Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Brad Anderson
‹Kolej transsyberyjska›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKolej transsyberyjska
Tytuł oryginalnyTranssiberian
ReżyseriaBrad Anderson
ZdjęciaXavi Giménez
Scenariusz
ObsadaWoody Harrelson, Emily Mortimer, Ben Kingsley, Kate Mara, Eduardo Noriega, Thomas Kretschmann
MuzykaAlfonso Vilallonga
Rok produkcji2008
Kraj produkcjiHiszpania, Litwa, Niemcy, Wielka Brytania
Czas trwania111 min
WWW
Gatunekthriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Ciastko z dziurką
[Brad Anderson „Kolej transsyberyjska” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Poprzedni film Brada Andersona, „Mechanik”, przyszpilił mnie do kinowego fotela swoją duszną, mroczną atmosferą bezsennej nocy, piętrzącymi się zagadkami i kompletnie niespodziewanym zakończeniem. Trudno powiedzieć, czy tego samego spodziewałam się po „Transsiberian”, bo już z opisu wynikało, że to zupełnie inny film – rozległa Syberia zamiast klaustrofobicznego nocnego miasta, folklor, liczni statyści – ale z pewnością liczyłam na dobre, ambitne i ciekawe kino. I jeśli nawet zawiodłam się odrobinę na środkowym elemencie, reszta w pełni mi to zrekompensowała.

Iwona Michałowska

Ciastko z dziurką
[Brad Anderson „Kolej transsyberyjska” - recenzja]

Poprzedni film Brada Andersona, „Mechanik”, przyszpilił mnie do kinowego fotela swoją duszną, mroczną atmosferą bezsennej nocy, piętrzącymi się zagadkami i kompletnie niespodziewanym zakończeniem. Trudno powiedzieć, czy tego samego spodziewałam się po „Transsiberian”, bo już z opisu wynikało, że to zupełnie inny film – rozległa Syberia zamiast klaustrofobicznego nocnego miasta, folklor, liczni statyści – ale z pewnością liczyłam na dobre, ambitne i ciekawe kino. I jeśli nawet zawiodłam się odrobinę na środkowym elemencie, reszta w pełni mi to zrekompensowała.

Brad Anderson
‹Kolej transsyberyjska›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKolej transsyberyjska
Tytuł oryginalnyTranssiberian
ReżyseriaBrad Anderson
ZdjęciaXavi Giménez
Scenariusz
ObsadaWoody Harrelson, Emily Mortimer, Ben Kingsley, Kate Mara, Eduardo Noriega, Thomas Kretschmann
MuzykaAlfonso Vilallonga
Rok produkcji2008
Kraj produkcjiHiszpania, Litwa, Niemcy, Wielka Brytania
Czas trwania111 min
WWW
Gatunekthriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Roy i Jessie biorą udział w charytatywnej imprezie w Chinach. Po jej zakończeniu, zamiast wsiąść w samolot, postanawiają przejechać się do Moskwy koleją transsyberyjską. To pomysł Roya, dobrze wpasowującego się w europejski stereotyp typowego Amerykanina: naiwnego ignoranta o gołębim sercu, traktującego nauki swego Kościoła jako panaceum na wszystkie problemy świata (w tej nietypowej dla siebie roli zaskakująco wiarygodny Woody Harrelson). W odróżnieniu od zamkniętej Jessie (Emily Mortimer), Roy szybko nawiązuje znajomości. Pech w tym, że towarzysze poznani w podróży nie są tak niewinni jak on. Jak to w thrillerach bywa, sielska przejażdżka pełną pijanych Polaków (sic!) koleją zostaje przerwana przez niespodziewane wydarzenie, wskutek którego bohaterowie lądują na metaforycznej bocznicy, gdzie ochronny płaszcz amerykańskiego paszportu przestaje działać, w gąszczu niezrozumiałych wydarzeń i krzyczących w obcym języku ludzi.
Nowatorskie to nie jest (rzec by można – mieszanka „Kalifornii” z „Gułagiem”), ale wykonane po mistrzowsku. Na uwagę zasługuje sama atmosfera, w której wyobcowanie bohaterów potęguje nieznajomość języka i realiów. W pociągu, w którym odgrodzona barierą niezrozumienia prowadnica (szefowa wagonu) szpieguje ją wzrokiem, Jessie jest równie odizolowana od świata jak wtedy, gdy samotnie błądzi po tajdze. Rosyjskie klimaty oddane są w sposób naprawdę wiarygodny, aż nie chce się wierzyć, że robił to Amerykanin – ale jaki Amerykanin: nie dość że rusycysta, to jeszcze od lat związany zawodowo z Europą, bo „Mechanika” nakręcił w Hiszpanii, a ten film to koprodukcja brytyjsko-hiszpańsko-niemiecko-litewska. Waląca w drzwi ubikacji prowadnica, nieotwierajace (lub niezamykające) się okna i handel na stacjach znane są chyba każdemu, kto kiedykolwiek jechał dalekobieżną koleją w krajach byłej ZSRR, a kwintesencję spuścizny umysłowej po poprzednim systemie podsumowuje scena, w której skarżącym się na nieczynną toaletę podróżnym prowadnica nalewa szklankę wrzątku/herbaty i nieznoszącym sprzeciwu tonem każe pić (jak się nie ma, co się lubi…).
Zdjęcia bardzo dobrze wydobywają zarówno poczucie osaczenia w wąskiej przestrzeni pociągu, jak i – te robione z góry – ogrom otaczającego bezludzia. Prowadzenie kamery i późniejszy montaż bardzo się przysłużyły twistom, których w filmie jest kilka – nie za dużo, nie za mało – ale za to mocnych (szczególne wrażenie robi wycieczka do wagonu restauracyjnego). Kilka scen film jakby czerpie z thrillera klasy B – tak można odebrać histeryczne reakcje Jessie, bardziej rodem z teatru niż z porządnego kina, w którym człowiek w obliczu dziwnych i strasznych wydarzeń raczej popada w otumanienie, niż krzyczy, szlocha i drze szaty. Jest też parę gagów puszczających oko do Tarantino i dających do zrozumienia, że reżyser po trosze bawi się konwencją.
Dość wyraźnie i trójwymiarowo jak na thriller odmalowani są bohaterowie – cicha, powściągliwa Jessie, ze wszystkich sił starająca się sprostać roli żony nieskazitelnego Roya, lecz nosząca w sobie mroczną przeszłość, i on sam – niby tak prostoduszny, że na usta ciśnie się słowo „obłudnik”, a jednak w ostatecznym rozrachunku nie tylko wspaniałomyślny wobec słabości żony (i własnych?), ale i gotów zabić w jej (i swojej?) obronie. Być może zatem nie mówi prawdy, asekurując się, że sam nie wie, co oznacza wygłoszona przezeń maksyma o tym, że należy patrzeć na ciastko, a nie na dziurkę w nim. Roy bowiem jest idealnym przykładem na zastosowanie tej maksymy zarówno w stosunku do siebie, jak i do innych: dopóki dziura doszczętnie nie pożarła ciastka, dopóki został z niego choćby najcieńszy pasek, Roy skupia się wyłącznie na nim. Wiedział o przeszłości Jessie, gdy się z nią żenił, lecz postanowił tę wiedzę zignorować, podobnie jak postanawia ignorować to, czego dowiedział się na temat jej udziału w historii, w którą został wplątany. To było jak gra, której reguły zmuszają grającego do postępowania inaczej, niż ma w zwyczaju, lecz kiedy przestaje grać, natychmiast wychodzi z roli i marzy o gorącej kąpieli i wygodnym łóżku w moskiewskim hotelu. Na pewnym głębszym poziomie postępuje jednak tak samo w grze i w życiu: kieruje się instynktem samozachowawczym, wyrzucając ze swojej przestrzeni wszystko, czego nie może zmienić albo co zagraża jego spokojowi. W grze zostawia cierpiącą Abby na pastwę oprawców, by uciekać z Jessie; w odzyskanym życiu zwyczajnie nie znajduje dla niej miejsca. Jessie to całkiem inna bajka: maksymie o ciastku przeciwstawia powiedzenie „zabij moje demony, a moje anioły umrą wraz z nimi”. Zamiast krążyć po obwodzie obwarzanka, śmiało zagląda w czarną dziurę pośrodku. Jest bardziej ludzka od nieczułego Roya w dobrym i złym sensie: lituje się nad Abby, nie chce jej zostawić w biedzie, ale przecież dobrze wiemy, że popychają ją do tego wyrzuty sumienia.
Ciekawe kreacje stworzyli także aktorzy drugoplanowi: znany z „Otwórz oczy” Eduardo Noriega jako Carlos, a przede wszystkim Ben Kingsley jako inspektor Grinko. Nieco mniej wyeksponowana Kate Mara jako bladolica Abby również nie szkodzi filmowi. Lepiej jednak zapamiętamy kontrast osobowości dwojga głównych bohaterów, dobrze odzwierciedlone realia, ogólną atmosferę filmu, kilka zapadających w pamięć ujęć (choćby tych z wycieczki z Carlosem w tajgę) i garść pomysłowych zwrotów akcji. Ogólnie rzecz biorąc, w dziele Andersona znacznie więcej jest ciastka niż dziurki i nawet jeśli w pierwszej chwili wydaje się ono mniej ekscytujące niż poprzedni film tego reżysera, to jednak po namyśle można w nim odkryć dużo więcej niż tylko kolejny dobrze nakręcony thriller.
koniec
2 kwietnia 2010

Komentarze

02 IV 2010   20:01:46

Bardzo fajna recenzja. Sam film ciekawy, chociaż bez rewelacji. Widać odpał reżysera na punkcie rosyjskości, już "Mechanik" był wariacją na temat "Zbrodni i kary" Dostojewskiego.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Ersatz duszy
— Iwona Michałowska

Potęga podświadomości
— Iwona Michałowska

Serca wielkie i małe
— Iwona Michałowska

14. Tydzień Kina Hiszpańskiego - relacja
— Iwona Michałowska

Alicja w Krainie Chichów
— Iwona Michałowska

Arlekin na barykadach
— Iwona Michałowska

Nakręcane anioły
— Iwona Michałowska

Szpiegowanie na ekranie
— Iwona Michałowska

Charlie Brown, Snoopy i spółka
— Iwona Michałowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.