Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Padawanka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułPadawanka
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). „Padawanka” to alternatywny fanfik gwiezdnowojenny z cyklu o Darth Beyre (m.i. „Szczeniaki”, „Przed burzą”, „Obława”).
Gatunekfanfiction

Gwiezdne wojny: Padawanka

« 1 7 8 9 10 11 12 »
„Dlaczego prosisz mnie o to!” odczytała z jego warg, kiedy odwrócił się od okna, zamiatając płaszczem narożnik i odchodząc bez pożegnania.
Widząc, że Obi-Wan, pochylony i z dłonią przy czole, rusza w przeciwną stronę, Cran zastąpiła drogę Anakinowi.
– O co chodzi? – spytała.
Trudno powiedzieć, czy bardziej liczyła na zaufanie, którym Skywalker powinien darzyć swoją przyjaciółkę, czy też na jego impulsywność, ale nie zawiodła się.
– Rada chce, żebym szpiegował kanclerza! To jest zdrada!
Jakoś mnie nikt takich propozycji nie składał, ciekawe dlaczego, przemknęło przez myśl padawanki.
– I właśnie Kenobiemu kazali, żeby ci to przekazał?
– Tak! – prawie krzyknął Anakin, idąc dalej w stronę bramy na lądowisko. – Zrobili to celowo, zmuszają mnie do wyboru: on albo Palpatine, mistrz albo mentor. Obaj mnie wychowali, obu zawdzięczam… wszystko! To niemoralne, stawiać mnie w takiej sytuacji!
Cranberry nagle zmroziła wizja, kolejne, napływające wbrew woli wspomnienie tamtego placu na ogarniętej chaosem planecie. I słowa kanclerza, rzucone mimochodem w szpitalnym skrzydle Świątyni, tak, że padawanka nie miała pewności, co dokładnie znaczą. Ale było w nich coś, co sprawiło, że pamiętała je do dziś.
– Słuchaj, Anakin. To teraz możesz mi wreszcie powiedzieć. W tej kanonierce nad Corvis IV… Kenobi zabronił ci po mnie wrócić, prawda? A w trakcie ostrzału, zanim to się stało, jakie wydawał rozkazy pilotowi?
– Nie wiem, Cran – Jedi był zniecierpliwiony, zajęty własnym problemem. – Nie pamiętam, chyba go nawet nie słyszałem. Dopiero później wszedłem do kabiny pilotów, kiedy chciałem, żeby obniżyli lot i pozwolili mi zeskoczyć do ciebie.
– Czyli nie było cię przy tym? Nie byłeś świadkiem tego, co stało się tuż przed utratą stabilności przez kanonierkę?
Anakin dopiero teraz spojrzał uważniej, słysząc bardzo formalny ton padawanki.
– Nie. Nie byłem świadkiem, nie mam pojęcia, czy i jakie rozkazy tam padły – powiedział dobitnie. – I mało brakowało, a wypadłbym z tego statku razem z tobą.
Stali już od dłuższej chwili w hangarze, a teraz Skywalker wskoczył lekko do swojego śmigacza i odpalił silnik.
– Dokąd lecisz?
– Do domu. Do Padmé.
• • •
Nie tylko Anakin śnił koszmary. Cranberry starała się odwlekać jak najdłużej moment, kiedy już naprawdę musiała się położyć, bo wtedy napływały sny, z których budziła się z krzykiem i mokra od potu. Wiedziała, że ma klasyczny problem z odreagowywaniem wydarzeń na Corvis, książkowe objawy pofrontowych zaburzeń, których jako Jedi mieć nie powinna. Należałoby porozmawiać o tym z Yodą, ale tym samym przyznałaby się tylko do klęski i wysłuchała kolejnej porcji morałów na temat swojej niezrównoważonej osobowości.
Radziła więc sobie sama.
A dokładniej wcale sobie nie radziła, po prostu starała się jakoś żyć niezależnie od mrocznych, aż mdlących wizji krwi, cierpienia i nienawiści, które nawiedzały ją każdej nocy. Zamiast słabnąć w miarę upływu czasu, tylko się nasilały i w zasadzie to martwiło Cran najbardziej.
Pierwsze otarcie się o śmierć wywołuje zrozumiały szok, zrozumiały przynajmniej dla większości normalnych ludzi, bo już dla istot tak pozbawionych więzów z doczesnością jak mistrz Yoda, to widać niekoniecznie.
Jednak takie uczucia powinny wygasać, zwłaszcza kiedy padawan pracuje nad nimi. Tymczasem w przypadku Cran to nie działało. Pozostawało tylko zgłuszyć się treningami, nauką, wysiłkiem, z płonną zazwyczaj nadzieją, że kiedy padnie się na łóżko, zasypiając prawie natychmiast, to uda się przespać spokojnie chociaż jedną noc.
Co gorsza, ostatnio zdarzało się jej nawet za dnia czuć napływające obrazy i emocje, jakby nie swoje, obce i groźne, podszyte Ciemną Stroną. Cranberry zaczynała się bać. I wcale nie dziwiła się Anakinowi, który jeżeli w przeciwieństwie do niej widywał w snach konkretne zagrożenie, to na jawie starał się mu przeciwdziałać.
• • •
Ogień, rzeka ognia, tryskającego w górę gejzerami lawy.
Walka w jakimś budynku, ogromnym i jak to we śnie – rozpoznawanym, znajomym, ale tak, że po przebudzeniu nie można go sobie przypomnieć. Ciemność i rozbłysk wiązek laserowych strzałów. Nienawiść, pragnienie zemsty.
Ból, koszmarny ból i niebieskie światło.

Padawanką wstrząsnął dreszcz. Siedziała przed monitorem, usiłowała się uczyć. Nawet nie zauważyła, kiedy jej myśli odpłynęły – gdzieś w niebezpieczne, przerażające rejony.
Włączyła muzykę, podkręcając głośniki prawie do maksimum. W pierwszej chwili uśmiechnęła się, ale nagle zrobiło jej się strasznie smutno. Już nikt nie stanie zaraz w drzwiach i nie powie, żeby ściszyła ten łomot.
Cran gestem dłoni wyłączyła wszystko – muzykę, otwarty plik z podręcznikiem nawigacji nadprzestrzennej i cały terminal. Musi stąd wyjść i to natychmiast.
Daleko za oknem, nad antygrawitacyjną sceną, na której już od dobrej godziny trwał jeden z najmocniej reklamowanych koncertów tego sezonu, zatańczyły barwne światła.
Cel dobry jak każdy inny.
Włóczenie się po nocy bez celu niezbyt Cran bawiło. Chociaż stawała się w tym coraz lepsza.
Pomyślała, że skoro idzie między subkulturową młodzież, nie powinna tak manifestacyjnie rzucać się w oczy jako Jedi. W końcu tego też ją uczono – jak wtopić się w tłum, zniknąć. Uchwyciła się takiego wyjaśnienia, choć chyba nie całkiem o nie chodziło. Nie chciała czuć na sobie tych wszystkich spojrzeń, które kiedyś napawały ją dumą.
Brązowy płaszcz i piaskowa tunika. Sprawiały, że nikt nie zabroniłby jej wnieść na koncert miecza, bo przecież Jedi nigdy nie wykorzysta go do celu innego niż obrona niewinnych. Ale też w poważniejszych okolicznościach – czy wtedy, na Corvis, mogłaby liczyć na tak oddaną pomoc zupełnie obcych istot, gdyby nie była Jedi?
Jednak ostatnio utożsamianie się z odwieczną tradycją Zakonu nie było już dla niej tak oczywiste.
„Rada chce, żebym szpiegował kanclerza!”
Utrata politycznej niewinności nigdy nie jest miła.
Cran wybrała więc opcję z kamuflażem. Po prostu przejdzie się, nie wzbudzając niczyjego zainteresowania. Przebrana w cywilne ciuchy, które dostała w prezencie od Corvijczyków, ciemną kurtkę i czarny płaszcz. Padawańską fryzurkę można ukryć pod kapturem, zresztą nikt nie będzie się jej dokładnie przyglądał.
Po krótkiej chwili wahania dziewczyna sięgnęła też po czarne skórzane rękawice. Spadając z kanonierki, pokiereszowała sobie dłonie, ale nie zdołała utrzymać się trapu. Gdyby miała rękawice – kto wie, może poszłoby jej lepiej? A Jedi musi być czujny, w każdej chwili spodziewać się ataku, to chyba oczywiste?
Cran wyszła w lekko mroźną, roziskrzoną noc. Gdy szła do śmigacza, odgłos jej kroków niósł się daleko na zupełnie pustym lądowisku. Niepokój zamiast znikać, narastał.
Ciekawe, gdzie jest teraz Anakin.
• • •
Cranberry zaparkowała pojazd na dachu jednego z otaczających scenę budynków. Z tej odległości może nie było widać dokładnie unoszących się nad latającą platformą hologramów, ale muzyka niosła się na pół dzielnicy.
Dziewczyna nie miała ochoty ani opowiadać się z posiadania broni ochroniarzowi na bramce, ani gnieść się na widowni w tłumie różnych nieciekawych istot. A poza tym nosiło ją, zatrzymała się tu pewnie tylko na chwilę.
Zwłaszcza, że nie cieszyła się samotnością zbyt długo. Dobre miejsce widokowe wypatrzyła też grupka malowniczo ubranej młodzieży, zapewne takiej, której po prostu nie byłoby stać na bilety. A w przeciwieństwie do Jedi nie mogli liczyć na wejście na piękne oczy, co Cran pozwoliła sobie nieco ironicznie w myślach dopowiedzieć.
Młodych było kilkoro – nastoletni ludzki chłopak, Twi’lekanie oraz dziewczyna o krwistoczerwonej twarzy i prążkowanych, symetrycznych głowomackach, pochodząca zapewne z tej samej rasy, co mistrzyni Shaak Ti. Podeszli do Cran, zagadując na temat koncertu. Odpowiadała zdawkowo, ale uprzejmie. Kiedy jej się znudzą, po prostu odleci. Jednak było coś przyjemnego w takiej niezobowiązującej rozmowie; padawanka uświadomiła sobie, że właściwie od miesięcy nie miała za bardzo do kogo ust otworzyć. Nie przypuszczała, że może być zadowolona ze zmiany tego stanu.
« 1 7 8 9 10 11 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.