Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Manekin Wiedźmin

Esensja.pl
Esensja.pl
Wpadek z „Wiedźmina” nie wycięto w montażu, a więc mamy tu i kapłankę Melitele, wrzeszczącą w panice „O Jezu”, i ślady bieżnikowanych opon na górskiej drodze (w realiach quasi-średniowiecznych), i stację przekaźnikową na Śnieżnych Kotłach, i wzmiankę o rzezi w Blaviken na trzy kwadranse przed jej nastąpieniem (a film jest z założenia chronologiczny). Wpadki w „Ślęża Manekin Project III” starannie zebrano i wmontowano na koniec filmu jako osobną sekwencję.

Marta Bartnicka

Manekin Wiedźmin

Wpadek z „Wiedźmina” nie wycięto w montażu, a więc mamy tu i kapłankę Melitele, wrzeszczącą w panice „O Jezu”, i ślady bieżnikowanych opon na górskiej drodze (w realiach quasi-średniowiecznych), i stację przekaźnikową na Śnieżnych Kotłach, i wzmiankę o rzezi w Blaviken na trzy kwadranse przed jej nastąpieniem (a film jest z założenia chronologiczny). Wpadki w „Ślęża Manekin Project III” starannie zebrano i wmontowano na koniec filmu jako osobną sekwencję.
Złożyło się ostatnio, że w odstępie niewielu tygodni obejrzałam dwie tegoroczne premiery kinematografii polskiej: „Wiedźmina” w reżyserii Marka Brodzkiego oraz „Ślęża Manekin Project”, sygnowany przez Ediego800. Właśnie ów niewielki odstęp czasowy sprawił, iż moja uwaga zwróciła się ku pewnym oczywistym powiązaniom między tymi dwoma dziełami filmowymi. A choć nad ubóstwem pierwszego pastwił się już chyba każdy szanujący się dziennikarz, niestrudzenie wyrywając dziobem ostatnie kęski ścierwa spomiędzy sterczących żeber, podczas gdy dzieło drugie – choć znacznie mniej rozreklamowane – ma niemal samych tylko zwolenników, to jednak przyjrzyjmy się kilku aspektom na nowo….
Dla porządku (i dla tych, co jeszcze nie oglądali) – krótkie wprowadzenie: „Wiedźmin” (za portalem gazeta.pl): „Ekranizacja książek Andrzeja Sapkowskiego, których bohaterem jest białowłosy łowca potworów oraz krąg jego przyjaciół i wrogów.” Moimi słowami: mutant, stworzony do walki z potworami, faktycznie z nimi walczy, a poza tym załatwia jedne sprawy, a w inne się wikła. Gatunek: fantasy w każdym calu. Premiera: 9 listopada 2001.
„Ślęża Manekin Project III” (za potwortalem www.edi800.com): „Potworne ultraabsurdalne widowisko o budżecie porównywalnym z boiskową wersją Faraona.” Moimi słowami: grupa mutantów, stworzonych z bliżej nieznanych przyczyn, walczy z potwornymi manekinami; inne aspekty ich działalności nie zostały przedstawione. Gatunek: mam nadzieję, że science fiction. Premiera: wrzesień 2001.
Scenariusz
Nie da się ukryć – Edi800 kładzie Michała Szczerbica na łopatki i kości kulszowe. Toć miał scenarzysta „Wiedźmina” do dyspozycji re-we-la-cyj-ne źródło, jakim jest proza Andrzeja Sapkowskiego; opowiadania aż proszące się o to, żeby je po prostu wziąć i sfilmować. Jak słusznie zauważył Maciej Parowski („Wielogłowy potwór”, Polityka nr 46), taka na przykład „Granica możliwości” to materiał dla scenarzysty idealny („kinogeniczny”). Tymczasem Michał Szczerbic pociął i posklejał kilka opowiadań, przez co wątki są żałośnie pogięte, motywacje działań bohaterów niejasne, a akcja się niczego nie trzyma. Ba; sceny super filmowe, jak na przykład anonsowanie pojedynku ze smokiem w wykonaniu chamskiego krasnoluda Yarpena Zigrina, w ogóle się w filmie nie zmieściły. Ba po raz drugi; pełne napięcia i niejasności oczekiwanie na ucztę u Calanthe, podczas którego wiedźmin nie do końca wie, za co mu właściwie płacą (to Sapkowski), zastąpiono wywaleniem kawy na ławę już zaraz na początku, przez co Calanthe z makiawelicznej władczyni przeobraziła się w durną babę w wieku pobalzakowskim (to niestety Szczerbic).
Scenariusz „Ślęża Manekin Project III” nie jest oparty na żadnym dziele literackim i powstał wyłącznie w głowie twórcy (lub jej funkcjonalnym odpowiedniku). I może dzięki temu jest świeży, spójny i logiczny, zgodnie z najlepszymi regułami sztuki filmowej: akcja toczy się wartko i sprawnie, omijając wszakże pułapki hollywoodzkiej łopatologii. Zastosowano klasyczne metody budowania napięcia (manekin zza krzaka) oraz kluczowe dla rozwoju akcji rekwizyty (śpiwór, wypożyczony od Potfornego Zbignieffa w pozornie absurdalnej scenie z początku filmu, okazuje się niezwykle ważnym elementem rozgrywki; tekstylna wersja czechowowskiej strzelby, która wypali w stosownym momencie).
Gra aktorska
Punkt dla „Wiedźmina”. Michał Żebrowski jest bardzo dobry, a Grażyna Wolszczak (Yennefer), Anna Dymna (Nenneke), Zbigniew Zamachowski (Jaskier) czy Andrzej Chyra (Borch) nie ustępują mu ani trochę (chociaż nie słyszałam, żeby panie onanizowały się przy ściągniętych z Internetu zdjęciach Zamachowskiego, a przy Żebrowskim ponoć chętnie). Chyba wszyscy recenzujący ten film zwracają uwagę na sceny walk – opisana przez Sapkowskiego nieludzka szybkość wiedźmina w walce z ludźmi została przedstawiona bardzo ciekawie, bo bez efektów specjalnych; wiedźmin walczy po prostu inaczej niż wszyscy, ergo zaskakuje lub wyskakuje, dzięki czemu przeciwnik głupieje, a on wygrywa. Klasycznej szermierce przeciwstawiono techniki rodem z aikido czy kendo – z dużą korzyścią dla efektu wizualnego i wiarygodności gry Michała Żebrowskiego. (Całkiem w duchu opisów metod walki w powieściach Sapkowskiego, gdzie odtajnione jest szkolenie wiedźminów.) Moją ulubioną postacią drugoplanową w filmie jest rycerz Tailles – wypisz, wymaluj skin: młody, łysy, fanatyczny i pozbawiony instynktu samozachowawczego. Bardzo miły smaczek.
Zupełnym i absolutnym koszmarem są natomiast grające w filmie dzieci, w tym lniana laleczka w roli Ciri. Te tępe buźki, ta drewniana recytacja, przy której prymus z IIa dukający wiersz o dziadku, co szedł na Berlin, staje się nagle Jackiem Nicholsonem…. Bardzo bym chciała wiedzieć, skąd kinematografia polska bierze takie drętwe bachory; miałam ostatnio podejrzenie, że ze sklepu EXCEL w Jeleniej Górze, który dostarczył tytułowych postaci do „Ślęża Manekin Project III”, ale to chyba niemożliwe; manekiny w „ŚMP III” są – bez efektów komputerowych! – postaciami bardzo dynamicznymi.
Żywi aktorzy „Ślęża Manekin Project III” to bez wyjątku amatorzy, ale amatorzy doskonali. W rolach mutantów, psychopatów, a nawet, nie bójmy się tego słowa, pojebów są równie dobrzy, jak ostatnio Benicio Del Toro w roli niedorozwiniętego Indianina w „Obietnicy”. Zauważmy wszakże, że mają trudniejsze zadanie, gdyż grają cały niemal czas w maskach lub przynajmniej goglach, więc „gra twarzą” jest mocno ograniczona, a głos często zmodyfikowany. Trzeba stwierdzić, że mimo tego świetnie sobie radzą z wyrażaniem emocji. Ich ruch na planie to również indywidualna kreacja – nie dorównująca może „szkole walki” Żebrowskiego vel Wiedźmina, ale niewątpliwie z tej samej kategorii dokonań aktorskich.
Plenery, wnętrza i efekty specjalne
„Wiedźmin” broni się przepięknymi pejzażami Sudetów. Chwała Niemcom za wybudowanie malowniczych dróg, a Czechom – za przytrucie lasów, które stoją teraz gdzieniegdzie martwe i aż się proszą na plener do filmu fantasy. Chwała też Bogdanowi Stachurskiemu za ładne podkolorowanie filmu przyrodą. „Ślęża Manekin Project III” wypada tu nieco słabiej; z założeń koncepcyjnych filmu wynika, iż jedynym plenerem są lasy na tytułowej górze. Mamy więc kilka mglistych i niepokojących widoczków, natomiast akcja właściwa dzieje się raczej w chaszczach. (Notabene charakterystyczne ślężańskie dróżki to też niemiecka produkcja!)
Dużo gorzej w „Wiedźminie” z wnętrzami. Zamki wybrano do filmu imponujące, ale nie kłopotano się specjalnie wystrojem. Niechby choć jedną komnatę wyposażono jak Sapkowski przykazał – toć opis hali tronowej Calanthe jest w opowiadaniu „Kwestia ceny” tak dokładny, że tylko brać zakurzone dywany i wieszać na ścianach w roli arrasów – ale gdzie tam! Pełna, niestety, asceza. Dwie ławy i stół to jest wnętrze do monodramu psychologicznego, jeśli nudny, a nie do filmu fantasy! Sama bym jaki kufer pożyczyła, jakby go sobie realizatorzy z piwnicy wynieśli. Było spytać – mamy tu na Dolnym Śląsku nie tylko te Sudety, ale i trochę poniemieckich mebli, które by się nadały akuratnie. Wnętrz w „Ślęża Manekin Project III” oglądamy niewiele. Te, które są, bardzo starannie zaaranżowano na pomieszczenia w pewnych znanych akademikach. Doprawdy wzrusza dbałość o szczegóły, np. scena, w której jeden z bohaterów podnosi ze stołu szklankę z ciemnym płynem, zbliża ją do ust, po czym odstawia szybko, mamrocząc pod nosem. Ujmuje autentyzmem akademikowa ciasnota, charakterystyczne meble-pułapki oraz zwały trudnych do zidentyfikowania przedmiotów w kątach.
Manekiny ze „Ślęża Manekin Project III” wyglądają jak manekiny i bardzo dobrze im to wychodzi. Efekty generowane komputerowo, na przykład przeobrażenie jednego z bohaterów, wypadły nader sugestywnie – pomimo skromnych (według deklaracji autorów) środków czy braku dopingu medialnego. O „Wiedźminie” trąbiono w mediach – jakie to cudowne, jak na nasze warunki, efekty specjalne, i to z komputera! Faktycznie, jest smok. Ładny, ale bełkocze. Cała reszta potworów wygląda jak gumowe dinozaury; nie wiem, jaki cel mieli twórcy filmu, pokazując je tak dokładnie i z bliska, ale efekt komiczny dają murowany.
Muzyka
Muzyka do „Wiedźmina” autorstwa Grzegorza Ciechowskiego jest dobra. Piosenki też, o ile teksty wzięto żywcem z Sapkowskiego, unikając twórczości własnej – w tę albowiem wkradło się patetyczne lub cukierkowe bleblanie. Muzyka do „Ślęża Manekin Project” to kombinacja dzieł klasycznych oraz kompozycji duetu Edi800 i Vater Yester. Zwraca uwagę fenomenalne zastosowanie tematu „O, Fortuna” (Carmina Burana) w kluczowej scenie walki z manekinami, budujące – wraz z innymi efektami dźwiękowymi – doprawdy heroiczny klimat. Żadna ze scen walk wiedźmińskich – z potworami czy z ludźmi – aż takiego klimatu nie ma! Co do kompozycji Ediego800 i Vater Yester, to np. o finałowej (znanej skądinąd) „Piosence Kmiecia” powiedzieć można wiele, ale nie to, że jest patetyczna czy cukierkowa…. Bleblana? Owszem, ale bleblanie tej klasy zasługuje już na nazwę „strumień świadomości” (z braku fachowej diagnozy).
Wpadki
Wpadek z „Wiedźmina” nie wycięto w montażu, a więc mamy tu i kapłankę Melitele, wrzeszczącą w panice „O Jezu”, i ślady bieżnikowanych opon na górskiej drodze (w realiach quasi-średniowiecznych), i stację przekaźnikową na Śnieżnych Kotłach, i wzmiankę o rzezi w Blaviken na trzy kwadranse przed jej nastąpieniem (a film jest z założenia chronologiczny). Wpadki w „Ślęża Manekin Project III” starannie zebrano i wmontowano na koniec filmu jako osobną sekwencję.
I tak sobie myślę, że to wystarczy zamiast podsumowania.
koniec
1 grudnia 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

10 nie tak oczywistych piosenek Grzegorza Ciechowskiego
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nieudane wyprawy do krain fantasy
— Esensja

Nie taki wiedźmin straszny...
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Quo Vadis, Wiedźminie?!
— Anna Draniewicz

Encyclopaedia ekranizacjana, czyli co się działo kiedy
— Tomek Zieliński

ONI mogą wszystko
— Bartosz Kotarba

Tegoż autora

If I were P. Jackson
— Marta Bartnicka

Otwórz oczy
— Marta Bartnicka

Kill Bill - czwórgłos
— Marta Bartnicka, Michał Chaciński, Anna Draniewicz, Konrad Wągrowski

Idź i weź ze sobą dzieci
— Marta Bartnicka, Konrad Wągrowski

Chała z Karaibów
— Marta Bartnicka

Wszystko o Adamie
— Marta Bartnicka

Miłość, klapsy i czerwone pisaki
— Marta Bartnicka

Nie takie złe
— Marta Bartnicka

Wolność spawacza
— Marta Bartnicka

Neo Potter
— Marta Bartnicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.