Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Metanoia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułMetanoia
OpisSebastian Chosiński już nie raz prezentował Czytelnikom Esensji grające mu w duszy niepokojące klimaty. Tym razem wiedzie nas w odległą, totalitarną przyszłość. A może wcale nie tak odległą…?
GatunekSF

Metanoia

« 1 2 3 4 10 »
– Nie, nie znam… – zaprzeczył twardo. – Ale wiele słyszałem o tym człowieku. O takich jak on…
– Czy on jest… – Angela zamilkła, jakby wystraszyła się swego pytania; po chwili jednak, nieco ochłonąwszy, powtórzyła je: – Czy on jest zły?
– Nie wiem – odparł rozbrajająco szczerze chłopak. – Ale wiem, że jak najszybciej musimy o jego przybyciu powiadomić naszych rodziców i starszych wioski!
I znów ruszyli biegiem, nie oglądając się nawet za siebie.
Tymczasem nieznajomy, straciwszy z oczu młodych, skręcił z głównej drogi i wolno wspinał się na wzgórze.

2.
Ciepło stopniowo rozchodziło się po wnętrzu jego ciała. Czuł się jakby czyjaś mocarna dłoń wyciągała go z lodowej otchłani. Krew powoli docierała do najdalszych zakątków organizmu. Po kilku minutach mógł już poruszyć końcówkami palców, po kilku następnych lekko uniósł powiekę. Obraz, który się przed nim wyłonił, był nieostry i miał jaskrawoczerwone zabarwienie.
– Zimno? – delikatny kobiecy głos docierał jak zza grubej pancernej szyby.
– Zimno – zdawało mu się, że odpowiedział, ale w rzeczywistości jedynie bezgłośnie poruszył ustami.
– Jeszcze kwadrans i nie będzie pan już odczuwał chłodu – odpowiedziała kobieta, ale inna, o głosie szorstkim i zdecydowanie mniej przyjemnym.
Chciał jej coś powiedzieć, podziękować, ale na razie przekraczało to jego możliwości. Był zbyt słaby i wciąż jeszcze zbyt… nieobecny. Świadomość odzyskiwał jednak znacznie szybciej niż czucie w kończynach. W myślach układał sobie słowa wdzięczności. Tylko za co?
Chłód odchodził w zapomnienie. Zgodnie z obietnicą kobiety (tej o opryskliwym głosie) ogarniało go obezwładniające ciepło. Postanowił unieść się lekko na łokciach, ale szybko wylądował z powrotem na plecach.
– Proszę jeszcze poleżeć – usłyszał natychmiast głos, już znacznie bliższy, jakby kobieta wypowiadająca te słowa szeptała mu prosto do ucha. Ale w pobliżu nie było nikogo. Przynajmniej on nikogo nie widział. Czerwień wprawdzie ustąpiła, lecz obraz wciąż był nieostry.
– Kiedy… kiedy odzyskam wzrok? – spytał z trudem.
– To także tylko kwestia minut…
Gdzie ona jest? – myślał. By nie męczyć oczu, zamknął powieki. Był przekonany, że teraz łatwiej mu będzie wyobrazić sobie jej wygląd – tej młodszej, subtelniejszej. Czy ma długie kruczoczarne włosy spływające po ramionach? Brązowe oczy i karminowe usta wykrzywiające się w podkówkę, kiedy jest niezadowolona? Zalotny uśmiech, gdy chce, aby jej kochanek koniecznie wyraził zgodę na kolejny szalony pomysł? Czy…
Tej myśli nie zdążył już dokończyć. Poczuł ukłucie w okolicy mostka, niewyobrażalny ból, a chwilę później dreszcze przeszywające całe ciało. Instynktownie czuł nerwową krzątaninę dokoła. Podniesione głosy zlewały się w jeden niezrozumiały bełkot. Kolejne uderzenie zabolało jeszcze bardziej.
Chciał krzyknąć – „Dajcie mi spokój! Odejdźcie!” – ale nawet jeśli otwierał usta, nie wydobywał się z nich żaden dźwięk.
Uniósł powieki. Czerwień w międzyczasie ustąpiła miejsca szarości i czerni. Nie były to już jednak, jak wcześniej, jedynie bezkształtne plamy. Z oddali pędził ku niemu jakiś skrzydlaty, czarny jak smoła, stwór.
Zamknął oczy, ale było już za późno – ptaszysko wdarło się do jego świadomości, wypełniło jego ciało; machając skrzydłami rzucało nim w górę i w dół, w lewo i prawo. Jakby miał w swoim wnętrzu istotę, która za wszelką cenę chce wyrwać się z kokonu i odzyskać utraconą wolność. Gdyby to tylko od niego zależało, pozwoliłby jej odejść. Stwór nie był jednak w stanie przebić się dziobem przez skórę. Tracił przy tym siły, aż w końcu oklapł zupełnie.
Wówczas wypełniło go uczucie ulgi. Powróciło też ciepło. I głosy – zrazu dalekie, później coraz bliższe.
– Mamy go! – ktoś krzyczał nad jego głową.
– Światło! – odpowiedział drugi głos. – Sprawdź źrenice.
Oczy otwarły się tym razem bez jego udziału. Dostrzegł wszechogarniającą jasność – tak rażącą, że aż zakłuła.
– Nie. Nie… – Próbował zamknąć je z powrotem, ale nie potrafił. Ktoś wyraźnie się temu sprzeciwiał, on zaś nie był w stanie sprzeciwić się tamtej osobie.
– Stan jest stabilny – usłyszał ten sam co wcześniej delikatny kobiecy głos.
– Twoje szczęście – stwierdziła ta druga, jeszcze bardziej ochryple i szorstko.
Kim ona jest? – pomyślał. – Dlaczego tak bardzo się o mnie martwi?
Dużo by dał, aby ją zobaczyć, ale światło, które wdarło się do jego umysłu, nie ustępowało. Instynkt podpowiadał mu jednak, że nie jest to zły objaw, że wystarczy poczekać, a odzyska ostrość widzenia i wtedy…
…wtedy znów usłyszał jej głos, tuż nad sobą:
– Pamięta pan swoje imię, nazwisko, adres?
Imię?
Nazwisko?
Adres?
To wszystko jest gdzieś zapisane, wystarczy sprawdzić, odczytać… A tak właściwie – zaczął się zastanawiać – to kim ja jestem? Jak mam na imię? Gdzie mieszkam?…
– Spokojnie, wszystko pan sobie przypomni. We właściwym czasie… – Jej głos działał dziwnie kojąco. Może nawet zbyt kojąco, bo zaczął myśleć o zamierzchłych czasach, gdy w podobnym tonie zwracała się do niego zupełnie inna kobieta. Kobieta, którą kochał, a o istnieniu której zdążył już zapomnieć.
Znów poczuł jak oddala się, odpływa, bezcieleśnie przenika do innego świata czy wymiaru.
– Nieee… Proszę, nie! Niech pan tego nieee…
Powrócił znajomy ból i drżenie.
Czego oni ode mnie chcą? – pomyślał. – Dlaczego nie pozwalają mi odejść? Przecież tam na pewno ktoś na mnie czeka… Ucieszy się z mojego widoku… Tam nie będę odczuwał żadnego cierpienia… Zrobię jeszcze tylko jeden krok.
Je-den!
Uniesiona ku górze stopa natrafiła jednak na niespodziewany opór. Jakby nagle atmosfera stała się tak gęsta, że niemożliwością było wykonać najmniejszy ruch. Na tym się jednak nie skończyło. Chwilę później coś lub ktoś z zadziwiającą siłą zaczął ciągnąć go do tyłu. Świat wokół zawirował i niewiele brakowało, by zatracił się w tym wirze. Z żalem patrzył w kierunku oddalającej się krainy wiecznej szczęśliwości, pogrążając się w coraz głębszym smutku. Po policzku spłynęła mu pierwsza łza, potem kolejne – w końcu rozpłakał się jak dziecko, które siłą oderwano od matki. Szloch wstrząsał nim konwulsyjnie.
I nagle wszystko ucichło. On sam również. Przestał płakać, ogarnęła go błogość, z którą kontrastowało jedynie ogromne zmęczenie. Wkrótce nadszedł sen – spokojny, idylliczny, beztroski.
Jak długo spał, nie miał pojęcia. Ze snu wybił go głód. Czuł ścisk w żołądku, jakby co najmniej przez tydzień nic nie jadł.
Pokój, w którym się obudził, był sterylnie biały. Nie było w nim okien, mebli ani innych przedmiotów, poza łóżkiem, na którym leżał. Pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy, brzmiała: „szpital psychiatryczny”. To by wiele tłumaczyło, zwłaszcza to niepokojące wrażenie alienacji i odosobnienia. Z trudem podniósł głowę z poduszki. Rozejrzał się uważnie dokoła, jednak jego umysł nie zarejestrował żadnego istotnego szczegółu. Nie znalazł ani jednego śladu, który pozwoliłby mu rozwikłać zagadkę tego miejsca.
Zresztą, prędzej czy później pojawi się ktoś z obsługi szpitala – już zdążył przyzwyczaić się do myśli, że mimo wszystko jest to jakiś szpital – i wtedy dowie się wszystkiego. Próbował na powrót zasnąć, lecz głód nie dawał mu spokoju. Otworzył usta i wyszeptał:
– Jestem głodny.
Chwilę później powtórzył głośniej, a kiedy i to nie przyniosło rezultatu, krzyknął (w każdym razie tak mu się wydawało). Dopiero teraz nastąpiła reakcja. Rozległ się szum i ze ściany za jego głową wysunęły się mechaniczne dłonie. Jedna z nich unieruchomiła jego prawą rękę, druga zaś podwinęła rękaw bluzy, po czym wsunąwszy się z powrotem w ścienny otwór wychynęła stamtąd po upływie kilku sekund, ściskając w palcach przedmiot przypominający strzykawkę.
Mężczyzna szarpnął, ale uścisk był zbyt mocny. Zaklął pod nosem, gdy igła wbiła się prosto w żyłę. Miał tylko nadzieję, że nie nafaszerują go jakimś paskudnym narkotykiem, który spowoduje, że stanie się bezwolnym narzędziem w rękach nieznanych mu ludzi. Kilka minut później porzucił jednak wszystkie złe myśli – jedynym efektem zastrzyku był bowiem zanik uczucia głodu.
– Dziękuję – powiedział głośno, mając nadzieję, że i tym razem zostanie usłyszany.
Odpowiedź była natychmiastowa:
– Nie ma za co. To był nasz obowiązek – udzieliła jej młoda kobieta w białym fartuchu, stojąca tuż obok łóżka.
« 1 2 3 4 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.