Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Metanoia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułMetanoia
OpisSebastian Chosiński już nie raz prezentował Czytelnikom Esensji grające mu w duszy niepokojące klimaty. Tym razem wiedzie nas w odległą, totalitarną przyszłość. A może wcale nie tak odległą…?
GatunekSF

Metanoia

« 1 7 8 9 10 »
– Miło mi pana widzieć – przywitał się ze starcem. – Ten lekko pochylił głowę, ale nie odpowiedział na pozdrowienie. – Tyle lat minęło od czasu, gdy widzieliśmy się poprzednim razem… Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że tamto spotkanie będzie naszym ostatnim. Sądziłem, że przekonałem pana – ostatnie zdanie wypowiedział z wyraźnym akcentem żalu.
Starzec jednak i tym razem nie zareagował. Czuł, że ta serdeczność w głosie jest jedynie prowokacją. Mężczyzna jednak niczym niezmieszany odwrócił się do swoich towarzyszy i wyjaśnił:
– Mam zaszczyt przedstawić wam profesora Timothy’ego Pike’a, ostatniego znanego nam z imienia i nazwiska arcybiskupa naszego kraju. Ukrywał się przed nami przez długie dziesięć lat, aż w końcu wpadł w ubiegłym tygodniu. – Na jego twarzy gościł triumfujący uśmieszek. – Wie pan chociaż w jaki sposób udało nam się trafić na pański ślad? – zwrócił się ponownie do siwego starca i nie czekając na odpowiedź, która pewnie i tak by nie nastąpiła, odpowiedział: – Został pan zdradzony. Zdra-dzo-ny – powtórzył z wyraźną satysfakcją – przez swego najbliższego współpracownika.
Profesor nie miał wątpliwości, czyje nazwisko rzuci mu za chwilę prosto w twarz pułkownik – a może teraz nawet generał, pułkownikiem był już, gdy spotkali się poprzednim razem – Zahn. Pike posiadał zdolności prekognicyjne i mało co było w stanie go zaskoczyć.
– Może mi pan oszczędzić opisu metod, dzięki którym złamaliście doktora Archera – powiedział spokojnym, ale hardym głosem. Niemało satysfakcji sprawiło mu obserwowanie reakcji przeciwnika, który najpierw poczerwieniał na twarzy, potem spurpurowiał, a następnie w myślach zapewne najgorszymi znanymi sobie przekleństwami obrzucił wszystkich pracowników swojego resortu. Oczywiście niesłusznie, bo żaden z nich w niczym nie zawinił.
– P-pan w-wie? – wykrztusił z trudem.
– Domyśliłem się – odparł profesor, ale jego odpowiedź nie zadowoliła Zahna, który posłał wściekłe spojrzenie eskortującym Pike’a agentom.
– Sprawdzić natychmiast, kto się z nim stykał w więzieniu! – rzucił rozkazującym tonem.
– Nikt, panie generale! – odparł jeden z mężczyzn w szarym garniturze, prężąc się jak struna. – Przez cały czas był w dźwiękoszczelnej izolatce. Nikt postronny nie miał do niego dostępu.
– A jednak, do cholery, ktoś mu powiedział!
Pike roześmiał się w myśli, na zewnątrz okazywał jednak całkowitą obojętność. Nie zaszkodzi, jak wrogowie rzucą się sobie do oczu.
Generał zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Wreszcie zatrzymał się przed aresztantem i spojrzał mu głęboko w oczy. Co chciał w nich wyczytać? Obojętnie, na co liczył, jego życzenie i tak się nie spełniło.
– Zresztą… to nie ma żadnego znaczenia, skąd się dowiedziałeś – stwierdził już nieco spokojniej. – W niczym bowiem nie zmieni to twojego położenia.
Profesor spokojnie obserwował Zahna – śmieszył go ten niewiele od niego młodszy, niższy o głowę, apodyktyczny człowieczek, któremu zdawało się, że dzierży w swoim ręku nieograniczoną niemal władzę. Puszył się jak indyk, chcąc zrobić jak największe wrażenie na swoich podwładnych i gościach.
– Panie generale… – słowa cicho, prawie niedosłyszalnie dla innych wypowiedziane przez Pike’a zrobiły na nim piorunujące wrażenie. Obrócił się na pięcie i spojrzał wyczekująco na profesora. – Mogę usiąść?
Zahn z trudem stłumił w sobie złość. Uległ jednak i ręką wskazał Pike’owi jedno z pustych krzeseł.
– A wy – zwrócił się do agentów – poczekajcie na korytarzu.
Dopiero gdy zostali w czwórkę, generał podszedł do swoich milczących towarzyszy.
– Całe żmudne śledztwo, prowadzone przez nas od kilku lat, wskazało na to, że za wszystkie sznurki pociąga ten właśnie człowiek – Zahn powiedział to z udawanym lekceważeniem, jego koledzy spojrzeli jednak na Pike’a z nieukrywanym podziwem. – Teraz musimy, a nie ukrywam, że liczę na to, iż pan – swój wskazujący palec wycelował w profesora – nam w tym pomoże, odpowiedzieć sobie na pytanie, czy pańskie aresztowanie zakończy wasz obłąkańczy spisek? – Każde słowo generał wyrzucał z siebie z siłą blastera, każde brzmiało jak oskarżenie o najstraszliwszą zbrodnię przeciwko ludzkości.
– I tylko w tym celu kazał mnie pan sprowadzić z drugiego krańca globu do tej nory? – odpowiedział pytaniem poirytowany profesor Pike.
– Widzę, że dopisuje panu humor, Wasza Ekscelencjo. Czy nie tak zwracano się do pana w zamierzchłych czasach, gdy wasza maniakalna religia nie była jeszcze konstytucyjnie zakazana?
– Trafia pan kulą w płot, generale. Nie wyprowadzi mnie pan z równowagi.
– Woli pan cierpieć za wiarę, profesorze? Jeśli nie robi to panu różnicy, wolę jednak używać tego tytułu…
– Ależ proszę bardzo.
– Niech się pan nie łudzi – generał Zahn ponownie rozpoczął swoją przechadzkę po pokoju. – Nie uczynimy z pana męczennika, nie przybijemy do krzyża, nie poćwiartujemy, także nie spalimy na stosie, chociaż tą ostatnią metodą to raczej wy pozbywaliście się wrogów…
– Do czego pan zmierza? – przerwał jego tyradę profesor.
– Chcę wiedzieć, ilu waszych ludzi krąży po kraju? Kim są? Jakie noszą nazwiska? Gdzie ich znaleźć? – wyrzucił z siebie, po czym już dużo łaskawszym, przymilnym niemal tonem dodał: – Chyba nie żądam zbyt wiele?
– Oczywiście. Prosi mnie pan, generale, zaledwie o drobną przysługę.
– Słucham więc? Czy też woli pan, po staroświecku, kartkę i długopis?
– Proszę.
Generał sięgnął do przyniesionej przez siebie, stojącej na podłodze obok stołu, teczki. Wyjął z niej minirobota rejestrującego i postawił go na stole.
– Może pan mówić. Sprzęt będzie reagował na pański głos – wyjaśnił. – Wydruk trafi automatycznie na biurka prezydenta, premiera i odpowiedniego ministra.
Profesor rzucił okiem na generała, jego milczących towarzyszy i stojący na stole przenośną elektroniczną maszynę. Pierwszy raz widział taki sprzęt. Urocza stenotypistka – pomyślał i niewiele brakowało, żeby wybuchnął głośnym śmiechem. Ciekawe co znalazłoby się wówczas na wydruku, który dostarczony zostanie samemu prezydentowi?
– Pomóc panu? – spytał Zahn.
– Słucham? – odparł wyrwany z zamyślenia profesor Pike. Maszyna zareagowała na jego głos i cicho zaszumiała.
– Przypomnieć panu, jakie informacje nas interesują? – Generał zatrzymał się po drugiej stronie stołu, na wprost Pike’a. Nerwowy tik oka wyraźnie wprawiał go w złość, której nie potrafił ukryć.
– To nie jest konieczne – wyszeptał profesor. Robot ponownie zaszumiał, po chwili coś w nim zazgrzytało, z podbrzusza wysunęły się miniaturowe kółeczka i maszyna podjechała bliżej przesłuchiwanego. – Chcesz lepiej słyszeć, mój mały przyjacielu? – zapytał jeszcze ciszej. Robot podpełzł kolejnych kilka centymetrów. Pike zaś tylko na to czekał. Pochylił się tuż nad automatem i ryknął z całej mocy: – Spa-daj, Zahn!
Robot zaskomlał z bólu. Siła głosu profesora z ogromną mocą odrzuciła go ze stołu. Jeszcze głośniej krzyknął jednak generał, ugodzony przez maszynę prosto w twarz. Zahn zawył, zalewając się krwią. Zdezorientowani towarzysze generała rzucili się ku niemu na pomoc. To samo zrobili agenci stojący na korytarzu, którzy całe zdarzenie obserwowali przez szklane drzwi. Pike tylko na to czekał. Nim pancerne wrota zamknęły się za tajniakami, profesor wybiegł z pokoju. Wiedział, że ma zaledwie kilkanaście, w najlepszym wypadku kilkadziesiąt sekund, nim zorientują się, że podjął próbę ucieczki. Szkoda tylko, że miał zbyt mało danych, by przewidzieć, jak cała ta rejterada się zakończy. Mimo to musiał podjąć ryzyko – nie miał wyboru.
Znalazłszy się na korytarzu zdecydował się biec w stronę przeciwną do tej, z której go przyprowadzono. Zdążył przebiec jakieś sto metrów, kiedy zgasło światło – pierwszy sygnał, że zauważyli jego zniknięcie. Przez chwilę stał nieruchomo, podejrzewając, że lada chwila przelecą obok niego szperacze. Nie mógł jednak stać w nieskończoność. Gdy tylko wzrok przyzwyczaił się nieco do ciemności, ruszył dalej, trzymając się ściany.
Jak daleko? – cedził w myślach. – Jak daleko jest jakaś winda bądź schody bezpieczeństwa, prowadzące w górę? Czy z tej pułapki jest w ogóle jakieś wyjście?
Po kolejnych stu metrach musiał przystanąć. Wiek dawał o sobie znać. Z coraz większym trudem łapał powietrze. Coraz bardziej ciążyły też nogi, jakby nagle siła grawitacji wzrosła kilkukrotnie. Zdołał zrobić jeszcze kilka kroków i po ścianie osunął się na podłogę.
Serce – pomyślał w ostatniej chwili, nim stracił przytomność. Odchodził w spokoju, wewnętrznie pogodzony, nieświadom burzy, jaka rozpętała się w gmachu, który nieoczekiwanie stał się jego grobem.
Generał Zahn, z przepaską na lewym oku i zabandażowaną głową, długo przyglądał się w milczeniu ciału profesora Pike’a.
« 1 7 8 9 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.