WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Muzeum Lubelskie |
Miejsce | Lublin |
Od | 26 lutego 2016 |
Do | 8 maja 2016 |
Kamień i krewTwórczość Zdzisława Beksińskiego na pewno większości czytelników Esensji jest znana. Ulatujące w kosmiczną otchłań katedralne budowle, krzyże na pustkowiach, splątane ciała obrośnięte czymś żyłkowanym jak zetlałe liście… – kto zobaczył choćby kilka, raczej nie zapomni. Lubelskie „Bezpośrednie mówienie snu” prezentuje niewielki ułamek jego dorobku.
Agnieszka ‘Achika’ SzadyKamień i krewTwórczość Zdzisława Beksińskiego na pewno większości czytelników Esensji jest znana. Ulatujące w kosmiczną otchłań katedralne budowle, krzyże na pustkowiach, splątane ciała obrośnięte czymś żyłkowanym jak zetlałe liście… – kto zobaczył choćby kilka, raczej nie zapomni. Lubelskie „Bezpośrednie mówienie snu” prezentuje niewielki ułamek jego dorobku. ‹Bezpośrednie mówienie snu›
Muzeum Lubelskie, w Lublinie znane częściej jako „muzeum na Zamku”, w ramach wystawy czasowej gości kilkadziesiąt dzieł Zdzisława Beksińskiego. Oczywiście jest to bardzo mało w porównaniu z kolekcją w Muzeum Historycznym w Sanoku (gdzie znajduje się ponad pół tysiąca prac tego artysty), jednak możliwość zobaczenia ich nie jako reprodukcji okazała się kusząca dla znacznej liczby zwiedzających. Ponoć w dniu otwarcia kolejka sięgała daleko poza budynek. Wystawa malarstwa zaaranżowana została w sposób chronologiczny; tuż za wejściem trafiamy na wczesne dzieła artysty, z lat 50. i 60., kiedy to Beksiński kończył architekturę (ponoć marzył o studiowaniu reżyserii, ale rodzina się sprzeciwiła) i dopiero zaczynał rysować. Jego pierwsze prace – rysunki na bardzo dużych formatach i grafiki na małych – kojarzą się trochę ze zgeometryzowanymi kompozycjami niektórych malarzy międzywojnia. W każdym razie na pewno nie z surrealistyczno-mistycznym stylem tego artysty. Jednakże bardzo szybko pojawiają się ulubione motywy: monumentalne budynki bez okien, postaci kalekie, zniekształcone lub poddane torturom. Lata 70.-80. reprezentują obrazy znane z albumów oraz takie, których nigdy nie widziałam. Wszystkie są równie fascynujące, ponieważ na żywo można dostrzec niesamowite bogactwo szczegółów: medaliony i szkaplerze są precyzyjnie rzeźbione, to, co na reprodukcjach widniało jako plamki, okazuje się pieczołowicie wymalowanymi trupkami, kośćmi, ptakami czy stawonogami. Niektórzy mawiają, że te detale są „barokowe”. Faktycznie, nawet technika może kojarzyć się z dziełami z tamtego okresu. Obrazy są gładkie jak ulizane, bez widocznych pociągnięć pędzla – dotyczy to nawet blików (błysków światła np. na metalu), które u innych twórców byłyby kładzione impastem, czyli nieco grubszą warstwą farby. Jak zawsze, zachwycające jest użycie miękkiego światła, które pozwala na lepsze wydobycie faktur, dzięki czemu skóra może wyglądać jak mech, a muślinowe draperie niemal zdają się być poruszane oddechem zwiedzających. Oświetlenie służy też zwiększaniu niepokojącego nastroju: nawet oszczędnie zakomponowany i pozbawiony upiornych elementów obraz przedstawiający postać na balkonie, wpatrującą się w mgłę, wygląda jak zwiastun koszmaru. Na przełomie XX i XXI wieku kolory stopniowo zanikają, aż do niemal idealnej szarości – dopiero z naprawdę bardzo bliska można dostrzec niewyraźne zbłękitnienia lub rdzawe brązy. Niektóre obrazy wyglądają jak rysunki z gęsto krzyżujących się linii, zaś drugiego planu często nie ma w ogóle. Oczywiście nadal widoczna jest dbałość o światłocień, ale część dzieł w ogóle by mi się z Beksińskim nie skojarzyła, gdybym zobaczyła je wyrwane z kontekstu. Później znów pojawiają się „katedry” i kosmiczne otchłanie, lecz nadal pozbawione barw. Wyglądają jak czarno-białe zdjęcia klasycznych obrazów tego twórcy – z tym że nie ma na nich istot biologicznych (omal nie napisałam „żywych"…). Kompozycje są statyczne; tylko poszczególne elementy są targane wichrem, rozrywane, unoszone, może poddane sile jakiegoś niezrozumiałego przyciągania. Kamień lub blacha mogą stawać się delikatne jak papier, a gigantyczne gmachy bez okien są skontrastowane z dziwnymi formami – ni to ektoplazmą, ni to tiulem – które wydają się powiewać, migotać albo pełzać. Fotografie wyeksponowano w pomieszczeniu o ścianach grafitowych, prawie czarnych. Podobny kolor ma oprawa, co pasuje do czarno-białych zdjęć, w większość pochodzących z lat 50. Artystę fascynowały wtedy zarówno twarze lub sylwetki ludzkie (często uchwycone fragmentarycznie), jak i dokumentowanie prowincjonalnego Sanoka. Zabłocony bruk, podwórza, furmanki, mali chłopcy w płaszczach przypominających szynele… Jednak zdarzają się fotografie tak oszczędne i graficzne, że z pewnej odległości można by przysiąc, że to rysunek: na przykład fragment siatki ogrodzeniowej na białym tle czy poszarpany worek wiszący na tle oślepiająco jasnego nieba. Gdzieniegdzie pojawiają się nieliczne elementy kojarzące się z ulubionymi tematami artysty: kobieta związana cienkim sznurkiem jak baleron, pobrużdżona twarz starca zetknięta z lalkowatą buzią niemowlaka (manekina?) o niepokojąco głębokich i ciemnych oczodołach. Pochodzące z lat 90. prace stworzone przy użyciu programów graficznych wiszą skromnie w korytarzu. Niektóre to odręczne rysunki, nieco tylko zmodyfikowane komputerowo; inne są starannie zakomponowanymi i wykonanymi fotomontażami. W czasach, kiedy powstały, musiały budzić ogromny podziw, teraz nie robią już wielkiego wrażenia, szczególnie w porównaniu z malarstwem. Dlatego radzę zacząć od właśnie tej części ekspozycji, a na obrazach skończyć. 24 marca 2016 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady