WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Druga Era |
Cykl | Pyrkon |
Miejsce | Poznań |
Od | 23 marca 2012 |
Do | 25 marca 2012 |
WWW | Strona |
Rekord wszech czasówAgnieszka ‘Achika’ SzadyRekord wszech czasówKuba Ćwiek wykonał one man show „Kto się boi popkultury”. Na początek stwierdził, że ma szczęście, że w Polsce takich ludzi jak on „jeszcze ciągle nazywa się znawcami, a nie nerdami”. :-) Powiedział, że dzieło popkulturowe powinno być wielowarstwowe: osobnika prostego rozbawi gumowa kaczka na masce samochodu, a fan rozpozna, że to nawiązanie do filmu „Konwój”. Różne dzieła sztuki z czasem przenikają do popkultury, na przykład człowiek witruwiański Da Vinciego, który bywa powielany na koszulkach lub przedstawiany jako Darth Vader. „Nawiązanie do tej sceny… jeżeli oglądaliście dalsze części „Indiany Jonesa”, jeżeli nie, to wyjdźcie.” Kuba wyznał, że „Szklaną pułapkę” widział 142 razy. „Moja gitara ma na imię Safron, ale nie chciała tu przyjechać bez pokrowca”. „Gitara rozstrojona nerwowo”. Stroiciel gitary robi jakiś gest. Kuba (wykonuje parę akordów na pożyczonej gitarze): Uaau!… (przytomniejąc): Jak ktoś powie o tym Safron, to zabiję. Na koniec Kuba zaśpiewał własnoręcznie napisaną piosenkę, a publiczność miała wyłapywać w niej nawiązania do różnych filmów (np. „i jeszcze raz zagramy”). Prelekcja o rekonstrukcjach słupowych domostw neolitycznych była dość ciekawa, ale trochę za bardzo specjalistyczna – nie wiem, czy naprawdę niezbędna nam jest informacja, że poprzeczna belka nazywała się ślemię. Zamiast tego wolałabym się więcej dowiedzieć o programie telewizyjnym, o którym prowadząca tylko napomknęła, a w którym grupa ochotników w wieku od dzieci do babci przez parę miesięcy żyła jak ludzie z epoki pierwszych osad. Prelekcja „Jak wychować sobie podnóżka” ściągnęła takie tłumy, że ledwo można było wejść do sali. Prowadził ją chłopak w realistycznie zakrwawionym fartuchu rzeźniczym, pomiatając swoją asystentką w kocich uszkach i łapkach. Na początek kazał jej wejść na stół i na czworakach udawać podnóżek w sensie dosłownym. W sensie niedosłownym podnóżki podzielił na lizusów, niewolników oraz Igory (kto czytał Pratchetta albo chociaż oglądał „Frankensteina”, ten wie). Podnóżki są potrzebne każdemu złemu władcy albo szalonemu naukowcowi. Prowadzący: Czy podnóżek jest człowiekiem? Panel „Przygotowania przed końcem świata” prowadziła młoda dama zwracająca się do uczestników per pan(i) – czy naprawdę trzeba tak konsekwentnie1) mordować piękną fandomową tradycję zwracania się do siebie po imieniu? Tematem dyskusji były różne wizje zagłady ludzkości oraz sposób przetrwania inwazji zombiech (zamknąć się z zapasem wody i jedzenia i czekać, aż wyzdychają z głodu). Ewa Białołęcka mimo awarii notebooka z notatkami dzielnie opowiedziała nam o różnych mutacjach: syrenomelia (dziecko rodzi się ze zrośniętymi nogami, czasem bez stóp), progeria, syjamskie bliźniaczki wyglądające jak dwugłowa dziewczynka, człowiek-drzewo z Indonezji, człowiek bez dolnej części tułowia. Niestety, musiałam wyjść dziesięć minut wcześniej, żeby zdążyć na swoją prelekcję w sąsiednim budynku. Ludzi przyszło całkiem sporo; na początku trochę się zestresowałam, bo nie działał rzutnik, a bez slajdów z tekstami prelekcja nie miałaby sensu. Na szczęście kochany Boguś z SKF poszedł po gżdacza i po jakimś kwadransie mogłam wreszcie wyświetlać slajdy. Prelekcja polegała na tym, że pokazywałam fragmenty fikcyjnych (w większości) tekstów pisanych marnym stylem (z powtórzeniami, z monotonnym czasownikami, zbyt oficjalnie, zbyt szkolnie) i wespół z publicznością zastanawiałam się, co z nimi jest nie tak i jak to poprawić. Były też przykłady pozytywne – poprawione wersje tekstów lub cytaty ze znanych pisarzy. Niedziela Z soboty na niedzielę była zmiana czasu i konieczność wcześniejszego wstania sprawiła, że zdążyłam dopiero na drugą połowę warsztatów literackich z Ianem MacDonaldem. Spodziewałam się tłumów, ale zapewne wczesna pora plus konieczność znajomości angielskiego (prelekcja nie była tłumaczona) ograniczyła liczebność publiczności. Pisarz na przykładzie „Szczęk” i innych filmów, na przykład IV epizodu „Gwiezdnych wojen”, analizował punkty zwrotne w fabule oraz kreację bohatera. Zamiast prelekcji Pilipiuka odbyło się spotkanie z przedstawicielkami dwóch popularnych w pewnych kręgach analizatorni, czyli blogów, których autorki pastwią się nad nędzną gramatyką i kulawymi realiami tak zwanych opek – opowiadań umieszczanych w internecie przez początkujących autorów. Prowadzące pytały o to, skąd pomysł na analizowanie, gdzie analizatorki znajdują opka, jakie szokujące fragmenty najbardziej pamiętają. Najciekawsza była prelekcja „Prawda życia a prawda książkowa”. Michał Sołtysiak opowiadał o różnych aspektach życia w średniowieczu (i nie tylko): podróżowanie, zdrowie, wojny, religia, rozrywki itp. Pokazywał obrazy Breughla i podobne jako ilustracje. Stwierdził, że w książkach fantasy są religie, ale nie ma świętych. Dowiedzieliśmy się między innymi, że święta Katarzyna w wieku sześciu lat zakładała kółka biczowników dla dzieci, zaś Thor Heyerdahl zbudował w ciągu dwóch tygodni niewielki stateczek z wiązek papirusu i dopłynął nim na Barbados, aby udowodnić, że starożytni Egipcjanie mieli szanse odkryć Amerykę. „Czekanie na śmierć było podstawowym hobby zamiast telewizji”. „Łódź z Nydam jest artefaktem, dzięki któremu Niemcy wpadli na świetny pomysł, że to oni są protoplastusiami Wikingów”. W książkach fantasy nie ma odpowiednika Hanzy, co prelegent uznał za nieżyciowe. Hanza kontrolowała życie swoich kupców, mieli wyznaczone kościoły do chodzenia, a nawet spis imion, które mogli nadawać dzieciom. Michał opowiadał też o średniej długości życia – w przeciwieństwie do wielu innych osób wreszcie nie powielał tych popularnych bzdur, że umierało się zaraz po trzydziestce. „W Danii w skansenach są odtworzone średniowieczne krowy mięsne. To jest taki większy york”. Pokazuje zdjęcie ciężko opancerzonego uczestnika festiwalu gockiego: „To jest turbowiking”. Pyrkon’12 oceniam jako udany. Z mojego punktu widzenia nie było żadnych większych niedociągnięć organizacyjnych, brakujące punkty programu na bieżąco uzupełniano zastępczymi, a liczba wystaw i sklepików mogła zaspokoić najwybredniejsze gusta. Dodatkowo organizatorzy zadbali o posiłek również dla ciała, zapewniając dwa stoiska piekarnicze oraz punkt sprzedaży pizzy konwentowej. Wracając do pytania zadanego na początku: a co ma z tym wszystkim wspólnego Sherlock Holmes? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, ale był na jego temat konkurs. 1) Pamiętam tę prowadzącą z któregoś z poprzednich konwentów, a w programie ma nawet ksywkę, więc teoretycznie powinna fandomowy savoir-vivre znać… |
@Prowadząca nazywała się po fandomowemu Katriona i była rewelacyjna.
Erm, not. Nie była (IMO) rewelacyjna, bo kurczowo trzymała się swoich pytań z kartki i zerowo reagowała na odpowiedzi przepytywanych. Nie powiedziałbym, że prowadziła dyskusję - zadawała po prostu kolejne pytania.
cd.
...które to pytania swoją drogą zdawały się ograniczone do apokalipsy zombiakowej. Rozumiem, że teraz to w modzie, ale post-apo ma więcej ciekawych odmian.
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Prowadząca nazywała się po fandomowemu Katriona i była rewelacyjna. Formy zwrotu nie zauważyłam zupełnie, natomiast zauważyłam, że znakomicie prowadziła dyskusję, nie pozwalając gadułom (czyli Ćwiekowi i mnie) całkowicie zdominować spotkania czy też wygenerować chwil niezręcznego milczenia, z czym czasem spotykałam się na konwentach (autor potrafi się zatkać i trzeba mu wtedy pomóc). Wyluzowała też towarzystwo, więc atmosfera była świetna. Się więc nie przyczepiać. O.