale skupia na sobie zbyt dużo uwagi. Jedi zajęci jego… powiedzmy sobie otwarcie: jego niesubordynacją, mogą przeoczyć twoje zdolności.
– Nie przeoczą, panie, zapewniam cię. A co do Anakina… On jest dla mnie jak brat, przyjaźnimy się od czasu, kiedy przyleciał na Coruscant. To chyba normalne, że cieszę się, jeżeli coś mu się udaje, prawda?
– Oczywiście, moja droga – powiedział Palpatine z uśmiechem, którego znaczenia nie umiała do końca odczytać.
Nagle poczuła się zmęczona tą rozmową. Rozejrzała się wokół. Ogród, z pozoru otwarty na roziskrzone sznurami pojazdów niebo, musiało otaczać ochronne pole, bo choć na zewnątrz trwała już jesień, tu było wręcz upalnie. Sztucznie regulowany klimat Coruscant nie przewidywał takich temperatur nawet w najcieplejszych miesiącach.
Z miejsca, w którym siedzieli, można było w pełni docenić urodę schodów z jasnego, lekko żyłkowanego marmuru i umieszczonych wokół nich rzeźb. Nie przypominały w niczym tych z hallu. Stylizowane ludzkie postacie z białego kamienia, wręcz sprowadzone do geometrycznych kształtów, ale mimo to proporcjonalne i szlachetne. Cranberry rozpoznała klasyczną sztukę jednej z najbardziej rozwiniętych historycznych cywilizacji na Naboo. Coś jej mówiło, że nie są to kopie. A jeżeli miała rację, to kanclerz ma w swoim prywatnym ogrodzie rzeźby liczące mniej więcej trzy i pół tysiąca lat.
Tak po prostu może się obudzić i przed śniadaniem przejść się zupełnie sam, nie niepokojony przez nikogo, między krzewami moonglow, kwitnącymi na biało pnączami na ozdobnych łukach i oryginalnymi starożytnymi rzeźbami.
Ogród był przepiękny.
– Podoba ci się sztuka amorgijska, Cranberry?
– Tak, oczywiście – odpowiedziała, lekko speszona. Poczuła się, jakby ktoś złapał ją na gorącym uczynku, mimo że przecież nie robiła nic złego.
– Niedawno były twoje urodziny, te najważniejsze: stałaś się pełnoletnia. Jeżeli chcesz, dam ci jedną taką rzeźbę w prezencie.
– Panie, po prostu nie wiem, co powiedzieć. To dla mnie wielki zaszczyt i ogromnie dziękuję, ale muszę odmówić.
– Ależ dlaczego?
– Jedi nie mają niczego na własność. Poza tym, co jest konieczne do wykonywania naszych obowiązków.
– Nie możesz niczego mieć, niczego dostać?! Nigdy nie uważałaś, że to dziwne? Naprawdę niczego nie chciałabyś mieć tylko dla siebie?
– Po co? Galaktyka jest pełna pięknych miejsc i rzeczy, nie trzeba ich posiadać, żeby się nimi cieszyć.
– Ale wtedy trzeba się nimi dzielić. Nigdy nie jest się samemu. I nie ty decydujesz o tym, co wokół siebie widzisz. Zastanów się, może jest coś, co chcesz ode mnie dostać. Wystarczy, że tylko powiesz. Rzeźbę? Apartament?
– Pięćsetkę Republiki?
– Nie śmiej się. Możesz mieć wszystko. Jeżeli tylko chcesz, możesz mieć i Pięćsetkę Republiki, jeszcze tego nie pojmujesz?
– Przecież to prywatna własność.
– Już nie, wystarczy twoje słowo.
– Chyba nie do końca rozumiem twój żart, panie…
« 1 4 5 6 7 8 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.