WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Cytadela Syriusza |
Cykl | Falkon |
Miejsce | Lublin |
Od | 19 listopada 2004 |
Do | 21 listopada 2004 |
WWW | Strona |
W ekstremalnych warunkach pogodowychAgnieszka ‘Achika’ SzadyW ekstremalnych warunkach pogodowychPrzeznaczony mi był w tym momencie blok gwiezdnowojennych filmów fanowskich. Po raz pierwszy miałam okazję obejrzeć „13 epizod”, znany mi dotychczas tylko ze słyszenia. Było to bolesne przeżycie, głównie ze względu na drewniane dialogi i dopasowane do nich aktorstwo (że zacytuję tylko fragment: „Dlaczego mnie nie obudziłaś, kiedy porywano naszych przyjaciół?” „Tamtych było czterech, a nas dwoje, nie mielibyśmy szans.”). Fabuła, po części niezrozumiała, a po części dobranockowo uproszczona też dołożyła swoje, a co do walk, to lepsze można obejrzeć w naszej klubowej sekcji szermierczej. Wytchnieniem dla duszy były przyzwoicie zagrane filmiki amerykańskie z porządnymi efektami specjalnymi, a rozrywką – nieśmiertelne „Stars in Black”, „The Saga Begins” oraz krótka animacja z klocków Lego, pokazująca, jak Vader, Luke, Leia i Chewie ganiają po Mieście Chmur, wyrywając sobie zatopionego w karbonicie Hana Solo. Pokaz filmów trwał ponad 2 godziny, bo na koniec wyświetlano jeszcze wszystkie odcinki animowanego serialu „Wojny klonów”. Dzielnie zniosłam ogólną chałowatość i brak logiki tego dzieła (w sumie brak logiki nie jest wcale większy, niż w Epizodzie II), wytrzymałam nawet szarżę robotów z lancami na koniopodobnych latających skuterach, dopóki nie doszło do momentu, kiedy zły cyborg przemieniony w wijącą się, dżdżownicowatą masę różowego makaronu wsysa do swego wnętrza Obi-Wana, który po chwili rozrywa go od środka, jak nie przymierzając Obcy. Nie wiem, co było dalej, bo krzyczałam, zasłaniając oczy, a zanim zdołałam otrząsnąć się z szoku, nadszedł czas udania się na wykład „Broń biała w historii i fantastyce”. Wykład prowadził Ziemek Karłowicz – szef naszej klubowej sekcji szermierczej, który nie tylko zna się na broni białej, ale i umie o niej pasjonująco opowiadać. Zaczął od krótkiego przedstawienia historii tejże broni, poczynając od tłuków pięściowych, po czym przeprowadził porównanie tego, jak jest ona opisywana w książkach fantasy z rzeczywistymi faktami. Za rekwizyty służył topór i miecz jednoręczny, wypożyczone od LARPowców. Dowiedzieliśmy się między innymi, że mieczem się rąbie, nie tnie (tnie się szablą) i że nie może być on za lekki, na przykład wykonany z mithrilu, bo wtedy traci większość wartości bojowej. Było o sposobach walki różnymi rodzajami mieczy (jedno-, półtora- i dwuręcznym) z tarczą i bez, a na koniec Ziemek wspomniał jeszcze o włóczniach, które mimo dużej skuteczności bojowej są jako broń zdecydowanie niedoceniane przez pisarzy fantasy. Wybiegając na rozpoczynający się o 22.00 konkurs pokazywanek napomknął jeszcze, że nie zdążył nic powiedzieć o mieczach świetlnych, co planował, ale może uda się w następnym roku. Konkurs pokazywanek znam tylko ze słyszenia, bo musieliśmy już wracać do domu – początkowo żałowałam, że nie mogłam w nim wziąć udziału, ale przeszło mi, kiedy dowiedziałam się, że hasłami były tytuły i śródtytuły z „Magii i miecza” i inne takie przerażające rzeczy. Wygrała jakaś drużyna z Krakowa. W niedzielę udało nam się dotrzeć na teren konwentu dokładnie na rozpoczęcie prelekcji Ewy „Toroj” Białołęckiej „Nie tylko Hogwart”. Najzaciętsza Snaperka wśród polskich pisarek zajmująco przedstawiła rodzaje fanfików potterowych, nie tylko pisanych prozą, ale również wierszem, jak na przykład utwór niejakiej Arwen Halfelven, którego fragmenty nam odczytała: Lochy! Hogwarckie lochy! Jesteście jak sztuka Warzenia eliksirów – kto wiedzy tej szuka Ten drogę ma do przejścia długą i półmroczną Ale ci, co ją przejdą i w znoju nie spoczną Nagrodzeni potęgą nad wszelkie wyrazy – Tu bogactwo i sława, obrona i azyl. (…) Bowiem jak na dnie piekieł kryje się więzienie Gdzie trzech zdrajców skazanych na wieczne cierpienie, Tak są tutaj ukryte, w co niewielu wierzy, Wszystkie największe skarby, jakie Hogwart dzierży. Jest więc skarbiec prywatny cnego Dumbledore’a Pełno tu złota w skrzyniach i parcianych worach I za osłoną zaklęć antywłamaniowych Jego żelazny zapas dropsów cytrynowych. (…) Na mapie kazamatów hogwarckich pisano „Dalej już bazyliszek tylko” – lecz kłamano. Jeszcze jedna jest brama ukryta w ciemności Stokroć bardziej od innych niechętna dla gości. Obok innych atrakcji dno lochów zawiera Czarno-srebrno-zieloną sypialnię Severa. I kto nie da się urzec złotu, wiedzy, winom, Kogo niebezpieczeństwa podziemi ominą, Kto się z węża uścisku w całości wyśliźnie Ten wpaść może – mój Boże! – na Seva w bieliźnie. W tle na ekranie przesuwały się ściągnięte z sieci fanowskie rysunki (niektóre autorstwa samej prelegentki) – sądząc po stylu kreski, fandom potterowski w znacznej mierze pokrywa się z fandomem mangowym. Ewa w skrócie przedstawiła zjawisko Mary Sue1), opowiedziała o najczęściej poruszanych wątkach fanfikowych (np. podgatunek „severitus” oznacza opowiadania, w których Harry jest synem Snape’a), o wymyślanych przez fanów nowych zaklęciach i tworzeniu obyczajowości czarodziejów (nie wypada publicznie pokazywać się w spodniach, jeżeli kurtka lub płaszcz nie zasłania siedzenia), wymieniła też pokrótce slashowe2) pary – jak się okazało, fani nie oszczędzili nawet Zgredka. Po tej prelekcji wpadłam na chwilę na spotkanie autorskie naszej klubowej koleżanki Agnieszki „Ignite” Hałas, które zgromadziło niewielką ilość osób – czemu trudno się dziwić, skoro jej książka „Między Otchłanią a morzem” jest w Lublinie praktycznie nie do kupienia. Spotkanie fachowo prowadził Piotrek „Neratin” Florek. Posłuchałam, jak Agnieszka opowiada o początkach swojego pisania, fascynacjach Tolkienem i Orwellem i o tym, że woli opisywać nastrój niż wymyślać akcję. Chętnie słuchałabym dalej, ale świadomość, że wiele z tego już wiem, a o resztę mogę ją spytać prywatnie, spowodowała, że po cichu wymknęłam się z sali i pobiegłam na prelekcję o samurajskich mieczach pod wzniosłym tytułem „Dusza i stal”. Jak wszystkie punkty programu z bloku mangowo-japońskiego odbywała się ona w słynnej sali na poddaszu, przed którą kilkoro młodych ludzi w najlepsze śpiewało przy gitarze. Na szczęście do sali wchodzi się przez niewielki, boczny korytarzyk (czy wspominałam już, że ta szkoła pełna jest malowniczych zakamarków?…), co skutecznie wytłumiało dźwięk. Była to trzecia prelekcja o japońskich mieczach, w której uczestniczyłam w życiu, więc wiele nowego się nie dowiedziałam, ale zawsze przyjemnie posłuchać, zwłaszcza, że chłopcy mieli replikę katany w charakterze eksponatu. Sporo było o konstrukcji i produkcji mieczy, trochę o savoir-vivrze stosowanym przy ich dotykaniu i oglądaniu (więcej szczegółów na ten temat powiedział później w kuluarach Karol Paszek, ubiegłoroczny prelegent). Zostałam jednak z lekkim mętlikiem w umyśle, ponieważ chłopcy stanowczo twierdzili, że miecze były wypróbowywane na żywych skazańcach, a nawet chłopach, podczas, kiedy na którejś z poprzednich prelekcji ktoś inny twierdził, że to nieprawda. W „Usagim Yojimbo” jest scena wypróbowywania mieczy na ciałach zabitych, być może jednak przepisy w tej dziedzinie zmieniały się na przestrzeni wieków. W każdym razie kataną można było sobie później pokręcić młynki i to było największą atrakcją tego punktu programu ;-) O 13.00 udałam się na drugą część prelekcji Andrzeja Pilipiuka „Z medycyną przez wieki i kraje”. Sala była jak zwykle nabita, część ludzi siedziała na podłodze przy drzwiach. Zostali poproszeni o przesunięcie się w stronę okna, ale usłuchał tylko Marek S. Huberath – widać pisarze są najbardziej zdyscyplinowani. Andrzej opowiadał o stomatologii w carskiej Rosji, o zakopywaniu chorych na trąd po szyję w końskim łajnie (w ogóle na temat rozwoju badań nad trądem rozwodził się długo i szeroko, bo, jak sam stwierdził, to jego ulubiony temat) i innych takich rzeczach. Na zakończenie wykładu Fumiko powiedziała: „A teraz coś specjalnie dla naszego pisarza”, postawiła na stole przenośny magnetofon i na cały regulator puściła piosenkę Natalki Kukulskiej z filmu „Pan Samochodzik” (o tym, że wzmiankowany „po niebie chodzi, ale duszę czułą ma”). Było to absolutnie cudne, szkoda, że nikt oprócz mnie nie chciał śpiewać refrenu do wtóru. Następnie zeszłam w podziemia, wysłuchać pogadanki propagandowej o polityce w „Gwiezdnych wojnach”. Miałam nadzieję, że dojdzie do jakiejś interesującej dyskusji, tymczasem prowadzący długo i dość nudnie streszczał całą historię świata GW od czasów przed wynalezieniem napędu hiperprzestrzennego do inwazji Yuuzhan Vong. Po prelekcji wraz z Cranberry i Kradem poszliśmy do sali komputerowej, obejrzeć zwiastun do III Epizodu, który miałam na płytce. Sala była już pusta, komputery powyłączane, ale jeden działał i kolega o pseudonimie Kapo uruchomił płytkę. Kiedy rozległy się pierwsze dźwięki muzyki Johna Williamsa, do sali kontrolowanym poślizgiem wpadło z obłędem w oczach dwóch małolatów, którzy rzucili się do komputera jak spragniony Jawa do źródła wody, i szast-prast, zanim ktoś zdążyłby wymówić słowa „Anakin Skywalker”, dookoła komputera tkwił już wianuszek kilkunastu osób – doprawdy nie wiem, skąd oni się wzięli, skoro sala była pusta i przylegający korytarz też… Tak mnie to rozbawiło, że straciłam prawie połowę trailera, ale oczywiście obejrzeliśmy go jeszcze raz. Ostatnim punktem programu, który zaliczyłam, była prelekcja Andrzeja „Dextera” Kaszyckiego o wojnie stuletniej. Potem zamierzałam pójść na oficjalne zakończenie, ale ugrzęzłam w kącie korytarza z przyjaciółmi i przegadałam je. Potem dowiedzieliśmy się od Krzysia-Misia, że po rozdaniu nagród zostało ich, dzięki hojności sponsorów, jeszcze sporo, więc rozlosowywano je wśród obecnych za pomocą różnych dziwnych konkurencji, np. rzucania czymś do kosza na śmieci itp. Przestaliśmy w kącie całe sprzątanie – widać było dość rąk do roboty, bo nikt nas do niego nie gonił – strojąc sobie żarty z wynoszonych z sali szkieletów ryby („Aż tacy głodni byli?…”), człowieka („O, tak wygląda koordynator po Falkonie!”) i wypchanych zwierząt („Przejście dla Klanu Żurawia!”). Miłym akcentem na zakończenie konwentu była pizza dla najwytrwalszych i tradycyjne zbiorowe zdjęcie. Z kapowniczka Achiki Paweł Frelik: W latach 60 i 70 seks w literaturze zaczyna się pojawiać w sposób niezawa… niezawoa… niezakryty. Obcy płci żeńskiej → obczyni. Na konkursie kajkoszowym: Ziemek (wchodzi do sali prelekcyjnej): Wiecie… tam na zewnątrz jest prawdziwe powietrze! Achika (pokazuje Ziemkowi opis prelekcji w informatorze, z przekręconym nazwiskiem księdza Wargackiego na „Wariacki”): Trzydziesta pierwsza osoba do zabicia Krzysia-Misia. PWC: Grabiński widział w kolejnictwie jakieś takie straszne, przerażające rzeczy… PWC (o filmie „Just Imagine”): Dzieje się w przyszłości, ludzie mają numery, odżywiają się wyłącznie pigułkami i śpiewają przy tym wesoło albo i smutno, jak to w musicalu. Po tym filmie niewiele brakowało, żeby w Stanach nigdy już nie powstał żaden film s-f. Lektury szkolne wg Jeremiasza: „Historie o Anielci, która ukradła saksofon i jej koń zdechł w związku z tym.” Jeremiasz: To opowiadanie jest o tym, jak pewien szlachcic pojechał w interesach do dużego miasta, ogromnego, wielkości co najmniej jak Gródek Jagielloński. Maja L. Kossakowska opowiada o wypożyczaniu auspicjów z Rzymie. Monika: Łotrzyca twarda sama rusza do boju i pewnego dnia bohater budzi się martwy. Rozmowa o tym, dlaczego Wit Szostak ukrywa się pod pseudonimem. 1) zjawisko Mary Sue występuje we wszystkich fanfikach, nie tylko potterowskich, i polega z grubsza na tym, że bohaterką tekstu jest piękna, utalentowana, tajemnicza i nieszczęśliwa dziewczyna, która rozkochuje w sobie którąś z głównych postaci; czasem tragicznie ginie na końcu, ratując mu życie. Oczywiście jest to alter ego samej autorki.
2) slash – opowiadanie, w którym występuje związek uczuciowy lub erotyczny między bohaterami tej samej płci (zwykle męskiej). Podobnie jak Mary Sue, pleni się bujnie we wszystkich rodzajach fanfików. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Falkon czyli spiskowy śniegu tren
— Aleksandra Graczyk, Sławomir Graczyk
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady