Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Non omnis moriar›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułNon omnis moriar
OpisSebastian Chosiński dał się poznać czytelnikom Esensji jako autor opowiadań ("Kolberg", "Jakub Wędrowycz: Pogromca pierścienia") i wierszy ("Inferno - czwarta pieśń żałosna"). Bez dalszej zwłoki prezentujemy więc kolejne jego dzieło.
GatunekSF

Non omnis moriar

« 1 2 3 4 5 »

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar

- Dziewięćdziesiąt?! Co ty mówisz? - zaniepokoiła się dziewczyna.
W absolutnej już niemal ciemności, jaka zapanowała w pokoju, nie widział nic, ale po dźwiękach, które doń dochodziły, domyślił się, że dziewczyna wstała z łóżka. Chwilę później przeczesała palcami jego niesforne włosy. Biło od niej niewyobrażalne zimno, instynktownie więc zrobił krok do tyłu i poczuł wżynający mu się w plecy na wysokości pasa parapet.
- Może on też już nie żyje? - mruknął.
- Wiciu, masz dzisiaj wyjątkowo podły nastrój!... Zamiast się cieszyć, że wreszcie jesteśmy razem.
- R a z e m?! - krzyknął i z całych sił odepchnął dziewczynę od siebie.
Ilustracja: Robert \'Blutengel\' Łada
Ilustracja: Robert \'Blutengel\' Łada
Anka wpadła na fotel i, potknąwszy się, przewróciła na podłogę.
Nie chciał mieć z nią już nic wspólnego. Zamaszystym ruchem odwrócił się do okna i, w świetle ulicznej latarni, dostrzegł zaparkowany przed budynkiem mały bus. Kierowca dopalił właśnie papierosa i przez otwarte okno wyrzucił go na jezdnię.
- Nie powinien pan reagować tak nerwowo - stwierdził oficer, który ponownie znalazł się w pokoju.
- A pan jak by zareagował? - odparł. - Skoro ona nie żyje...
- Profesor Brueckner zresztą również. Zmarł przed dwunastoma laty, kilka miesięcy po przejściu na zasłużoną emeryturę - wyjaśnił nieznajomy.
Witold oparł się o parapet. Uważnie obserwował oficera, który nagle zaczął zachowywać się bardzo niepewnie. Ostrożnie wycofał się do drzwi i stamtąd wodził wzrokiem po pokoju.
- Proszę mi mówić, co się dzieje - zwrócił się do Witolda.
- A co ma się dziać?
- Z dziewczyną!
Obraz pokoju mimowolnie zasnuł się mgłą. Z tej mgły wyłoniła się postać Anki. Podniosła się z podłogi i pełnymi strachu i niezrozumienia oczyma tępo wpatrywała się w Witolda.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytała.
- Niech pan mówi! - zza pleców Anki dobiegł go głos oficera. - Co się dzieje? Co ona robi?
Witold czuł, jakby znajdował się w tym samym czasie w dwóch różnych miejscach na raz. Tymczasem, szybko zdał sobie z tego sprawę, najprawdopodobniej było dokładnie na odwrót: był w tym samym miejscu w dwóch różnych czasach albo też - taką możliwość również zaczął przyjmować do wiadomości - w tym samym czasie w dwóch różnych światach.
Patrzył na Ankę, a za nią widział postać oficera.
Dziewczyna drżała z zimna, mężczyzna natomiast ocierał pot z czoła. On zaś nie czuł nic: ani zimna, ani gorąca - może znajdował się w strefie neutralnej, przygranicznym pasie rozdzielającym dwa światy. Gdzie nie czuje się nic.
8.
Kiedy ustabilizował własne myśli, dziewczyna znikła. W pokoju pozostał jedynie oficer.
- Proszę mi opowiedzieć, co się działo - zwrócił się przymilnym tonem do Witolda.
- Widziałem i pana, i ją. W tej samej chwili.
Mężczyzna nie okazał żadnego zdziwienia.
- Tego się spodziewaliśmy - stwierdził tylko.
- Co się ze mną stało? - spytał Witold, opadając miękko na fotel. Był wyczerpany. Z trudem zadawał pytania. Z jeszcze większym trudem przychodziło mu jednak wysłuchiwanie odpowiedzi.
- Naukowcy - rozpoczął oficer - dawno już odkryli istnienie paralelnego świata. Świata duchów, czy też, jak pan woli, zmarłych. Staraliśmy się kontaktować z nim, jak pewnie pan sam pamięta z dzieciństwa, w różnoraki sposób. Jedni wywoływali duchy biorąc udział w seansach spirytystycznych przy okrągłych stoliczkach, inni używali w tym celu książeczek do nabożeństwa...
- Przecież to bzdury - przerwał mu Witold.
- Bzdury? - powtórzył oficer. - Ale wierzy pan w życie pozagrobowe? - bardziej stwierdził, niż spytał.
Chciał odpowiedzieć mu równie ostro, zbesztać za gadanie głupot, ale przecież to, co przeżył... potwierdzało słowa nieznajomego.
Biorąc oczywiście pod uwagę fakt, że mimo wszystko nie zwariował.
- Ten świat istnieje, czy to się panu podoba, czy też nie - kontynuował oficer. - A my szukamy doń wstępu. Potrafimy go monitorować za pomocą specjalnego promieniowania. Na swój sposób, "widzimy" ich, chociaż nie rozróżniamy... Dopiero pan!
- Co - ja?
- Pan ich z o b a c z y ł naprawdę! Pan mógł z nimi rozmawiać!
W miarę snucia tej historii oficer podniecał się coraz bardziej. Mówił z coraz większym entuzjazmem, chociaż to, co opowiadał, wydawało się tak nieprawdopodobne.
- Ale czemu ja? - to nurtowało teraz Witolda najbardziej.
- Pan znalazł, oczywiście niechcący, mówiąc nieco górnolotnie, wrota do ich świata - odpowiedział jak najbardziej poważnie policjant.
- W jaki sposób?
- Postanowił pan powrócić do miasta swojej młodości po... - oficer nie mógł sobie przypomnieć, ile to lat minęło, więc Witold przyszedł mu w sukurs:
- ...piętnastu latach.
- Właśnie. - Potwierdził to jeszcze skinieniem głowy i natychmiast podjął przerwany wątek: - Chciał pan odwiedzić ludzi niegdyś sobie bliskich, prawda? - Teraz Witold przytaknął bez słów. - Pech (a może szczęście?) chciał, że ci, dla których pan wrócił, już nie żyją. Ale o tym nie mógł pan wiedzieć. Jak jednak mogliśmy się przekonać, nie tylko pan chciał ich zobaczyć, ale również oni chcieli zobaczyć pana - Oficer na moment, dla dodania efektu, zawiesił głos. - Dlatego wrota zostały otwarte!
Witold, wgnieciony w fotel, próbował na spokojnie poskładać wszystkie elementy tej niecodziennej układanki.
Dopiero po dłuższym milczeniu, którego nie przerywał także policjant, zapytał:
- Skąd wiedzieliście, że wpuścili mnie do siebie?
- To jest zamknięty świat. Można ewentualnie, czego pan jest przykładem, wejść doń, nawet będąc żywym, ale na pewno nie można go opuścić. Nasze monitory zarejestrowały pojawienie się nowego "mieszkańca". To wprawdzie jeszcze nic nowego. Proszę jednak wyobrazić sobie nasze zdziwienie, kiedy w ciągu następnych kilku godzin nie otrzymaliśmy żadnej informacji o zgonie. Postawiliśmy na nogi wszystkie służby. Przeszukaliśmy za pomocą radarów wszystkie mieszkania, meliny, każdy metr kwadratowy powierzchni... I co się okazało?
- Że nikt nie zmarł... - dokończył Witold.
- A jeśli nikt nie zmarł, znaczyło to, że po raz pierwszy od dziesięciu lat, od kiedy trzymamy rękę na pulsie, musiał doń przeniknąć ktoś z zewnątrz!
- I tak dotarliście do mnie...
- Nie było to, wbrew pozorom, takie proste. Namierzyliśmy pana wprawdzie, ale nadal nie wiedzieliśmy, kim pan jest i gdzie pana szukać. Dopiero nasi archiwiści ustalili pana dane osobowe na podstawie danych "osób", z którymi pan się spotkał. Wiedząc, że opuścił pan miasto przed piętnastoma laty, doszliśmy do wniosku, że trafiając do paralelnego świata, istniejącego w zasadzie jedynie w pańskiej wyobraźni, przeniósł się pan w czasie o te piętnaście lat. Ustaliliśmy, gdzie jest hotel - w tamtym czasie jedyny w mieście - i trafiliśmy za panem tutaj.
Wszystko wydawało się takie logiczne. W kontekście tego, co przeżył, Witold nie mógł traktować wyjaśnień oficera jako majaczeń chorego psychicznie.
Jeszcze jedna rzecz nie dawała mu jednak spokoju.
- Jeżeli jestem w tamtym świecie... jak to możliwe, że widzę także pana? - zapytał.
- Pan jest w obu światach na raz - odparł policjant. - Choć może bliższe prawdy byłoby określenie, że znalazł się pan na ich pograniczu. Jako żywy, ale zaakceptowany przez zmarłych, może pan się poruszać w obu przestrzeniach. Oba światy istnieją w panu jednocześnie, a więc to, w którym z nich znajdzie się pan w danej chwili, zależy tylko i wyłącznie od stanu pana umysłu.
- Mogę więc stąd odejść?...
Gdy tylko sobie to uzmysłowił, postać oficera rozwiała się we mgle. Zobaczył za to siedzącą na brzegu łóżka i zapłakaną Ankę.
Pochylił się nad nią i delikatnie pogłaskał ją po głowie.
- Wybacz mi, Aniu - poprosił.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Szlochała tylko, a jej łzy spływały teraz po jego dłoni, natychmiast zamieniając się w drobniutkie sople lodu.
Zebrał z podłogi buty Anki i, przełamując opór dziewczyny, pomógł jej je założyć. Potem zarzucił na ramiona płaszcz, nie zapominając również sięgnąć po swój kożuch.
Bez słowa wypchnął ją na korytarz. Zbiegli po schodach na parter i, mijając pusty hol, wyszli na ulicę.
- Dokąd idziemy? - spytała.
- Dla ciebie to już nie ma żadnego znaczenia - odparł. - Ale spróbować zawsze warto - dodał.
Przyspieszył kroku, ciągnąc dziewczynę za sobą.
Zdawał sobie doskonale sprawę, że będą śledzeni przez oficerów tajnej - inna przecież takimi sprawami zajmować się nie mogła - policji. Pocieszał go jednak fakt, że nawet gdyby bardzo chcieli, nie mogą oni w żaden sposób interweniować...
Po kilkunastu minutach wędrówki opustoszałymi ulicami miasta dotarli do budynku dworca.
Teraz należałoby się tylko modlić o to, by nadjechał pociąg. Dokądkolwiek - pomyślał, gdy oboje znaleźli się na pustym peronie.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.