Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Padawanka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułPadawanka
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). „Padawanka” to alternatywny fanfik gwiezdnowojenny z cyklu o Darth Beyre (m.i. „Szczeniaki”, „Przed burzą”, „Obława”).
Gatunekfanfiction

Gwiezdne wojny: Padawanka

« 1 6 7 8 9 10 12 »
Ostatni raz widziała go rok wcześniej, w czasie kilkudniowych negocjacji na neutralnym Alderaanie. Jednego wieczoru pozwoliła się zabrać na spacer po słynnych na całą Galaktykę wiszących ogrodach z widokiem na ośnieżone szczyty. Ogrody były zaskakująco puste, ochrona usunęła się w cień, a padawanka z całą świadomością podjęła zabawę rozpoczętą przez Baila.
Kiedy jednak oparta o balustradę tarasu odruchowo cofnęła się przed jego dotykiem, odsunął się gwałtownie. „Wybacz, nie powinienem. Tak się nie godzi.” Tylko potrząsnęła głową, że nie, że wszystko jest dobrze, tylko… To już jej nie przeszło przez gardło, ale chyba się zorientował. Że ona po prostu nigdy wcześniej z nikim się nawet nie całowała.
Wtedy myślała, że Mace Windu w ogóle nie zauważył nocnej eskapady swojej padawanki. Potem doszła do wniosku, że raczej chciał, żeby tak właśnie jej się wydawało.
Podczas rozmów z mistrzem odniosła wrażenie, że Jedi może podejmować w kwestiach osobistych różne decyzje, ale takie, które nie pozostawią długotrwałych konsekwencji.
Teraz widziała dokładnie, jaka jest różnica między Skywalkerem nieodrywającym wzroku od Padmé, która próbowała zimno kwestionować słuszne przecież argumenty kanclerza, a Bailem i nią samą. Przypomniała sobie, jak siedziała w fotelu w ogrodowym pawilonie, a król Alderaanu klęczał przed nią i rozpinał jej wysokie buty klamerka po klamerce.
Uśmiechnęła się z leciutką drwiną, patrząc mu prosto w oczy.
Ale równocześnie nie przestała pamiętać, jaki był później delikatny i taktowny, jakie miłe rzeczy mówił. I jak nieprzekonujące było jej żachnięcie się na szept, żeby się nie bała.
Kanclerz rzucił Cran błyskawiczne, zaciekawione spojrzenie. Aż się wzdrygnęła.
Przecież to tylko zwykły człowiek, przecież nie mógł się zorientować, o czym myślałam…
Ale jeszcze raz popatrzyła na Baila Organę, sprawiając, że teraz to on poczuł się niezręcznie. W końcu był żonatym, poważanym politykiem. To on miałby w związku z tą historią więcej do stracenia.
Z tego, co mówił kiedyś Mace Windu, Cran zrozumiała, że Jedi nie powinni się wiązać. Zbyt ważne jest to, co mają do zrobienia w życiu, by cokolwiek i ktokolwiek mogło im w tym przeszkadzać. Przez głowę jej nie przeszło, że mistrz miał na myśli, iż Jedi nie mogą pozwalać, by ktoś zaangażował się w poważny związek z nimi, bo nigdy nie będą umieli dać ukochanej osobie siebie w pełni. Za to mogą wywrócić jej życie do góry nogami.
• • •
Kiedy Cran wychodziła z gabinetu kanclerza, czekał na nią robot protokolarny należący do Amidali. Anakin często opowiadał o jego konstrukcji. Nie wiedząc zupełnie, jak należy zabrać się do budowania automatu tego typu – bo niby skąd chłopiec z Tatooine miałby znać się na droidach protokolarnych – podszedł do zadania bardzo skrupulatnie i w efekcie powstała chyba najbardziej złożona sztuczna inteligencja pośród znanych Cranberry maszyn dyplomatycznych.
– Dzień dobry, mistrzu Jedi – odezwał się C3PO.
– Dzień dobry, ale nie jestem mistrzem. Anakin zresztą też nie – nie omieszkała uściślić.
– Ach… – zatroskał się robot, nie mając na podorędziu żadnej innej, równie górnolotnej formułki. – Pani Padmé chciała zaprosić cię do siebie na spotkanie w cztery oczy.
Zdziwiona Cran załadowała robota do swojego śmigacza i poleciała do apartamentu nubiańskiej senator mieszczącego się – jakże by inaczej – w Pięćsetce Republiki. Przestronny salon, utrzymany w beżowej tonacji, otwierał się wprost na małą platformę lądowniczą, jakby za nią rozciągał się ogród pałacowy, a nie zatłoczone do granic możliwości miasto. Padawanka pomyślała nawet, czy Amidali nie przeszkadza, że jej życie towarzyskie toczy się praktycznie na oczach wszystkich. Ale najwyraźniej Padmé przywykła do tego w czasach, gdy była jeszcze królową na swojej rodzinnej planecie i podlegała przedziwnym tradycyjnym ceremoniałom.
Po rytualnej herbacie i kilku grzecznościowych frazesach Padmé z zaskakującą bezpośredniością przeszła do rzeczy:
– Chciałabym porozmawiać o Anakinie. Znasz go… może nie tyle dłużej niż ja, bo ja poznałam go wcześniej – oczy senator błysnęły figlarnie – ale jesteś Jedi, pod pewnymi względami zawsze będziesz go rozumieć lepiej niż ja.
Cranberry patrzyła wyczekująco. Amidala, przebrana już w inną, lecz równie wytworną suknię, splotła dłonie na wydatnej kuli brzucha. Padawanka wyczuwała jej wahanie, czy w ogóle powinna podejmować temat. Poza tym niepokój, lekką irytację, a na samym dnie – iskierkę strachu. Tak drobną, że być może sama Padmé nie zdawała sobie z niej sprawy.
Skywalker, w jakieś ty się znowu kłopoty wpakował?! – pomyślała Cran.
– Anakin – podjęła senator, dobierając ostrożnie słowa – on ma złe sny. Koszmary.
– Sny? – spytała padawanka z nagłym zainteresowaniem, które jednak umknęło Amidali.
– Tak. I mam wrażenie, że to w związku z nimi zmienił się ostatnio. Stał się bardziej drażliwy, zachowuje się jak człowiek, który przeżywa ogromny dramat i szuka rozwiązania. Równocześnie stara się nie dać po sobie poznać, jak bardzo się przejmuje. A to przecież tak naprawdę nic nie jest, tylko sny.
– O czym śni Anakin? – Cranberry udało się wejść Padmé w słowo. Senator musiała długo czekać na możliwość podzielenia się swoim kłopotem i raz przełamawszy opory, zaufała młodej Jedi całkowicie. – O czym są te jego koszmary?
– O mnie, o mojej śmierci.
Umilkły obie, jedna czujnie obserwując efekt odpowiedzi, a druga uświadamiając sobie, że bardziej niż zaskoczenie czuje… ulgę. Nie rozumiała dlaczego, ale dopiero teraz pojęła, że oczekiwała czegoś innego, gorszego. Czegoś, co dotyczyłoby również jej samej.
– W snach Anakina umieram przy porodzie. I on teraz od tego dosłownie wariuje. Znasz go, w jego wykonaniu troska objawia się jako „ja cię uratuję, niezależnie od tego, co ty o tym myślisz”. Zdążył więc już porozmawiać o grożącym mi rzekomo niebezpieczeństwie na przykład z Palpatine’em. Cran, czy tylko ja jestem taka staroświecka, że uważam, że jak się ma żonę w zagrożonej ciąży, to się idzie do lekarza, a nie do kanclerza?
Pawadanka parsknęła, ale krótko. Raził ją brak szacunku w sposobie, z jakim Amidala wyrażała się o przewodniczącym Senatu.
– Poza tym – ciągnęła Padmé – moja ciąża wcale nie jest zagrożona. W naszym kręgu kulturowym kobiety nie umierają w połogu, próbowałam to Anakinowi wytłumaczyć. I przecież jestem odpowiedzialna, nie ruszam się nigdzie z Coruscant, niedługo polecę już na stałe na Naboo. Przestałam jeździć w niebezpieczne rejony, nie grozi mi nagły poród gdzieś w dżungli czy w szpitalu wojskowym na jakiejś planetoidzie!
– Moc jest złudna, mami nas obrazami przyszłości, które mogą się spełnić, ale wcale nie muszą. Tak przynajmniej mówił mi zawsze mistrz Yoda – powiedziała Cran, przez lekko ściśnięte gardło. Pamiętała swoją wizję, wtedy, w kabinie śmigacza, w przeddzień zamachu na Mace Windu. – Poza tym Jedi też może reagować po prostu jak zwykły człowiek, Anakin ma złe doświadczenia, teraz mogą wracać. Pierwszy sen mógł być przypadkowy, a następne są już tylko efektem jego strachu.
Cranberry była przekonana, że Skywalker oczekiwałby od niej, iż wpłynie na jego żonę kojąco. Cokolwiek miało się stać, nie należało nakręcać atmosfery. Padmé, wbrew pozorom racjonalnego buntu przeciwko obawom Anakina, tak naprawdę sama zdążyła się już nieźle przestraszyć. Choć – jak padawanka zdążyła na początku rozmowy zauważyć – senator nie do końca miała świadomość własnych lęków.
– Jak myślisz, Cran, powinnam o tym porozmawiać z Obi-Wanem?
– A Anakin już z nim rozmawiał?
– Nie.
– To chyba jasne, że nie powinnaś – powiedziała Cranberry ostrzej niż miała zamiar, dodając poniewczasie – …pani.
Ciekawe, czy Skywalker wie, że żona nie jest całkowicie wobec niego lojalna. I powierza osobom trzecim jego sekrety.
• • •
Przez wielkie okna Świątyni wpadało światło późnego, zimowego ranka. Na tarasy stołecznych drapaczy chmur nie spadł ani jeden płatek śniegu, co zdarzało się na Coruscant bardzo rzadko, ale temperatura na zewnątrz była już dość niska, zwłaszcza na wyższych piętrach.
Cranberry, idąc korytarzem, dostrzegła z daleka sylwetki Kenobiego i Anakina. Ucieszyła się i przyspieszyła kroku, ale nagle dotarło do niej, jakie emocje towarzyszą rozmowie Kenobiego z jego byłym uczniem. Zwolniła gwałtownie i ukryta za kolumną obserwowała ostrą, choć rzecz jasna bardzo cichą wymianę zdań. Czuła wzbierającą w Skywalkerze furię.
« 1 6 7 8 9 10 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.