Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać ›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułTryptyk wojenny: Nic już nie słychać
OpisTytuł opowiadania zaczerpnięty został z wiersza Federico Garcii Lorki, w którym czytamy: Ale płacz jest olbrzymim aniołem / płacz jest olbrzymimi skrzydłami / łzy tamują głos wiatru / i nic już nie słychać prócz płaczu.
Gatunekhistoryczna

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać

« 1 3 4 5

Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać

– Co mam nie rozumieć? – odpowiedział chłop i pobiegł dalej, zapewne poinformować kolejnych mieszkańców wsi o niezapowiedzianej, choć od jakiegoś już czasu spodziewanej wizycie. Pies wyskoczył za nim z budy, szczekaniem odprowadził aż do płotu i zawrócił, bohatersko merdając ogonem.
Kobiety krzątały się niespokojnie po kuchni, kiedy Nowak z Biernatem weszli tam, aby w biegu zjeść skromne śniadanie. Policjant miał już na sobie cywilne rzeczy, trochę na niego za duże. Synowie gospodarzy musieli być chłopami na schwał. Policyjny mundur wraz z pistoletem zawinięty został w stare prześcieradło i wrzucony do parcianego worka. Biernat podał tobołek żonie z poleceniem, by wyniosła go do spiżarki i ukryła między workami ziemniaków.
– Musimy tam iść? – spytała Nowaka jego towarzyszka, kiedy zostali przez chwilę sami.
– Chyba nie mamy wyjścia. Całkiem prawdopodobne, że w tym samym czasie, kiedy zbiorą ludzi przed gospodą, inna grupa przeszuka chałupy. Lepiej, żeby nas tu nie znaleźli ukrywających się.
– Lepiej – przyznała kobieta.
Nawet nie znając drogi, bez problemu trafiliby na wyznaczone przez Niemców miejsce zbiórki. Ze wszystkich stron wsi podążali tam bowiem zaniepokojeni mieszkańcy. Wmieszali się w grupę, starając się trzymać jak najbliżej Biernatów – w razie potrzeby mogli przecież liczyć na wsparcie jedynie z ich strony.
Plac przed gospodą w ciągu kilku minut zapełnił się ludźmi. Grupka niemieckich oficerów i jeden cywil przyglądała się temu ze spokojem, siedząc w odkrytym gaziku. Obok stała ciężarówka, a wzdłuż niej w równym rzędzie stało ponad dwudziestu żołnierzy Wehrmachtu z gotowymi do strzału mauzerami. Słońce wspięło się już wysoko ponad horyzont, z daleka dochodziło złowrogie szczekanie psów, a podenerwowany tłum czekał niecierpliwie, co będzie dalej. Gdy jeden z dowódców wysiadł wreszcie z samochodu, wszyscy ucichli.
Niemiec przemaszerował władczym krokiem przed milczącymi mieszkańcami wioski, po czym nie znoszącym sprzeciwu tonem oświadczył:
– Alle Juden aus der Reihe treten!1)
Cywil, który jak cień szedł kilka kroków za nim, przetłumaczył rozkaz na polski.
Mieszkańcy spojrzeli po sobie zaskoczeni, ale nikt nie wystąpił przed szereg. Niemiec powtórzył polecenie.
– Panie oficerze – odezwał się nieśmiało jeden z chłopów – my tu sami Polacy i kilku Ukraińców. U nas nie ma żadnych Żydów. – Tłumacz natychmiast przekazał jego słowa oficerowi.
– Entlaufene Soldaten, Polizisten austreten!2) – nie dawał za wygraną dowódca.
– My chłopi, panie, od lat na roli pracujemy.
– Mal sehen, mal sehen…3) – Niemiec chodził wzdłuż szeregu, przyglądając się wystraszonym twarzom mieszkańców. Kiedy już mu się znudziło to paradowanie, kiwnął ręką na cywila. Teraz on zabrał głos. Po polsku mówił z ledwie tylko wyczuwalnym obcym akcentem.
– Za ukrywanie Żydów, komunistów i zbiegłych polskich żołnierzy bądź policjantów możecie trafić do więzienia. Tak samo jeśli znajdziemy w waszych domach jakąkolwiek broń. Uratujecie siebie i swoje rodziny tylko wtedy, gdy od razu przyznacie się do winy.
Ale nikt nie miał zamiaru do niczego się przyznawać. Wszyscy stali w milczeniu, wpatrzeni w zasępioną twarz oficera. Czyżby polowanie na wrogów Rzeszy naprawdę miało zakończyć się dlań fiaskiem?
Oficer podszedł do tłumacza, powiedział mu coś na ucho, a ten od razu przełożył to na polski.
– Skoro nie ma wśród was żadnych Żydów ani uciekinierów z wojska, niech wystąpią wszyscy, którzy nie są zameldowani we wsi.
Nowak drgnął. Spojrzał odruchowo na swoją towarzyszkę, ale ta zachowywała się dziwnie spokojnie. Zacisnęła dłonie i zrobiła dwa kroki do przodu. Za nią ruszyło jeszcze kilka osób, w końcu on sam wystąpił przed milczącą kolumnę.
Tłumacz skonsultował się z oficerem i oświadczył:
– Wszyscy pojedziecie z nami. W mieście sprawdzimy wasze personalia. Jeśli okaże się, że nie jesteście wrogami Wielkich Niemiec, zostaniecie wypuszczeni do domu.
Większość przyjęła to ze spokojem. Ich kilkunastodniowa gehenna miała wreszcie dobiec końca. Może mieli nawet nadzieję, że Niemcy pozwolą im teraz wrócić do bliskich pozostawionych w Łodzi, Poznaniu, Krakowie czy Warszawie. Tylko jedna osoba odważyła się zaprotestować. Podbiegła do tłumacza i podniesionym głosem zaczęła wyjaśniać:
– Ja nie mogę jechać z wami. Nie mogę na zachód. Ja muszę do Lwowa.
– Do Lwowa? – zdziwił się mężczyzna. – Tam są już bolszewicy.
– To nic, ja muszę, muszę! Rozumie pan? – Kobieta wyznała to tak błagalnym tonem, że nawet pozostali oficerowie, siedzący w samochodzie i zajęci rozmową, zainteresowali się jej nagłym wybuchem histerii.
Dowódca oddziału podszedł do tłumacza i spytał:
– Was ist los?4)
– Diese Polin…5) – Ale nie było mu dane dokończyć. Histeryczka przerwała mu bowiem w pół słowa:
– Herr Offizier.6)
Na twarzy Niemca odmalowało się zdziwienie. Dał gestem znać cywilowi, by nie próbował mu przeszkadzać, kobietę natomiast odciągnął na bok i spytał:
– Eine Deutsche?7)
– Mein Name ist Margerita Gorgon. Ich komme aus Dalmatien, mein Mann war ein Pole. Hier ist mein Personalausweis.8) – Wyjęła papiery z torebki i podała oficerowi. Obserwujący uważnie całą sytuację Nowak zastanawiał się przez moment, czy pokazała mu wszystkie dokumenty.
– Was bedeutet „er war”?9)
– Wir sind schon vor langer Zeit auseinander gegangen… – Na moment przerwała, aby zaczerpnąć tchu. – Ich habe es gerade diesem Mann gesagt, ich muss… ich muss nach Lemberg, zu meinen Kindern.10)
Oficer roześmiał się w głos.
– Und wir sollen Sie dorthin bringen, stimmt?11)
Energicznie zaprzeczyła ruchem głowy.
– Lassen Sie mich gehen. Weiter schaffe ich das alleine.12)
– Ich soll Sie frei gehen lassen? Wieso?13)
Kobieta zamilkła zrezygnowana. Po chwili jednak jej twarz rozpromieniła się.
– Und wenn ich Ihnen beweise, dass ich mit den Polen nichts zu tun habe?14)
– Und wie wollen Sie das machen?15)
– Unter diesen Menschen – odwróciła się w stronę stojącej za jej plecami wyselekcjonowanej grupki osób – hier ist ein polnischer Polizist. Er hat sein Uniform versteckt, denn er will unerkannt bleiben.16)
Oficer natychmiast spoważniał. Wyjął z kabury pistolet i wycelował nim w przerażonych i stłoczonych teraz na niewielkiej przestrzeni ludzi.
– Welcher ist das?17)
Kobieta wolnym krokiem podeszła do Nowaka i po chwili wahania – dla policjanta jednak te ułamki sekund trwały prawie całą wieczność – wskazała go palcem. Dwóch żołnierzy niezwłocznie podbiegło do mężczyzny i wypchnęło go na środek placu, po drodze uderzając kolbami karabinów w brzuch i nerki.
– To prawda, że jesteś policjantem i chciałeś nas oszukać? – spytał tłumacz, pomagając Nowakowi podnieść się z ziemi. – Mów, gdzie ukryłeś mundur i gdzie masz broń!
Nie odpowiedział, w zamian za co posypały się na niego kolejne ciosy – między żebra, w podbródek, w plecy. Padł na ziemię, zwijając się z bólu.
Oficer przyglądał się temu z obojętnością, natomiast stojąca obok niego kobieta odwróciła głowę ze strachem i wstrętem. Z trudem powstrzymywała wymioty.
– Sie gehen mit uns18) – stwierdził Niemiec i gestem zaprosił ją do samochodu.
Usiadła na tylnym siedzeniu, na miejscu, które wcześniej zajmował tłumacz. Oficer klepnął w ramię kierowcę i gazik ruszył. Nim zniknął za najbliższymi zabudowaniami, kobieta zdążyła jeszcze zobaczyć, jak dwóch żołnierzy, trzymając policjanta pod pachami, ciągnie go za budynek gospody.
Nowak, plując krwią, przeklinał w myśli całe swoje życie, a nade wszystko wczorajszy dzień. Gdy ustawili go pod ścianą, sięgnął do kieszeni i z trudem wygrzebał stamtąd zegarek, by sprawdzić godzinę. Zakrwawiony cyferblat wskazywał za dwie dziesiąta. Zdążył jeszcze pomyśleć, że nigdy się już nie dowie, ile minut spóźniał się tym razem.

Posłowie
Mimo że w opowiadaniu występuje autentyczna postać – Emilia Margerita Gorgonowa (bohaterka najsłynniejszego procesu kryminalnego w historii II Rzeczypospolitej) – przedstawiona w nim historia jest całkowicie fikcyjna i zrodziła się jedynie w wyobraźni autora.
Wiadomo jedynie tyle, że trzeciego dnia wojny – na mocy amnestii ogłoszonej przez władze – Gorgonowa opuściła więzienie w podbydgoskim Fordonie. Udała się później do Warszawy, dokąd w międzyczasie przeprowadził się inżynier Stanisław Zaremba, były konkubent Gorgonowej, którego najstarszą córkę, Lusię (Elżbietę), piękna Dalmatynka miała zamordować w nocy z 30 na 31 grudnia 1931 roku. Właśnie za tę zbrodnię, głośną w całej Europie, skazano ją najpierw na śmierć, a następnie – po apelacji – na osiem lat więzienia.
W stolicy, w willi na Żoliborzu, Rita spotkała się z Romą, córką swoją i Zaremby. Ta jednak nie chciała matki znać. Kobieta postanowiła wówczas za wszelką cenę odszukać swoją najmłodszą córkę, urodzoną w więzieniu Ewę. W tym celu jeździła do Lwowa, wiedząc, że dziewczynkę umieszczono w tamtejszej ochronce. Niestety, na początku wojny dzieci przeniesiono w inne miejsce i w efekcie Gorgonowa nigdy jej nie odnalazła.
Morderczyni, która do popełnienia zbrodni nigdy jednak się nie przyznała, przeżyła wojnę. Zajmowała się handlem, po 1945 roku przeniosła się do Opola, gdzie prowadziła kiosk z gazetami. Rozpoznana, postanowiła uciec dalej. Dokąd – nikt nie wie, ślad po Gorgonowej urwał się na początku lat 50. W tym samym czasie (w 1953 roku) zmarł inżynier Zaremba.
koniec
« 1 3 4 5
10 maja 2007
1) Wszyscy Żydzi wystąp! [niem.]
2) Zbiegli żołnierze, policjanci! [niem.]
3) Zobaczymy, zobaczymy… [niem.]
4) Co się dzieje? [niem.]
5) Ta Polka… [niem.]
6) Panie oficerze. [niem.]
7) Niemka? [niem.]
8) Nazywam się Margarita Gorgon. Pochodzę z Dalmacji, mój mąż był Polakiem. Oto mój dowód. [niem.]
9) Co znaczy „był”? [niem.]
10) Rozeszliśmy się dawno temu… (…) Mówiłam właśnie temu panu, że ja… ja muszę do Lwowa. Tam są moje dzieci. [niem.]
11) A my mamy panią tam podwieźć, czy tak? [niem.]
12) Niech mnie pan tylko wypuści. Dalej ja sama. [niem.]
13) Mam panią wypuścić? Dlaczego? [niem.]
14) A jeśli udowodnię panu, że nic mnie nie łączy z Polakami? [niem.]
15) Niby jak? [niem.]
16) Wśród tych ludzi jest polski policjant. Ukrył mundur, żebyście go nie rozpoznali. [niem.]
17) Który to? [niem.]
18) Pojedzie pani z nami. [niem.]

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Kolberg, cz. 2
— Sebastian Chosiński

Kolberg, cz. 1
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.